Polski James Bond. Powstaje film o Aleksandrze Myszkowskim


W filmie zagrają aktorzy Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie „Teatru Studio” – Edward Kiejzik i Łukasz Kamiński, fot. Marian Paluszkiewicz
W 1920 r. Wojsko Polskie broniło nie tylko własnych granic. W czasie operacji „Zima”, niepodległej Łotwy przed nacierającą Armią Czerwoną broniło dwukrotnie więcej Polaków niż Łotyszy. Jak to było możliwe? Do powstania polsko-łotewskiego sojuszu przeciwko bolszewikom doprowadził tajny agent – kpt. Aleksander Myszkowski. W Wilnie rozpoczęto właśnie prace nad filmem dokumentalnym o jego działalności.



Wilno wybrano nieprzypadkowo. To właśnie z tego miasta, jesienią 1919 r. Myszkowski wyruszył z tajną misją na Łotwę, na polecenie Józefa Piłsudskiego, dlatego panorama Wilna ma być obrazem otwierającym powstający dokument.

„Praca w czasie pandemii nie do końca spełnia nasze oczekiwania. Chcielibyśmy filmować ludzi i pracować bez maseczek. Teraz nie jest to łatwe, dlatego ten pobyt traktujemy raczej jako rozpoznanie, a nagrane materiały chcemy wykorzystać do zwiastuna filmu. Liczymy na to, że wrócimy tu wiosną i pandemii już wówczas nie będzie. Wtedy będziemy mogli nakręcić główną część zdjęć” – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Michał Szymanowicz, producent filmu o kpt. Aleksandrze Myszkowskim.

Mieć dobry pomysł

Michał Szymanowicz podkreśla, że do kręcenia filmów dokumentalnych podchodzi z pasją – angażował się w to również jako reżyser czy scenarzysta.

 Moim marzeniem jest robienie filmów historycznych, które ludzie chcą oglądać. Myślę nawet, że mi się to udaje. Dwa lata temu zrealizowaliśmy film „Kresy”, który opowiadał o tzw. repatriacji, czyli wywózce ludności polskiej z dawnych Kresów na ziemie zachodnie. Spotkał się on z bardzo dobrym odbiorem, jestem więc przekonany, że tego rodzaju filmy są potrzebne – mówi w czasie spotkania w Wilnie z reporterami „Kuriera Wileńskiego”.

Jak zauważa nasz rozmówca, aby film dokumentalny mógł zyskać zainteresowanie odbiorców, konieczny jest przede wszystkim pomysł na dotarcie z przekazem historycznym do obecnej widowni. – Wspólnie z reżyserem filmu Maciejem Dancewiczem szukaliśmy takiego pomysłu. Robienie dokumentu o samym Myszkowskim byłoby trudne, ponieważ zostało po nim niewiele materiałów archiwalnych, które można wykorzystać jako ilustracje. Zdecydowaliśmy się więc, że zrobimy film, który będzie opowiadał o pracy nad spektaklem o kpt. Myszkowskim, przygotowywanym przez Polskie Studio Teatralne w Wilnie. Dzięki temu widz będzie mógł poznać nie tylko postać Myszkowskiego, lecz także współczesnych Polaków na Litwie, dowiedzieć się, czym jest dla nich polskość i dlaczego zajmują się tym postacią Myszkowskiego – wyjaśnia Szymanowicz.

Jak zapowiada producent, taki spektakl rzeczywiście powstanie, a sztukę dla Polskiego Studia Teatralnego pisze doskonale znana czytelnikom na Wileńszczyźnie Alwida Bajor.

Zapomniany bohater

Kim jest bohater powstającego filmu? Kpt. Aleksander Zygmunt Myszkowski to człowiek o bardzo bogatym życiorysie, który nie bez powodu należał do grona najbardziej zaufanych oficerów Józefa Piłsudskiego. Jako oficer legionowy został ranny w bitwie pod Łowczówkiem w 1914 r., uczestniczył też w bitwie pod Kostiuchnówką, gdzie wykazał się bohaterstwem, odbijając pozycje opanowane przez kilkukrotnie silniejszych Rosjan. W czasie, gdy Polska broniła dopiero co odzyskanej niepodległości, powierzono mu funkcję szefa sekcji „Wschód“ Oddziału II Sztabu Generalnego zajmującego się wywiadem wojskowym.
21 sierpnia 1919 r. Myszkowski został delegatem Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego przy Naczelnych Dowództwach Armii Łotewskiej i Estońskiej, a po utworzeniu poselstwa polskiego w Rydze mianowano go polskim attaché wojskowym. O jego działalności z tego okresu można powiedzieć bez cienia przesady, że zmieniła bieg historii.


