"Tula" - wileński romans w trudnych czasach


Fragment okładki "Tula", fot. sielamaistinga.blogspot.com
Aby poznać kulturę, mentalność, duszę sąsiedniego narodu, najlepiej sięgnąć po dorobek twórczy, tj. książki, muzykę, malarstwo. Kierując się chęcią zrozumienia litewskiej duszy, sięgnęłam więc po książkę litewskiego autora. Mój wybór padł na "Tulę" autorstwa Jurgisa Kuncinasa - jedną z niewielu litewskich powieści przetłumaczonych na język polski. Jest to lektura przepełniona melancholią, ciekawie opisująca wielokulturowe Wilno drugiej połowy XX wieku, gdzie słychać przeplatające się języki litewski, polski, białoruski i rosyjski.
"Tula", to opowieść o wielkiej, choć toksycznej miłości, dwojga ludzi, pochodzących z zupełnie rożnych światów, którzy spotkali się w Wilnie. Czas, w którym rozgrywa się akcja powieści, to okres mrocznego stalinizmu, dający się odczuć nie tylko w opisach życia społecznego, lecz również wywierający piętno na samym mieście.

Główny bohater, a zarazem narrator, jest włóczęgą tułającym się po zaułkach Wilna, pijaczyną żyjącym z dnia na dzień, który dawno już porzucił swoje młodzieńcze ideały. Tytułowa Tula to dziewczyna z dobrego domu, która wbrew rodzinie zakochuje się we włóczędze. Para przeżywa kilka pięknych chwil, lśniących szczęściem. Zdecydowanie większa część ich związku przepełniona jest bólem, cierpieniem i niezrozumieniem. Oboje, zarówno Tula, artystka, jak i jej ukochany, niedoszły intelektualista, błądzą bez celu w swoim niepoukładanym życiu, nieporadnie szukając bodźca, który skłoni ich do stabilizacji.

Oprócz pierwszoplanowego wątku, ważną, jeśli nie najważniejszą rolę w powieści odgrywają ciekawe obserwacje głównego bohatera. Opisuje on Wilno tamtych czasów, ze wszystkimi jego pozytywami, jak i mrocznymi stronami. Pokazuje środowisko włóczęgów, żyjących z okazyjnie zarobionych lub wyżebranych pieniędzy.

Przewracając karty powieści, zastanawiamy się, jak można w tak boleśnie świadomy sposób przegrać swoje życie, pogrążyć się w nałogu, zaprzepaścić wszystko, co uważało się za wartościowe i na domiar złego unieszczęśliwić ukochaną osobę, a wręcz doprowadzić ją do upadku. Z drugiej jednak strony, czy można obwiniać głównego bohatera o całe zło, które się wydarzyło? Jego brak wiary w lepszą przyszłość to tylko szczyt góry nieszczęść, jakie spotykały jego i Tulę. Trudno jest bowiem pielęgnować swoje ideały w świecie, który ulega coraz większej degradacji moralnej. W stalinowskiej rzeczywistości, w której jedynym lekiem na całe zło jest alkohol. Jak w takiej rzeczywistości ma przetrwać wielkie uczucie? Czy ma ono szanse wygrać ze zobojętnieniem i rozwiązłością. Otóż okazuje się że tak. "Tula" nie jest bajką z happyendem, ale pokazuje, że mimo przeciwności losu, nieżyczliwości otoczenia, własnego zwątpienia, niemocy, a nawet śmierci - prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać.