Restauracje międzywojennego Wilna. Ludzie, miejsca, historie (6)


Ulica Niemiecka w okresie międzywojennym
Gastronomia wileńska w okresie międzywojennym to szereg restauracji, barów, piwiarni, jadłodajni. Wiele pierwszorzędnych restauracji zostało omówionych w poprzednich częściach, a poniżej – kolejne z nich, a także – inne lokale, które cieszyły się mniejszą popularnością. Czas na porządniejsze lokale usytuowane na Starym Mieście, restauracje żydowskie, bufet dworcowy i inne. Niektóre z nich prowadzone przez wyśmienitych kucharzy specjalizowały się w doskonałych potrawach, na które nie brakowało amatorów. Wileńskich kuchmistrzów zrzeszonych w cechu spotkać można było każdego roku w sierpniu, gdy w kościele św. Kazimierza odprawiano dla ich nabożeństwo. Czczono patrona – św. Idziego oraz zmarłych kolegów. Własne roraty cechowe w grudniu organizowano również w tym kościele. Ważną grupę lokali gastronomicznych stanowiły restauracje żydowskie.

Wspominana już w pierwszej części, jedna z najstarszych w Wilnie, restauracja „Renesans” (dawna „Naruszewicza”) przy ulicy Wielkiej 56, po wojnie czynna była jeszcze tylko przez krótki czas w latach 1919-1924. Prowadził ją wówczas Dominik Żakiewicz. Na nic zdała się opinia o wyśmienitej kuchni i konkurencyjnych cenach. Firma upadła i lokal na pierwszym piętrze pozostawał pusty. Epizodycznie, w 1926 roku, zajął go klub „Białoruska Chatka”, organizacja pozostająca w opozycji do Hramady.

Szyldy restauracji „Renesans” przy ulicy Wielkiej, obok kościoła św. Kazimierza (fotografia z  1919 roku)

Restauracje „B. Wieliczko” i „Nowa Gospoda”

Bolesław Wieliczko był jednym z ważniejszych restauratorów obok Kowalskich, Kiełmuciów i kilku innych. Praktykował w zawodzie piekarza i cukiernika już wiele lat przed Wielką Wojną. Prowadził samodzielnie piekarnię w domu Bortkiewicza[1] na rogu przy Niemieckiej 1//Trockiej 2 (objął lokal, w którym wcześniej Michał Czołakow i Emin Halil prowadzili piekarnię). W listopadzie 1918 roku, po dłuższej przerwie otworzył ponownie piekarnię, a także cukiernię/kawiarnię oraz restaurację. Przez pierwszy okres funkcjonowała pod prostym szyldem „B. Wieliczko”. Restaurację urządzono w sali po nieczynnym od dawna kinie „Repos”. Po dokonanej przebudowie sala i gabinety sprawiały miłe wrażenie. Kuchnię poprowadził Antoni Wojnicz, kuchmistrz z dużym doświadczeniem. Śniadania, obiady, kolacje, bufet z zakąskami i winem oraz obstalunki ze specjalnymi daniami na zamówienie, to oferta zachęcająca klientów. Ściągać gości pomagała się ciesząca renomą piekarnia B. Wieliczki z szerokim wyborem ciast i ciastek[2]. Reklamowane też były m.in.: chleb wiejski na mleku, warszawski, nałęczowski, chleb „D-ra Kneippa” i inne pieczywa najlepszej jakości wypiekane w specjalnych piecach. Długie kolejki w okresie przedświątecznym nie były niczym zaskakującym, gdy wielu chętnych chciało kupić torty, baby, mazurki lub baumkucheny.

Dom na rogu ulic Niemieckiej i Trockiej na fotografii z ok. 1913 roku. Na dole szyldy piekarni Czołakowa, którą objął później Bolesław Wieliczko.

Po uzyskaniu koncesji na alkohol, restauracja znalazła się na liście pierwszorzędnych lokali. Poważniejszy remont lokalu przeprowadzony został w 1925 roku. Restauracja kultywowała przedwojenną tradycje przygotowywania smażonych „pierożków na sposób Filipowski” (albo prościej „pierożków Filipowskich”), które można też było kupić na wynos w piekarni. Zatrzymajmy się przez chwilę przy tym przysmaku. Filipow był znanym restauratorem w Moskwie, który na fali popularności założył przed wojną kilka filii swojego zakładu, m.in. w Wilnie i Łucku. Pieczone pierożki wyrabiane były w różnych kombinacjach nadzienia i mogło to być: mięso, kapusta, groch, ryż, ryba lub konfitura na słodko. Poniżej przepis dla ciekawych:

- wyrobić ciasto: mąka, drożdże, woda i nieco soli
- odczekać aż ciasto „średnio” wyrośnie
- rozwałkować cienko i wykrawać maleńkie bułeczki lub podłużny pasek
- nakładać farsz, zawinąć, docisnąć, nakryć płótnem i odłożyć w ciepłe miejsce
- podrośnięte pierożki kłaść na gorący smalec
- piec aż się zarumienią, odwrócić na drugą stronę i piec dalej podobnie
- podawać na gorąco

