Białoruś: prokuratura generalna potwierdza przerwanie postępowania ws. śmierci aktywisty


Na zdjęciu: portret zabitego Ramana Bandarenki,. fot. belsat.eu
Prokuratura generalna Białorusi poinformowała w piątek, 17 września, o „zawieszeniu” postępowania związanego ze śmiercią brutalnie pobitego aktywisty z mińskiego Placu Przemian Ramana Bandarenki. Przyczyna to nieustalenie sprawcy.








We czwartek, 16 września, o wstrzymaniu śledztwa informowała nieoficjalnie, powołując się na anonimowe źródła, niezależna i zablokowana przez władze gazeta internetowa „Nasza Niwa”. Podała ona, że uczyniono to „w związku z niemożnością ustalenia osoby, która popełniła przestępstwo”.

Postępowanie wszczęto z artykułu dotyczącego spowodowania ciężkich obrażeń, które doprowadziły do śmierci.

Raman Bandarenka 12 listopada ub. r. zmarł w szpitalu na skutek ciężkich obrażeń. Wcześniej na mińskim podwórku, zwanym Placem Przemian, został zaatakowany przez „nieznanych sprawców”.

W czasie sprzeczki na podwórku jeden z mężczyzn pchnął Bandarenkę. Następnie aktywistę zabrano go do białego mikrobusu. Potem miał trafić na komisariat, a kilka godzin później – do szpitala, w stanie nie do uratowania, z ciężkimi obrażeniami, w tym z pękniętą czaszką.

Według mediów opozycyjnych, za pobicie Bandarenki odpowiadali najprawdopodobniej nieustaleni funkcjonariusze resortów siłowych. Z nagrań rozmów telefonicznych opublikowanych w internecie przez byłych funkcjonariuszy wynika, że na Placu Przemian 11 listopada mogły być osoby z bliskiego otoczenia Alaksandra Łukaszenki, w tym były szef federacji hokeja Dzmitryj Baskau.

Przedstawiciele organów ścigania oraz Łukaszenka twierdzili później, że na podwórku doszło do „sąsiedzkiej awantury”, a Bandarenka był pijany. Za publikację informacji, że we krwi mężczyzny nie było alkoholu, skazano później dziennikarkę Kaciarynę Barysewicz i lekarza Arcioma Sarokina.

Na podstawie: PAP