Dziennik (nie)straconego czasu [część 5]


Dziennik (nie)straconego czasu, fot. Jovita Jankelaitytė
To autorska kronika sytuacji na świecie i w kraju. Reakcje na statusy z Facebooka, sceny z życia domowej kwarantanny i komentarze polityków. Fakty i ich subiektywna ocena. Z przymrużeniem oka o pandemii, lecz z szacunkiem do zakażonych ofiar. W każdą sobotę wraz z podcastem na portalu Wilnoteka.
Sąsiadka od gołębi przygarnęła psa. Teraz nie tylko sąsiedzi ludzie, ale i sąsiedzi psy rozmawiają na balkonach. Becket słabo szczeka, sam go tego uczyłem, ale za to tarza się po podłodze i wskakuje na barierkę. Natomiast pies sąsiadki Hardas leniwie leży na podłodze i wyszczekuje powitania, rozwinięcia i pożegnania. Za namową Becketa, kupiliśmy dla sąsiada gumową zabawkę „żółwika”. Byliśmy dumni, gdy okazało się, że Hardas zabrał żółwika i z nim spał.     
 

***
Stare odgrzewane kotlety poetyckie
Jedną z wielu inicjatyw na Wileńszczyźnie, które bawią mnie do łez, jest nowa grupa poetycka „Nie wasza rzecz”. Pokłady poezji na arenie dawnych wieszczów okazują się źródłem niewyczerpanym. Choć nie jest to nic nowego, a jedynie kopia kopi istniejącej już „Nowej Awangardy Wileńskiej” o podobnym stylu i tematyce. Jednak ich autoironiczna działalność nie odwołuje się do tradycji Miłosza, Bujnickiego czy Rymkiewicza i nie rozpala się pragnieniem bycia następcą „suchych patyków”. Jest jedynie tarczą antywirusową i próbą patrzenia przymrużonym okiem na absurdalne sytuacje z „tutejszego” polskiego podwórka.
 

***
Podczas spaceru pomiędzy śmietnikiem, a dziko rosnącymi drzewkami i budową rurociągu spotkałem Pannę X. Zwyczajowo przywitaliśmy się spojrzeniem i krótkim dość nieśmiałym uśmiechem. W jej wypadku bardziej skierowanym w stronę psa niż w moją. Sprawiała wrażenie, jakby była tam zawsze. To samo połączenie muzyki filtrowanej przez słuchawki i rytmiczny stukot wahadłowego ruchu huśtawki. Ta sama huśtawka i niezmienna ona. Wszystko wraca do normy, jak wiosna, która zawsze nadchodzi po zimie. I gdyby nie zbiór zapeklowanych wspomnień to ostatni miesiąc byłby jedynie jak straszny, nieprawdziwy sen.
***
„Sprzedam bezużyteczne maski za 5 mln złotych. Kontakt na priv.”
Czytam w „Gazecie Wyborczej” artykuł o aferze maskowej. Prawdopodobnie nikt z polityków nie poniesie odpowiedzialności za ten bezczelny przekręt. Absurd bezkarności pogarsza fakt, że jedyne konsekwencje, poniosą osoby nieświadomie noszące nieochronne maski.
 
***
Becket biegnie w jakimś kierunku, warczy i szczeka. Jego oczy przewracają się we wszystkie strony, a ciało drży w powtarzających się mikrokonwulsjach. Patrzę na niego długo. Ciekawe, o czym dziś śni. 
 
***
Jovita z Becketem śledzą mój chaotyczny spacer po pokoju. Wiedzą, że coś się stało i nic nie są w stanie zrobić. Objawy są coraz częstsze: kołatanie serca, pieczenie w klatce piersiowej, napięte mięśnie. Doprowadzają mnie na przemian to do rozpaczy, to do furii. Powtarzają się wraz z pojawieniem się kolejnych złych wieści z Polski. Wszyscy jesteśmy bezradni wobec tej sytuacji. Oni względem mnie, a ja względem mojego homofobicznego kraju. 
 