FARSZ - przykłady:
a/ GROCHOWY – zagnieść gotowany groch, podsmażone masło z cebulą, pieprz i sól
b/ KAPUSTA z GRZYBAMI i JAJKIEM – gotowana kapusta świeża posiekana,
     roztopione masło, grzyby ugotowane na miękko posiekane, pieprz i sól, posiekana
     cebula podsmażona na maśle – wylać na kapustę, dobrze wymieszać, postawić
     na ogień, podprażyć jajka ugotowane na twardo i posiekać, dodać do farszu,
     wymieszać. Letni farsz kłaść do wyciętych porcji ciasta, dobrze zawijać i lepić,
     docisnąć, piec na smalcu
c/ RYŻOWY – ugotować ryż, ugotować i posiekać grzyby, dodać cynamonu, soli,
     pieprzu, ugotować jajka i posiekać, można dodać nieco cukru. Nakładać w ciasto,
     zawijać, przygnieść (przypłaszczać) i smażyć,
d/ MIĘSNE – mięso przetrzeć w maszynce, przetrzeć osobno cebulę i zmieszać ją
     z masłem, dodać do mięsa, wymieszać przyprawiając solą i pieprzem, kilka razy
     zagotować na ogniu. Drugą porcję cebuli lekko podsmażyć, wrzucić do mięsa
     wymieszać i całość prażyć. Posiekać ugotowane wcześniej grzyby i wrzucić
     do mięsa, gdy te będzie już miękkie. Na koniec dodać posiekane gotowane jajka,
     wymieszać i letni farsz nakładać na ciasto.
e/ SEROWY – ser biały lub twaróg zetrzeć z cukrem i dać na gorące masło.
     Dodać gotowane i posiekane jajka, rodzynki – według uznania przyprawiać:
     cynamonem, skórką pomarańczową siekaną. Farsz letni nakładać do ciasta,
     smażyć dwustronnie na gorącym smalcu. 

Od połowy 1927 roku, B. Wieliczko skupiony na interesie piekarniczo-cukierniczym, a także utrzymywaniem letnisk na Antokolu na wynajem, poszukiwał wspólnika do prowadzenia restauracji. Lokal działał w ograniczonym zakresie, z muzyką, ale bez bogatego programu artystycznego i dancingów. Do spółki przystąpił w 1928 roku, Stanisław Kusek. Lokal przeszedł remont, a następnie został otwarty pod szyldem „Nowa Gospoda”.

Od 1932 roku restaurację prowadziła spółka „St. Kusek i S-ka” po kolejnym remoncie anonsowana była dodatkowo, jako paszteciarnia. „Duży obrót, mały zysk, ceny kryzysowe” – tak informowano stałych i nowych klientów. Działalność nieco się poszerzyła, podobnie jak godziny pracy. Zaangażowany został zespół „Trio” pod dyrekcją Franciszka Tchórza, grający na mandolinach i gitarach hawajskich. Dużo uwagi zwrócono na dobrą organizację zabaw okolicznościowych, w tym sylwestra.

„Nowa Gospoda” przetrwała do 1940 roku, gdy została znacjonalizowana. Dom w którym mieściła się restauracja był mocno uszkodzony w 1944 roku. Kilka lat później został odbudowany. Obecny adres: Vokiečių g. 28/ Trakų g. 17.

Restauracja „Staro-Wileńska”

Kawiarnia/karczma „Wiktoria” przy ulicy Bolszaja 36 istniała od 1870 roku[3]. Na przełomie wieków prowadzona była przez niejakiego Romejkę, a nas interesuje kolejna odsłona. Lokal w słynnym podwórzu Wiktorii przejął w 1907 roku Karol Sitkiewicz, który otworzył restaurację pod nazwą „Staro-Wileńska”. W latach międzywojennych dom miał adres Wielka 8 (obecnie Pilies g. 32). Usytuowanie vis á vis Poczty Głównej, w samym centrum Starego Miasta czynił lokalizację restauracji atrakcyjną. Nadzieja na dobry interes rosła tym bardziej, że kilka restauracji w pobliżu miało dość krótki żywot (np. „Zamkowa” przy Zamkowej 15).

Po przerwie w czasie okupacji niemieckiej 1915-1918, lokal otwarty został ponownie w 1924 roku. Restauracja nie należała do pierwszorzędnych. Miała swoją klientelę ze średnim portfelem. K. Sitkiewicz w 1930 roku poszukiwał chętnego do kupna lokalu, z powodu swojego, jak pisał, „podeszłego wieku”. Chętnie widziany był kupiec chcący zapłacić za całość, łącznie z wyposażeniem. Dopiero po roku znalazł się chętny, ale jedynie jako współudziałowiec. K. Sitkiewicz zgodził się i po przekształceniu z firmy jednoosobowej zawiązana została spółka z Janem Żelazowskim. Wspólnik wynajął także mieszkanie w kamienicy, aby mieć wszystko na oku. Dodatkowa umowa spisana w 1932 roku ustanawiała Żelazowskiego osobą decyzyjną we wszystkich sprawach.

Podwórko Wiktorii na fotografii Jana Bułhaka z 1914 roku.

Jesienią 1932 roku lokal restauracji został gruntownie odremontowany. Zachęcając klientów anonsami prasowymi informowano, iż przy dźwiękach muzyki (Trio – smyczki i pianino), zamówić będzie można dania śniadaniowe, obiadowe i kolacyjne. Specjalnością był m.in. szaszłyk kaukaski. Dla szukających intymności były dwa gabinety, a w bocznej salce był też bilard. Poszukiwano później pianistki na stałe, wciąż wymieniał się personel. Jednym słowem nie szło dobrze i rosły długi. Likwidować firmę zaczęto na początku 1934, a w marcu administracyjnie wykreślono z rejestru przedsiębiorstw.

