Pogranicze i kontrabanda, czyli co Litwini wiedzą o Solecznikach?


Fot. fecebook.com/Lietuvos nacionalinis dramos teatras
„Mity i dym kryją solecznicką ziemię – Soleczniki” – głosi hasło reklamujące najnowszy spektakl Litewskiego Narodowego Teatru Dramatycznego. „Nieznana ziemia. Solcza” (Nežinoma žemė. Šalčia) to kolejne przedstawienie Jonasa Tertelisa oparte na autentycznych historiach mieszkańców litewskiej prowincji. Premiera w Centrum Kultury w Solecznikach odbędzie się już w najbliższy piątek, 16 marca, zaś na scenie wileńskiego teatru – 22 marca.


„Soleczniki to dla nas taka dziwna strefa, która z jednej strony jest blisko Wilna, a z drugiej na swój sposób bardzo odległa od stolicy. Pogranicze, kraniec świata” – powiedział w rozmowie z Wilnoteką dramaturg spektaklu Andrius Jevsejevas. Ta właśnie dwoistość zainspirowała go i całą ekipę przedstawienia do bliższego przyjrzenia się tej „tajmeniczej ziemi”. Jak powiedział, do tej pory wiedzę na temat regionu czerpali głównie z telewizji i innych mediów: pełno tam było informacji na temat konfliktów litewsko-polsko-białoruskich, kulturze „tutejszych”, kontrabandy itd. „Te tematy były dla nas bardzo aktualne, ale im więcej tam jeździliśmy, im więcej przebywaliśmy z ludźmi, tym bardziej schodziły dla nas na dalszy plan”.

W zeszłym roku Jonas Tertelis wraz z Kristiną Werner wystawili na scenie Litewskiego Teatru Dramatycznego spektakl „Žalia pievelė” (Zielona łączka) oparty na wspomnieniach pracowników elektrowni jądrowej w Ignalinie i mieszkańców Wisaginii. Życie tamtejszej społeczności podporządkowane było w pewnym sensie pracy reaktorów, toteż ignalińska elektrownia stanowiła główną oś dramaturgiczną spektaklu. Czegoś podobnego twórcy szukali w Solecznikach. „Mieliśmy nadzieję, że tam [w Solecznikach – przyp. red.] znajdziemy taką wielką narrację.  Nie znaleźliśmy jej, ale w nie poddaliśmy się – zrozumieliśmy, że w tym miejscu są mniejsze opowieści i że z nimi również da się coś zrobić. Myślę, że Soleczniki stały się takim modelem, który pomógł nam zająć się różnymi tematami prowincji albo peryferii: kulturalnej, socjalnej, ekonomicznej itp.” – opowiada A. Jevsejvas.

Praca nad spektakle przebiega wieloetapowo. Na początku zaangażowani w nią byli wyłącznie reżyser  Jonas Tertelis oraz dramaturdzy: Andrius Jevsejevas i Eglė Vitkutė. Zbierali informacje i materiały, rozmawiali z historykami oraz znanymi osobami i artystami związanymi z Solecznikami. Jeździli również do miasta, gdzie zorganizowali najpierw warsztaty z tworzenia opowieści i opowiadania historii. Trzeci etap stanowiły indywidualne rozmowy z mieszkańcami, które zostały nagrane w formacie audio.  

Jak zdradza A. Jevsejevas, reakcje na pomysł stworzenia spektaklu w Solecznikach wśród miejscowych były różne: od początkowego sceptycyzmu mieszkańców po entuzjazm przedstawicieli władz, którzy widzieli w tym doskonałą okazję do promocji. Wiele godzin nagranych materiałów twórcy musieli następnie przesłuchać, czasem nawet kilkakrotnie, i wybrać z nich fragmenty, które ostatecznie znalazły się w scenariuszu. Często była to bardzo żmudna praca. „Przykładowo: masz trzy godziny wywiadu, za pierwszym razem przesłuchujesz go, za drugim wyciągasz informacje, trzecim – słuchasz i zapisujesz coś, słowo do słowa, nie tylko słowa, wszystko zapisujesz: yyy, aaa, ooo, wszystkie dźwięki, niuanse dialektu, pracujesz ponad 12 godzin i przez te 12 godzin zapisujesz sobie 2 zdania” – mówi dramaturg. Zaraz dodaje jednak, że jest w tym pewna zabawa, która daje dużo radości.

