Na odpust w Korkożyszkach: odnowione oblicze kościoła


Fot. T. Worobiej
"Tygodnik Wileńszczyzny", 5 - 11 lipca 2012 r, 616
Wierni, przybywający na nabożeństwa do świątyni w Korkożyszkach, nie kryją radości i dumy – ich piękna neoromańska świątynia po remoncie wygląda wspaniale. Półroczne prace remontowe wnętrza świątyni ukończono na wiosnę br. Coroczny odpust św. św. Piotra i Pawła – w tym roku w niedzielę, 1 lipca – stał się okazją do modlitwy dziękczynnej za wszystkich, którzy przyczynili się do odnowy świątyni.
Kościół korkożyski jest rektoralnym (filialnym) kościołem parafii podbrodzkiej, mimo to wierni nie zapominają o ponad 5-wiecznej historii parafii i odznaczają się wyjątkową troską o swoje dziedzictwo sakralne. Opatrzność Boża tak pokierowała losem Antoniego Jundy, by tutaj odnalazł swoją małą ojczyznę i nieopodal, w sąsiednich Prenach, założył rodzinę. Tak umiejętnie prowadzi rolniczy biznes, że stać go było na prawie 100-procentowe pokrycie kosztów remontu kościoła. Ksiądz proboszcz Jan Czerniawski słowa podziękowania kierował do wszystkich, którzy przyczynili się do prac remontowych bądź złożyli na ten cel ofiarę, jednak uwaga tego dnia skupiała się na rodzinie Walentyny i Antoniego Jundów. Remont kościoła kosztował około 130 tysięcy litów, 13 tysięcy zebrali parafianie, reszta – to ofiara Jundy, który, wyznając zasadę, bez Boga ani do proga, otwarty jest na potrzeby lokalnej świątyni, do której uczęszcza od ponad 20 lat.

Dorobił się na rolnictwie
Antoni Jundo, jeden z największych rolników na Litwie (gospodaruje bowiem na 1500 ha), radny z ramienia AWPL w samorządzie rejonu święciańskiego, nie ukrywa satysfakcji ze swojej codziennej pracy na roli, jak też z tego, że jego dobytek może służyć innym. „W czasach sowieckich po ukończeniu technikum w Białej Wace zostałem skierowany do kołchozu w Prenach i tak pozostałem na tych terenach” – mówi pan Antoni, opowiadając, że gdy inni na początku lat 90. inwestowali w stolarkę, budownictwo lub jakiś inny biznes, on postanowił zostać na roli. – „Zadowolony jestem ze swego postanowienia, mam obecnie najlepszą technikę, kilkunastu pracowników, a jeśli w czymś mogę pomóc innym, to tylko cieszy”.

Zaczęło się od sprzątania
Wsparcie państwa Jundów dla kościoła w Korkożyszkach zaczęło się ponad 20 lat temu, a ostatnie remonty były zwieńczeniem prac renowacyjnych trwających od kilkunastu lat.

„W czasach sowieckich mieszkańcy Pren uczestniczyli w nabożeństwach w dwóch parafiach – w Balingródku i Kiemieliszkach na Białorusi, gdyż w latach 1963-1990 kościół w Korkożyszkach był nieczynny – wspomina Jundo. – Częściej bywaliśmy w Kiemieliszkach. Kiedy granica z Białorusią uniemożliwiła uczęszczanie do Kiemieliszek, naszym kościołem została świątynia pw. śś. Piotra i Pawła w Korkożyszkach”.

Wprawne oko gospodarza od razu dostrzegło, jakie spustoszenia poczynił czas – kościół wymagał nie tylko remontu, ale także zabezpieczenia wież, które lada chwila mogły runąć, naprawienia dachu, uporządkowania terenu. „Wierni starali się, by świątynia wyglądała godnie: własnymi siłami przeprowadzali kosmetyczne remonty” – wspominał pan Antoni, który zaczął od sprzątania wnętrza i terenu przykościelnego. – Wywieźliśmy około 5 ciężarówek śmieci”.

Potem rozpoczął się remont dachu i odprowadzenie wody, która zbierała się przy fundamentach. Jundo nie krył satysfakcji z faktu, że co aktywniejsi parafianie włączali się do tego wspólnego dzieła. Rodzina Baranowskich, Zita Milunaitiene, Julia Ryżowa – są związani z kościołem i zawsze służą pomocą.

Jak w katedrze
Wiele prac wykonano na terytorium kościelnym, zbudowano parking, wyłożono kostką i asfaltem plac przed kościołem, wycięto spróchniałe drzewa i krzewy. Jubileusz 500-lecia parafii korkożyskiej w roku 2007 korkożyszczanie świętowali wspólnie z ówczesnym sufraganem wileńskiej archidiecezji śp. bp. Juozasem Tunaitisem i cieszyli się, że kościół powoli odzyskuje dawną świetność. „Po jubileuszu wiedzieliśmy, że potrzebna jest renowacja wnętrza świątyni – opowiada Jundo – i ostatnie półrocze zostało temu poświęcone”.

Wierni uzbierali z ofiar na remont kościoła tyle, ile mogli. Natomiast z inicjatywy Jundów w kościele zostali zatrudnieni pracownicy, którzy od września do marca prowadzili prace renowacyjne. „Do pracy przy remoncie w kościele zatrudniłem swoich robotników – wszyscy miejscowi – cieszył się fundator. Odnotował też, że z powodu prac w kościele nie zostały przerwane niedzielne nabożeństwa. – Gdybyśmy wynajęli jakąś spółkę, to wątpię, aby im zależało, by na każdą niedzielę odstawić ławki na miejsca i przygotować miejsce do modlitwy”.

