Kontrola fabryki Grigeo w Grzegorzewie: wątpliwości pozostają


Fot. BNS
Przedstawiciele samorządu Wilna, spółki Vilnaius vandenys oraz ekolodzy odwiedzili w poniedziałek, 13 stycznia, fabrykę Grigeo w Grzegorzewie, by sprawdzić, czy odprowadzone stamtąd ścieki są należycie oczyszczane i nie zanieczyszczają Wilii. Dyrektor spółki zapewnia, że żadne nieczystości nie przedostały się do środowiska. Zdaniem samorządu, firma będzie musiała to jeszcze udowodnić.


„Udowodniliśmy, że nie ma żadnych ukrytych rur (odprowadzających nieoczyszczone ścieki do rzeki – przyp. red.). Chcę powiedzieć, że nadal jesteśmy zdecydowani współpracować ze wszystkimi zainteresowanymi instytucjami, aby udowodnić, że fabryka znajdująca się w Grzegorzewie spełnia wszystkie normy ochrony środowiska” – w poniedziałek w rozmowie z dziennikarzami zadeklarował dyrektor generalny Grigeo Tomas Jozonis.

W poniedziałek przedstawiciele firmy pokazali dziennikarzom i ekologom 9 rur prowadzących z terenu fabryki do Wilii, jednak ekolodzy dopatrzyli się, że jest ich ponad 10. Zdaniem T. Jozonisa pozostałe odpływy są stare i nieużywane.

„Są od dawna. Fabryka powstała w 1923 roku, były tu różne budowy i tak dalej. To są stare rury, nieużywane” – zapewniał dyrektor Grigeo.

Zdaniem wicemera samorządu Wilna Valdasa Benkunskasa pytania dotyczące działalności Grigeo w Grzegorzewie pozostają otwarte. Najważniejsze z nich dotyczy tego, czy fabryczne rury wybudowane w czasach sowieckich mogą służyć do wypuszczania nieoczyszczonych ścieków.

„Te pytania są otwarte i aby upewnić się, że tak nie jest i wykluczyć te podejrzenia, potrzeba jeszcze trochę czasu” – powiedział dziennikarzom V. Benkunskas.

Jak dodał, przeprowadzane w ostatnich latach kontrole nie wykazały żadnych nieprawidłowości.

Szef Vilniaus vandenys Marius Švaikauskas powiedział, że dzisiejsze oględziny były łatwiejszą częścią kontroli. „Teraz najważniejszy będzie przegląd procesów technologicznych firmy oraz sprawdzenie, ile wody pobiera z rzeki Waki i porównanie tej ilości z ilością ścieków które, do nas trafiają” – powiedział.

W poniedziałek spółka kolejny raz przyznała, że sprawa ścieków trafiających z Grigeo Klaipėda do Zalewu Kurońskiego wpłynęła na sytuację całej grupy działającej pod szyldem Grigeo. „Zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie ma na tyle istotnych zmian, abyśmy zwalniali pracowników. Mamy po prostu mniej zamówień” – przyznał dyrektor spółki w Grzegorzewie.

„Po tych 3–4 dniach jest trochę za wcześnie, aby oceniać, jak będą wyglądać nasze wyniki finansowe” – dodał.

Kontrolę w spółce Grigeo od czwartku prowadzi Departament Ochrony Środowiska, ale jak poinformowała rzeczniczka tej instytucji, jest za wcześnie, by mówić o wynikach.

Z przeprowadzonej w Kłajpedzie kontroli wynika, że ścieki powstałe w zakładzie produkcyjnym spółki Grigeo Klaipėda były odprowadzone do Zalewu Kurońskiego z pominięciem oczyszczalni. Wstępne informacje pozwalają sądzić, że obejście rurociągu zostało zainstalowane celowo, w związku z czym szkody nie są przypadkowe. Śledczy podejrzewają także, że działania te miały służyć próbie uniknięcia podatków i innych kosztów. W piątek dyrektor spółki Gintautas Pangonis przyznał, że kłajpedzka firma wylewa nieoczyszczone ścieki do zalewu. Spółka przyjęła odpowiedzialność prawną za wyrządzone środowisku szkody i zobowiązała się do ich pokrycia, zakładając w tym celu specjalny fundusz. Koszt ten może wynieść nawet kilka milionów euro.

Na podstawie: BNS, grigeo.lt