Akcja ku czci dzieci nienarodzonych "Wybieram życie"


Wolontariusze podczas akcji "Wybieram życie", fot. Paweł Wilblik
W ubiegły czwartek na wileńskim Placu Ratuszowym odbyła się akcja zorganizowana przez Stowarzyszenie "Renkuosi Gyvybę". Celem przedsięwzięcia było zwrócenie uwagi na problem aborcji. Sprawy bioetyczne są chyba jednymi z najtrudniejszych w debacie publicznej. Dotyczą one bardzo delikatnej sfery naszego człowieczeństwa. Tam, gdzie słowa nie są w stanie wyrazić sedna, a próba regulacji praw człowieka napotyka na sprzeciw różnych środowisk, warto uciec się do symboli. To właśnie zrobili wolontariusze akcji "Wybieram życie", układając w centrum Wilna świeczkową kompozycję w kształcie ludzkiego płodu.
Zgodnie z obowiązującym na Litwie prawem każda kobieta do 12 tygodnia ciąży może zdecydować się na aborcję. Ostatnimi czasy rozgorzała dyskusja dotycząca ewentualnego zaostrzenia prawa. Już w 2013 r. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL), zainspirowana polskim prawodawstwem, postanowiła napisać projekt ustawy, która umożliwiałaby przerwanie ciąży do 12 tygodnia tylko w przypadku, jeśli byłaby ona skutkiem czynu zabronionego lub stanowiła zagrożenie dla życia matki. Do dzisiaj zmiana prawa aborcyjnego na Litwie jest kwestią otwartą. W związku z tym pojawiają się inicjatywy, których celem jest podkreślenie tego, jak prawo stanowione wpływa na życie jednostek.

Założeniem czwartkowej akcji "Zapal znicz" było zwrócenie uwagi na problem przerywania życia przed narodzeniem. Osoby zebrane na Placu Ratuszowym, zapalały znicze dzieciom, które nigdy nie przyszły na świat. Do akcji wilnian, której inicjatorem było Stowarzyszenie "Renkuosi Gyvybe", włączyło się też Kowno i kilka innych miast. Wśród uczestników zgromadzeń rozdystrybuowano 6 033 znicze, gdyż, według szacunków, właśnie tylu aborcji dokonano w ubiegłym roku na Litwie. Znicze na Placu Ratuszowym zostały ułożone tak, aby kompozycja przypominała płód ludzki.

Czwartkowej, niemalże dwugodzinnej akcji, towarzyszyła kampania ulotkowo-informacyjna przeprowadzona przez wolontariuszy. Ich rola nie ograniczała się jednak do rozdawania ulotek. Zachęcali oni przechodniów do wzięcia czynnego udziału w przedsięwzięciu, częstowali ciepłą herbatą i podejmowali dyskusję. Reakcje ludzi były różne. Niektórzy przechodzili obojętnie, niektórzy zatrzymywali się, zapalali znicze, oddawali się refleksji. Na placu pojawiło się też kilka osób ze środowisk liberalnych, które trzymały plakat z napisem "Moje ciało to mój wybór".

Zainspirowana rozmową ze studentem medycyny, Arturem Adamem Markiewiczem, dochodzę do wniosku, że odpowiedź na pytanie o stosunek do życia przed narodzeniem nie jest łatwa. Pewnie właśnie dlatego natura sporu o aborcję jest tak złożona. W debacie publicznej mamy obecnie dwa bloki agitatorów, dwa skrajne, ścierające się poglądy, mnóstwo argumentów, ale brakuje dialogu i zdolności słuchania. Nawet samo nazewnictwo nastręcza wiele trudności. Funkcjonuje kilka zamiennie używanych określeń aborcji, ale nie da się ukryć, że są one tendencyjne. Ruchy pro-life nazywają aborcję "zabójstwem", a zwolennicy pro-choice "zabiegiem". Różnica pojęć wynika najprawdopodobniej z problemu, który zasygnalizował podczas rozmowy Artur Adam Markiewicz. Definicja aborcji zaczyna się tam, gdzie trzeba określić, czym właściwie jest życie.

Podstawowym prawem każdego człowieka jest prawo do życia. Definicja samego "życia" nie jest jednak sprawą banalną, a co za tym idzie, również kwestia interpretacji prawa do życia jest nieoczywista. W związku z powyższym, dobrze się dzieje, że istnieją osoby podejmujące inicjatywy w duchu "Renkuosi gyvybę". Osoby, które zwracają uwagę na problem aborcji, które zachęcają do zatrzymania się i do postawienia sobie pytania: Czym dla mnie jest życie? 

Na podstawie: inf. własna.