Czas zmądrzeć?


Wiec w obronie polskiego szkolnictwa na Litwie, fot. wilnoteka.lt
Już po spotkaniu prezydentów w Warszawie. Prezydenci Łotwy i Estonii wrócili do swoich krajów. Prezydent Litwy nie wróciła, bo i nie wyjeżdżała. Decyzja litewskiej prezydent o nieprzyjęciu zaproszenia prezydenta Komorowskiego została odebrana źle, ale głównie przez politologów. Przez polityków była krytykowana dużo mniej, tak jak i przez społeczeństwo. Kiedy słuchało się litewskiego radia, czytało komentarze na litewskich portalach internetowych, nie opuszczało zdziwienie. „Litewska prezydent pokazała charakter“, „Nie dała się rządzić i pomiatać Palakom“. Zdaniem Litwinów, a również części politologów, zaproszenie prezydenta Komorowskiego mogło być źle skonstruowane, nieumiejętnie ułożone, podobno ton rozmów nie do przyjęcia. Polska i Litwa mają się zastanowić, co dalej...
Już jakiś czas temu w Polsce zastanawiano się nad przeproszeniem za bunt Żeligowskiego w 1920 roku (http://wyborcza.pl/1,75968,11439093,Czas_przeprosic_za_bunt_Zeligowskieg...).
To zdecydowanie za mało. Warto przeprosić za unię lubelską, a potem za Armię Krajową, co to przecież powstała, by mordować Litwinów. Przede wszystkim jednak trzeba przeprosić za Polaków. Że zamiast w Polsce - urodzili się na Litwie, a żyjąc na Litwie - chcą być Polakami.
Wtedy, wszyscy razem, przeszczęśliwi, usiądą do stołu obrad.
Usiądą i będą rozmawiali. O czym? Kto i z kim?

W oczekiwaniu na Wielki Odwrót
„Musimy spuścić z tonu“. „Większy ma być mądrzejszy“. „Coś jest na rzeczy, skoro tak uparcie Litwini trzymają się swego“ - coraz częściej padają propozycje złagodzenia stanowiska Polski w polsko-litewskim sporze. Obserwując w Polsce aktywność różnej maści litewskich politologów i obserwatorów oraz rozwój debaty społecznej, nie ma złudzeń, którędy ma zmierzać dalsza polityka wobec nieugiętej Litwy.

Kiedy ukazała się w Polsce książka wywiad-rzeka z Vytautasem Landsbergisem, a potem sam „ojczulek“ pofatygował się do Torunia na prezentację książki, w rozmowie z osobą życzliwą kwestiom polsko-litewskim wyraziłam ogromny podziw dla skuteczności litewskiego PR w Polsce. Usłyszałam lekceważące: „Coś kiepsko im idzie“. Szło kiepsko. Idzie dużo lepiej. Landsbergis w Toruniu okazał się niewypałem. W Polsce zbyt dużym jednak cieniem położyła się na nim piękna parcela w rejonie wileńskim, którą zdobył w ramach „przeniesienia“ ziemi. Na Litwie nikt o to nie ma pretensji, raczej budzi to podziw, ale jednak ogólna pazerność i pycha Landsbergisa zraziła do niego nawet jego własnych rodaków, kiedyś mu bardzo oddanych. Punkt z Landsbergisem w kampanii PR-owskiej okazał się chybiony, ale w Polskę ruszyli inni: młodzi, bez złych konotacji w Polsce. Jeśli przeglądać ich wywody, wszędzie znajdzie się to samo, do znudzenia: Polska naparła na Litwę, wykorzystała swoją moc, dała się urobić litewskim Polakom i Tomaszewskiemu. Jak zawsze wszystkiemu jest winna Polska. A jeszcze bardziej litewscy Polacy.

Oczywiście, bo dla Litwinów podstawą jest wyciszenie kwestii polskiej, zepchnięcie jej z miejsca numer jeden w polsko-litewskiej debacie. Winę win ponosi rzekomo lider AWPL Waldemar Tomaszewski. Co dziwne, bezpośrednio nie oskarża się go o służenie rosyjskim pryncypałom. Dużo lepiej zagrał argument o podatności Tomaszewskiego na manipulacje Wielkiego Brata. Tego nie da się wykluczyć z całym przekonaniem i nikt ręki na odcięcie nie da. Ale Tomaszewski był zawsze, a jego partia istnieje od 1994 roku. Niemniej ostatnio, kiedy zaczął odnosić spektakularne sukcesy wyborcze, gdy zapalczywie się garnie do obrony polskich spraw i gdy poszły za nim tłumy na wiece, natychmiast okazał się podatny na rosyjskie manipulacje?

Trudna i niepotrzebna jest obrona AWPL, bo ono bronić się nie chce, nie lubi i nie umie. Tworzenie wizerunku medialnego, kampanii na użytek mediów w pojęciu polskiej partii na Litwie nie jest ani sensowne, ani zrozumiałe. Tomaszewski może wie, jak dotrzeć do wyborcy i jak czasem wygrać wybory, ale jak dobrze wypaść w mediach - nie chce wiedzieć ani tym bardziej tego robić.
Tę piętę achillesową prezesa AWPL dostrzegli również Litwini, więc z tym większą łatwością przychodzi im obarczanie Tomaszewskiego wszystkimi litewskimi nieszczęściami. Ten - ani nie może, ani nie chce się bronić. A jeśli go sprowokują i spróbuje, to i tak mu nie wyjdzie. Nie lubi człowiek mediów. Żadnych. A to dzisiaj - jak wiadomo (dla wszystkich, jeno nie dla Tomaszewskiego) - przekleństwo polityka.

Polacy na ołtarzu ofiarnym
Biedą jest, że dla Polski polsko-litewski konflikt jest kwestią uboczną, a dla Litwinów - nadrzędną. Zostały w nią zaangażowane wszystkie czynniki państwowe. Nie stać Litwy na prowadzenie samodzielnej polityki wobec Rosji - widać zakleszczenie, zbyt silna jest rosyjska obecność na Litwie, zbyt wielki jest wpływ tej obecności i zbyt obszerne są kartoteki polityków. A Polska? Tu jest pole do popisu. Litwa ma wiele do stracenia i zyskania. Więc i rzucono wszystkie siły na front polsko-litewski.
Zadanie numer 1 - wyciszenie tzw. polskiej kwestii na Litwie i przekonanie Polaków, że nie warto się o nią bić aż do krwi. Ostatnio jednak pani Grybauskaitė z urażonych ambicji własnych (?) to zadanie nieco sknociła.