Gruntowny remont objął wszystko – od instalacji, poprzez zamontowanie lamp grzewczych, nagłośnienia, ocieplenia i otynkowania ścian, na renowacji ołtarzy i wymianie podłogi kończąc. Antoni Jundo stwierdził, że pozostało jeszcze pomalowanie dachu, na którym zachowała się blacha z carską pieczęcią (początek XX w.), czyli z czasów, gdy kościół został wybudowany. „Goście, którzy odwiedzają naszą miejscowość, twierdzą, że teraz kościół wygląda jak katedra” – żartował Antoni.

Unikatowa akustyka

Mszę św. odpustową, 1 lipca, wraz z miejscowym proboszczem z Podbrodzia – ks. Janem Czerniawskim – celebrował proboszcz wileńskiej parafii pw. św. Rafała Archanioła ks. Arunas Kesilis, który wygłosił homilię. Zwracając się do wiernych, przypomniał życie dwóch apostołów – św. św. Piotra i Pawła – i ich różne drogi do Chrystusa. Podkreślił, że spotkanie z Jezusem odmieniło ich życie. „Chrystus nie wchodzi w nasze życie przez siłę i przemoc, pozostawia nam wolny wybór. Tylko, czy my po spotkaniu z Jezusem odchodzimy przemienieni?” – pytał kaznodzieja.

Niedzielna liturgia przebiegała w szczególnie uroczystej atmosferze. Śpiewem uświetnił ją zespół „Magunianka”, którego kierowniczka Jelena Gryncewicz pracuje jako organistka w kościele. Przygrywała podczas Mszy św. także orkiestra kameralna z Ośrodka Kultury w Podbrodziu pod kierownictwem Bronislovasa Vilimasa. Niedawno artyści zostali laureatami prestiżowej nagrody Grand Prix podczas konkursu orkiestr dętych Litwy. Wierni docenili poziom wykonawczy orkiestry i zostali po Mszy św., by wysłuchać jej koncertu. Występowi sprzyjała wspaniała akustyka korkożyskiego kościoła, która jest jednym z walorów świątyni.

„Cudeńko”
Po nabożeństwie nie mogło zabraknąć słów podziękowania. Wierni dziękowali kapłanom za ofiarę Mszy św., a rodzinie Jundów za osobiste ogromne zaangażowanie w remont kościoła. Płomienną mowę dziękczynną w imieniu mieszkańców Korkożyszek wygłosiła Irena Bejnar, prezes Święciańskiego Rejonowego Oddziału ZPL.

Odremontowany kościół pani Irena nazwała „cudeńkiem”. Wspominała lata, gdy był nieczynny, wówczas pracowała jako nauczycielka w korkożyskiej szkole początkowej. „Dyrektor otrzymał rozkaz, by w kościele urządzić salę sportową – opowiadała. – Pamiętam, że odmawiałyśmy go od tej decyzji. Przekonałyśmy go, że nie wypada… Dotąd radziliśmy sobie bez sali, to i teraz damy radę – mówiłyśmy mu. Posłuchał nas. Tym niemniej później w kościele usytuowano galerię obrazów. Niezmiernie się cieszymy, że świątynia funkcjonuje zgodnie ze swym przeznaczeniem i są ludzie, którzy dbają o jej utrzymanie”.

„Lubimy nasz kościół”
Korkożyszki liczą około 200 mieszkańców, większość – to osoby starsze. Młodzież w poszukiwaniu pracy ucieka do oddalonego o 3 km Podbrodzia, czy też Wilna. Tym niemniej na uroczystościach parafialnych świątynia się wypełnia – przyjeżdżają krewni, przyjaciele.

„Młodsze pokolenie rozjechało się, wszystko opiera się na starszych, a nasze zdrowie coraz częściej szwankuje – z zatroskaniem tłumaczyła parafianka Łucja Przychodzka, dodając, że, jak tylko proboszcz ogłaszał, że trzeba pomóc w kościele, zawsze znajdowali się ludzie chętni do pracy. – Każdy z nas pomagał jak mógł”. Z wyremontowanego kościoła cieszyła się także pani Paulina Komaiszko ze wsi Kłaczuny. „Za mojej młodości kościół był nieczynny, więc to wielkie szczęście mieć w pobliżu tak piękny kościół” – mówiła rozmówczyni, której wnuczki przez wiele lat były zaangażowane podczas liturgii.

„Mieszkańcy Korkożyszek i okolic są dumni z kościoła. Dlatego nie pozwolą, by został zniszczony, a do remontów każdy dokładał się, jak mógł i czym mógł. Owszem, większość wykonanych prac zawdzięczamy rodzinie Jundów, ale wszyscy lubimy nasz kościół” – mówiła organistka Jelena Gryncewicz. Z kolei piękny ołtarz z wyrzeźbioną pietą został ufundowany przez byłą mieszkankę Korkożyszek – Lonię Mackiewicz.

Antoni Jundo, zadowolony z efektów prac, otwarcie przyznał, że nie szczędził pieniędzy, bo stać go było na to. Twierdził, że nic się nie dzieje bez woli Stwórcy. „Wiedziałem, że kościół potrzebuje sporych nakładów, ale nie przejmowałem się tym” – wyznał. Tłumaczył, że pieniądze włożone w remont świątyni odzyskał, sprzedając zboże za granicę. Tak się złożyło, że Francuzi wyszukali na Litwie Jundę i zakupili u niego zboża po wyższej cenie niż sprzedaje na Litwie. Różnica w cenie wyniosła mniej więcej tyle, ile zainwestował w remont korkożyskiej świątyni. „Czyż to nie Opatrzność nami kieruje?” – retorycznie zapytywał rolnik, który planuje kolejne inwestycje.