Latem Jan Żelazowski przekształcił restaurację „Staro-Wileńską” w bar III kategorii, obciążony mniejszymi podatkami. Na moment przejął także zwolniony lokal restauracji na Antokolu (Pośpieszce) otwierając go, jako filię pod nazwą „Adria”. Bar przy ulicy Wielkiej 8 zamknięty został ostatecznie w 1935 roku.

Restauracja „Zakopianka”

Lokal, o którym będzie mowa, znajdował się na niezabudowanym placu należącym do rodziny Grabowskich, przy ulicy Mickiewicza 16, róg Wileńskiej 33. W 1921 roku obszerny plac wydzierżawiony został przez spółkę, która otworzyła tam w 1921 roku, letnią restaurację pod nazwą „Zakopianka”. Udziałowcami byli: Michał Dauksza, Konstanty Newar, Bronisław Kursewicz, Henryk Radzimiński i Wacław Wasilewski. Dwaj pierwsi stanowili zarząd spółki.

Restauracja miała charakter sezonowy. Obok oficyny Grabowskich był otoczony parkanem ogródek z wzniesionymi: pawilonem i altankami. Obszar ogródka obejmował od ulicy Wileńskiej teren vis a vis Domu Handlowego Braci Jabłkowskich, a od południa sięgał do ulicy Mickiewicza. Trzy posiłki dziennie i dobrze zaopatrzony bufet z alkoholem i zakąskami oraz przygrywająca orkiestra wojska – to wszystko oferowano klientom od maja, gdy lokal został otwarty. Potrawy szykowała grupa rutynowanych kuchmistrzów. Przez kilka kolejnych lat, restaurację otwierano w połowie maja. Hałaśliwy ogródek z gośćmi restauracji oraz głośną orkiestrą i gromadzącymi się gapiami wzdłuż parkanu, były przyczyną skarg mieszkańców składanych do Magistratu.
 
Ulica Mickiewicza z widocznym po prawej stronie parkanem i drzewami ogródka

Ważną postacią w 1925 roku stał się nowy udziałowiec Stefan Urwanow[4], świetny piekarz i cukiernik. Pod jego zarządem „Zakopiańska” poszerzona została o dział kawiarniany. Wyroby cukiernicze własnej produkcji cieszyły się powodzeniem. Ze względu na zakłócanie ciszy i powtarzające się burdy, „Zakopianka” nie dostała zgody władz na urządzanie dancingów. Trochę urozmaicenia do menu wniósł nowy kuchmistrz Stanisław Oraczewski. Restauracja przetrwała jeszcze tylko jeden rok, gdy właściciele placu nie chcieli przedłużyć umowy. Od wiosny 1927 roku, ogródek dzierżawiła Aniela Sztrallowa. Letnia kawiarnia-cukiernia pod szyldem „B. Sztrall” („czerwony Sztrall”), od razu stała się jednym z bardziej ulubionych miejsc spotkań wilnian, którzy wychodzili na spacery po Jerku. Lokal z kioskami w rozległym ogródku pełnym zieleni tworzyło miły zakątek. Ogródek letni działał do 1937 roku, gdy teren został sprzedany pod budowę gmachów PKO i BGK.    

Restauracja „Leonarda”

Dwukondygnacyjna kamienica wraz z niższą oficyną przy ulicy Wileńskiej 33/róg Mickiewicza 16 należała do Kasyldy Grabowskiej. Dom zwrócony był frontem w stronę budynku z kinem „Helios”. Przez cały okres międzywojenny w budynku oprócz kilku mieszkań, swoją siedzibę miał Stowarzyszenie Techników Polskich. Jedna z dużych sal w ich lokalu, służyła na organizację posiedzeń, a także na organizację przyjęć i balów. W tym samym budynku było ponadto przez pewien czas biuro Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości.

Leonard Taraszkiewicz przez dłuższy czas prowadził w ogrodzie przy ulicy Mickiewicza 27/róg Dąbrowskiego, swoją piekarnię/cukiernię/kawiarnię pod nazwą „Leonarda”. Mieściła się w jednym z parterowych domów murowanych stojącym na placu należącym do parafii kościoła Św. Rafała. Piekarz i cukiernik L. Taraszkiewicz, był aktywnym i cenionym działaczem swojej branży, współzakładał cech oraz był prezesem Związku Drobnych Kupców i Rzemieślników[5]. Okresowo otworzył także filię, drugą cukiernię przy ulicy Zamkowej 4, którą zmuszony był jednak po dwóch latach zamknąć.

W połowie 1938 roku, musiał opuścić także swój lokal przy Mickiewicza. Plac został wtedy sprzedany miastu i rozpoczynała się tam budowa gmachu Ubezpieczalni Społecznej, z uprzednią rozbiórką stojących tam zabudowań. L. Taraszkiewicz poszukując nowego lokalu porozumiał się z właścicielką domu przy ulicy Wileńskiej 33 oraz ze Stow. Techników i wydzierżawił pomieszczenia. Urządził w nich sklep cukierniczo/piekarniczy, kawiarnię/paszteciarnię oraz restaurację. Uroczyste otwarcie lokalu „Leonarda” odbyło się w połowie listopada 1937 roku.

