Nie żyje Jerzy Bahr


Jerzy Bahr, fot. wilnoteka.lt
Po długiej chorobie w wieku 72 lat zmarł w poniedziałek, 25 lipca, w Krakowie, polski dyplomata Jerzy Bahr. Był m.in. ambasadorem na Ukrainie, w Rosji i na Litwie, a także szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Były minister spraw zagranicznych Polski. Prof. Adam Daniel Rotfeld nazwał go "dobrą twarzą dyplomacji III Rzeczypospolitej".


Jerzy Bahr urodził się w 1944 r. w Krakowie. Z wykształcenia był socjologiem. Ukończył również studia podyplomowe w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1974 r. rozpoczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, skąd odszedł po ogłoszeniu stanu wojennego. W latach 1976-1980 w randze I sekretarza pracował w Ambasadzie PRL w Bukareszcie (sekretarz ds. prasowych). W 1983 r. otrzymał azyl polityczny w Austrii. Współpracował z Radiem Wolna Europa. W 1991 r., po powrocie do Polski, ponownie pracował w MSZ.

Jerzy Bahr był radcą Ambasady RP w Moskwie (1991-1992), Konsulem Generalnym RP w Kaliningradzie, ambasadorem RP w Kijowie (akredytowany zarazem w Turkmenistanie; 1996-2001). W latach 2001-2005 był ambasadorem RP w Wilnie. Od 21 stycznia 2005 do 22 grudnia 2005 był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. 19 maja 2006 został powołany na stanowisko ambasadora RP w Rosji. Jako polski ambasador w Moskwie miał powitać 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego i delegację, która leciała na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. W katastrofie samolotu zginęła cała delegacja oraz załoga, w sumie 96 osób. Z placówki w Rosji odwołano go 30 września 2010.

Oznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, w uznaniu wybitnych zasług w służbie zagranicznej, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i działalności dyplomatycznej oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Ostatnio zasiadał w Polsko-Rosyjskiej Grupie do Spraw Trudnych.

O rodzinie, karierze zawodowej i wspomnieniach z pracy w różnych państwach opowiedział w wywiadzie rzece - wydanej w 2014 roku książce Jerzego Sadeckiego "Ambasador". Jak wspominał, o ambasadorskiej nominacji na Litwę zadecydowała między innymi znajomość języka litewskiego. "Sądzę, że do objęcia placówki w Wilnie byłem przygotowany, nie tylko językowo. Już wcześniej uzyskałem głębszą wiedzę o tym kraju i wiedziałem, co jest istotne na Litwie. Ale będąc reprezentantem innego państwa, musiałem być także nieoficjalnym przedstawicielem Polaków, którzy na Litwie mieszkają. Przy znacznym skomplikowaniu relacji polsko-litewskich fundamentalne znaczenie ma znajomość subtelności tych stosunków. Dla dyplomaty to pole minowe. Trzeba się tam poruszać bardzo delikatnie, znając traumy i kompleksy sąsiada, a przy tym wykazywać empatię, zrozumienie i cierpliwość znacznie większą niż to, do czego są przygotowani polscy dyplomaci". 

"Wierzę w dobre, zupełnie normalne stosunki polsko-litewskie. By one takie się stały, resztki naszego sentymentalizmu trzeba odłożyć na bok. (...) Widzę perspektywy podobne jak przy nieskończenie trudniejszym dialogu polsko-niemieckim. Trzeba robić wspólne projekty, uczyć współpracy w praktycznych działaniach, wymianie młodzieży. Być może potrzebujemy więcej czasu" - mówił. 

Na podstawie: PAP, inf.wł.