Polska musi wybrać między Kaliningradem a Litwą


Andrius Kubilius, fot. rp.pl
"Rzeczpospolita", 05.12.2010
Mam nadzieję, że nasze stosunki dwustronne mają więcej strategicznej treści niż oświadczenie polskiego MSZ – mówi Andrius Kubilius, premier Litwy.
Czego się o sobie dowiedziała Litwa z WikiLeaks?

Niewiele. Przecieki nie stały się na Litwie wielkim tematem do dyskusji.

Może za jakiś czas, gdy znowu WikiLeaks opublikuje jakieś dyplomatyczne dokumenty, dowiemy się, że stosunki polsko-litewskie są najgorsze w całej Unii Europejskiej. Tak jak niektórzy eksperci już to teraz określają?

Jestem głęboko przekonany, że stosunki między Litwą a Polską nie są złe. Mamy bardzo dużo wspólnych projektów wspieranych przez UE, omawiamy wiele kwestii w Brukseli. Niektóre opinie niektórych polskich polityków na temat sytuacji mniejszości polskiej na Litwie nie są sprawiedliwe. Być może pojawiły się w związku z wielką ludzką i narodową katastrofą, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i inni politycy. Myślę, że dla mniejszości polskiej, jak i dla każdej mniejszości, najważniejsze są edukacja, oświata i rozwój ekonomiczny regionu, w którym mieszka. I temu poświęcamy wiele uwagi. I możemy być dumni z osiągnięć w zakresie oświaty.

Dwa dni przed wspomnianą przez pana katastrofą, 8 kwietnia, prezydent Kaczyński był po raz ostatni w Wilnie. I tego dnia Sejm litewski odrzucił kompromisowy projekt ustawy o pisowni polskich nazwisk. Na dodatek był to pana projekt. Skoro projekt premiera i szefa głównej partii w sprawie dotyczącej mniejszości zostaje odrzucony, to chyba już w sprawie Polaków na Litwie na nic nie można liczyć?

Rząd zaproponował swoje rozwiązanie, ale chcę przypomnieć, że konstytucja Litwy wyraźnie określa zasady używania języka państwowego. Po raz kolejny chcę zadać pytanie, co jest ważniejsze w odniesieniu do 220-tysięcznej mniejszości polskiej? Przecież z około 170 wszystkich nauczających po polsku placówek oświatowych na świecie poza Polską, 100 jest na Litwie, a jeśli się nie mylę, poza granicami Polski mieszka 10 milionów Polaków. Czy to jest ważniejsze, czy też to, jakimi literami będą napisane nazwiska w paszporcie litewskim?

Oczywiście to jest ważne, ale wobec szkolnictwa mniejszości też są zarzuty, choćby to, że liczba szkół polskich na Litwie maleje.

Maleje liczba i litewskich, i polskich. Zmniejsza się, bo mamy niż demograficzny. Niech młode małżeństwa starają się o więcej dzieci.

Nie chciałbym się przerzucać liczbami i wyjaśniać, dlaczego jest mniej dzieci polskich na Litwie, lecz mówić o zaufaniu między naszymi krajami. Od kilkunastu lat politycy litewscy obiecywali polskim kolegom, że w sprawie mniejszości polskiej coś się zmieni. I nic z tego nie wynikło. Nawet w najmniej istotnej sprawie pisowni nazwisk, choć obietnice padały z wielu ust. Jeżeli nawet w takiej sprawie nie można wierzyć w obietnice Litwy, to co dopiero mówić o sprawach geopolitycznych, energetycznych.

To mój rząd, po raz pierwszy od podpisania traktatu polsko-litewskiego (z 1994 roku), zaproponował jakieś rozwiązanie w sprawie pisowni nazwisk litewskiemu Sejmowi. Cóż ja mogę powiedzieć? Jeśliby wszystkie ustawy proponowane przez mój rząd uzyskiwały poparcie Sejmu, to myślałbym, że żyję gdzie indziej, nie na Litwie. Zawsze gdy rozmawiamy o tym temacie, stawiam sobie pytanie, co jest ważniejsze, czy to, co mówi mniejszość, która mieszka na Wileńszczyźnie, czy to, co się mówi w Polsce. Dla mnie ważniejsze jest to pierwsze, rozmowy, które prowadzę z mniejszością polską. Ostatnio odwiedziłem Polaków w Solecznikach i rejonie wileńskim. I dla nich najważniejsze były edukacja, perspektywa ekonomiczna rejonów. Ważniejsze niż pisownia nazwisk. Najbardziej mnie zdziwiło i rozradowało, że młodzież polska pytała, jak i gdzie może się lepiej nauczyć języka litewskiego, a ja pytałem tamtejsze władze samorządowe (są to władze Akcji Wyborczej Polaków na Litwie - przyp. red.), dlaczego rozwój ekonomiczny rejonu solecznickiego i wileńskiego jest znacznie gorszy niż kłajpedzkiego i kowieńskiego. Rejon wileński, leżący przy stolicy, teoretycznie powinien być najbardziej rozwinięty.

