Jak zdobyliśmy Wilno


fot: Edwin Wasiukiewicz/ wilnoteka.lt
Dokładnie przed tygodniem Wilno rzuciło wyzwanie wszystkim miłośnikom sportu i aktywnego spędzenia czasu. Po raz 11 odbyły się zawody multisportowe Vilnius Challenge 2019.




Zdjęcia: Edwin Wasiukiewicz, Paweł Giliauskas
Montaż: Edwin Wasiukiewicz

Trudno to nawet nazwać multisportem, lubię nazwyać te wydarzenie wielką przygodą. Taką przygodę postanowiłem przeżyć po raz 5 i mimo tego że kinezyterapeuta poważnie odradzał mi wzięcia udziału w zawodach, jednak ciekawość „a co będzie za zakrętem?” – a co będzie na trasie? Jakie przeszkody, jakie wyzwania? – nie mogły mnie tego dnia zatrzymać w domu.

Vilnius Challenge jest unikalny z tego powodu, że nie są to zawody dla singli. To jest dyscyplina zespołowa – drużyna liczy 2 osoby; płeć, wiek, kolor skóry czy włosów, narodowość, nie grają roli. Można się łączyć w kategoriach: mężczyźni, kobiety lub mix. Kim będzie mój partner, dowiedziałem się już w lutym, kiedy tylko ogłoszono sprzedaż biletów. Napisałem do Pawła Giliauskasa z zapytaniem, czy chce – i on się zgodził bez wahania. Uczestniczyliśmy z Pawłem w zeszłym roku i całkiem sprawinie nam poszło, więc byłem go pewny. W 2015 roku startowałem z kolegą ze szkoły Grzesiem Dulko, w 2016 i 2017 z koleżanką z Wilnoteki Ewą Kaczmarek, a w 2018 i już 2019 w tandemie z Pawłem.

 

W tym roku start biegu był w dzielnicy Saulėtiekis tuż przy budynku Uniwersytetu Wileńskiego. Pierwsze wyzwanie czekało nas na starcie, kiedy otrzymaliśmy pierwszą mapkę. Była bardzo niewielka, a punkty na mapie znajdowały się głównie w terenie leśnym, gdzie nawigować nie jest łatwo... na szczęście mój partner jest harcerzem, więc nie było większego problemu z orientacją i w miarę sprawnie je odnajdywaliśmy. Pierwszy punkt można było poznać dopiero, gdy rozwiązaliśmy równanie matematyczne, numer wskazał nam punkt, który musieliśmy zaliczyć jako pierwszy.

 Mapka nr 1. Zadanie matematyczne

Potem wróciliśmy do miejsca startu, gdzie czekała na nas następna mapa, podstawowa. Musieliśmy zaliczyć punkt, który był podwieszony na metalowej konstrukcji na wysokości około 5 m. Dalej trasa musiała być pokonywana rowerem, prowadziła w stronę Dvarčionys. Po drodze by LISTNUM ły punkty w lasach, jeden punkt tradycyjnie wisiał na linie rozciągniętej nad rowem (jest to stały fragment, zawsze występuje na tych zawodach), jeden punkt był na dachu jakiegoś garażu, na który trzeba było się wdrapać.

Mapa podstawowa

Następnie zostawiliśmy rowery, a wzięliśmy deskę z pianki i płynęliśmy w jakimś małym jeziorku, dwa punkty były położone na wodzie na przeciwnych brzegach, i jeśli na początku wyglądało to na dobrą zabawę, to po wzięciu drugiego punktu, siły zaczęły opuszczać, a do brzegu trzeba było się jakoś dostać. Jednak na tym polega właśnie Vilnius Challenge – to test własnych możliwości zarówno  fizycznych, jak i psychicznych.

Jeziorko

Po dotarciu do brzego ucięliśmy sobie krótką przerwę na batonik energetyzujący i napój. Dalszą trasę trzeba było przebiec. Orientowanie się wg legendy nie sprawiało nam trudu i szybko odnaleźliśmy punkty. Dalej droga prowadziła do lasu, gdzie harcerz Paweł świetnie nawigował, chociaż pagórkowaty teren wymagał wielkiego wysiłku, traciliśmy kolejne siły.

legenda

Wróciliśmy do rowerów i jechaliśmy dalej. Trasas prowadziła przez las, a dla mojej uciechy wiodła przez powstający właśnie szlak Downhill (bardzo niszowa dyscyplina rowerowa na Litwie). Śmignęliśmy z góry, zapominając o wszystkim, tylko ty, rower i wiatr! No i drzewa, które na szczęście udało się ominąć. Jazda z górki ma tylko jedną wadę: po zjezdzie zawsze trzeba wjechać na następną. Tak jeździliśmy to z góry, to pod górę po sapierzyńskich lasach, aż dojechaliśmy do punktu, który był zaczepiony na drzewie. A wejść można było tylko po pomocniczej linie z pętlami. Nie wszystkim poddał się ten punkt, widzieliśmy dziewczynę, która „wisiała” na drzewie z ogromnym przerażeniem w oczach i nie mogła się poruszyć. Po kilku minutach jednak udało się jej pokonać strach i zaliczyła punkt.

 

Dalej rowerami ruszyliśmy w stronę Antokola, po drodze zaliczając punkt w opuszczonych starych bunkrach wojennych, w krzakach w podwórku szpitalnym, aż dojechaliśmy do miejsca startu.

Mapa podstawowa rewers

Nowością w tym roku była orientacja w budynku, musieliśmy zaliczyć 5 punktów rozrzuconych na terenie budynku Uniwersytetu Wileńskiego, oczywiście organizatorzy postarali się umiejscowić je tak, żeby nie były po kolei, więc musieliśmy biegać tam i z powrotem.

Mapa budynku

Po pokonaniu budynku zaliczyliśmy punkt na ogromnej siatce z liny rozciągniętej wśród drzew, na parkingu samochodowym, dokładne miejsce punktu wskazywał wynik łamigłówki, w lesie i... META!!!

 

Tegoroczna trasa dla średniozaawansowanych (niebieska) była naprawdę wymagająca! Odległości i przewyższenia, strome podjazdy, leśne górki, pływanie w stawie no i upał, który męczył i zabierał wszystkie siły! Ale wytrwaliśmy byliśmy odporni, nie robiliśmy błędów nawigacyjnych – tym razemi to nas uratowało. Przebyliśmy około 36 km, zaliczyliś wszystkie 38 punktów, a na trasie spędzilliśmy 5 godzin 49 minut. Uplasowaliśmy się gdzieś na środku tabeli wyników z czego niezmiernie się cieszę! To była moja idealna impreza urodzinowa!

Data: 
08.06.2019 - 14:40