Barbara Jundo-Kaliszewska: W sprawie autonomii mogliśmy dojść do krawędzi


Dr Barbara Jundo-Kaliszewska, fot. wilnoteka.lt
„Mogliśmy rzeczywiście dojść do krawędzi, do bratobójczej walki, do której nie doszło i to powinniśmy dzisiaj doceniać i wokół tego budować tę narrację” – mówi historyk dr Barbara Jundo-Kaliszewska. Właśnie ukazała się jej podoktorska książka „Zakładnicy historii. Mniejszość polska w postradzieckiej Litwie”, w której prezentuje historyczne ujęcie kwestii odrodzenia narodowego Polaków na Wileńszczyźnie na przełomie lat 80. i 90. XX wieku.


Barbara Jundo-Kaliszewska
urodziła się w Ejszyszkach. Jako dziecko była świadkiem wydarzeń przełomu lat 80. i 90., kiedy Litwa wybijała się na niepodległość i kształtowała swoją państwowość. W tym czasie polska społeczność na Litwie zaczęła zgłaszać postulat utworzenia polskiej autonomii. 6 października 1990 roku, właśnie w Ejszyszkach, odbył się II zjazd deputowanych terenowych rad samorządów Wileńszczyzny. Zebrani przegłosowali wówczas uchwałę o utworzeniu Polskiego Narodowo-Terytorialnego Kraju na Wileńszczyźnie w składzie niepodległej Litwy. Projekt nie został ostatecznie zrealizowany, ale stał się poważną zadrą dla ówczesnych stosunków polsko-litewskich, która pokutuje do dziś.

Te wydarzenia stały się tematem książki Barbary Jundo-Kaliszewskiej „Zakładnicy historii. Mniejszość polska w postradzieckiej Litwie”, wydanej w 2019 roku przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.

„Właściwie całe moje życie i zainteresowania naukowe zostały uwarunkowane historycznie. Byłam świadkiem tych wydarzeń jako dziecko, musiałam następnie funkcjonować w realiach, które utworzyły się po 11 marca 1990 roku, a później na drodze Litwy do ugruntowania swojej państwowości. Były to momenty dosyć trudne, często newralgiczne, zwłaszcza jeżeli chodzi o lokalny konflikt Polaków i Litwinów” – mówi w rozmowie z Wilnoteką.

Po ukończeniu polskiej szkoły na Litwie B. Jundo-Kaliszewska wyjechała do Łodzi na studia historyczne. Tu, jak mówi, zderzyła się z dużą niewiedzą polskiej społeczności dotyczącą tego, w jakich warunkach funkcjonują Polacy na Litwie i co się wydarzyło na Wileńszczyźnie w tamtych czasach. „Dlatego też swoją pracę magisterską poświęciłam drodze Litwy do niepodległości, a kiedy po kilku latach wróciłam na studia doktoranckie, postanowiłam, że spróbuję podjąć ten trudny, ale jakże ważny temat” – dodaje.



Brak wiedzy o sytuacji Polaków na Litwie na pocz. lat 90. wśród rodaków w kraju to poważna luka do wypełnienia. Nie bez znaczenia jest też to, co po stronie litewskiej – utrwalone stereotypy i klisze przyjęte zarówno przez Litwinów, jaki i Polaków z Wileńszczyzny. Autorka książki opowiada, że kiedy przyjeżdżała do rejonu z wiadomością, że próbuje szukać prawdy historycznej, często spotykała się z reakcją: „Jakaż może być prawda, skoro ta jest już oczywista?”.

„Podobny stosunek do sprawy obserwuję po stronie litewskiej – tam również pozycja i ocena tych wydarzeń była już dawno ugruntowana. W związku z powyższym próbuję zabrać głos w debacie, żeby ją kształtować” – mówi B. Jundo-Kaliszewska.

W swojej książce autorka szuka odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób doszło do pomysłu utworzenia autonomii i w jakiej sytuacji znaleźli się wówczas Polacy. Jednocześnie przyznaje, że taka koncepcja nie była w tamtych czasach czymś nowym. W jej ocenie Litwini mieli rację, że nie zgodzili się na powołanie autonomii, ale z drugiej strony „ostry sprzeciw wobec wprowadzenia języka polskiego w rejonach, gdzie mniejszość (polska) stanowiła w niektórych miejscowościach nawet 90 proc. z pewnością w tamtym momencie i w tamtych realiach politycznych bardzo zaogniał sytuację”.

Barbara Jundo-Kaliszewska podkreśla także inny ważny aspekt tamtych wydarzeń: że nie doszło wówczas do takiego natężenia konfliktu, który wywołałby rozlew krwi. „Mogliśmy rzeczywiście dojść do krawędzi, do bratobójczej walki, do której nie doszło i to powinniśmy dzisiaj doceniać i wokół tego budować tę narrację” – przekonuje autorka.



Jednym z mitów, z którymi przyszło zmierzyć się autorce podczas pracy nad książką była kwestia udziału Kremla w eskalacji polsko-litewskiego konfliktu. Badaczka zajmuje w tej sprawie jednoznaczne stanowisko. „Na scenie było czterech aktorów: władze w Warszawie, w Wilnie, lokalna społeczność polska na Litwie – bardzo podzielona, jednakże w sprawach dotyczących języka mówiąca jednym głosem  i Moskwa. Uważam, że tutaj wina mimo wszystko rozkłada się na cztery strony” – mówi. Jednocześnie dodaje, że Rosja próbowała i wciąż próbuje wpływać na obszary należące niegdyś do Związku Radzieckiego. Dlatego ważne jest, aby umieć rozpoznać te oddziaływania i się im nie poddawać.



Tytuł książki stawia tezę, zgodnie z którą historia ma znaczny wpływ na nasze myślenie i postrzeganie teraźniejszości. Barbara Juno-Kaliszewska uważa, że więzi nas nie tyle sama przeszłość, co raczej pewna określona narracja historyczna, która staje się niekiedy narzędziem w rękach polityków. Jak podkreśla, ważne jest to, aby umieć oddzielić konstrukt polityczny od rzetelnych i obiektywnych badań historycznych, które uwzględniają różne perspektywy patrzenia i oceniania danych faktów.

Zdaniem autorki kluczową rolę odgrywa w tym nie tylko praca naukowców i badaczy, lecz także solidna edukacja. Podczas spotkania wokół książki, które odbyło się z inicjatywy Polskiego Klubu Dyskusyjnego w miniony piątek w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, historyk prof. Alfredas Bumblauskas zaprezentował nowy podręcznik do historii Litwy swojego autorstwa, w którym uwzględnione zostało również polskie dziedzictwo. „Kropla drąży skałę” – jak mówi B. Jundo-Kaliszewska, więc należy mieć nadzieję, że kiedyś Polska i Litwa dojdą do porozumienia w kwestiach historycznych dotyczących nie tylko odległej przeszłości, lecz także czasów współczesnych.



Ksiażkę „Zakładnicy historii. Mniejszość polska w postradzieckiej Litwie” można kupić w polskich księgarniach w Ejszyszkach i Elephas w Wilnie (mieszczącej się w Domu Kultury Polskiej) lub zamówić na stronie wydawnictwa.