Czego Polska powinna oczekiwać w zamian? W sprawie Ustawy o oświacie, fundamentalnej przecież sprawy polsko-litewskiego sporu, Litwini od razu oznajmili: „Nie ustąpimy ani na krok“. I nie ustąpili nawet na milimetr. Te niby-ustępstwa, proponowane przez ministra oświaty, warto między bajki włożyć. To jakieś bełkotliwe namiastki propozycji. Chodzi o zasadę ustawy, która niszczy polskie szkolnictwo, a w zamian proponuje, że na egzaminie maturalnym w przypadku polskich maturzystów przymknie się oko na błędne dwa przecinki. Wystarczy więc iść w zaparte, że ustawa nie niszczy polskiego szkolnictwa. I to ów dowód, że naprawdę nie niszczy?

Pytanie zasadnicze: Czy kiedykolwiek w którejkolwiek sprawie Litwini ustąpili? Nazwiska? Zwrot ziemi? Oświata? Dwujęzyczne napisy? Stosunek do nauczania wspólnej historii? Polskie inwestycje na Litwie, np. Orlen? Nawet za ochronę bałtyckiego nieba niech Polacy sami zapłacą.

Wiekowi wilnianie, zaraz po przyjęciu Ustawy o oświacie, uśmiechnęli się zgodnie i smutno: „Sprawa zamknięta. Już się nie cofną“. To prawda. Wbrew temu co się mówi, Ustawa o oświacie nie została przyjęta ad hoc. Była przemyślana, grunt przebadany, a podłoże bardzo dobrze przygotowane. Do tego Litwa zmierzała przez 20 lat, jeśli już ustawę przyjęła, zrobiła to w najbardziej dogodnym czasie. I na pewno nie po, by się z tego wycofać. Nie po raz pierwszy zresztą. Dziś wszystkie gromy spadają na jednego polityka - Songailę. To ze strony litewskiej chłopiec do bicia, maskotka mediów. Owszem, to najgorliwszy rzecznik nowej ustawy, więc gromy poniekąd słuszne. Ale za 30. paragrafem ustawy głosowało 76. posłów. Jej prezentację w litewskim sejmie prowadził poseł Valentinas Stundys, szef sejmowej komisji oświaty i nauki, który znał nastawienie Polaków do ustawy. W dniu przyjęcia ustawy ogłosił wszem i wobec, że 42 procent maturzystów polskich szkół nie radzi sobie na litewskim rynku pracy. Rzeczywiście. Jak w tej sytuacji nie poprzeć ustawy? Zaraz dowiedziono, że to kłamstwo, gdyż posłużono się nieistotnym badaniem telefonicznym tysiąca respondentów i jedynym pytaniem: Czy osoba słabo znająca język państwowy może mieć problem na litewskim rynku pracy? Może. To miało usprawiedliwić przyjęcie nowej ustawy. Nie było żadnych wiarygodnych badań, nie mówiąc już o konsultacjach z samymi zainteresowanymi. Były natomiast pobożne życzenia polityków. O tym doskonale wiedział poseł Stundys. Wiedział cały Sejm Litwy. O tym - nie do końca wiedziało społeczeństwo. Ale przez rok imputowano mu to przekonanie z całą mocą. Podobnie jak to, że litewscy Polacy nie chcą się uczyć języka litewskiego.

Dziś ten sam poseł Stundys był jednym z pięciu, obok Songaily, a propos kolegą wyrzuconym z partii, autorem poprawki do ustawy uniemożliwiającej ubiegania się o mandat poselski posiadaczom Karty Polaka. Poprawki przegranej. Na razie.

Przepraszam, że żyję
Przyglądając się od 15. lat rozwojowi stosunków polsko-litewskich, zawsze mnie zastanawiała, ale i schlebiała polska wyrozumiałość, cierpliwość wobec poczynań Litwinów. Schlebiała dość długo, aż ze zdumieniem odkryłam litewską agresję, skwapliwe wykorzystywanie tej tkliwości, gestów i przyjmowanie za słabość, nieudolność, na której można i trzeba coś ugrać. Polska wobec Litwy zawsze żywiła jakieś niezrozumiałe „przepraszam, że żyję“, trudno wytłumaczalną wstydliwość. Zawsze też padało: „Poczekajmy, zmądrzeją, okrzepną, odreagują 60 lat ubezwłasnowolnienia“. Zmądrzeli. Odreagowali. Na Polsce.

W latach 90., w oczekiwaniu na okrzepnięcie Litwinów, Polska utraciła prawo do odzyskania mienia społecznego. Teatr Polski na Pohulance, Stanica Harcerska, gmach Wileńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk - to nieruchomości warte miliony, poświęcone w imię wspólnego jutra. Dziś społeczność żydowska odzyskuje w Wilnie przedwojenne mienie społeczne. Polska - tej szansy - dobrowolnie się kiedyś zrzekła. Ażeby nie drażnić Litwinów. Zwrotem ziemi pokierowano tak, aby wykluczyć Polaków. Można udawać i można drzeć szaty, ale prawda jest brutalna: litewscy Polacy zostali pozbawieni prawa zwrotu ziemi głównie dlatego, by Litwa mogła rozrzedzić żywioł polski i nie dać mu się umocnić na Wileńszczyźnie. To ponadto pozbawienie szansy awansu społecznego i finansowego całej polskiej społeczności.
Jedynie Ustawa o oświacie jest „świętą krową“ i jest nie do ruszenia. Ustawę o reprywatyzacji - można było zmieniać, nowelizować 186 razy. W imię wyższych racji można było mienie nieruchome uczynić ruchomym i uznać jedyny słuszny kierunek przenoszonych nieruchomości - na Wileńszczyznę.

Gdyby na gruszach rosły grzyby
Kolejna dziwność. Polska zawsze wstydziła się Polaków na Litwie. I traktowała ich jak przysłowiowy „gorący kartofel“. Zamiast postawić sprawę jasno: Tak brutalnie zadecydowała historia - na Litwie zostało ćwierć miliona Polaków. Nie przyjechali, to granice odsunęły się od nich. Niczego nie chcemy, nie rewidujemy granic, ale uznajmy powyższy stan rzeczy na Litwie - wokół Wilna Polacy są i będą.
Zamiast tego pojawiły się wątpliwości: „A co by Polska zrobiła, gdyby wokół Warszawy zamieszkały 2 miliony Niemców?“. Gdyby-gdyby na gruszach rosły grzyby. Najbardziej śmieszny i niedorzeczny argument, który jednak poruszył wyobraźnię Polaków.