Kpt. Aleksander Myszkowski swoich misji
nie realizował zza biurka – nieraz musiał
samodzielnie wykonywać brawurowe akcje
| Fot. NAC

Swojej misji nie realizował zza biurka – nieraz musiał samodzielnie wykonywać brawurowe akcje. Jedną z nich był lot z Wilna do Wenden, gdzie stacjonowało w październiku 1919 r. zagrożone przez wojsko płk. Pawła Bermondta-Awałowa naczelne dowództwo łotewskie. Oddział Bermondta został utworzony w Niemczech z rosyjskich ochotników i przetransportowany na Łotwę. Jego dowódca wiązał wielkie nadzieje z prowadzoną na terenach łotewskich walką – zamierzał wraz z Niemcami utworzyć na obszarze Łotwy Księstwo Bałtyckie, na którego terytorium rosyjscy ochotnicy mieli otrzymać nadziały ziemi. W październiku 1919 r. zwycięstwo Bermondta wydawało się bardzo prawdopodobne, dlatego zaniepokojony losami Łotwy Piłsudski zdecydował się na wysłanie do Łotyszy kpt. Myszkowskiego.

Agent od misji niemożliwych

Nie było czasu do namysłu – sytuacja wymagała natychmiastowej reakcji, dlatego lot musiał odbyć się w niesprzyjających warunkach pogodowych. Dawano 5 proc. szans, że samolot może dotrzeć do celu, a mimo to wśród francuskich pilotów znalazł się ochotnik, który poleciał z Myszkowskim. Rozbili się ok. 40 km od celu, ale polski oficer wypełnił swoją misję.

Mimo szoku spowodowanego wypadkiem i częściowej utraty pamięci kpt. Myszkowski przekazał łotewskiemu dowództwu polską obietnicę pomocy, która w tej chwili miała decydujące znaczenie dla dalszych planów wojny.

– Naczelny Wódz dwie polskie dywizje rzuci na tyły Bermondta natychmiast. Spowodujcie zgodę Litwinów na przemarsz… – zdążył powiedzieć, zanim rozległ się huk, gdy w przyległe pomieszczenia oddziału operacyjnego uderzył granat.

Ta sama informacja została przekazana łotewskim dziennikarzom, dzięki którym wieści o gotowości uderzenia oddziałów polskich na tyły wroga niemal natychmiast rozeszły się wśród łotewskiego wojska i społeczeństwa.

Warto zauważyć, że polska oferta zaproponowana Łotwie za pośrednictwem kpt. Myszkowskiego była rzeczywiście imponująca. W ciągu najbliższych dni z Wilna miały wyjść transporty z 25 tys. karabinów i 5 mln sztuk amunicji. Niedługo potem miały zostać dostarczone armaty i amunicja do nich. Marszałek zgłaszał też gotowość wysłania w kierunku Poniewieża do 200 tys. żołnierzy.

Oczywiście, Łotysze niepokoili się o cenę, jaką przyjdzie im zapłacić za polskie wsparcie. Odpowiedź kpt. Myszkowskiego na zadawane pytania nie pozostawiała jednak wątpliwości.

 
Wilno wybrano nieprzypadkowo. To właśnie z tego miasta, jesienią 1919 r. Myszkowski wyruszył z tajną misją na Łotwę, na polecenie Józefa Piłsudskiego, fot. Marian Paluszkiewicz

Bezprecedensowy sojusz polsko-łotewski

– Polacy nie mają żadnych pretensji ani do Łatgalii, ani do Lipawy. Prosimy jedynie dla siebie o status największej przychylności w korzystaniu z jednego z portów łotewskich. Nie oczekujemy w zamian niczego, nie zgłaszamy pretensji do Łatgalii. Odrzucamy propozycję gen. Bermondta, który oferuje nam korzyści na terenie Litwy i Łotwy. Polska pragnie jedynie, by sąsiedzka Łotwa była zabezpieczona od naszych wspólnych wrogów Niemców i Rosji – odpowiadał zgodnie z instrukcjami Naczelnego Wodza polski oficer.

Deklaracja pomocy, jaką zaproponował Piłsudski w tak trudnym okresie, miała ogromne znaczenie. Łotysze odrzucili ultimatum Bermondta i odzyskali swoje pozycje.

Wobec utrudnień ze strony Litwy polska pomoc materialna dotarła do Łotyszy z opóźnieniem, ale poczynione jesienią deklaracje stały się początkiem polsko-łotewskiego sojuszu w obronie niepodległości, którego jednym z mało znanych bohaterów był Myszkowski.

Po pokonaniu wojsk Bermondta Łotysze musieli stawić czoła bolszewikom. W walkach o Łatgalię wsparcia udzieliła im Grupa Operacyjna gen. Edwarda Śmigłego-Rydza. Jej trzon stanowiły 1. i 3. Dywizja Piechoty Legionów, dysponująca 72 działami i 25 czołgami Renault 17 z 1. Pułku Czołgów, co łącznie dawało ok. 30 tys. polskich żołnierzy i 15 tys. żołnierzy łotewskich, którzy wspólnie przystąpili do realizacji operacji pod kryptonimem „Zima”.