Właściciel oferował pełny zestaw gorących posiłków od rana do wieczora, na bieżąco zakąski, wyszynk win i wódek (gatunkowych i monopolowych) i piwa beczkowego, szeroka gama wyrobów cukierniczych, a słynne były np. pączki i strucle Taraszkiewicza. Za kuchnię odpowiedzialny był doświadczony kuchmistrz. Wśród dań gorących znalazły się potrawy mięsne i jarskie, a polecano także znakomite pierożki „Filipowskie”, wyrabiane podobnie jak u B. Wieliczki. Kolację urozmaicała śpiewaczka z towarzyszeniem pianistki.

Na górze dom z restauracją „Palanga”, na dole nowy budynek w tym samym miejscu.

„Leonarda” przetrwała do nacjonalizacji w 1940 roku. W czasie okupacji funkcjonowała tam tania jadłodajnia. Wiele lat po wojnie na bazie przebudowanego dawnego lokalu Taraszkiewicza, otwarta została restauracja „Palanga’, która cieszyła się niezwykłą popularnością. W latach siedemdziesiątych dom został zburzony, a w jego miejscu wzniesiono betonowy budynek, w którym urządzona została ponownie „Palanga” w nowej odsłonie. Ten budynek również zburzono i w tym samym miejscu zbudowany został hotel „Novotel”, otwarty w 2004 roku. Obecny adres tego miejsca to Vilniaus g. 10/Gedimino pr. 16. 

Restauracje przy ulicy Królewskiej

Niezbyt długa ulica Królewska[6] łączyła Plac Katedralny i ulicę Św. Anny (obecnie Radvilaites g. – Maironio g.). Wzdłuż ulicy, po jej południowej stronie jest tylko pięć domów, oddzielonych ponadto Zaułkiem Oranżeryjnym (Šiltadaržio g.). Domy tworzą rozbudowane kompleksy z dziedzińcami.

Restauracja „Pod Sokołem”

Na przełomie XIX i XX wieku, w domu kapitulnym (Królewska 1/róg Zamkowej) restaurację prowadziła Stefania Jodko. Przed 1912 rokiem lokal został zamknięty. Nową restaurację wraz z kawiarnią, w 1917 roku (okres okupacji niemieckiej), otworzył w tym miejscu Antoni Maciejowski. Nazwana została „Pod Sokołem” i oferowała gorące posiłki od śniadania po kolację, przygotowywane przez specjalistę kucharza, bufet i kwartet muzyczny przygrywający gościom. W trudnym okresie, gdy wiele produktów nie było dostępne, właściciel podkreślał, że obiady i dania kolacyjne przygotowywane są na prawdziwym maśle. Najtańszy posiłek – zsiadłe mleko z kartoflami – zjeść można było w części kawiarnianej. Lokal nie utrzymał się po 1919 roku i został zlikwidowany. Pomieszczenia zagospodarowała księgarnia Stowarzyszenia Nauczycielstwa Polskiego, która mieściła się tam przez kilka lat. Przez krótki czas pod koniec lat trzydziestych pod tym samym adresem mieścił się jeszcze tani bar pod nazwą „Cichy Kącik”.

Restauracja-Bar „Morawskiego”

Na parterze domu przy Królewskiej 5, w 1918 roku, restaurację otworzył tam Aleksander Morawski. Rozpoczynając w okresie kłopotów aprowizacyjnych lokal oferował najprostsze dania. Restauracja zlikwidowana została po 1919 roku. Pod koniec lat dwudziestych lokal gastronomiczny otworzył w tym budynku Józef Zinkiewicz. Była to gastronomia trzeciej kategorii bez wyszynku alkoholu. Pod koniec lat trzydziestych właścicielem baru był Stanisław Wołczak.

Restauracja-Bar „Bagatela”

Tuż obok, w domu przy Królewskiej 7 (dom Rodkiewicza) restaurację ze sprzedażą wyrobów tytoniowych otworzył w 1919 roku, Wincenty Iluk. Właścicielowi udało się przetrwać z działalnością do 1928 roku, gdy przejęła go Julia Bułhanowska. Lokal stał się przeciętnym barem i nie cieszył się dobrą sławą ze względu na liczne ekscesy z nietrzeźwymi klientami. Doszło do tego, że „Bagatela” znalazła się na liście lokali, do których Komenda Obszaru Warownego zakazała wstępu wojskowym. Bar splajtował ostatecznie, a w połowie lat trzydziestych interes przejęła nowa spółka. Remont i reorganizacja przekształciła lokal w kawiarnię „Królewską”. Oferta: trzy posiłki wydawane w ciąg całego dnia oraz bufet i piwo. Zachęcano stołujących się do wykupowania miesięcznych abonamentów ze zniżką (30 obiadów za 25 złotych).

Dom „Rodkiewicza” pod numerem 7 i widoczne wejście do kawiarni „Królewskiej” (fotografia z 1939 roku przekazana przez panią Patrycję Tomkiewicz).

 Restauracja „Podzamcze”

Kamienica przy Królewskiej 9/róg Św. Anny należała do Leona Perkowskiego, znakomitego rzemieślnika mającego w podwórku ceniony warsztat produkując wyroby kościelne. W budynku wydzierżawiane były lokale na różnorodną działalność. Przez szereg lat była tam m.in. Szkoła Powszechna.

Na parterze w styczniu 1923 roku, otwarta została restauracja „Podzamcze”. Prowadził ją Bolesław Szantyr, długoletni pracownik gastronomii i „znawca sztuki kulinarnej”. Lokal składający się z kilku pokoi został przed otwarciem gruntownie wyremontowany. Właściciel zapraszał na „zdrowe i tanie obiady”. Już po roku Szantyr poszukiwał jednak wspólnika, który dofinansuje firmę, ale był też gotowy odsprzedać restaurację w całości.