A może pomagając litewskim Polakom w zwrocie ziemi (kiedyś przecież należącej do Polski i polskich obywateli), Polska pomogłaby Litwie? Przy zewnętrznym monitoringu mogłoby nie dojść do takiego rozpasania korupcji. Dziś, kiedy sami Litwini zżymają się na szalejącą w kraju korupcję, zostaje tylko wskazać kwestię zrotu ziemi - w niej między innymi szukajmy korzeni. Fortuny mafijne, przekupstwo urzędników, przyzwolenie władz, jawne manipulacje z prawem - to pokłosie owych udanych żniw.
Litwini nieudolność procesu reprywatyzacyjnego na Litwie chcą tłumaczyć spuścizną sowiecką. Ale Estonia ma takie same doświadczenia, a jednak zwrot ziemi (tak samo zagrabionej i znacjonalizowanej przez sowietów) przeprowadziła modelowo. I zbiera profity. Bo z założenia proces miał być uczciwy i sprawiedliwy. To właśnie różni Litwę i Estonię.

Wycofanie obowiązkowej matury z języka polskiego? Co za nieistotny problem. I z czego robić problem? A to był pierwszy poważny cios w polskie szkolnictwo na Litwie i zwiastun dzisiejszej ustawy o oświacie. Małe kroczki były systematyczne i ustawiczne. Cel od początku jasny i klarowny. Polska przymykała oczy, bo był cel wyższy: polsko-litewskie partnerstwo strategiczne. Bo nie było pomysłu, a przede wszystkim ochoty, by go szukać. Wszystko w imię wyższych racji. Gdzie dziś są te obiecane mosty energetyczne, szerokie drogi, szybkie koleje, w imię których należało poświęcić polskie racje? Nie ma. Niczego nie zbudowano, a Litwini nie wyrośli z niechęci do Polski i nie uznali wspólnych dokonań historycznych. Ba, wręcz odwrotnie.

Podsumowaniem 20. lat polsko-litewskiego partnerstwa strategicznego niech będzie decyzja litewskiego rządu dotycząca prawowitych właścicieli prawie 80 procent ziemi w Wilnie i okolicach. Każdy otrzymał list z ponaglającą informacją o konieczności jak najszybszego odebrania odszkodowań za niezwróconą ziemię. Państwo chce zamknąć kwestię zwrotu ziemi. Ostatecznie w całej Litwie 95 proc. ziemi zwrócono. W Wilnie i jego okolicach - zwrócono niecałe 20 proc. Psuje to statystyki. Osoba, której należą się 2 hektary ziemi w Wilnie, otrzyma dumne 6 tysięcy litów. Tyle że cena rynkowa tego skrawka wynosi kilkaset tysięcy euro. Ale litewski Polak dostanie równowartość trzech miesięcznych pensji, bo podobno na tyle dziś państwo stać. Bo prawo głosi, że odszkodowanie będzie uiszczane na podstawie wartości ziemi z początku lat 90. Odszkodowanie można odebrać lub nie - to sprawa indywidualna, a państwo tym samym uznaje sprawę za definitywnie zakończoną. Ziemi do zwrotu w naturze zabrakło. Można z czystym przekonaniem potwierdzić, że ponad 80 proc. ziemi w Wilnie i wokół Wilna zostało rozdanej z pogwałceniem elementarnych zasad prawa i ...człowieczeństwa.

Wywołali konflikt, niech sami rozwiążą
Wielu zachwyciły słowa prezydenta Komorowskiego, wypowiedziane podczas ostatniej wizyty w Wilnie: „To jest problem sporu obywateli Litwy z państwem litewskim”, co oczywiście oznacza: Niech te dwie strony same konflikt rozwiążą. (Czy po tych słowach prezydent Komorowski miałby niestosownie zapraszać panią Grybauskaitė?).

Milczeć, wykonywać i nie dyskutować - na tej zasadzie przyjęto Ustawę o oświacie. To typowy sposób podejmowania wszystkich, bez wyjątku, decyzji i ustaw ważnych dla państwa litewskiego. Nie przewidziano jednego, że litewscy Polacy po raz pierwszy wyraźnie i twardo się przeciwstawią. Ale od czegóż są straszaki: „polscy nacjonaliści“, „nielojalni obywatele“, „piąta kolumna“. To tylko walka o swoje, o normalność, o przyszłość swoich dzieci przeciw absurdalnym zapisom. Ostatni wiec protestacyjny 7 tysięcy spokojnych, ale przekonanych do swych racji ludzi, największy od lat - to kamery i opinia całego świata. To zagrożenie, że przyjdzie uznać błąd. Ale po cóż byłby litewski straszak numer dwa: „Głupi, niewykształceni Polacy, manipulowani przez Rosję“.
I to dziś będzie osią polsko-litewskiego dialogu.

Stosunki trzeba naprawiać
Każdy dziś rozumie, że stosunki polsko-litewskie przyjdzie naprawiać. Polska powinna, bo boleśnie zaszwankował jej wizerunek jako lidera regionu. Litwa jeszcze bardziej musi, bo się dusi. Pieniądze unijne omijają ją dość szerokim łukiem. Ostatnio wpływowa polska dziennikarka rzucała w Wilnie jak z automatu: „Nawet Stany Zjednoczone są zaniepokojone, Łotwa i Estonia alarmują, że zastygły wszystkie projekty infrastrukturalne, wszystko przez ten głupi polsko-litewski konflikt“. Tu pies pogrzebany. To jest ta polska broń. Dostrzegł to zajadle zaatakowany publicysta „Rzeczpospolitej“ Piotr Skwieciński („Ze słabym nie liczy się nikt“ - http://www.rp.pl/artykul/9157,845322-Ze-slabym-nie-liczy-sie-nikt.html).
„Jakie boleśniejsze środki może zastosować Polska wobec swojego partnera z UE i NATO? Zamknąć granicę? Wypowiedzieć wojnę?“ - ironizuje jeden z publicystów  (http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/03/25/radczenko-do-skwiecinsk...). Ano może, bo dzisiaj, zwłaszcza w UE, nie czołgami się załatwia sprawy, a sposobem bardziej finezyjnym. Dzisiaj, by się rozwijać, trzeba budować koalicje, szukać partnerów. Stąd próby sojuszu Litwy ze Skandynawami (całkiem nawet udane) czy komiczna próba układania się z Łukaszenką. Ale to też świadomość, że kiedyś przyjdzie się układać ze skłóconymi Łotyszami i znienawidzonymi Polakami. Jeśli naprawdę chcemy być w Europie. A to też pytanie...

