Jaki muzykant, takie wesele


XIII Zlot muzykantów Wileńszczyzny, fot.Waldemar Dowejko
XIII Zlot muzykantów Wileńszczyzny już po raz drugi odbył się w parku pałacu w Jaszunach. Program artystyczny rozpoczął się od odśpiewania hymnu zlotu. W tym roku grający na imprezach na Wileńszczyźnie muzykanci wileńscy i podwileńscy założyli Zrzeszenie Muzyków Wileńskich, które zamierza prowadzić działalność na rzecz polskiej kultury, muzyki i piosenki.
 
 
 

Od 13 lat muzykanci weselni z całej Wileńszczyzny spotykają się na zlocie, ażeby wspólnie muzykować. Jak mówią, na Wileńszczyźnie każdy zna każdego. Kogoś łączą więzi rodzinne, a kogoś się poznało na imprezie weselnej.

Już drugi rok z rzędu organizatorzy Jan Jodko i Jerzy Krupiczewicz zorganizowali zlot w parku Balińskich w Jaszunach. Poprzednie zloty muzykantów miały miejsce w rejonie wileńskim nad jeziorem Oświe.

Zlot tradycyjnie odbywa się 15 sierpnia w święto Matki Boskiej Zielnej. W weekend w okresie letnim muzycy weselni grają na zabawach weselnych, dlatego zawsze się cieszą, gdy z kolegami po fachu mogą się spotkać w środku tygodnia.

Licznie przybyli goście tradycyjnie byli witani przy bramie do parku przez muzykantów z akordeonem, saksofonem, skrzypcami i bębenkami. Na scenie wystąpiły trzy pokolenia muzykantów weselnych z Wileńszczyzny, m.in. zespoły „Wesołe Wilno”, „Stare-Jare”, Sigmutė Live Band, Ilja Vatkin z grupą „Kupe”, „Fajerlach” i inni. Gościem specjalnym był białoruski zespół „Kontrabanda”.

Rejon solecznicki nie tylko umie podejmować gości, ale również dobrze się bawić. Uczestników zlotu powitał mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz.

„Dzisiaj królują weselne nastroje. Staramy się, żeby tak było, ale wiadomo, codzienność bywa różna. Ludzie pracują, układają sobie życie, zakładają rodziny. Rozrywka jest potrzebna. Zawsze staramy się zaoferować naszym mieszkańcom coś dobrego. Cieszę się, że jesteśmy współorganizatorami tej imprezy. Goście z całej Wileńszczyzny przyjechali posłuchać muzyki, która jest bliska dla każdego. Może nie z tej najwyższej półki, jak ktoś chce, ale jest dobra, swojska, nasza, polska” – w rozmowie z Wilnoteką powiedział mer Zdzisław Palewicz.

Przybyli na zlot goście chwalili dobre wykonanie znanych piosenek. Mówili o tym, jak ważną osobą na weselu jest muzyk. Na Wileńszczyźnie mawia się: jaki muzykant, takie wesele. Jeżeli między muzykantem, a gośćmi układają się dobre relacje, to udana zabawa weselna jest gwarantowana. Nie wszystkich weselnych gości pamięta się przez lata, ale muzykanta pamięta każdy.

„W życiu jak w piosence: to nie sztuka wybudować nowy dom, sztuka sprawić, by miał w sobie duszę. W dobrym domu powinna być dobra atmosfera. Tę atmosferę tworzymy razem. To od nas zależy, jak się będziemy czuli na tym skrawku ziemi, który Wileńszczyzną się nazywa” – mówi mer Zdzisław Palewicz.

Dzięki weselnym muzykantom impreza weselna staje się niezapomnianym wydarzeniem nie tylko dla pary młodej, lecz także dla zaproszonych gości, a dobranie odpowiednich utworów sprawia, że parkiet wręcz płonie.

Piosenki weselne łączą pokolenia, porywają do tańca babcie, wujków, wnuki. Polskie piosenki weselne nie zawsze królują jednak w repertuarze wileńskich i podwileńskich zespołów weselnych. Jan Jodko ubolewa, że dzisiaj na polskim weselu na Wileńszczyźnie dominują rosyjskie przeboje.

„Nie mogę zrozumieć, dlaczego nasza młodzież woli rosyjską muzykę, przecież polskie utwory są przepiękne. Nie jestem też zwolennikiem disco polo. Niemniej nie rozumiem, dlaczego do naszej młodzieży rosyjska muzyka bardziej przemawia” – mówi Jan Jodko.

W tym roku Jan Jodko, organizator zlotu wprowadził warunek dla uczestniczących w imprezie polskich zespołów: 70 procent wykonywanej na scenie muzyki mają stanowić utwory w języku polskim. Nie dotyczy to miejscowych zespołów rosyjskich, a także, oczywiście, gości zagranicznych.

Podobnie jak weselna zabawa w Jaszunach wygląda większość polskich wesel na Wileńszczyźnie. Nawet, jeśli na co dzień wiele osób woli bardziej ambitną muzyki, to i tak na weselu królują swojskie przeboje.

Według Jana Jodko, pokolenie muzyków weselnych na Wileńszczyźnie zmienia się na dobre. „Większość z nas – muzykantów-weteranów – to samouki. Nie mieliśmy możliwości się kształcić, nie mieliśmy szkół muzycznych na wsi, skąd pochodziła większość muzyków weselnych. Dziś mamy młode pokolenie muzyków. Są wykształceni, po akademiach muzycznych, konserwatorium. Serwują grę na wysokim poziomie” – mówi Jan Jodko i dodaje: „Najważniejsze, żeby to była muzyka na żywo. Dopóki będę organizował te zloty, zawsze będzie to będzie festyn żywej muzyki”.

Kolejny zlot muzykantów Wileńszczyzny już za rok.


Zdjęcia: Ara Niersisian
Montaż: Patryk Lisowski