Mam wrażenie, że za 15 lat znowu spotkamy się i spytam, dlaczego ten najbanalniejszy problem pisowni polskich nazwisk jest nierozwiązany?

Nie rozwiązujemy problemu nazwisk polskich, lecz problem zapisu w paszporcie nazwisk pochodzenia nielitewskiego. I musimy szanować orzeczenia trybunału konstytucyjnego. I będąc pod takim naciskiem, musimy znaleźć rozwiązanie które nie będzie naruszać konstytucji i innych zobowiązań. I znajdziemy je.

Ale to właśnie projekt pana rządu był kompromisowy. I przegrał nawet w pana partii. Nie mogę tego zrozumieć.

Nie wiem, jak jest w Polsce, ale na Litwie, gdy się zwraca do trzech prawników, to pojawiają się trzy interpretacje rozwiązań konstytucyjnych. Nasz rząd zaproponował jedną interpretację. Po raz pierwszy zaproponowaliśmy w tej sprawie cokolwiek. Co ja mogę na to poradzić, że Sejm postanowił inaczej? Nawet w koalicji są na ten temat różne opinie.

Honorowy lider pana konserwatywnej partii, Vytautas Landsbergis, powiedział, że Polska jest starszym bratem Litwy. A starszemu bratu wiele się nie podoba. Czyli Polska jest przemądrzałym starszym bratem, stawia dziwne wymagania młodszemu. Czy pan się zgadza z taką interpretacją?

Historia odgrywała bardzo dużą rolę w stosunkach polsko-litewskich, a w historii było wszystko – rzeczy wspaniałe i skomplikowane. I być może niektórzy politycy, z jednej i drugiej strony wygłaszając różne opinie, to mają na myśli. W moim przekonaniu i w Polsce, i na Litwie musimy patrzeć w przyszłość, na perspektywy rozwoju regionu, a w tym rozwoju niezmiernie ważna jest solidarność.

Na razie jest tak, że polski MSZ pod koniec października oświadczył, że z rosnącym zaniepokojeniem i troską obserwuje rozwój sytuacji w stosunkach między Polską i Litwą. „Polska nie może akceptować braku poszanowania mniejszości polskiej na Litwie. W najbliższym czasie zostaną podjęte stosowne działania dyplomatyczne” – głosi to oświadczenie.

Mogę powtórzyć, co mówiłem nieraz. Mniejszości narodowe na Litwie, w tym polska, to jest nasze bogactwo, którym się opiekujemy i o które dbamy, niezależnie od tego, co powiedzą na ten temat różne instytucje, nawet MSZ bliskiego nam i sąsiedzkiego kraju. Mam nadzieję, że nasze stosunki dwustronne mają więcej strategicznej treści niż oświadczenia niektórych ministerstw. Może ja zadałbym ironiczne pytanie. Czy takie oświadczenie polski MSZ wydałby wobec innych państw sąsiednich, gdzie żyje bardzo dużo przedstawicieli mniejszości polskiej? Jeżeli się nie mylę, w Niemczech jest ich około półtora miliona, w Czechach około 100 tysięcy. Czy tam liczba szkół odpowiada liczbie mieszkającej mniejszości polskiej?

Przejdźmy do tematyki energetycznej, bo rozumiem, że to jest główny cel przyjazdu pana premiera do Polski?

W niedzielę dochodzi do chyba pierwszego spotkania czterech premierów, Polski i trzech państw bałtyckich. A współpraca energetyczna w regionie staje się poważną kwestią. Tak jak współpraca i solidarność energetyczna państw UE i państw regionu.

Litwa wyłączyła swoją elektrownię atomową w Ignalinie. Czy sądzi pan, że nowa Ignalina może nie powstać, bo Polska nie będzie zainteresowana tym projektem?

Nie. Wiem, że Polska i inne państwa bałtyckie chcą, by ten projekt został zrealizowany. 2 grudnia była o tym mowa w Brukseli podczas spotkania komisarza ds. energetyki Günthera Oettingera z przedstawicielami ministerstw z Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. We wnioskach ze spotkania widać porozumienie ds. projektów energetycznych.

Ale w okolicach Polski ma powstać kilka innych elektrowni atomowych, rosyjska w obwodzie kaliningradzkim i białoruska w Ostrowcu, w pobliżu granicy litewskiej. A nie ma odbiorców dla tak wielkiej ilości energii. Pan i premierzy Łotwy i Estonii przyjechaliście do Polski w przeddzień wizyty prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie, w czasie której zapewne będzie omawiana sprawa elektrowni w Kaliningradzie. Jeżeli Polska weźmie energię stamtąd, sens powstania nowej Ignaliny stanie pod znakiem zapytania.

