Praca na emigracji: jesteśmy najtańszą siłą roboczą


Polski pracownik opłaca sie mniej niż z krajów bałtyckich
Pracownik z krajów bałtyckich może wkrótce zastąpić ”polskiego hydraulika” w roli symbolu emigrantów z krajów Europy Środkowej i Wschodniej na zachód kontynentu.
Z danych ujawnionych przez brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych Home Office wynika, że liczba pozwoleń na pracę wydanych Polakom w zeszłym roku zmniejszyła się po raz kolejny. W tym samym czasie nastąpił lawinowy wzrost w wydawaniu pozwoleń Łotyszom i Litwinom. ”Financial Times” podkreśla, że podczas gdy polska gospodarka wyszła obronną ręką ze światowego kryzysu, Litwa, a zwłaszcza Łotwa borykają się z niemałymi trudnościami ekonomicznymi. Łotysze i Litwini stanowią około 35 procent wszystkich emigrantów z krajów naszego regionu, którzy otrzymali pozwolenia na pracę w Zjednoczonym Królestwie, Polacy stanowią 45 procent. Liczba pozwoleń dla obywateli Łotwy wzrosła przeszło dwukrotnie, a tych wydanych Litwinom o 30 procent. Eksperci twierdzą, że emigranci z krajów bałtyckich wykonują głównie takie zajęcia, które nie są wykonywane przez Brytyjczyków. Ich praca nie jest przy tym droga - zauważają.
Mimo dosyć dynamicznego wzrostu pensji w Polsce - w 2008 r. przeciętny miesięczny koszt pracy (80 proc. to pensja) wyniósł 3986 zł, w 2009 r.już 4178 zł - wciąż jesteśmy wśród państw z najtańszymi pracownikami, wynika z raportu ”Koszty pracy w Polsce 2004 - 2010” przygotowanego przez firmę doradztwa personalnego Sedlak & Sedlak.
Tylko Słowacja, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria mają tańszych pracowników niż Polska. Nawet w Czechach, Estonii i na Węgrzech płaci się więcej, czasami nawet sporo więcej, jak choćby w Słowenii, gdzie średnio co miesiąc płaca wynosi blisko 40 proc. więcej niż u nas. Jeszcze większe są dysproporcje, gdy porównamy się z Luksemburgiem, Danią czy Szwecją, gdzie zarabia się nawet cztery razy więcej. Taka sytuacja jest dobra dla pracodawców, bo bardziej im się opłaca otwierać firmy u nas. Ale jest to dobre także dla pracowników, bo dzięki temu ściągamy więcej kapitału zagranicznego, a więc jest szansa na większą liczbę miejsc pracy, tłumaczy ekonomista prof. Elżbieta Kryńska.
(PAP) , Informacyjna Agencja Radiowa