„Powoli znaleźliśmy kontakt z ludźmi stamtąd, tak naprawdę zakochaliśmy się w nich. Patrzysz na człowieka zaledwie przez godzinę, trochę z nim pogadałeś, zrobiłeś wywiad, a kiedy potem oglądasz to dziesięć razy, masz wrażenie, że znasz go bardzo dobrze, słuchając go, widzisz, jak poruszają się mięśnie jego twarzy, jaką ma manierę mówienia itp.” – mówi Andrius. To jednak punkt widzenia dramaturga – aktorzy bowiem znaleźli się w zupełnie innej sytuacji. „My mamy audio, kilka zdjęć, jak wyglądają ci mieszkańcy Solecznik i mamy teksty – co oni mówili, jak opowiadali, w jakim stylu mówią. Więc musimy teraz sprawić, aby ten tekst sam mówił. I właśnie sposób, w jaki mówi ten człowiek, żeby to był mój sposób rozmowy. Jeżeli ktoś kiedyś tam, podczas rozmowy np. przed słowem Soleczniki powiedział ekhm (odchrząknął), to ja muszę powtórzyć: ekhm, Soleczniki. To jak praca zegarmistrza” – opowiada grający w spektaklu Oskar Wygonowski.

Metoda pracy na materiale autobiograficznym wykorzystywana przez Jonasa Tertelisa wymaga od aktorów bardzo wiernego odtwarzania nagranych wypowiedzi. „Zadaniem jest właśnie nie tyle tekst powiedzieć, ale jak najlepiej go odtworzyć, więc wszystkie niuanse, tempo rozmowy, ton, w jakim człowiek rozmawia, wszystkie te chrząknięcia, wszystko jest bardzo ważne, ponieważ to tworzy człowieka żywego, który opowiedział historię czy odpowiadał na pytania” – tłumaczy O. Wygonowski. Dla aktora związanego z teatrem Oskarasa Koršunovasa jest to nie lada wyzwanie. „W dokumentalnym teatrze i w ogóle w takim stylu teatru nie ma miejsca dla improwizacji […] Ja improwizuję bardzo dużo, i w teatrze, i gdy występuję w teatrze Kitas kampas, bardzo dużo wokół mnie jest zawsze improwizacji. A tutaj nie – tutaj są granice i ty musisz tak i tak, centymetr po centymetrze”. Aktor podkreśla przy tym, że Tertelis jest reżyserem, który wie, czego chce i to pomaga w wykonaniu tego trudnego zadania.

Soleczniki to miasteczko wielonarodowościowe, dlatego kwestie komunikacji wydają się szczególnie istotne. Pytam więc swoich rozmówców, w jakim języku będzie grany spektakl. „To już nie od nas zależy” – odpowiada Oskar. „To wszystko zależy od mieszkańców Solecznik – w jakim języku oni mówili. Jeżeli ktoś używał rosyjskich słów, my będziemy w tym języku mówić. To nie jest tak, że ktoś nagrał tekst po polsku, a dramaturg przetłumaczył i mówi: no, Oskar, to teraz po litewsku czytaj”. Andrius mówi o swoich odczuciach jako Litwin: nie było żadnego problemu z komunikacją, ludzie sami używali języków, w których chcieli mówić, często wybierając litewski lub rosyjski. Oskar ma nieco inne doświadczenie: podczas warsztatów, które razem z Laurynasem Jurgelisem prowadzili w szkole, dzieci często otwierały sie i stawały bardziej rozmowne, kiedy słyszały polski lub rosyjski Oskara. 

Wbrew pozorom spektakl nie będzie zbiorem suchych faktów z życia lokalnej społeczności. Jak podkreśla Andrius Jevsejevas, „nie chcemy pokazać, jak ludzie naprawdę żyją; chcemy pokazać, jak żyją w naszych oczach”. Dodaje: „Jesteśmy trochę takimi głupimi wilnianami, którzy przyjechali do Solecznik, nic nie wiedzą o regionie, przeczytali jakieś tam stereotypy i chcą je teraz zobaczyć naprawdę. Ale tam ich nie zobaczyliśmy. To nas chyba najbardziej zaskoczyło”. Czy zaskoczy również wileńską publiczność – będzie można przekonać się już wkrótce. 

Więcej informacji o spektaklu oraz repertuarze można nznaleźć na stronie teatru.