Niezrealizowany projekt elektryfikacji Wilna


Ogólny widok budowy elektrowni, rok 1939.
Mirosław Gajewski, "Tygodnik Wileńszczyzny", 17-23 czerwca 2010 r., nr 25
Mało już kto pamięta, najwyżej starsi mieszkańcy Werek, Wołokumpia i innych nadrzecznych podmiejskich wsi, że w Wilnie w okresie międzywojennym powstały i nawet zostały częściowo zrealizowane plany budowy elektrowni wodnej na rzece Wilii. Tylko wybuch II wojny światowej nie pozwolił zrealizować tego olbrzymiego projektu budowlanego. Gdyby ten zamysł doszedł do skutku, na długie lata rozrastające się Wilno byłoby zabezpieczone tanią i stosunkowo ekologicznie czystą energią elektryczną.
A początki zamysłu powstały w dalekich latach 30., gdy władze województwa wileńskiego oraz magistrat miasta Wilna doszły do wniosku: już wkrótce na Wileńszczyźnie, a zwłaszcza w Wilnie zabraknie energii elektrycznej, gdyż stara wileńska elektrownia, zbudowana jeszcze za carów (w 1902 roku) i dotychczas słynąca z figury bogini Elektry, trzymającej w ręku żarówkę, po prostu nie zaspokajała rosnących zapotrzebowań na energię elektryczną. Innym argumentem zmuszającym do działania była potrzeba regulacji brzegów Wilii i możliwe najszybsze usunięcie niebezpieczeństwa stosunkowo częstych powodzi wiosennych, które, a zwłaszcza ta słynna z 1931 roku, dały się Wilnu we znaki.

Pierwotnie grupa fachowców pod przewodnictwem profesora Politechniki Warszawskiej K. Pomianowskiego i inżyniera Jerzego Jensza, zdecydowała się na budowę elektrowni poniżej Wilna, miejscem budowy tamy miały zostać okolice wioseczek Szyłany i Sojdzie, zbiornik wodny miał zająć powierzchnię około 500 hektarów, a ogólna suma niezbędna do realizacji tego planu miała sięgać prawie 5 milionów złotych. Dwie turbiny wodne mogły wyprodukować rocznie do 76 mln kWh energii elektrycznej (czyli ośmiokrotnie przewyższała moc starej wileńskiej elektrowni), jak na tamte czasy to było naprawdę dużo. Przeprowadzone przez firmę inż. Stefana Ostrowskiego badania geologiczne potwierdziły, że wybrane miejsce naprawdę nadaje się do tego celu.

Jednak do budowy nie doszło, dlaczego? Pewnych informacji nie ma, ale jednak chyba przesądziły argumenty polityczne – po prostu tak ważny strategiczny obiekt byłby zbyt blisko linii demarkacyjnej z Litwą, z którą, jak wiemy, stosunki wówczas były nie najlepsze.

W 1938 roku komisja inżynierów zdecydowała zmienić miejsce budowy obiektu, zaczęto badać tereny powyżej Wilna i takie miejsce odnaleziono w okolicach wsi Turniszki, 10 kilometrów od centrum miasta. W tymże roku zatwierdzono projekt, według którego tamę planowano budować poniżej wsi Turniszki, długość tamy miała sięgać 500 metrów, woda miała być spiętrzona o prawie 12 metrów od pierwotnego poziomu rzeki. Sprzęt elektrowni planowano rozmieścić w budynkach na lewym brzegu Wilii, tuż przy końcu tamy. Moc elektrowni musiała sięgać 14 tysięcy kW, którą planowano otrzymać za pomocą dwóch turbin wodnych. Takim sposobem w ciągu roku nowa elektrownia mogła wyprodukować 82–86 milionów kWh. Ogólna powierzchnia zbiornika wodnego miała sięgać 562 hektary, obok tamy planowano urządzić kanały ze śluzami dla przejścia statków oraz spławianego drewna. Przewidziano też specjalny kanał dla przejścia wędrujących ryb, głównie łososi, których wtedy w wodach Wilii nie brakowało. Ogólny koszt tego przedsięwzięcia sięgał 15 milionów złotych, które miało być sfinalizowane w 1940 roku.

Na przełomie 1938–39 roku rozpoczęto prace przygotowawcze i do wybuchu wojny we wrześniu 1939 roku zdołano w pracę i materiały zainwestować ponad 1 milion złotych. Za ten krótki okres zrobiono naprawdę dużo, a mianowicie – zbudowano odgałęzienie drogi od szosy niemenczyńskiej w stronę Turniszek, wybudowano 4 murowane i kilka drewnianych budynków dla personelu przyszłej elektrowni i ekipy budowniczej, przeprowadzono kolejkę wąskotorową z Wilna, którą planowano dowozić materiały budowlane i pracowników. Ponadto na Wilii zbudowano tymczasowy drewniany most, przeprowadzono linię telefoniczną z Wilna, rozpoczęto gromadzić materiał budowlany oraz do połowy rzeki usypano wał dla tamy. Przed wybuchem wojny zamówiono i rozpoczęto budowę turbin dla przyszłej elektrowni.

Wydarzenia wrześniowe praktycznie przerwały idące pełną parą prace, chociaż formalnie projekt zamknięto dopiero po kilku latach. Kontynuacją zaczętych prac interesowały się władze litewskie, sowieckie i niemieckie, rozumiano, że taki obiekt w przyszłości dla Wilna jest niezbędny. Drobne prace konserwacyjne i budowlane prowadzono w ciągu całego okresu okupacji, a jak pamiętamy, za 5-letni okres wojny na Wileńszczyźnie władze się zmieniły pięciokrotnie. Dopiero po wojnie władze sowieckie ostatecznie zrzekły się pomysłu budowy elektrowni i zaczęto likwidację tego, co przetrwało i pozostało po pożodze wojennej. Wywieziono sprzęt, materiał budowlany, a kamienie wykorzystano na odbudowę zniszczonego Wilna i brukowanie ulic. Drewniany most na Wilii został spalony przez Niemców jeszcze w 1944 roku.

Jako ciekawostkę dodam, że piękne murowane domy zbudowane dla administracji przyszłej elektrowni służą obecnie jako rezydencje dla prezydenta i premiera Republiki Litewskiej. W nasze dni na brzegach rzeki można dostrzec pewne znaki dawnych prac ziemnych. Tylko te nieliczne ślady pozostały po olbrzymim projekcie okiełzania wód Wilii i elektryfikacji Wileńszczyzny.