Lech Kaczyński w Wilnie. Trójwspomnienie
Walenty Wojniłło, 10 kwietnia 2020, 14:45
Prezydent RP Lech Kaczyński po raz ostatni w Wilnie - Pałac Prezydencki, 8 IV 2010 r. Fot. Wilnoteka.lt
W ciągu 4 lat 16 razy był w Wilnie – tego „rekordu przyjaźni” do dziś nie pobił chyba żaden inny zagraniczny przywódca. Czyżby z Litwą tak trudno się przyjaźnić? A może nasz kraj tak mało znaczy na arenie międzynarodowej, że innym politykom po prostu szkoda czasu na wizyty w Wilnie? Śp. Lecha Kaczyńskiego łączyła z Wilnem i Litwą więź szczególna, o której niejednokrotnie, ale też i niebezpośrednio mówił podczas swoich wizyt. W dekadę tragedii smoleńskiej postanowiliśmy przypomnieć trzy wystąpienia z licznych przemówień i wywiadów, których udzielał podczas każdej wizyty w Wilnie. Dlaczego akurat te?
Pomnikiem tej nowoczesnej, aczkolwiek nieco staroświecko-romantycznej przyjaźni politycznej – nie sojuszu, partnerstwa, a właśnie przyjaźni – może być nowa siedziba Ambasady RP w Wilnie. Na budynku, historycznie zwanym Pałacem Paców, na razie nie uwieczniono w żaden sposób nazwisk Kaczyńskiego i Adamkusa, który pomógł tak załatwić transakcję nabycia tej nieruchomości przez państwo polskie, że litewscy nacjonaliści obudzili się po fakcie i już nie dało się zablokować przejęcia dawnego Domu Kultury Pracowników Łączności przez Rzeczypospolitą. Z polskiej strony także nie brakowało obiekcji, a nawet przeciwników tak potężnej inwestycji (chodziło nie tylko o wykupienie, lecz takżę o renowację z dostosowaniem do potrzeb placówki dyplomatycznej), jednak – jak przyznał sam Lech Kaczyński na uroczystości otwarcia nowej Ambasady – dobrym duchem i orędownikiem tego dzieła była Pierwsza Dama. Maria Helena Kaczyńska z domu Mackiewicz znała i kochała Wilno właśnie z domu, a nie z podręczników dyplomacji...
W pierwszym wspomnieniu z archiwum Wilnoteki zgraliśmy dwa wystąpienia śp. Lecha Kaczyńskiego: pierwsze wygłosił właśnie podczas otwarcia Ambasady w 2007 r., a drugie – rok później w tymże miejscu przy okazji wręczenia pierwszych Kart Polaka (właśnie on podpisał ustawę, powołującą do życia ten dokument). Jak widać, zaledwie półtora roku wystarczyło mu, by nawiązać dobre relacje ze starszym nie tylko wiekiem, ale i „stażem prezydenckim” V. Adamkusem. Natomiast słowa skierowane do rodaków były swoistym orędziem, potwierdzającym, że w odróżnieniu od swoich poprzedników (a jak się okazało, i następców) nie będzie układał się z władzami Litwy ponad interesem i problemami Polaków na Litwie, nie będzie też zamiatał ich spraw pod dywan, tylko postara się załatwić, zniwelować to wszystko, co stawało na drodze realnego zbliżenia Polski i Litwy, co mogło być rozgrywane przez przeciwników tego pojednania.
Robimy dziś coś, czego zwykle się nie robi z materiałem audiowizualnym, czyli udostepniamy widzom unikalne nagrania całościowe, tak jak zostały zarejestrowane przez operatora – z błędami technicznymi i ustawianiem planów. Może trudniej się to ogląda, ale przekazywany jest wierniejszy, bardziej prawdziwy obraz wydarzeń i wypowiedzi z towarzyszącą im interakcją.
Druga wypowiedź przenosi nas już w rok 2010: 11 marca Lech Kaczyński przybywa na uroczyste obchody 20-lecia odzyskania przez Litwę Niepodległości. Od pół roku prezydentem Litwy jest już Dalia Grybauskaitė – spotykali się wcześniej w Warszawie, ale była eurokomisarz wybrała się do Polski dopiero z czwartą wizytą zagraniczną (pierwsza, jak pamiętamy, do Szwecji). Prezydent RP ma wystąpienie w Sejmie Litwy, ale już pojawiła się oficjalna informacja, że pogorszył się stan zdrowia matki prezydenta Kaczyńskiego, w związku z czym zmuszony jest skrócić pobyt na Litwie i wracać do kraju. Ceremonia przyjęcia przez Prezydenta Litwy zostaje przełożona na „najbliższą przyszłość” – Lech Kaczyński obieca Dali Grybauskaitė, że wkrótce nadrobi tę wizytę. Na trybunę historycznej sali Sejmu Litwy wychodzi trochę smutny i zdenerwowany, mówi bez kartki, po zakończeniu żegna się i opuszcza salę. Jest to już drugie jego wystąpienie z tej trybuny, tym razem poparte czteroletnim doświadczeniem relacji z Litwą, wspólnego członkostwa w UE i NATO oraz świadomością, że Grybauskaitė to nie Adamkus. Chyba, jak mawiają nasi południowi bracia-Słowianie: to už se ne vrati...
Prezydent RP dotrzymuje słowa: niespełna miesiąc później, 8 kwietnia tegoż 2010 r., samolot z Lechem Kaczyńskim na pokładzie ląduje w Wilnie. Ostatnia wizyta, ostatnie udane lądowanie. Wizyta nadziei: w Sejmie Litwy ma odbyć się głosowanie nad przyjęciem ustawy, zezwalającej na oryginalną pisownię polskich nazwisk. Czyżby wreszcie jakiś sukces, także Warszawy i Prezydenta RP, jako architekta współpracy z Litwą? W dawnym Pałacu Biskupim, potem Gubernatorskim oficjalne przyjęcie i rozmowy z litewską Żelazną czy też Bursztynową Lady. W trakcie – informacja z Sejmu, że długo oczekiwana ustawa została odrzucona. Polityczny policzek. Takie „podziękowanie” za cztery i pół roku strategicznego partnerstwa, promowania Litwy na arenie lokalnej i międzynarodowej. Za chwilę konferencja prasowa. Nie, żadnych pytań. Briefing. Z perspektywy tego, co się wydarzy dwa dni później – testament polityczny. Wyrażony w słowach, ale też emocjach, przedzierających się na twarz. I te wspólnie snute plany – spotkanie w maju w Warszawie, wspólny udział w obchodach 600-lecia Grunwaldu...
Przepraszamy widzów, nie znających języka litewskiego – wypowiedź Dali Grybauskaitė jest tu charakterystycznym, ale jednak tłem, oficjałką, do której na zakończenie swej wypowiedzi nawiązał także Lech Kaczyński, więc zrezygnowaliśmy z zakłócania tamtej atmosfery tłumaczeniem.
Przyjacielu Litwy i Polaków na Litwie, cześć Twej Pamięci!