Francuscy filozofowie przeciwko lockdownowi


Fot. pixabay
Niemal wszyscy zabierający głos w mediach francuscy filozofowie wyrażają sprzeciw wobec obowiązującemu obecnie lockdownowi. Jedni twierdzą, że „wpadamy w poprawność sanitarną”, „poświęcając życie, żeby uniknąć kilku zgonów”. Inni przekonują, że życie to ciągła wymiana pokoleń.





Większość francuskich filozofów sprzeciwia się ograniczaniu swobód w imię rzekomego, jak przekonują „do
bra społecznego”.

Andre Comte-Sponville tłumaczy: „Życie, które całkowicie poświęca się ochronie przed śmiercią byłoby siłą rzeczy chorobliwe i bez smaku”. Po to, by życie wydobyć z tyranii ryzyka zerowego, musimy zaakceptować pewien stopień tego ryzyka – przekonuje filozof. I przyznaje: „najbardziej boję się strachu”.

„Jesteśmy świadkami bezprecedensowego przewrotu antropologicznego” – stawia diagnozę Robert Redeker z CNRS (państwowy ośrodek badań naukowych, odpowiednik PAN). Wskazuje, że tradycja ludzkości polega na tym, że rodzice poświęcają się dla dzieci, gdyż życie to ciągła wymiana pokoleń. Koronawirus spowodował odwrócenie sytuacji, aby uchronić życie najstarszych, udaremnia się życie młodszym – pisze filozof na łamach dziennika „Le Figaro”.

„Zatrzymuje się życie gospodarcze i kulturalne. To wszystko, do czego się zmusza ludzi na tak długo z powodu koronawirusa, stanowi prawdziwą rewolucję. Rewolucję sanitarystyczną” – pisze prof. Redeker.

Powodujące ją dyrektywy natury politycznej okazują się destrukcyjne, zarówno dla ekonomii, jak i na planie psychologicznym i antropologicznym, ponieważ organizują głęboki wstrząs egzystencjalny – wyrokuje filozof i zarządzanie kryzysem koronawirusa we Francji określa jako „utopijne eksperymentowanie ustrojem politycznym, który pod pretekstem niebezpieczeństwa choroby, zezwala jedynie na minimum swobód”.

Specjalizujący się w filozofii prawa Jean-Loup Bonnamy uznał w wywiadzie dla „Sud Radio”, że lock down to z wielu przyczyn „złe rozwiązanie”. I tłumaczył, że Japończycy, którzy żyją na terytorium wielkiej sejsmiczności nie próbują powstrzymać trzęsień ziemi. „Natomiast wykrywają je, antycypują i stawiają budowle antysejsmiczne”. Podobnie jego zdaniem, postępować należy z wirusem, który jest „tworem natury”.

Chantal Delsol, która określana jest jako liberalno-konserwatywna filozofka katolicka, przypomina w „Le Figaro” epidemię „grypy hongkońskiej”, która w 1969 r. spowodowała śmierć 30 tys. Francuzów i która „przeszła całkowicie niezauważona”. A to dlatego, że wtedy „miało się ideały, choćby nawet absurdalne lub szkodliwe”.

Po upadku ideologii pozostaje tylko „to, co filozofia nazywa nagim życiem” - pisze prof. Delsol i sugeruje, że „rządy zajmują się obecnie wyłącznie ochroną życia biologicznego”.

Rządzącym obce jest pojęcie tragizmu i dlatego nie znajdują klucza do obecnej sytuacji. A kłamią dlatego, że „w swych mózgownicach rozpieszczonych dzieci, mają zapisane, że rządy mają być wszechmocne, a jak nie są, to muszą udawać wszechmoc. Nie zrozumieli, że kłamstwo zabija skuteczniej niż przyznanie się do niemocy” – ubolewa prof. Delsol

„Rządzący nauczyli się zarządzania prognozami, biurokracją i liczbami. Nie nauczyli się rządzenia, to znaczy przyjmowania na siebie ryzyka, przypadkowości. I dlatego wobec nieoczekiwanej klęski (koronawirusa) narody są zbite z tropu, a rządy impotentne” – podsumowuje Chantal Delsol.

Na podstawie: PAP