Budować dialog w oparciu o pamięć

Łotysze nie zapominają o wkładzie Polaków w odzyskanie przez nich niepodległości. Do wielu znaków pamięci, które można napotkać zwłaszcza w Łatgalii, dołączył odsłoniony 15 listopada br. pomnik upamiętniający bohaterów operacji łatgalskiej – marszałka Józefa Piłsudskiego i generała (późniejszego marszałka) Edwarda Rydza-Śmigłego oraz gen. Pēterisa Valdemārsa Radziņša i gen. Jānisa Balodisa.
Tymczasem Myszkowski, który w 1929 r. awansował na stopień pułkownika, nadal pozostaje bohaterem nieznanym, choć w kształtowaniu polsko-łotewskiej współpracy wojskowej odegrał nieocenioną rolę. Film, który powstaje z inicjatywy Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, jest próbą przywrócenia pamięcią o tej postaci.

– Aleksander Myszkowski przyczynił się do powstania niespotykanego w skali całego świata sojuszu wojskowego, jaki został zawarty pomiędzy Polską a Łotwą. Był też inicjatorem jednej z największych akcji wywiadowczych w naszej historii. Uważam, że możemy śmiało nazywać go polskim Jamesem Bondem. Chcemy zwrócić uwagę na tego zapomnianego bohatera i za jego pośrednictwem, bazując na dokumentach znajdujących się w jego teczce żołnierskiej, kreować zainteresowanie historią i nowe podejście do obchodów niepodległości, które w Polsce i na Łotwie przypadają w zbliżonym czasie – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Mikołaj Falkowski, prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.

– Tę postać odkryliśmy wspólnie z ambasador RP w Rydze Moniką Michaliszyn. Ogromną pracę przygotowawczą w archiwach wykonał historyk Piotr Dmitrowicz. Wybraliśmy nowatorskie podejście do realizacji filmu, chcemy zaangażować w jego powstanie Polaków z Wilna i Dyneburga. Myślę, że dzięki temu będzie on bardziej autentyczny i łatwiej dotrze do odbiorców – podkreśla.

Jak zauważa prezes Falkowski, fundacja zawsze przykładała szczególną uwagę do pielęgnowania pamięci historycznej, promowania wydarzeń na których bazie można budować dialog i współpracę międzynarodową, a kpt. Myszkowski bez wątpienia jest postacią, która może łączyć Polaków, Łotyszy i Litwinów.
– Działalność Myszkowskiego, jako tajnego agenta, miała charakter antybolszewicki. Nie działał na szkodę Łotwy, ani w imię korzyści terytorialnych dla Polski. Jego misja była udaną realizacją idei federacyjnej Józefa Piłsudskiego. Polacy bronili Łotwy, bo Łotysze sami nie mogli by się obronić – podkreśla prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.


Często mówimy o Bitwie Warszawskiej, o walce Polaków o niepodległość, ale zbyt mało akcentujemy, jak ten wysiłek polskiego wojska wpłynął na inne kraje, fot. Marian Paluszkiewicz

Niebawem zwiastun w Internecie

Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w Wilnie 18 listopada – w dniu, w którym Łotwa świętuje odzyskanie niepodległości. Na razie znanych jest niewiele szczegółów powstającej produkcji – wiadomo, że muzykę skomponuje polski artysta Bartas Szymoniak.

Ponadto w filmie zagrają aktorzy Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie „Teatru Studio” – Edward Kiejzik i Łukasz Kamiński. – Bardzo chętnie przyjęliśmy propozycję udziału w tym projekcie. Spektakle historyczne są nieodłączną częścią repertuaru naszego teatru. Okres, o którym mówi film, jest dla nas szczególnie ważny, więc na pewno będzie to ciekawe doświadczenie – mówi Edward Kiejzik.

Pierwszych rejestracji obrazu dokonano w Domu Kultury Polskiej w Wilnie oraz na cmentarzu na Antokolu. – Podczas przygotowań, a także zdjęć, zdałem sobie sprawę z tego, jak ważny jest to temat. Często mówimy o Bitwie Warszawskiej, o walce Polaków o niepodległość, ale zbyt mało akcentujemy, jak ten wysiłek polskiego wojska wpłynął na inne kraje. Dla nas, Polaków na Litwie, te wydarzenia mają szczególne znaczenie, bo podkreślają wkład naszych krajanów w budowanie niepodległości państw naszego całego regionu – zaznacza aktor Polskiego Teatru Studio.
Jak zapowiadają twórcy filmu, pierwsze efekty ich pracy, czyli zwiastuny, będzie można obejrzeć już w grudniu. Sam film ma być gotowy w połowie przyszłego roku.