***
Wróble podkradają nasze ciastka leżące na stoliku. To zaledwie kilka dni, jak można usiąść w kawiarni na świeżym powietrzu. Biedne ptaki zgłodniały i desperacko łapią każdą okazję na mały kąsek. Jovita chłonie aromat świeżo mielonej kawy i uśmiecha się do mnie. Łykając gorzko słodki smak arabiki z mlekiem sojowym, dodaje: „To najszczęśliwszy dzień w moim życiu”.
 
***
Nie wytrzymuję. Jadę na ryby. Próbuję wszystkiego, ale nic nie złapałem przez cały dzień. Wracam szczęśliwy i zmęczony. Z efektem zachłannego na słońce biało-czerownego ciała.
 
***
Słucham rozmowy z litewską aktorką, która opowiada o beznadziejnej sytuacji starszych aktorów. O tym, że nawet jak wszystko, co wirusowe się skończy, to oni znikną zapomniani, niepotrzebni, chronieni. Znikną mędrcy, wieszcze, role starców i teatralne divy. A jak znikną? Zwyczajnie, bez fleszy, telefonicznie czy mailowo. Tak jak Pani Eglė, która znika z nowej roli, gdy w rozmowie telefonicznej odkrywają przed nią, że znajduje się w tzw. grupie ryzyka i muszą odebrać jej rolę, którą miała niedługo zagrać. W tym wypadku słowo „bez nadziei” ma zbyt mały wydźwięk emocjonalny, by oddać atmosferę zjawiska postapokalipsy teatralnej. 
 
***
Zakładał rękawiczkę kilka minut i za każdą próbą w wolej przestrzeni brakowało jednego palca. Nie mógłby być chirurgiem, ale za to jest świetnym historykiem. Podrzuca mi często swoje artykuły, szczególnie te z zakresu antysemityzmu. Odwiedził mnie w drugim dniu otwarcia biblioteki. Zwrócił książkę i przyniósł katalog z mojej ostatniej wystawy, prosząc o podpisanie. Był tam, choć nie pamiętałem. Minęło już kilka miesięcy, a po za tym byłem w amoku i mało pamiętam z wernisażu. Otworzyłem na pierwszej stronie i zapisałem „Dla bibliotecznego przyjaciela, Bartek”.
 
***
W rozmowach z ludźmi w „realu” stałem się bardzo niecierpliwy. Wielokrotnie nie wysłuchuję do końca, przerywam rozmówcy i trybem rozkazującym zmuszam do wypowiedzenia sedna. Być może to wpływ komunikatorów internetowych, które krótkimi zdaniami, pojedynczymi słowami odnoszą się do konkretów. Zawierają wszystko, co chcemy powiedzieć w zwrotach „sorry, spałem”, „już idę”, „tak, oglądałem” lub „nie dziś”.
 
***
Całą młodość marzyłem o tym, by być trochę starszym. Denerwowałem się trybem opiekuńczym państwa, które chroniło mnie od zła powszechnego, dostosowując dawkę swobody do aktualnego wieku. Milionkrotnie słyszałem: „Jak będziesz starszy, to będziesz mógł to... i tamto”;  obiecane przyzwolenie nie uwzględniało epidemii wirusa. A jego aktualizacja chroni osoby starsze.
 
***
Z okazji urodzin Jovity zamówiliśmy trzy stoliki w restauracji. Stojące na dworze, oddalone o kilka metrów od siebie. Nie dlatego, że miało być dużo osób, ale dlatego, że przy stoliku mogły siedzieć jedynie dwie osoby. Wyobrażenie, że trzeba będzie do siebie krzyczeć, nie zadowalało mamy Jovity, ale w końcu to urodziny córki. Plan idealny rozpadł się urodzinowego poranka. Z powodu prognoz burzowych, spadku temperatury o 10 stopni Celsjusza odwołaliśmy rezerwację. Nie czekaliśmy na wieczór, otworzyliśmy szampana do śniadania.
 
***
Prowadzę webinar o fotografii. Wersja na żywo cholernie mnie stresuje, ale najtrudniejsze jest przeskoczyć myśl, że mówi się do ludzi, których nie widać. Ukrytych, gdzieś za ekranami swoich monitorów.

Link do spotkania na Facebook: Bartosz Frątczak - osobiście o fotografii