Kasy na bazarkach


Fot. dabkomp.com.pl
Od 1 maja zamknięte pawilony na bazarkach mają być wyposażone w kasy fiskalne. Państwo zwróci koszt ich zakupu, ale i tak ich wprowadzenie ma się dla budżetu opłacić. Ażeby handlarze nie ociągali się z ich zakupem, urzędnicy wymyślili, że najpierw będą kompensować 100 procent wartości wprowadzanej kasy, a z czasem już tylko 80-50 procent. Warto się więc pośpieszyć, bo czasu do namysłu nie pozostało wiele.
Wyliczenia ekonomistów wskazują, że to złoty biznes. Państwowa kasa najpierw wysupła 3 miliony litów na refundacje, a następnie zarobi 50 milionów od obrotów, które obecnie należą do tak zwanej szarej strefy, czyli „z ręki do ręki”. Czy tak będzie?

Obecnie na całej Litwie jest 108 bazarków, na których funkcjonują zamknięte pawilony. Straganiarze mają - przynajmniej na razie - spokój i mogą dalej sprzedawać przysłowiową pietruszkę bez kas. Chociaż, kto wie, jeżeli złoty interes na handlowcach w pawilonach nie wypali - bo a nuż uznają, że nowa kasa to może taki nowy mebel lub inna ozdoba, albo że używana szybko się zepsuje, a następnej już państwo nie sprezentuje - to jakoś te zainwestowane trzy miliony trzeba będzie odzyskać. Wtedy może i wszystkich straganiarzy czeka wędrówka z „szarej strefy” do rzeczywistości policzonej, zmierzonej i opodatkowanej.

Zagłosować, podpisać to żaden problem, szczególnie gdy budżet się nie domyka, przecież dla każdego urzędnika to tak zwana siła wyższa. Wprowadzenie kas odbyło się jednomyślnie i nawet bez oglądania się na opinię związków zrzeszających zainteresowanych (lub nie) handlowców. Problem w tym, że owe 50 milionów, które rzekomo przyniosą nowe zapisy, są już zapisane w budżecie we wpływach, a więc i wydać je można. A zatem wydane zostaną na pewno, ale czy wpłyną? Nie? A cóż to za problem, gdzieś się pożyczy, przecież budżet realizować trzeba...

Na podstawie: BNS, inf.wł.