Lokal w tym samym roku objęła ostatecznie spółka, która przekształciła go w Kawiarnię-Jadłodajnie „Społeczną”. Dosyć tanie na początek obiady i kolacje zachęcić miały potencjalnych klientów, podobnie jak lubiane przez gości gabinety. Po pewnym czasie jadłodajnię objęła Janina Świetlicka nastawiona na obsługę niezamożnych klientów i prowadziła do wojny.   

Kilka lat temu „dom Perkowskiego” przeszedł gruntowny remont i mieści się tam hotel „Vilnia” (Maironio g. 1/Radvilates g. 9).

Restauracja „Bar Wileński” i „Bar Okocimski”

Lokalem położonym przy Placu Ratuszowym był istniejący od 1926 roku, „Bar Wileński”. Mieścił się w kamienicy „bankowej” przy ulicy Wielkiej 36/róg Sawicz 2. Główne wejście do restauracji było od frontu, ale także dostać się można było od strony Sawicz przez podwórko. Bar czynny od rana do wieczora serwując dania mięsne, rybne i mączne. Po zmianie właściciela w 1931 roku (Dawid Dworecki), przeprowadzona została zmiana w funkcjonowaniu lokalu. Gruntowny remont, urządzony bufet z wyszynkiem napojów wyskokowych, obsługa kelnerska, zaangażowany zespół muzyczny i nazwa „Bar Okocimski”. W ten sposób rozpoczęła działalność jedna z większych restauracji na Starym Mieście. Po roku zarządzaniem lokalem zajęła się spółka. Do Dworeckiego, jako nowi udziałowcy dołączyła żona Chawa oraz Józef Bizunowicz.

 Po dwóch latach spory wśród udziałowców doprowadziły do likwidacji spółki. Lokal wystawiony był na sprzedaż i kupiła go Magdalena Klimaszewska. Nowa właścicielka miała doświadczenie w branży gastronomicznej. W latach dwudziestych prowadziła restaurację przy ulicy Ponarskiej 7, gdzie mieszkała. Nieco później była współwłaścicielką „Oazy” przy hotelu „Niszkowskiego”. Obejmując restaurację „Bar Okocimski”, mieszkała na Wielkiej Pohulance 7 i tam w 1934 roku, zdecydowała się przenieść działalność. Pomysł był zupełnie nietrafiony. Brak było dawnych klientów, nowych także nie przybywało za wielu i już po kilku miesiącach, „Bar Okocimski” wrócił na Wielką 36.

W środku kadru dom przy ulicy Wielkiej 36/Sawicz, w którym mieściła się restauracja „Bar Okocimski” (fotografia H. Poddębski 1938)

Dwa lata później restauracja znów miała nowych właścicieli. Remont kapitalny połączony był ze zmianami wystroju. Reklamowano go w dniu otwarcia, iż do dyspozycji klientów są dwa duże, luksusowe salony oraz gabinety, a wszystko z przepychem na wzór pierwszorzędnych restauracji. Zatrudniony został kuchmistrz z doświadczeniem oraz orkiestra jazzowa pod dyrekcją skrzypka D. Zublewickiego. Muzyka grała każdego dnia do drugiej w nocy, kiedy zamykano lokal. Restauracja pod nowych zarządem przetrwała do wojny.

Dom, w którym była restauracja, mieścił jeszcze kino „Eden” (później „Adria”), sklep fabryczny czeskiej fabryki obuwia „Bata” i kilka mniejszych sklepów. Dzisiejszy adres Didžioji g. 18/ Savičiaus g.2.

*     *     *

Restauracja dworcowa

Omawiając przedwojenne restauracje w Wilnie nie można pominąć lokalu, z jakim do czynienia mieli podróżni przyjeżdżający i wyjeżdżający z miasta. Bufet na dworcu głównym składał się z trzech oddzielonych pomieszczeń. Bufet I i II kategorii znajdował się na piętrze, a III kategorii na parterze. Odkąd w czasach carskich, w 1862 roku wybudowany został dworzec, na prowadzenie znajdującej się tam restauracji, zarząd kolei żelaznej zawierał z różnymi osobami umowę dzierżawną. Obraz owej gastronomii zdążył jeszcze dać Władysław Syrokomla pisząc: „dla uprzywilejowanych klas pierwszej i drugiej: lokal był z nakrytymi stołami do obiadu, z samowarem, łakociami, bawarskim piwem, spoza którego wyglądały chcące zachować incognito spirytualia” (tekst opublikowany w 1912 roku, w piśmie „Litwa i Ruś”).

Kilka lat przed 1915 rokiem była to m.in. Maria Bielajewa, zobowiązana do płacenia podatku restauracyjnego. Sala restauracyjna I kategorii była według podróżnych dość wytworna i posiadała zaciszne gabinety. Trwające dłuższy czas postoje pociągów jadących do Warszawy lub Petersburga były okazją, aby wstąpić na posiłek.

