Mistrz przeinaczeń


Pomnik w Ponarach, fot. wilnoteka.lt
"Tygodnik Wileńszczyzny", 18-24.08.2011, nr 570
W 70. rocznicę rozpoczęcia masowych mordów na Żydach i Polakach w czasie II wojny światowej w wileńskich Ponarach, Instytut Pamięci Narodowej (na zamównienie polskiego MSZ) wydał opracowanie upamiętniające to tragiczne wydarzenie, zatytułowane „Ponary – miejsce ludzkiej rzezi”. Wydana w Polsce po polsku, litewsku i angielsku publikacja natychmiast została na Litwie ostro skrytykowana przez media i polityków. Portal Delfi uznał wręcz, że historyczne opracowanie jest kolejnym „dolaniem oliwy do ognia” w konflikcie polsko-litewskim, za którym stoi szef polskiego MSZ-u Radosław Sikorski. Głos w sprawie, niemal natychmiast, zabrał też litewski URM-as, który zapowiedział wnikliwe przestudiowanie pracy historyka IPN prof. Piotra Niwińskiego, w której „widzi bardzo dużo przeinaczeń”. Kolegę po fachu, bez żadnych zahamowań, skrytykował też historyk z wykształcenia, poseł na Sejm RL Arvydas Anušauskas. Zarzucił on Niwińskiemu m. in. posługiwanie się „arsenałem KGB”, gdyż polski historyk napisał, że w czasie wojny Litwa wiązała odzyskanie swej niepodległości z III Rzeszą (co jest, nawiasem mówiąc, empirycznym faktem). Symptomatyczne, że Anušauskas w swym długim komentarzu na temat publikacji tylko jednym zdaniem, jakby półgębkiem, napomknął, iż Litwa uznaje rzeź w Ponarach oraz udział w niej Litwinów, a Delfi cytując urywki opisujące zbrodnie litewskich kolaborantów za każdym razem obwarowywała je słówkami „rzekomo” czy „jakoby”.
Czytając podobne opinie trudno się oprzeć wrażeniu, że całe zamieszanie na Litwie wokół publikacji IPN o Ponarach dowodzi, iż władze naszego kraju tylko nominalnie uznają zbrodnię ponarską, której zresztą wyprzeć się po prostu nie da. Nie okazują jednak przy tym żadnej skruchy za współudział w jednej z największych kaźni na polskich obywatelach – Żydach i Polakach na dawnych kresach wschodnich. Mimo, że Litwa już od 20 lat cieszy się niezależnością, to dotychczas w naszym kraju nie jest upowszechniana wiedza na temat makabrycznej zbrodni z okresu ostatniej wojny światowej. Nie została, o ile wiem, wydana żadna poważna monografia autorstwa litewskich historyków o rzezi ponarskiej, w której wszechstronnie zbadanoby i opisano okoliczności i motywy zbrodni, przeanalizowano zakres i skalę udziału w niej społeczeństwa litewskiego. Zbrodni winni są przecież nie tylko ci, którzy bezpośrednio naciskali na spusty, ale też ci, którzy współpracowali z Gestapo, działali w Saugumie, litewskiej policji czy apsaugos batalionai. Ci, którzy śledzili, donosili, wydawali, aresztowali...

Wskutek takich zaniedbań wiedza o Ponarach w litewskim społeczeństwie jest bardzo wybiórcza. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że jest ona bliska poziomu erudycji uczestników słynnego humorystycznego programu LTV „Klausimelis”, w którym pytani o Mojżesza nazywają go litewskim „karvedysem” (wódz).

Obawiam się, że gdyby tak „Klausimelis” pod lupę wziął Ponary, to w tym przypadku na pytanie o sprawcach zbrodni usłyszelibyśmy w najlepszym razie dyżurne w naszym kraju sformułowanie, że Żydów tam mordowali „naciai ir ju pagalbininkai” ("nazistowcy i ich pomocnicy"). Jacy to kosmici są ci naziści i ich pomaginierzy, to pytanie może się już okazać zbyt trudne dla przeciętnego Litwina.

I kto tutaj jest mistrzem przeinaczeń?

Komentarze

#1 Polska powinna ZAŻĄDAĆ od

Polska powinna ZAŻĄDAĆ od władz Lt napisu na głównej tablicy w Ponarach w języku polskim i jednoznacznego wskazania prawdziwych oprawców tego litewsko-hitlerowskiego ludobójstwa . Samej polskiej inteligencji zamordowano tam przecież kilkakrotnie więcej niż oficerów w Katyniu.Ponary to litewski Katyń i tak powinien być traktowany przez polskie władze, media i historyków.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.