Historia lubi się powtarzać... , czyli jak nie powinniśmy łączyć zdarzeń


W tych trudnych dla Rzeczypospolitej chwilach analizowane są tragedie, które dotknęły Polskę w minionym wieku i obecnie, a w umysłach wielu Polaków rodzą się porównania.
Na przestrzeni prawie stu lat naród polski dotknęły aż dwa dramaty z udziałem głowy państwa. Gabriel Narutowicz pochodził ze Żmudzi, z tamtejszej szlachty herbu własnego. Zwycięstwo Narutowicza było wielkim zaskoczeniem dla prawicy, która spodziewała się, że bez problemu dojdzie do wyboru jej kandydata. W chwili wyboru Narutowicza prawicowe ugrupowania rozpoczęły przeciwko niemu napastliwą kampanię prasową, zarzucając mu ateizm, przynależność do masonerii oraz zdobycie urzędu dzięki głosom mniejszości narodowych. Gabriel Narutowicz próbował odciąć się od brutalnych ataków prawicy. Zaledwie kilka dni po objęciu urzędu prezydenta RP, 16 grudnia 1922 roku o godzinie dwunastej, zginął w zamachu w warszawskiej galerii "Zachęta", zastrzelony przez fanatycznego nacjonalistę, powiązanego z endecją malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Po śmierci I prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej społeczeństwo, dotychczas podzielone w obliczu katastrofy narodowej, zaczęło się jednoczyć.
        
Współczesny świat z pewnością zapamięta datę 10 kwietnia 2010 roku. W lesie pod Smoleńskiem doszło do wypadku, w którym zginęło aż 96 osób, arcyważnych dla państwa polskiego. Wśród osób znajdujących się na pokładzie byli dwaj prezydenci: Lech Kaczyński, prezydent RP w latach 2005-2010 oraz Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent RP na uchodźstwie. Prezydenci lecieli na uroczystości upamiętniające 70-lecie mordu katyńskiego. Obaj liczyli, że ta wizyta zwróci oczy świata na Las Katyński, a zwłaszcza na "różnie dotychczas rozumianą przez Rosjan" prawdę historyczną.

W obliczu narodowego dramatu coraz częściej usłyszeć można porównania – „drugi Katyń”, albo „przeklęty Katyń”. Moim zdaniem te porównania są nie na miejscu. Nie powinniśmy łączyć tych dwóch strasznych zdarzeń w jedną całość, ani dokonywać oceny, która z nich jest większą tragedią. Czytając polską prasę, można było znaleźć także odniesienia do katastrofy gibraltarskiej, w której zginął generał Władysław Sikorski, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych i Premier Rządu na Uchodźstwie podczas II wojny światowej. W katastrofie pod Smoleńskiem zginęli najwyżsi dowódcy wojskowi III RP. To kolejna niespotykana w skutkach strata dla Wojska Polskiego. Wydaje mi się, że porównanie katastrofy pod Gibraltarem z tą pod Smoleńskiem również jest niestosowne. W takich chwilach powinniśmy rozsądniej dokonywać ocen, a w szczególności wyciągać wnioski - przecież tego właśnie uczy nas Historia.

Cześć ich pamięci!