Rozmawiać trzeba koniecznie 
To słuszna droga i potrzebna. I dla Polski, i dla Litwy. Tym bardziej jeśli partnerzy chcą. A chcą naprawdę?
Szukanie wyjścia z impasu to gotowość na kompromisy, umiejętność wsłuchiwania się w racje stron. Zacznijmy rozmawiać - mówią Litwini.
I na początek proponują odsunięcie polskiej kwestii na Litwie.

Na Litwie (a i w całej tej części Europy) dotychczas dominowały sowieckie metody: jak zarobić, aby się nie narobić, tym lepszy biznes, im bardziej ogołocony i wykpiony partner. Dotychczasowe polsko-litewskie partnerstwo to klasyczny przykład takiego rozumowania. Przerabialiśmy to przez ostatnie 20 lat. Mamy wracać do tego samego?
Polska nie ma czasu na Litwę. Goni pociąg europejski pod nazwą „Klub Wielkich“ i rozwiązuje kłębowisko wewnętrznych problemów, i nie zostaje jej na Litwę ani sił, ani ochoty.
Szkoda.

Próżnia w polityce nie istnieje
Litwini świetnie wiedzą, że decyzje na politykach wymusza opinia publiczna, a opinię publiczną urabiają media, że w Polsce hasło „Litwa“ wywołuje rzewne wzruszenie albo przynajmniej refleksję. Pamiętają lata 90. i słynne „nieba uchylić Litwinom“. Chcą powtórki. Stąd te litewskie grupy bojowe, którym stawia się konkretne zadanie: Zmienić w Polsce klimat wobec Litwy. Mają oni do wykorzystania szeroki arsenał środków służący przekonywaniu czy to całych polskich środowisk medialnych czy poszczególnych dziennikarzy. To - z punktu widzenia Litwy - sensowny i zrozumiały pomysł. Może nawet bardzo dobry. Z jednym jednak „ale“. Dlaczego jednocześnie nie zaczęto od siebie? Jeśli naprawdę zależy... Na Litwie przecież sytuacja jest znacznie gorsza. Jeszcze nigdy w litewskiej opinii publicznej nie było aż tak negatywnego obrazu Polski i Polaków. Co ważne, tworzonego sztucznie, przez media, pod dyktando polityki, w ciągu kilkanastu lat. I skutecznie. W sondażach Polacy okazują się na Litwie najbardziej nielubianym narodem, a na pytanie, kogo przeciętny Litwin nie chciałby mieć za sąsiada, ponad 50 proc. pytanych wymienia: Polaka. Jak bardzo zostało to zaimputowane, wskazuje fakt, że najbardziej nieprzychylni sąsiadom-Polakom są mieszkańcy Szawel i Kłajpedy, gdzie... Polaków ze świecą szukać. Jeśli nie zacznie się zmieniać litewskiej opinii publicznej, trudno będzie o społeczną akceptację szczerego polsko-litewskiego dialogu. Bardzo wyraźnie ilustruje to przykład Polsko-Litewskiego Forum Dialogu. Młodzi propolscy Litwini boleją nad zatraceniem historycznej szansy, jaką zawsze dawała polsko-litewska współpraca. Postąpili normalnie, najsensowniej jak mogli - wystąpili do Polaków i tych za miedzą, i tych „swoich“ o wspólne szukanie dróg wyjścia z kryzysu. A teraz widać, z jakimi problemami się borykają, jak są atakowani przez swoich. Długa droga przed nami. Zaczynać trzeba już. Jeśli naprawdę o to chodzi. Bo może chodzi o powrót do sytuacji, kiedy Polska udawała, że wszystko jest w porządku, niczego nie robiła, ale niczego też nie żądała w zamian. Uwiarygodniała Litwę, a w zamian dostawała. No właśnie, co dostawała? Co dostała?...

Ale to już było
Wyciszenie kwestii litewskich Polaków już przerabiano. Lata 90., odzyskanie niepodległości, pogardliwe odtrącanie wszystkiego co polskie. Skończyło się, jak skończyło. Dlaczego znowu przerabiamy ten sam scenariusz? Dlaczego brak pokory wobec własnych błędów? Ponowne zepchnięcie Polaków na margines, wyciszenie tych tematów dopiero zostanie wykorzystane. Nie przez Polskę i nie przez Litwę... Znowu możemy się okazać dzieckiem wylanym z kąpielą. A już na pewno wyłącznie polskich śladów szukajmy potem na Litwie. Naprawdę nie żal?

Powrót do dialogu jest potrzebny i konieczny. Ale na warunkach bezwzględnego wzajemnego szacunku i szczerości. Co możemy zrobić? Czego nie możemy? A co musimy, nawet jeśli nie chcemy? Polsce już nie przystoi walić pięścią w stół, a Litwa nie może się godzić na podsycanie nastrojów antypolskich. Ale oba kraje nie mogą problemów zamiatać pod dywan.

To się wiąże m.in. ze zmianą podejścia w nauczaniu historii, czyli też zmianą... w Ustawie o oświacie. Póki na nowej liście obowiązkowych litewskich lektur na egzaminie maturalnym będą takie teksty, jak Ignasa Šeiniusa, trudno liczyć na cud.

„...Wiesz, w kim się kochałam? W Polaku... Był niezwykle pięknym chłopcem, ale nie wszystko mi się w nim podobało - przede wszystkim, że był Polakiem. Ja przymuszałam go do mówienia po litewsku, a on mnie - po polsku. Przez to często wybuchały między nami kłótnie... ...Rozstaliśmy się, wygrażając pięściami... Ja miałam około pietnastu lat, on szesnaście. ...Ani śladu tej miłości nie zostało. Jak można kochać Polaka, swojego wroga?...“ (I. Šeinius, Kuprelis, w: http://www.antologija.lt/texts/30/turinys_l.html).

