Ataki na wolność słowa na Litwie?


Fot. wilnoteka.lt/Eryk Iwaszko
Litewscy dziennikarze są zaniepokojeni wydarzeniami wokół LRT i innymi próbami postępowania wobec mediów. O sytuacji mediów na Litwie pisze Markus Nowak, polsko-niemiecki dziennikarz z Berlina, w ramach stażu dziennikarskiego w Wilnotece.






Żółty, zielony i czerwony – kilkumetrowa tkanina pokrywa wieżowiec przy ulicy Konarskiego w Wilnie od dołu aż do najwyższego piętra. Flaga Litwy na budynku siedziby radia i telewizji litewskiej ma symboliczny wymiar dla kraju bałtyckiego. „LRT odgrywało w uzyskaniu wolności na przełomie 1990 i 1991 roku bardzo ważną rolę” – mówi medioznawca Deimantas Jastramskis. Wykładowca Uniwersytetu Wileńskiego przypomina, że w trakcie emisji programu wieża telewizyjna została przez sowietów zaatakowana i żołnierze Gorbaczowa próbowali przemocą przejąć władzę nad rozgłośnią publiczną.

O nowym ataku na LRT mówi się na korytarzach rozgłośni. Tym razem niegwałtownym. „Patrząc na LRT, widać intencje, wolę ograniczenia wolności prasy” – mówi Deimantas Jastramskis i opisuje wydarzenia ostatnich tygodni wobec LRT w raczej dyplomatycznych słowach. Inaczej patrzy na nie Monika Garbačiauskaitė-Budrienė, dyrektor LRT. „Nigdzie w Unii Europejskiej nie bywało tak, aby parlament prowadził śledztwo przeciwko nadawcy publicznemu. To jest coś nowego i niepokojącego” – mówiła szefowa LRT, komentując powołanie komisji śledczej ws. LRT w litewskim sejmie na początku roku. „Ostatecznie mamy 150 stron pełne wniosków i nawet dobrych propozycji. Ale są też takie, aby zmienić system zarządzania LRT, a to niepokoi i budzi dyskusję o polityzacji i kontroli nad nadajnikiem ogólnokrajowym” – dodaje.

Lex-LRT na razie przełożony

Koalicja rządząca składająca się z Litewskiego Związku Chłopów i Zielonych oraz socjaldemokratów na początku 2018 roku zagłosowała za powołaniem komisji śledczej, która miała na celu prześwietlić działania LRT. W październiku jej wnioski zostały przedstawione w 150-stronicowym raporcie. Jednym z głównym zarzutów jest brak przejrzystości w strukturach LRT. Agnė Širinskienė, która z ramienia partii rządzącej zasiadła w komisji, w wielu wywiadach mówiła o braku standardów, na przykład przy zamówieniach publicznych ogłaszanych przez LRT. W odpowiedzi Monika Garbačiauskaitė-Budrienė podkreślała, że część wniosków jest rzeczywiście uzasadniona. Przyznała, że w LRT, do którego należą trzy stacje radiowe i trzy kanały telewizyjne, istnieją nieprzejrzyste struktury, które od początku swojej kadencji jako dyrektor próbuje usunąć. „Niezależnie od sprawozdania komisji pracujemy nad tym, aby lepiej funkcjonować” – podkreśla Monika Garbačiauskaitė-Budrienė. Jednym z działań było między innymi założenie nowej redakcji śledczej, które Deimantas Jastramskis ocenia jako duży postęp dla LRT. Jak mówi, program pierwszy, czyli LRT televizija, znajduje się na trzecim miejscu pod względem oglądalności na Litwie, ale dzięki prowadzonym przez siebie dochodzeniom nowa redakcja LRT jest często cytowana w komercyjnych mediach i „podnosi standard mediów”.

Największe kontrowersje budzi jednak propozycja zmiany w zarządzaniu LRT. Dotychczas istniała rada, w której zasiadali przedstawiciele sejmu, kancelarii prezydenta i NGO-sów. Nowa propozycja przewiduje wprowadzenie komisji, którą co prawda zatwierdzałaby rada, ale jej członków wybierałby parlament. W tym punkcie problem widzą także organizacje międzynarodowe, takie jak Europejska Unia Nadawców (EBU). O próbie upolitycznienia LRT organizacja napisała w oficjalnym oświadczeniu.

Litwa na 36. miejscu w rankingu wolności prasy

Sprawa LRT na razie ucichła, po tym jak pod koniec października Sejm Litwy odrzucił w pierwszym czytaniu propozycje komisji i przekazał je do konsultacji w komisjach parlamentarnych. W gronie dziennikarzy litewskich wciąż budzi jednak duży niepokój. W redakcjach mówi się o zagrożeniach dla wolności słowa na Litwie. Niedawno ucichła afera dotycząca Centrum Rejestrów i Informacji o Działalności Gospodarczej. W wrześniu dziennikarze zostali odcięci od dostępu do danych i pojawił się pomysł, aby były one dostarczane odpłatnie. „Często prowadzimy dochodzenia dotyczące wielu firm jednocześnie i musielibyśmy nagle przeznaczyć na to kilka tysięcy euro” – mówi Šarūnas Černiauskas, dziennikarz śledczy portalu internetowego 15min.lt.

Černiauskas zastanawia się, czy to nie jest przypadek, że kiedy dziennikarze piszą o powiązaniach biznesowych rządzących polityków i nawet prokuratura się tym interesuje, to rząd próbuje odciąć ich od Centrum Rejestrów. Koledzy z 15min.lt wyliczyli dziesięć prób ograniczania wolności słowa przez rząd litewski. „Jedną z pierwszych prób był przecież ten absurdalny pomysł, aby zmusić media do tego, żeby 15 procent relacji stanowiły pozytywne wiadomości. To przecież jest śmieszne” – komentuje Černiauskas. Według dziennikarza wszystkie dotychczasowe rządy próbowały ataków na wolność słowa, „ale dzisiejsza władza jest najbardziej zdeterminowana”.

Według Reporterów bez Granic, a więc organizacji pozarządowej, która monitoruje wolność prasy na całym świecie, Litwa znajduje się na 36. miejscu spośród 180. Wypada zatem lepiej niż Polska (58. miejsce), Włochy (46.) czy nawet Wielka Brytania (40.), za to gorzej niż bałtyccy sąsiedzi Łotwa (24.) i Estonia (12.). Czy ta dobra pozycja w rankingu utrzyma się po następnych atakach na media? Deumantas Jastramskis wskazuje, że grono dziennikarskie coraz bardziej się jednoczy w tej sytuacji. „Istnieją zakusy, aby instrumentalizować media. Ale na razie brakuje na to odpowiednich sił” – podsumowuje medioznawca.