Górski Karabach: porozumienie Armenii i Azerbejdżanu


Fot. unian.net
Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew i premier Armenii Nikol Paszynian podpisali w poniedziałek wieczorem deklarację o zakończeniu działań wojennych w Górskim Karabachu i zgodzili się na obecność tam sił pokojowych z Rosji. Deklarację parafowała także Rosja. Armenia i Azerbejdżan wymienią jeńców i ciała zabitych żołnierzy, a do Karabachu wrócą uchodźcy, którzy uciekli z regionu w obawie przed wojną.


Premierzy obu państwa zaangażowanych w konflikt zgodzili się na obecność rosyjskich sił pokojowych w Górskim Karabachu. Rosyjski kontyngent będzie rozmieszczony wzdłuż linii frontu i korytarza, który łączy region Lacin z Armenią. W Górskim Karabachu – Stepanakercie – będzie stacjonować prawie dwa tysiące Rosjan i kilkaset jednostek sprzętu przez kolejne pięć lat. Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że pierwsi żołnierze już wylecieli do Karabachu. W rejonie obecne będą także siły tureckie, o czym poinformował prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew.

Zgodnie z deklaracją Azerbejdżan przejmie kontrolę nad trzema karabachskimi regionami, których ten kraj nie kontroluje od blisko 30 lat. Chodzi o rejony agdamski ze stolicą w Agdamie, kelbecerski ze stolicą w Kelbecerze i Lacin. Pierwszy znajdzie się pod kontrolą Azerbejdżanu 20 listopada, drugi 15 listopada, a trzeci najpóźniej 1 grudnia.

Zadowolenia z podpisanego porozumienia nie krył prezydent Azerbejdżanu. Ilham Alijew uznał deklarację za sukces i powiedział, że jego kraj pokazał Armenii „żelazną pięść”. Dodał, że Armenia została zmuszona do podpisania porozumienia. Podkreślił, że deklaracja ma znaczenie historyczne i jest kapitulacją Armenii. „Jestem dumny z naszego narodu, naszej armii! Nasi ludzie uważają te dni za najszczęśliwsze. Jestem również szczęśliwy, mogąc przekazać ludziom tę dobrą wiadomość” – powiedział prezydent Alijew.  

Na nagraniach publikowanych w mediach społecznościowych widać, że obywatele Azerbejdżanu świętują podpisaną deklarację. Odpalano fajerwerki, na ulice wyszły tłumy.

Inne nastroje panują w Armenii. Premier tego kraju przekonywał podczas relacji live na Facebooku, że nie miał innej możliwości, jak zgodzić się na porozumienie. Wyjaśnił, że Azerbejdżan miał w Górskim Karabachu przewagę militarną. Wskazywał, że wojska Azerbejdżanu zbliżały się do Stepanakertu, dlatego porozumienie było „najlepszym możliwym rozwiązaniem”. „Nigdy nie będziemy uważać się za pokonanych. Będzie to nowy początek ery naszej jedności narodowej i odrodzenia” – powiedział premier Nikol Paszynian. Podkreślił, że porozumienie było „bolesną decyzją, ale nie jest to ani zwycięstwo, ani porażka”.

Z opinią premiera nie zgadzają się Ormianie. Tłumy wyszły na ulice, protestujący wdarli się do budynku parlamentu i zajęli tereny przyległe do niego. Pobity został spiker parlamentu. Protestujący krzyczeli, że Nikol Paszynian ich zdradził, a porozumienie jest kapitulacją. Tysiące manifestantów otoczyło także budynki rządowe, demonstranci przeszli także przed dom premiera.

Konflikt o Górski Karabach sięga czasów ZSRR. W 1992 roku przerodził się w otwartą wojnę między Azerbejdżanem i Armenią. W tamtym czasie w wyniku walk życie straciło około 30 tysięcy osób. Od 1994 roku trwa rozejm, a na terytorium oficjalnie należącym do Azerbejdżanu zamieszkują Ormianie.
We wrześniu nastąpiła kolejna eskalacja konfliktu. W wyniku starć zginęło co najmniej tysiąc osób, w tym dziesiątki cywilów. Trzy poprzednie zawieszenia broni w Górskim Karabachu zawierane w ciągu ostatnich sześciu tygodni nie były przestrzegane.

Na podstawie: IAR, PAP