Komentarze

#1 do giesmynas twoja rodzona

do giesmynas
twoja rodzona babcia Polka czeka na wyjaśnienie roli lietuvisov w zbrodni w Ponarach

#2 A jaki spur Paljakow z

A jaki spur Paljakow z Litwinami? Jesli Lietuvy nie wyczysci siem etnicznie to zazarta walka trwac bedzie w nieskonczonosc.

#3 Czas zmądrzeć !!! Nie wiem

Czas zmądrzeć !!!

Nie wiem jak długo jeszcze będzie trwał spór Polaków na Litwie z Litwinami. Sytuacja ulegnie zmianie gdy Polacy na Litwie i Litwini osiągną kompromis lub nastąpi jakieś wydarzenie, które przyczyni się do zacieśnienia współpracy polsko-litewskiej.

Amerykański politolog George Friedman w książce ,,Nastęne 100 lat. Prognoza na XXI wiek" napisał o tym, że historia wcale się nie skończyła i wcale nie mozna zakładać, że NATO to panaceum na militarne zapędy państw do sojuszu nienalezących. Przedstawił nawet scenariusz, że gdzieś między 2020 a 2030 rokiem dojdzie do starcia Rosji z sąsiadami w Europie Środkowej. Według Friedmana zacznie się od prób neutralizacji trzech państw nadbałtyckich. Dla Rosji - jak pisze Friedman - Litwa, Łotwa i Estonia są nie do zaakceptowania. Przede wszystkim dlatego, ze ich lokalizacja sprawia, ze wojska NATO mogą znajdować się zaledwie 150 km od Sankt Petersburga. Kreml zacznie więc w okolicach 2015 r. (według Friedmana) wywierać presję na te państwa. To z kolei wywoła obawy w Polsce, która przyjdzie tym krajom z pomocą. W końcu doprowadzi to do konfrontacji Rosji z blokiem państw środkowoeuropejskich (Polska, Węgry, Czechy, Rumunia), które połączy wspólnota interesów. Ta konfrontacja - pisze Friedman nie będzie miała charakteru klasycznego konfliktu militarnego, będzie raczej przypominać zimną wojnę. Zdaniem Friedmana Rosja tę rywalizację przegra i po 2020 r. ostatecznie załamie sie jako państwo.

To jest tylko wizja Friedmana. Od Litwy i Polski zależy czy się spełni czy nie. Litewscy politycy muszą rozmawiać ze stroną polską. Czas obrażania się minął.

#4 To, do czego ostatnio

To, do czego ostatnio doprowadziły wydane na Litwie ustawy, dotyczące oświaty - nie układa się w logicznym pojęciu nowoczesnego świata w XXI wieku: jest to co najmniej otwarta dyskryminacja obywateli (polsko-języcznych) oraz ich wynarodowienie, zmuszanie do wyrzekania się swojej tożsamości narodowej, zastraszanie i pogwałcenie praw obywatelskich.

Władze oraz oddzielne grupy osób (wrogo nastawione na inne narodowości, zamieszkałe na Litwie) publicznie i otwarcie wyśmiewają obywateli polsko-języcznych, namawiają ludność litewsko-języczną do ignorowania innych narodowości na Litwie.

Władze litewskie nie reagują na upokarzające wypowiedzi nacjonalistycznie nastawionych Litwinów w prasie, telewizji, internecie a większość polityków nawet to popierają ...

Częste przypadki udowadniają, że zaistniała sytuacja przerasta w rękoczyny, do których dochodzi na ulicy - bije się ludzi za to, że rozmawiają w języku ojczystym... i nawet w takich przypadkach służby państwowe (które to muszą chronić prawa wszystkich obywateli Litewskich - niezależnie od ich pochodzenia czy wyznania) "nie widzą potrzeby" szukać winnych i pociągać do odpowiedzialności za bandyckie napady na ludność polsko-języczną.

Wielka szkoda, ponieważ historia kołem się toczy i wszystko to, co złe podwójnie powraca do ludzi niesprawiedliwych, krzywdzących innych.

Może właśnie dlatego - tak piękny mały kraj, jakim jest Litwa, jest zapomniana i nikomu w świecie nie potrzebna...

#5 Ryszard Frycz, Magnacie. Masz

Ryszard Frycz, Magnacie. Masz Janusz klopoty ze wzrokiem?
Poza tym Komoresscu musi scisle wykonywac POlecenia rzadu ludowej komisji unijnej oraz swego szefa Tuskopata.Zatem nudny jest.

#6 Prezydentowa Litwy nie

Prezydentowa Litwy nie chciala i nie chce sie spotykac z Komoresscu. Tak naprawde to strata czasu i nikt w zasadzie go nie lubi. Jesli cos sie na niego powie "nie tak" mozna stac sie wiezniem POlitycznym rezimu, jak np. Ryszard T.

#7 Od Boptów do Ponar. Od

Od Boptów do Ponar. Od Sąjudisu do…?

Po prawie całkowitym zniszczeniu przez carat polskości na Żmudzi – tej istniejącej od dawna wśród szlachty, jak i tej wówczas powoli się rodzącej wśród ludu – litewski ruch nacjonalistyczny kontynuował to dzieło na całkowicie niemal polskiej Kowienszczyźnie. Ułatwiło im to zadanie posiadanie od 1918 swojego państwa utworzonego przez uzależnioną od Niemców Tarybę. Chętnie wspierały ją okupacyjne wojska niemieckie, które wygrały na froncie wschodnim I wojnę światową. Oblicze państwa, które konsekwentnie z nacjonalistyczną ideologią wyznawaną przez członków Taryby przybrało nazwę „Republika Litewska” było w zasadzie z góry jasne. Próbkę umiejętności dało ono w 1918 w Boptach na Kowienszczyźnie, gdzie uzbrojone przez Niemców wojska Taryby spacyfikowały miejscową polską ludność, która domagała się po rozbiorach powrotu tych ziem do Rzeczypospolitej Polskiej. Nie doczekała się ona znikąd pomocy ze względu na pewne złudzenia panujące w kręgach polityków polskich co do Litwinów. Oczekująca pomocy od Macierzy i wiernie trwająca przy polskości przez lata zaborów ludność została pozostawiona sama sobie. Jej intuicja co do zamiarów i rozwoju nacjonalizmu litewskiego była trafna. Całkowita depolonizacja polskiego wówczas kraju, Laudy (czyli Kowienszczyzny) metodą administracyjnych szykan, zakazów, cenzury polskiej prasy, a także pogromów (z czego najsłynniejszy to napad na procesję Polaków w 1937 roku wychodzących z kościoła św. Trójcy w Kownie) doprowadziły do błyskawicznego zaniku polskości na tych terenach, gdzie przecież jeszcze pod okupacyjną władzą niemiecką w 1918 Polacy ze względu na swoją liczebność potrafili wygrać wybory samorządowe do Rady Miejskiej Kowna - wedle litewskiego historyka L. Kondratisa na podstawie ich wyników można policzyć, że stanowili 43% ludności miasta, natomiast późniejszy dowodzący armii litewskiej, gen. Żukauskas, pisał w pamiętnikach o Kownie jako mieście ówcześnie polsko-żydowskim. W przypływie szczerości nawet zapiekły nacjonalista litewski (‘litewski’ już w tym nowym – niehistorycznym znaczeniu) Augustinas Voldemaras przyznał, iż wówczas nawet Kraków był bardziej litewski niż Kown.
mlodziezpolkazwilna.blog