Dworzec kolejowy w Wilnie ok. 1930 roku

Zasady dworcowej gastronomii nie zmieniły się wiele po 1919 roku, gdy działalność prowadziła już polska Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych. Co pewien czas ogłaszany był przez nią przetarg na dzierżawę bufetów. Od 1919 roku lokale na dworcu objął Bronisław Hryniewicz. Dosyć trudny czas wojenny i związane z nim kłopoty aprowizacyjne miały znaczenie dla jakości oferowanych posiłków. „Bufet na stacji w Wilnie jest stale zaopatrzony w różne zakąski oraz trunki. Śniadania, obiady, kolacje. Ceny przystępne” – to jeden z pierwszych wówczas anonsów dworcowego lokalu. Przetarg na dzierżawę restauracji I kategorii od 1923 roku, wygrał Aleksander Zadarnowski, ceniony przedsiębiorca branży restauracyjnej. Władysław Brzeziński i Wacław Kieliszczyk prowadzili pozostałe bufety. Wszyscy oni należeli do ogólnopolskiego Stowarzyszenia Dzierżawców Bufetów restauracyjnych na Stacjach Kolejowych. W 1929 roku odbyli oni zjazd w „Zaciuszu”, podczas którego podjęto uchwałę i podpisano memoriał z protestem przeciwko znacznej podwyżce tenuty dzierżawnej przez dyrekcję kolei. Delegacja wileńska udała się w tej sprawie do Warszawy do ministerstwa. Sprawa nie została załatwiona pozytywnie, gdyż delegaci osiągnęli jedynie odroczenie w dokonaniu należnych opłat.

Kolejnymi dzierżawcami restauracji I i II kategorii na dworcu osobowym, w latach trzydziestych byli Stanisław Mordes i Bolesław Zieliński, a wreszcie Spółka Wileńskich Pracowników Restauracyjnych. Lokale kilka razy przeszły wtedy remont zachowując jednak dawny wystrój. Do pewnego czasu do restauracji wejść można było wyłącznie na podstawie posiadanego biletu na przejazd koleją. Później nie przestrzegano tego rygorystycznie i inni mogli tam wstąpić coś zjeść i napić. 

Informacja w jednej z poprzednich części artykułu, iż w większości restauracji w Wilnie dochodziło do wypadków samobójstw, dotyczyła także lokalu dworcowym. Głośno komentowane wydarzenie miało tam miejsce na początku lutego 1937 roku, w jednym z gabinetów. Podwójne samobójstwo (przy pomocy trucizny wlanej do likieru) popełnili Michał Taube, dyrektor browaru „Szopen” i jego kochanka Elżbieta Preissowa (żona mecenasa Jerzego Preissa). Pierwszego udało się odratować, natomiast kobieta zmarła.

*     *     *

   RESTAURACJE ŻYDOWSKIE

Kilka żydowskich lokali gastronomicznych w Wilnie budowało swoją popularność w ciągu kilku, a nawet kilkunastu lat jeszcze przed wojną 1914-1918. Wśród nich była restauracja koszerna Szymona Kagana mieszcząca się od 1892 roku, w skrzydle kompleksu pałacu Ogińskich przy ulicy Milionnej (później Końskiej). W podobnym czasie restauracje otwierali: Daniel Kac przy ulicy Sadowej, Mojżesz Błoch przy Raduńskiej, Noach Wisiejski przy Miłosiernej. Nieco później, na początku XX wieku, na mapie żydowskiej gastronomii pojawiły się lokale, których właścicielami byli: Mendel Płotnikow (restaurację przy hotelu „Imperial”), Josel Lipenholc przy ulicy Żydowskiej 3, Dwejra Gurwicz przy Zawalnej 47, Morduch Goldszynd przy Kolejowej 15, i jeszcze wiele innych. Kilka lepszych żydowskich restauracji przetrwało trudne okupacyjne lata i po 1919 roku, z powodzeniem rozwijało swoją działalność. Szczególne znaczenie miały lokale przy ulicy Niemieckiej, stanowiącej centrum żydowskiego handlu.

Restauracja „Michela Rubinsztejna”, „Altera Dubina”

Lokal gastronomiczny przy ulicy Niemieckiej 6 działał od 1899 roku. Po istotnych zmianach otwarty został ponownie w 1907 roku, jako restauracja współwłaściciela domu Michela Rubinsztejna,. Zarządzali nią wówczas: Szloma Dubin i Lejzer Hejfec. Po 1919 na podstawie umowy z właścicielem, lokal przejął Alter Dubin i prowadził restaurację przez cały okres międzywojenny.

Restauracja „Łazar”

Łazarz Chejfec otworzył swoją restaurację w 1900 roku, na parterze domu Chondzińskich przy ulicy Świętojerskiej 4 (później Mickiewicza 4). Popularna nazwa „Łazar” (także, jako „Lazar”), stawała się stopniowo synonimem gastronomii na wysokim poziomie. Lokal czynny od godzin śniadaniowych, wydłużał czas pracy do późnych godzin nocnych, np. w 1918 roku do północy. „Łazar” zaliczany był do rzędu restauracji pierwszorzędnych. Lokal oferował nie tylko potrawy koszerne, a dzięki dobrej lokalizacji właściciel nie narzekał na brak klientów. Od połowy lat dwudziestych Ł. Chejfec należał do Stowarzyszenia Właścicieli Zakładów Restauracyjnych, w którym w pierwszej fazie był bardzo aktywny.

