Niemcy przejmują przewodnictwo w Unii Europejskiej


Fot. radiopoznan.fm
Pierwszego lipca Niemcy przejmują przewodnictwo w Unii Europejskiej. Przypadnie ono na czas największego kryzysu w historii Wspólnoty. Niemieccy dyplomaci starają się obniżyć wysokie oczekiwania, wskazując, że sukcesem byłaby zgoda w sprawie budżetu i porozumienie z Wielką Brytanią.

 



To przypadek, że niemiecka prezydencja przypada właśnie na drugą połowę 2020 roku – lista krajów jest ustalona na wiele lat do przodu. Niezależnie od tego nie brak takich, którzy oczekują, że Niemcy, najpotężniejszy gospodarczo kraj we Wspólnocie, wyprowadzą Unię Europejską z kryzysu. Z drugiej strony są też obawy, że Berlin umocni swoje już i tak duże wpływy w UE.

Jednym z pierwszych, a jednocześnie najważniejszych zadań będzie pomoc w dorowadzeniu do porozumienia państw członkowskich w sprawie funduszu odbudowy oraz wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Negocjacje wprawdzie prowadzi formalnie szef Rady Europejskiej Charles Michel, ale to porozumienie Paryża i Berlina w sprawie środków na ożywienie gospodarcze pozwoliło na przedstawienie przez KE propozycji przewidującej, że UE będzie miała na ten cel 750 mld euro. Kanclerz Niemiec Angela Merkel stara się przekonać innych przywódców, zwłaszcza z krajów tzw. oszczędnej czwórki, czyli Danii, Szwecji, Holandii i Austrii, że odpowiedź na koronakryzys musi być nadzwyczajna.  

Przezwyciężenie konsekwencji pandemii, która spowodowała potężne załamanie gospodarcze i kosztowała życie 190 tys. Europejczyków, ma być wiodącym tematem przez całe sześć miesięcy. Hasło prezydencji brzmi: „Razem na rzecz ożywienia”.

Inną z ważnych spraw dla Berlina jest umowa o relacjach między UE, a Wielką Brytanią po zakończeniu okresu przejściowego, który wygasa z końcem tego roku. Bez tego porozumienia stosunki między „27”, a Zjednoczonym Królestwem będą opierać się o zasady Światowej Organizacji Handlu (WTO), wrócą cła i wszelkie restrykcje dotyczące handlu.

Berlin musi się mierzyć z wyzwaniami przy braku fizycznych spotkań przedstawicieli państw członkowskich, zwłaszcza na poziomie politycznym. Pandemia spowodowała, że zdecydowana większość narad została przeniesiona do internetu. Dyplomaci oceniają, że wideokonferencje nie są tak użyteczne jak tradycyjne spotkania. Problemem jest m.in. zachowanie poufności, a także zdarzające się kłopoty techniczne, przez które trudniej się porozumieć.

Dlatego Niemcy, jeśli tylko będzie pozwalała na to sytuacja epidemiczna, chcą przywrócenia rzeczywistych spotkań przedstawicieli unijnych stolic.

Bardzo ważnym tematem będzie strategia wyjścia z restrykcji, wprowadzonych w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Wprawdzie w wielu krajach członkowskich widać już powrót do normalności, ale UE jako całość dalej ma przed sobą wiele decyzji w tej sprawie. Przykładem może być otwarcie granic zewnętrznych dla państw trzecich – temat, który rozgrzewał w ostatnich dniach dyskusje dyplomatów w Brukseli.

Niemcy przejmą prezydencję od Chorwatów, których plany zostały mocno pokrzyżowane przez koronawirusa. Planowany na maj w Zagrzebiu szczyt z udziałem państw UE i krajów Bałkanów Zachodnich nie obył się. Zamiast niego, a także wielu innych spotkań, zorganizowane zostały wideokonferencje.

Dla Angeli Merkel, która planuje odejście z polityki po tym, gdy zakończy się jej czwarta kadencja w fotelu kanclerskim (w przyszłym roku), przewodnictwo jej kraju w UE będzie jedną z ostatnich okazji do pokazania przywództwa na arenie międzynarodowej.

Na podstawie: PAP