#8 "Jednak sytuacja jaka jest

"Jednak sytuacja jaka jest taka jest. I nawet gdyby ten artykul wydrukwoala i wyborcza i rzeczpospolita, plus solidanie fakt, i inne gazeta, byc moze o pol procenta stosunek Polski by się zmienił o tylko tyle i aż o tyle."

Non stop czytam takie i podobne zdania.
Wszyscy chcą INTERWENCJI Polski. Ale malo kto mysli, jak ta interwencja ma wyglądac. Zamknięcie granicy ? Zerwanie stosunkow dyplomatycznych ? No jak ? Jaki nacisk moze stosowac Polska, zeby zmusisc Litwę wykreslic lekcje litewskiego języka w polskich szkolach ? Albo zmusic Litwę na podwojne napisy miejscowosci ? Zerwac stosunki dyplomatyczne, gospodarcze TYLKO dlatego, zeby na drogach Litwy pojawili się polskie tabliczki ????
I czy ktos z nacjonalistow polskich wierzy, ze w warunkach takiej blokady Litwa będze wykonywala ządania Polakow ?

Polska robi bardzo duzo na rzecz polonizacji i dla Polakow. Polska wydaje niemale pienądze na szkoly polskie, na AWPL'owskie czasopisma, na polską kulturę. A ze Polska oficjalnie nie popiera separatyzmu, to nie znaczy, ze Polska nie troszczy się o Polakach na Litwie.

#9 "Czas szowinistów

"Czas szowinistów bałtolitewskich się konczy. "

Nie. Ten czas skonczy się tylko wtedy, kiedy skonczy się czas szowinistow slowianopolskich.

#10 @mam taki - a moim zdaniem

@mam taki - a moim zdaniem czas by niektórzy się pogodzili się z tym, że Polacy i polskość na Litwie była jest i będzie. Pogódź się z tym. Będzie ci lżej. Czas szowinistów bałtolitewskich się konczy. Czas, w którym mogliście wyżywać się na naszych rodakach się kończy.

#11 mam taki obraz, że

mam taki obraz, że najbardziej Edytę boli to, że Polska nie chce tych Polaków na Litwie. I litwa ich nie chce no chyba, że się staną etnicznymi litwinami - choc i tak zawsze to by był taki Litwin troche nizszej kategorii no bo zrobiony z Polaka.

Jednak sytuacja jaka jest taka jest. I nawet gdyby ten artykul wydrukwoala i wyborcza i rzeczpospolita, plus solidanie fakt, i inne gazeta, byc moze o pol procenta stosunek Polski by się zmienił o tylko tyle i aż o tyle.

moim zdaniem czas pogodzic sie, że dzieci beda mowily ledwo po polsku i slicznie po litewsku, a zieć czy synowa polskiego mogą nie znac w ogole. A co zrobi Edyta, gdy jej dzieci zakochają się i się pobiorą z etnicznymi litwinami i w rodzinie będzie musiala mówić do wnucząt, zięcia lub synowej po litewsku na chrzścinach i urzodzinach. I nie pomoże ani UE, ONZ, OBWE, nikt. Takie są realia. Gdyby Edyta wychowała się nie na Polkę a na Litwinkę to biłaby brawo dla całego niszczenia polskości uznając argumenty litewskie za sluszne a polskie za wydumane.
BYc może warto poświęcić tę energię którą poświęca się na walkę poświęcić na samolituanizację się. Gwarantowane, że dzieciom będzie boleć o wiele mniej. Może i smutne. ale czy chce Edyta żeby dzieciom było tak ciężko jak jej, a przecież będzie cięzej niż jej.

#12 Cozescie sie uczepili tego

Cozescie sie uczepili tego Tomaszewskiego. Przeciez w tym artukule nikt nie takuje Toamszewskiego, Jest stwierdzenie faktu, że niemedialny i tyle. I ze Litwini go atakuja i niecnie przyszywaja mu rozne latki. Tak to odczytuje i chyba sie nie myle. A ze jest sam i nikt mu nie chce (albo nie moze) pomoc to niezbity fakt. A jednemu walczyc ze zgraja to chyba trudno. W tym problem.
Polska nie chce pomoc mu, co znaczy, że nie chce pomoc Polakom na Litwie. Nie interesuje jej to. A to juz smutne.

#13 Celnie ujął całą sprawę

Celnie ujął całą sprawę Rejtan i kaliber44. Tomaszewski to człowiek czynu i pracy z ludźmi. Proponuję zajrzeć na stronę posła czy AWPL aby się o tym przekonać. To idealny lider na trudne czasy a takie teraz mamy. Coś mi nie pasuje w tych zarzutach autorki artykułu, jak przeglądam internet to widzę, że Tomaszewski w mediach jest i skutecznie broni spraw Wileńszczyzny. A zatem, nie narzekajcie, Bogu ufajcie i ducha nie gaście szanowni dziennikarze.

#14 mam uwagę do fragmentu

mam uwagę do fragmentu artykułu pani Maksymowicz, odnoszącego się do tworzenia wizerunku medialnego AWPL i jej lidera Waldemara Tomaszewskiego. Przede wszystkim trzeba powiedzieć jasno, że Waldemar Tomaszewski nie stroni od mediów jednak główny nacisk kładzie na pracę w terenie, pracę z ludźmi, współpracuje z polskimi samorządami, działa na arenie międzynarodowej. A media są przewrotne, zwłaszcza te litewskie, które lubują się w przeinaczaniu faktów, w przekręcaniu słów lidera AWPL, tak by dodatkowo podgrząć atmosferę stosunków polsko-litewskich. Częstotliwość pojawiania się Waldemara Tomaszewskiego w mediach nie zmieni nastawienia mediów tendencyjnych ale myślę, że AWPL obroni się sama swoją rzetelną i uczciwą pracą.