Restauracja prowadzona była przy Mickiewicza 4 do 1932 roku, kiedy Chejfec zdecydował się ją przenieść na ulicę Niemiecką 35 (dom Izraela Bunimowicza, obok ratusza). Przez szereg lat działała tam restauracja „Imperial” (przy hotelu) prowadzona przez zmieniających się zarządców (Mendel Płotnikow, Irving Pearl, wreszcie Chaim Lejbman). Wcześniej, od 1931 roku, lokal wznowił działalność po przerwie, gdy został gruntownie wyremontowany. Pod szyldem Kafe-Restauracja „Łazar” otwarcie nastąpiło w styczniu 1932 roku. Nowoczesne urządzenie, bufet, doskonała kuchnia, dancingi familijno-towarzyskie do 2 w nocy, muzyka kwartetu – to oferta lokalu. Na uroczystości inauguracji, właściciel podejmował spore grono gości. Nie jest wykluczone, że za przenosinami w nowe miejsce stały powtarzające się od początku lat trzydziestych, ataki „bojówek” młodzieży spod znaku Wszechpolaków na sklepy i lokale żydowskie. 

Ł. Chejfec dbał szczególnie o często zmieniający się program artystyczny, angażując coraz to nowych muzyków, pieśniarzy i tancerki. Powodzeniem cieszyły się m.in. występy duetu „Cutty”, tancerek akrobatycznych Heni Henry i Ridi Renc, włoskiego duetu „Prof.Brusses and Erica”. Na stale zatrudniona była orkiestra dancingowa. Do lokalu przychodziła wieczorami część żydowskiej elity branży handlowo-przemysłowej, aby dobrze zjeść i się zabawić. Menu zawierało dziesiątki potraw z ryb, drobiu i mięsa przyrządzanych na różnorodne sposoby.

Nazwisko właściciela pojawiało się często na listach ofiarodawców, którzy wspomagali finansowo szkoły lub organizację choinki dla najbiedniejszych. Część takich zbiórek prowadziła redakcja „Kuriera Wileńskiego”. W maju 1933 roku, grupa podchmielonych studentów „obwiepolaków” zdewastowała jego lokal, wybijając szyby i zrywając szyldy z napisami żydowskimi. Sprawa trafiła do sądu. Ł. Chejfec podobnie jak inni właściciele interesów przy ulicy Niemieckiej, „przyzwyczajał” się jednak do takich sytuacji. Montowane były np. specjalne zasłony zakładane na witryny.

Plac Ratuszowy. Po prawej stronie dom Bunimowicza (Niemiecka 35), w który mieściła się restauracja „Łazar” (fotografia Jana Bułhaka)

Program artystyczny „Łazara” wciąż przyciągał występami ówczesnych gwiazd, angażowanymi dużym nakładem kosztów. Występowali m.in. ekscentryczny artysta filmowy Charlie-Dodo, piosenkarz radiowy i konferansjer-humorysta Zdzisław Kochański, tancerki Zosia Mitkówna i Charmell, duet taneczny Siostry Milaczewskie. Lokal, jako kabaret-dancing wydłużył godziny do czwartej rano. Dostosowywał się także do sytuacji gospodarczej, wprowadzając okresowo wzorem innych restauracji ceny „kryzysowe” za obiady i obowiązkową konsumpcję kolacyjną. Lokal działał do wojny posiadając stałą, liczną klientelę.

Na fotografii górnej zniszczony dom przy Niemieckiej 35 (fotografia Jana Bułhaka z 1944 roku), na dole to samo miejsce po wybudowaniu Galerii w miejscu zburzonych domów: Niemecka 29, 31, 33, 35 i 37

 Dom Bunimowiczów przy Niemieckiej 35 został uszkodzony w 1944, a po wojnie zburzony całkowicie. W miejscu gdzie stal wzniesiona został kompleks Galerii Sztuki Współczesnej (adres Vokiečių g. 2)

Restauracja „Usjan”

Podobną renomą jak restauracja Ł. Chejfeca cieszył się lokal Wulfa Usjana przy ulicy Żydowskiej 2/róg Niemieckiej 14. Lokal nazywany popularnie „Usjan” otwarty został w 1909 roku. Pod okiem doświadczonego kuchmistrza na stoły gości trafiały smakołyki kuchni żydowskiej. Długie, nocne posiedzenia stałych gości zakrapiane „pejsachówką” były nieodłączną częścią życia ulicy Niemieckiej.

 Obok „Usjana” znajdującego się na piętrze, w tym samym budynku lokal otworzyli Łazar i Fania Lewando. „Dietojarska Jadłodajnia”, w której Fania była szefową kuchni oferowała wegetariańskie potrawy kuchni Żydów aszkenazyjskich. Lewando ponadto prowadziła w Wilnie szkołę gotowania dla gospodyń domowych. Więcej na jej temat przeczytać można w artykule: http://www.wilnoteka.lt/artykul/przedwojenna-wegetarianska-kuchnia-fani-lewando-teraz-po-litewsku.

„Usjan” działał do wojny i nacjonalizacji dokonanej w okresie sowieckim w 1940 roku. Dom, w którym mieściła się restauracja „Usjan” oraz jadłodajnia Fani Lewando po wojnie został całkowicie zburzony wraz z całą, dawną północno-wschodnią pierzeją budynków z przedwojennymi numerami parzystymi[7].

Restauracja „Savoy”

Nieco dalej od „Łazara” przy ulicy Niemieckiej 20, Jakub Parnes właściciel domu założył restaurację. Później dom należał do rodziny Rajzów i pewnej przerwie w 1921 roku, restaurację otworzył tam Samuel Margolis. Lokal nazywany początkowo nazwiskiem właściciela rozwijał się dobrze. Do czasu, gdy pod koniec lat dwudziestych, interes dotknęły skutki kryzysu gospodarczego. Restauracja znajdował się w dobrym punkcie, w samym środku ruchliwej Niemieckiej, wobec czego nie było problemu z nowym dzierżawcą, którym został Abram Mandelbaum.