Elektrownia, którą nazywamy Wisaginią (Visaginas, czyli nowa Ignalina – przyp. red.), to nie jest projekt wyłącznie Litwy, lecz projekt regionalny, który ma poważne wsparcie UE. O elektrowni kaliningradzkiej niemało rozmawiałem w marcu z premierem Władimirem Putinem. I zadałem mu pytanie, jaka jest ekonomiczna logika tego projektu, skoro i bez elektrowni atomowej Kaliningrad ma całkowite zaopatrzenie w energię elektryczną. Bardzo otwarcie zapytałem, gdzie podzieje się energia z siłowni, dokąd będzie eksportowana, skoro, co też wyraźnie podkreśliłem, Litwa nie ma planów importu energii atomowej z obwodu kaliningradzkiego? I premier Putin nie odpowiedział mi na to pytanie.

Może do Polski ma być eksportowana?

To jest pytanie o to, jakiego wyboru dokona Polska.

Będzie pan namawiał, by Polska nie angażowała się w elektrownię kaliningradzką?

Nie wiem, czy to nasze zadanie – namawiać. Kwestie bezpieczeństwa energetycznego krajów regionu bałtyckiego oraz ich integracji z zachodnim systemem energetycznym to nie tylko nasz cel. To wspólny cel UE, w tym Polski. Polska będzie odgrywać bardzo dużą i ważną rolę w tej kwestii. Mam nadzieję, że znajdzie sposób na wypełnienie swojej misji.

Czy Litwa obawia się zbliżenia Polski z Rosją, którego uwieńczeniem jest poniedziałkowa oficjalna wizyta prezydenta Miedwiediewa w Warszawie?

Coraz lepsze stosunki między Polską i Rosją mogą być oceniane tylko pozytywnie. Bardzo ważne, że w związku z dążeniami Rosji do postępu w ulepszaniu stosunków z Polską Duma potępiła ostatnio zbrodnię katyńską. To sprawa bardzo ważna również dla Litwy. Daje to nadzieję, że Rosja oceni zbrodnie stalinowskie i inne zbrodnie reżimu sowieckiego w innych miejscach i w innych krajach, w tym te z 1941 i 1991 r. wobec Litwy. Mam nadzieję, że polepszające się stosunki polsko-rosyjskie pomogą rozwiązać i problemy energetyczne, które dotychczas nie były rozwiązane, moim zdaniem, z powodów politycznych. Chodzi o rurociąg Przyjaźń, który, jak nas przekonywano, się zepsuł. Zepsuł się dokładnie wtedy, gdy polski Orlen kupił rafinerię w Możejkach.

Czyli wolałby, by Orlen pozostał na Litwie, a nie jak mówią pogłoski, jakieś rosyjskie firmy wykupiły rafinerię w Możejkach?

Cieszymy się z inwestycji Orlenu, jak ze wszystkich wielkich inwestycji na Litwie. Wiemy, że szykuje się do inwestycji i Lotos, mamy już inwestycje PZU. Z powodu kryzysu ekonomicznego firmy naftowe nie zarabiają tyle co wcześniej. Próbujemy pomóc polskiej firmie w Możejkach rozwiązywać problemy logistyczne. To chyba jedyne przedsiębiorstwo zagraniczne, do którego problemów rząd litewski powołał specjalną grupę roboczą. Widzę wiele możliwości, by te problemy rozwiązać. Z drugiej strony nie chcę, by powstały iluzje, że wszystkie życzenia przedsiębiorstwa zostaną zrealizowane.

Jednym z życzeń jest odbudowanie 19 km torów kolejowych z Możejek na Łotwę, których pierwszy fragment nagle w ciągu jednego weekendu w 2008 roku został rozmontowany.

Nie miałem na myśli torów, iluzji nie może być wobec sprzedaży terminalu Klaipedos Nafta. Już dwa lata temu powiedzieliśmy, że nie będziemy sprzedawać terminalu. Co do torów, to były w opłakanym stanie, dochodziło do wypadków. Trzeba było przeprowadzić kapitalny remont. Pewnie można było znaleźć inne rozwiązania, inną drogę, ale to zrobiono za poprzedniego rządu. Zaproponowaliśmy, by póki nie zostanie zakończony remont, on trwa, wobec całego towaru, który z Możejek jedzie na rynki łotewski i estoński, były stosowane taryfy ulgowe.

Komentarze

#1 Kubiła wybieraj radę Europy i

Kubiła wybieraj radę Europy i autonomię Wileńszczyzny albo skansen Europy!

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.