#15 Wydaje się ,że zbyt rzadka

Wydaje się ,że zbyt rzadka obecność polityków AWPL w mediach wynika wyłącznie z b. wrogiego nastawienia lt mediów i ich braku chęci do jakichkolwiek publikacji wzmacniający pozytywny wizerunek Tomaszewskiego i AWPL. Wręcz prostacką tendencyjność tychże mediów Pani Maksymowicz wyrażnie zaakcentowała w swoim artykule. Trudno prowadzić jakąkolwiek kampanie medialną przy takiej antypolskiej zmowie lt mediów.

#16 Czyny nie słowa! Pani

Czyny nie słowa! Pani Redaktor, cóż pozostanie po pustych słowach wypowiadanych przez różnych polityków w mediach jeśli zabraknie czynów. Nic. Prawie wszyscy politycy chodzą na pasku tych czy innych mediów usłużnie bredząc co ślina na język przyniesie, byle tylko spodobać się mediom, byle tylko ciągle w nich być, uśmiechać się i kłaniać nisko, a jak trzeba to i kajać, byle tylko być, przed kamerą czy mikrofonem. Słowa, słowa, słowa a za nimi nic. Pustka ale nie medialna. Większość polityków zamieniła się w usłużnych błaznów występujących dla dziennikarzy byle tylko w mediach być. A gdzie w tym wszystkim wyborca, prawda, Ojczyzna? Czy o takich polityków Pani Redaktor chodzi, szczerzących zęby przed dziennikarzami, takich chcemy ich mieć? Czy może innych? Uczciwych, potrafiących powiedzieć prawdę w oczy, nawet te dziennikarskie, skutecznych w swym działaniu dla dobra ludzi a nie mediów. Polityka to walka. Bitwy wygrywają wojownicy a nie wypudrowane błazny. Jeśli chcemy wygrać naszą wielką, polską sprawę na Litwie to potrzebujemy plityków wojowników, mocnych duchem, nieustraszonych i niestrudzonych, stawiających na czyny a nie słowa. Zgadza się Pani Redaktor ze mną? Jeśli tak, to dlaczego robi Pani gorzkie wyrzuty Tomaszewskiemu? Stworzył silną i sprawną partię, w każdych wyborach powiększa elektorat, zdobył dla Wileńszczyzny Europarlament, choć mówiono, że to niemożliwe, jest europosłem. NIe pozwilił, mimo ataków ze wszystkich stron, rozbić jedności politycznej Polaków na Litwie.Jest skuteczny, wie czego chce i jak to osiągnąć, co pokazuje w każdych wyborach. To o co do licha chodzi??? Aaaa, już wiem...nie chodzi na pasku mediów, nie tańczy jak mu zagrają, nie robi z siebie błazna i nie podlizuje się dziennikarzom. Oto jego wina. Czy tak Pani Redaktor? Na szczęście dla nas jest prawdziwy w tym co robi, a nie wirtualny jak wy dziennikarze. Po Tomaszewskim zostają czyny, po was dziennikarzach tylko słowa.

#17 W rozważaniach pani redaktor

W rozważaniach pani redaktor jedna kwestia wydaje mi się jednak zdecydowanie przerysowana i fałszywa. Sugerowanie podatności AWPL na wpływy moskiewskie to nadużycie, dużo bardziej prawdopodobny jest szantaż Moskwy w stosunku do polityków litewskich: to by mogło tłumaczyć wiele pozornie absurdalnych decyzji Wilna uderzających bezpośrednio przede wszystkim w miejscowych Polaków.
Podobnie przesadzona jest opinia w sprawie słabej "medialności" AWPL i Tomaszewskiego. Otóż Polacy na Litwie żyją niemalże w ciągłym stanie wojny, a przynajmniej sporego napięcia i napiętnowania, najpierw ze strony komunistycznej republiki radzieckiej, a teraz od przeszło dwudziestu już lat niepodległej Litwy. W takich warunkach wymagana jest nade wszystko sprawność organizacyjna, zaangażowanie w działaniu liderów i członków partii, wyrazistość i jasność przekazu, odporność na manipulacje tzw. środowisk - medialnych, opiniotwórczych, różnej maści "specjalistów", wreszcie czujność przed próbami rozbicia jedności partii, także przez działania służb specjalnych, a chyba nikt nie ma wątpliwości że AWPL znajduje się w centrum zainteresowania saugumy i innych służb podległych aparatowi państwa. I właśnie akurat we wszystkich tych obszarach zarówno sama AWPL jak i jej lider Tomaszewski wykazują się wyjątkowym talentem i skutecznością, bo polska partia nie tylko trwa, ale stale się rozwija, poszerza elektorat i jak zauważa pani redaktor - wygrywa kolejne wybory.
Przypuszczam, że gdyby Tomaszewski był bardziej "miękki" a przez to nawet i odrobinę bardziej "medialny" (choć nie oszukujmy się, dobrej prasy na Litwie nie będzie miał ani Tomaszewski, ani AWPL, ani inne polskie organizacje i działacze jednoznacznie popierający dążenia do poprawy statusu. Inaczej jest w przypadku sprzedawczyków pokroju Maciejkiańca...) to posłużyłoby to wyłącznie jeszcze większemu naciskowi ze strony Litwinów.

#18 Ciekawa i trafna analiza

Ciekawa i trafna analiza problemów PL-LT, szczególnie zaniedbań i pobłażliwości strony polskiej, co zostało skwapliwie i niestety brutalnie wykorzystane przez stronę litewską. Uzdrowienie sytuacji wydaje się sprawą nierozwiązalną, biorąc pod uwagę upór i całkowity brak dobrej woli Litwinów. Usankcjonowali grabież polskiego mienia, szereg dyskryminujących przepisów prawnych, przeprowadzili szeroką antypolską kampanię medialną tworząc fatalną atmosferę w przestrzeni publicznej. Litwa konsekwentnie podąża drogą lituanizacji Wileńszczyzny, zaś Polska wydaje się całkiem zagubiona i bezradna. Na dodatek całą, wydumaną winą, obarcza się Polskę i co zupełnie absurdalne, polską mniejszość na Litwie.

