Białoruś: mityng opozycji podczas zbierania podpisów poparcia


Fot. dw.com
W Mińsku w niedzielę opozycyjni kandydaci zbierali podpisy poparcia, by móc wystartować w sierpniu w wyborach prezydenckich. Licznie przybyli ludzie uformowali kilkusetmetrowe kolejki, a pikiety przekształciły się w istocie w mityng opozycji.






Podczas mityngu głos zabierali m.in. opozycyjny bloger Siarhiej Cichanouski i Mikoła Statkiewicz, których komisja wyborcza nie zarejestrowała jako potencjalnych kandydatów. S. Cichanouski w czasie składania dokumentów przebywał w areszcie za spotkania ze swoimi zwolennikami, a M. Statkiewicz dostał odmowę z powodu nieprzedawnionej karalności za protesty po wyborach w 2010 r.

Bloger wzywał zebranych do tego, by w wyborach nie głosowali, lecz obserwowali. To właśnie charyzmatyczny bloger, którego nieoczekiwanie wypuszczono z aresztu, choć miał jeszcze do odsiedzenia sporą część kary (w sumie 45 dni), stał się nieformalnym liderem protestu. Symbolem demonstracji natomiast stał się kapeć – wielu ludzi przyszło na plac właśnie z kapciami. To nawiązanie do hasła Cichanouskiego, wzywającego do „rozdeptania karalucha”.

Formalnie na placu przy Rynku Komarowskim zbierały podpisy komitety wyborcze opozycjonistki Wolhi Kawalkawej z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, emeryta Uładzimira Niapomniaszczycha, który nazywa się kandydatem protestu i Swiatłany Cichanouskiej – żony blogera, która zarejestrowała się, gdy okazało się, że mąż dostał odmowę. On sam nazywa małżonkę kandydatem technicznym, a jej kampanię zamierza wykorzystać do własnej działalności „ulicznej”. W niedzielę w Mińsku zapowiedział, że w ciągu najbliższych tygodni zamierza odwiedzać kolejne miasta i spotykać się tam ze swoimi zwolennikami.

Kandydaci na kandydatów w wyborach prezydenckich od 21 maja do 19 czerwca zbierają podpisy poparcia (potrzebne jest sto tysięcy). W lipcu zostanie ogłoszona lista kandydatów, a wybory odbędą się na początku sierpnia.

Tymczasem Białoruski Komitet Helsiński i centrum obrony praw człowieka „Wiasna” opublikowały sprawozdanie z tworzenia komisji wyborczych. Według nich, przebiegu wyborów prezydenckich będzie pilnować 15 razy mniej przedstawicieli opozycji, niż poprzednio. W związku z pandemią koronawirusa większość posiedzeń organów wyłaniających komisje wyborcze odbyła się online. W związku z tym przedstawiciele opozycji i społeczności obywatelskiej nie mogli wziąć w nich udziału i wpłynąć na to, kto będzie liczył głosy w wyborach prezydenckich.

W pracach 153 komisji terytorialnych udział weźmie 1989 osób – w większości działaczy państwowych związków zawodowych i organizacji. Dla członków 15 legalnych partii politycznych przewidziano 152 miejsca – z czego jedynie 2 dla ruchów opozycyjnych. Jedno dla Partii Białoruski Front Narodowy i drugie dla Białoruskiej Socjaldemokratycznej Partii „Hramada”. W porównaniu z poprzednimi wyborami prezydenckimi, liczba opozycjonistów w komisjach wyborczych zmniejszyła się więc 15-krotnie.

Białorusini pójdą do urn 9 sierpnia. Urzędujący od 26 lat prezydent Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że wybory muszą się odbyć mimo pandemii, bo innego rozwiązania nie ma.

O najwyższy urząd w państwie ubiega się 15 kandydatów.

Na podstawie: PAP, belsat.eu