Na Białorusi trwają protesty w obronie krzyży na Kuropatach


Drewniane krzyże na Kuropatach, fot. pl.wikipedia.org/Andrej Kuźniečyk
Na Kuropatach pod Mińskiem, miejscu kaźni ofiar represji stalinowskich, gdzie w czwartek, 4 kwietnia, zdemontowano 70 krzyży, robotnicy kontynuują stawianie ogrodzenia. Milicja zatrzymała protestujących aktywistów Pawła Siewiaryńca i Ninę Bahińską.






Wybudowano już kilkadziesiąt metrów ogrodzenia z metalowej siatki. Prace odbywają się pod nadzorem milicji, a dostęp do uroczyska, podobnie jak w czwartek jest ograniczony – poinformował portal Radia Swaboda.

W czwartek robotnicy na koparkach zdemontowali na Kuropatach kilkadziesiąt krzyży. Usunięto krzyże z boku uroczyska, postawione w ostatnich miesiącach przez niezależnych aktywistów. Po ich demontażu rozpoczęto montaż ogrodzenia przy części uroczyska. Krzyże stojące w głębi cmentarza, w tym krzyż upamiętniający polskie ofiary Kuropat, nie zostały zdemontowane.

Portal Swaboda poinformował o ponownym zatrzymaniu opozycyjnych aktywistów – Pawła Siewiaryńca i Niny Bahińskiej. Byli oni również wśród działaczy zatrzymanych w piątek, 5 kwietnia, przez milicję „w celu potwierdzenia tożsamości”.

Od czwartku Białorusini protestują w centrum Mińska i pod samym miejscem pamięci. Wieczorem na terenie memoriału zebrało się ponad 100 osób, wśród których byli politycy opozycji i aktywiści, obecny był także przedstawiciel ambasady RP. Zebrani wspólnie modlili się i śpiewali, odprawiono drogę krzyżową.

Ok. 200 osób zebrało się w niedzielę przed stołecznym prawosławnym soborem katedralnym w związku z wydarzeniami w Kuropatach. Zaapelował o to opozycyjny polityk Mikoła Statkiewicz, który został prewencyjnie zatrzymany przez milicję. Zgromadzeni odmówili na placu wspólną modlitwę.

Niektórzy przynieśli ze sobą biało-czerwono-białe flagi narodowe oraz wycięte z papieru białe krzyże, przypominające o czwartkowej akcji budowlańców. Milicja nie interweniowała. Funkcjonariusze ostrzegli tylko zebrane osoby, że „akcja jest nielegalna”. 

Po początkowym milczeniu władze wyjaśniły w piątek, że demontowane są „nielegalne konstrukcje”, a celem jest uporządkowanie terenu. „Prezydent obiecał, że zostanie tam zrobiony porządek i wydał stosowne polecenia” – wyjaśniała Natalja Ejsmant, rzeczniczka Alaksandra Łukaszenki, niezależnej gazecie „Nasza Niwa”.

„To miejsce powinno zostać uporządkowane, takie jest stanowisko prezydenta. Tam są pochowani nasi ludzie. Wszystko powinno być zrobione jak należy, zgodnie z obyczajem, tradycjami religijnymi, zgodnie z planem” – wyjaśniła. „Zrobione będzie wszystko, by to miejsce wyglądało godnie, ale – bez żadnej polityki” – dodała.

Przewodniczący Stałej Komisji ds. Edukacji, Nauki i Kultury parlamentu Białorusi Ihar Marzaluk powiedział, że obszar, na którym ustawiano krzyże, znajduje się obok miejsc egzekucji, na terenie strefy ochronnej zabytku podlegającej pod działania Ministerstwa Kultury.

„Przyjęte jest u nas, że przed Wielkanocą trzeba zrobić porządki. Także w miejscach pamięci. Dlatego zostanie to otoczone płotem i uporządkowane. Widzimy w tym banalną polityczną prowokację. Dziwię się, że te krzyże w ogóle tak długo tam stały” – powiedział I. Marzaluk.

Deputowany stwierdził, że zarzuty wobec władz są niesprawiedliwe, bo „nieludzkie” jest oskarżanie rządu o obalanie krzyży, skoro nie było pod nimi grobów. 

Zaniepokojenie sytuacją wyraziły Białoruska Cerkiew Prawosławna i Kościół katolicki. Swój protest wyraził też szereg organizacji, w tym partie opozycyjne i białoruski PEN Club.

Na terenie lasu w Kuropatach stalinowskie NKWD rozstrzeliwało represjonowanych. Według różnych szacunków w tamtejszych dołach śmierci spoczywa od kilkudziesięciu do 250 tysięcy ofiar, wśród nich są także Polacy. Na terenie uroczyska w ciągu ostatnich 30 lat powstawał ludowy memoriał, złożony z krzyży stawianych przez aktywistów i obywateli. W sumie jest ich tam ponad tysiąc. Dopiero w 2018 r. z inicjatywy władz umieszczono tam pomnik upamiętniający ofiary.

Na podstawie: PAP, belsat.eu