Litwa zaniepokojona możliwą przemocą wobec białoruskiej opozycji


Fot. pixabay
Minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevičius wyraża zaniepokojenie możliwą przemocą władz białoruskich wobec opozycji w trakcie wyborów prezydenckich, które odbędą się 9 sierpnia i po ich zakończeniu. Minister wezwał Mińsk do powstrzymania się od takich działań. Tymczasem białoruski politolog Alaksandr Fiaduta wskazuje, że po raz pierwszy w historii prezydent Alaksandr Łukaszenka nie ma gwarancji poparcia większości społeczeństwa.

„Jesteśmy bardzo zaniepokojeni możliwym użyciem przemocy i nadmiernej siły przez rząd wobec opozycji w okresie wyborczym, a zwłaszcza po wyborach” – powiedział Linas Linkevičius, którego cytuje komunikat resortu MSZ Litwy.

Minister podkreślił, że kwestia niepodległości Białorusi jest bardzo bardzo ważna dla Litwy, dlatego, według Linkevičiusa, „pomożemy ją zachować zarówno na poziomie międzynarodowym, jak i na poziomie stosunków dwustronnych”.

Białoruski politolog Alaksandr Fiaduta wskazuje, że po raz pierwszy w historii prezydent Alaksandr Łukaszenka nie ma gwarancji poparcia większości społeczeństwa. „Mało tego, on wie również to, że duża liczba ludzi nie chce, by on wygrał” – ocenia. „Prezydent robi wszystko, by przekonać wyborców, że mimo wszystko to on wygrywa, ale wychodzi mu to bardzo źle” – dodaje.

Na Białorusi sondaże socjologiczne mogą przeprowadzać tylko struktury oficjalne, a wyniki nie są podawane do wiadomości publicznej, niezależna socjologia nie funkcjonuje. Oznacza to, że ani analitycy, ani zwykli obywatele nie dysponują wiedzą na temat notowań polityków. „Nie mamy statystyki, ale on (Łukaszenka) też jej nie ma. Możemy tylko patrzeć na to, jak on się boi. A po jego zachowaniu widać, że boi się bardzo” – ocenia Fiaduta. „Gdyby wszystko było dobrze, byłby spokojny” – przekonuje.

Zdaniem Fiaduty właśnie brak poparcia większości najbardziej odróżnia wybory w 2020 r. od wszystkich poprzednich kampanii i decyduje o jej przebiegu. Fiaduta uważa, że nie można wykluczyć brutalnej reakcji władz na ewentualne protesty, a ogólnie obecna kampania może mieć bardzo poważne konsekwencje dla sytuacji międzynarodowej Białorusi.

„Pojawienie się dużej liczby więźniów politycznych poważnie utrudni relacje z Zachodem, ale jeśli zostanie użyta siła podczas akcji protestu, możliwe jest wprowadzenie sankcji” – przewiduje analityk.

„Alaksandr Łukaszenka po raz pierwszy czuje się realnie zagrożony. Wcześniej już też bywał, ale wyłącznie teoretycznie” – podsumowuje Fiaduta.

Na podstawie: urm.lt, BNS, PAP