#19 Do #14 - Haaaaaaaaaaaa,

Do #14 - Haaaaaaaaaaaa, Anonimie , rzeczywiście kudelki przestały ujadać - artykuł przeraził je swoją rzeczowością- prosimy o więcej takich artykułów

#20 znakomity artykuł - proszę go

znakomity artykuł - proszę go wysłać do Sejmu, MSZ, Premiera i Prezydenta RP
(oczywiście strona litewska i tak go zignoruje)

#21 A gdzie to wszystkie

A gdzie to wszystkie szczekające bestie tego portalu. Ogony podwineli, nie mają co powiedzieć, prawda zabolała, cha, cha

#22 Pani Edyto.wiecej takich

Pani Edyto.wiecej takich tekstów. Poslalam go 30 osobom w całej Polsce. Nastrój. W Polsce sie zmienia. Litwa jest jak pudel który gryzie za nogawki. Ciekawe kiedy zrozumie ze to droga do nikad?

#23 http://www.europarl.europa.eu

http://www.europarl.europa.eu/ep-live/en/committees/video?event=20120424...

Jest czas na stosowanie wszystkich metod równocześnie. I tylko wykorzystując całe spektrum możliwych (i niemożliwych ) działań ucywilizuje się to państwo. Takich petycji jaką zgłosił Pan Tomasz Snarski powinno być w tym samym czasie ze sto.

ok. 16.oo 24 IV (jutro)

http://www.europarl.europa.eu/ep-live/en/committees/video?event=20120424...

24,IV 16.oo On-line

Basic information of the petition 358/2011 – Tomasz Snarski/ Poland

#24 Bardzo wnikliwy i

Bardzo wnikliwy i wyczerpujący materiał. Stanowi on logiczne i całkowicie rozsądne podsumowanie polsko-litewskich relacji przez ostatnie 20 lat. Dziennikarze z Warszawy niech się uczą, bo nieraz wstyd mi za nich (niektórych dilletantów)! Warto dodać, że co innego jest jak napisze artykuł dziennikarz z Polski, który przyjedzie do Republiki Litewskiej na tydzień, a co innego jak ktoś, kto w Wilnie mieszka od zawsze i nie da się nikomu omamić.

#25 Kolejna kara za komentarze! 5

Kolejna kara za komentarze!

5 marca 2012 r. Sąd dzielnicowy rej. Szawli (Šiaulių raj. Apylinkės teismas) wydał nakaz karny dla mieszkańca rej. Szawli Virgilijusa Putramentasa za publiczne podżeganie nienawiści nawołującym do dyskryminacji na tle narodowościowym i poniżającym komentarzem, na podstawie wniosku EFPCz skierowanego do Prokuratury Generalnej w dniu 3 sierpnia 2011 r.
———–
Europejska Fundacja Praw Człowieka doprowadziła do zamknięcia grupy na Facebooku pt.: „Piła na Polaków”!

Europejska Fundacja Praw Człowieka odkryła w serwisie społecznościowym Facebooku grupę pod tytułem „Piła na Polaków” (lit. „Lenkpjūvė”), motto której brzmiało „Rżnij Polaka za młodu!” („Pjauk lenką kol jaunas!”). Do grupy należało 23 osoby, które wpisywały komentarze, oświadczenia, otwarcie wzbudzające i nawołujące do nienawiści wobec mniejszości polskiej na Litwie. Dodatkowo zamieszczali wiele obrażających naród polski zdjęć.

#26 Świetna analiza, tekst ten

Świetna analiza, tekst ten powinien być obowiązkowym materiałem do przeczytania dla każdego polskiego negocjatora przystępującego do rozmów ze stroną litewską.

#27 Świetny tekst , znakomicie

Świetny tekst , znakomicie oddający istotę stosunków polsko - litewskich. Gratulacje dla autorki.

#28 Mądry wyważony tekst, bardzo

Mądry wyważony tekst, bardzo potrzebny.Dlaczego nie po litewsku.Przecież muszą to też Litwini czytać.Ale niech i Polacy przeczytają, przyda się im.Sprzedadzą albo już nas sprzedali.Po co my im potrzebni jesteśmy?
Wolą mieć spokojne życie, bez konfliktów, problemów.Obrosną tłuszczem i będą grubi.Czy szczęśliwi też?

#29 Pani Edyto.Artykuł super. Tak

Pani Edyto.Artykuł super.
Tak jak pisze Kmicic.Trzeba przeslac do wszystkich polonijnych ośrodkow .

#30 Ten artykuł natychmiast

Ten artykuł natychmiast powinny przedrukować wszystkie polskie media, na całym świecie. I przetłumaczony powinien natychmiast znależć się na biurkach wszystkich europosłów.

#31 Sam tytuł artykułu wystarczy

Sam tytuł artykułu wystarczy za komentarz.
Na LT odbywa się walka nie tylko
o prawa dla mniejszości narodowych ale o demokratyczny charakter całego regionu Pribaltiki.
http://www.rp.pl/artykul/757643,862897-Dyskryminacja-polskiej-mniejszosc...

#32 Sam tytuł artykułu wystarczy

Sam tytuł artykułu wystarczy za komentarz.
Na LT odbywa się walka nie tylko
o prawa dla mniejszości narodowych ale o demokratyczny charakter całego regionu Pribaltiki.
ht tp://w ww.rp.pl/artykul/757643,862897-Dyskryminacja-polskiej-mniejszosci-na-Litwie-zaprzecza-istocie-integracji-europejskiej.html

#33 Kolejny bardzo celny tekst.

Kolejny bardzo celny tekst. Myślę, że Polakom w Polsce w końcu otworzą się oczy. Coraz bardziej nas to wszystko denerwuje.

#34 Pani Edyto!, jestem pod

Pani Edyto!, jestem pod wrażeniem Pani artykułu, zawiera wszystkie moje przemyślenia i odczucia na temat sytuacji Polaków na Litwie.
Dziękuję i mam nadzieję, że Pani artykuł ukaże się w ogólnopolskiej prasie, tak aby nie tylko wąska grupa czytelników Wilnoteki mogła się zapoznać z opinią Polaków z Litwy.

#35 Państewko niewielkie,a

Państewko niewielkie,a podskakuje jakby było mocarstwem.I to się udaje bo nie ma reakcji ze strony państw Unijnych,które mogłyby w konflikcie polsko - litewskim zaradzić.UE bezradna???

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.