Po remoncie i urządzeniu wnętrz, na początku marca 1930 roku, nastąpiło ponowne otwarcie lokalu, tym razem pod nazwą Bar-Restauracja „Savoy”. Wykwintnie urządzone: duża sala i gabinety przyciągnęły klientów. Wykonany gustownie szyld restauracji umieszczony nad bramą zachęcały od strony ulicy. Do dyspozycji gości był dobrze zaopatrzony bufet z gorącymi zakąskami oraz pierwszorzędna kuchnia „urządzona według najnowszych wymagań higieny pod kierunkiem mistrzów sztuki kulinarnej”. Jedną ze specjalności były wędliny wyrabiane na miejscu w specjalnym dziale. Do klasycznego menu śniadaniowego (jajka, sałatki itp.) dodane były tańsze potrawy mleczne.

„Savoy” ogólnie nie był lokalem tanim, za obiad złożony z trzech dań należało zapłacić 2,50 zł, za cztery dania 3 zł, z tym że ceny obejmowały już usługę, pobieraną gdzie indziej osobno. Powiększona w 1931 roku o jeszcze jedną salę, restauracja czynna była do czwartej w nocy. Mandelbaum zaangażował orkiestrę przygrywającą podczas posiłków i na dancingach. Przyjmowane były zamówienia na różnorodne przyjęcia, bale i bankiety. Szczególną popularnością, a także w dobrym tonie, z szykiem były urządzane w „Savoyu” wesela. Nawet, jeżeli część gości mieszkała w pobliżu, podjeżdżano powozami i samochodami. Wśród towarzystwa damskiego panowała wtedy istna rewia mody.

Fragment ulicy Niemieckiej. Po prawej stronie, na skraju kadru widoczna jest część szyldu Restauracji „Savoy” (fotografia Henryka Poddębskiego)

Lokal A. Mandelbauma włączył się w akcję „propagandy spożycia karpia” w 1935 roku. Alfred Kolator, wspomniał również o „Savoy’u”: „trzeba było przejść przez wybrukowany kocimi łbami, trochę obskurny dziedziniec, niepozorne wejście, nawet można powiedzieć mało zachęcające, ale za to miejsce dyskretne, jeśli się nie chce pozostawać na sali ogólnej można wziąć gabinet, nie będzie drożej kosztować, a flaki z pulpetami w Wilnie — jedyne! Gabinety są dosyć obszerne, jest w nich zazwyczaj kozetka albo całkiem wygodna kanapa, można się na niej wygodnie rozsiąść, wypocząć. Flaki, jak i wszystko inne podlewa się czystą wyborową, panie wolą »luksusową«, ale to za delikatne na męskie gardła”.

Abram Mandelbaum należał do Stowarzyszenia Restauratorów, pełniąc w nim funkcję członka komisji rewizyjnej. W 1939 roku, wpłacił wraz z pracownikami znaczną sumę na Fundusz Obrony Narodowej. Restauracja „Savoy” działała do wojny. Dom przy Niemieckiej 20 podzielił powojenny los pozostałych budynków tej strony ulicy. Znajdował się mniej więcej

Restauracja „Bar Angielski”

Lokal przy ulicy Niemieckiej 21, funkcjonować zaczął jeszcze przed 1915 rokiem. Ponowne otwarcie nastąpiło w 1921 roku, a jego właścicielami byli Marjasza i Falk Cimmer..  Restauracja nazywana wówczas „Cimmera” oferował śniadania, obiady i kolacje oraz piwo i zakąski, wszystko w średniej cenie. Od 1925 roku lokal został ponownie zarejestrowany pod nową nazwą” „Bar Angielski”.

Do głośnego wydarzenia doszło w lokalu w 1932 roku. Właściciel Falk Cimmer został dotkliwie pobity przez pijanego Josela Łama, właściciela dobrze prosperującego sklepu i pracowni produkującej kapelusze i czapki (przy Niemieckiej). Napastnik zdemolował też salę, przewracając meble i tłukąc naczynia. J. Łam uchodził za statecznego kupca i przedsiębiorcę, wobec czego wypadek spotkał się z oburzeniem żydowskiej społeczności zamieszkującej tę część Starego Miasta. „Bar Angielski” w 1935 roku, był miejscem pokazów przyrządzania i degustacji potraw w ramach „Propagandy spożycia karpia”. Lokal był czynny do późnych godzin nocnych gromadząc gości - jak pisano - ze „średnim portfelem”.  

*     *     *

Oprócz omówionych powyżej kilku restauracji, w okresie międzywojennym było jeszcze wiele lokali drugiej i trzeciej kategorii prowadzonych przez Żydów. Do bardziej znanych należały: dwie, które prowadził Berko Rudner (przy ulicy Tatarskiej 6 i 12), Idel Świecznik (przy Niemieckiej 25, a pod koniec lat trzydziestych przy Ostrobramskiej 3), Michel Filon i Hirsz Kagan „Bar Handlowy” (Zawalna 34), Chaim Chejfec (Zaułek Dziśnieński 11), Mojżesz Aleksandrowicz (Sadowa 17), Mejer Krywicki (Zarzecze 25), Szołom Jakierson (Kolejowa 11), Izaak London (Poznańska 7), Szmuel Dworecki (Sawicz 3), Wulf Smolgowski (Wileńska 47).

Żydowskich restauracji nie mogło zabraknąć oczywiście przy ulicy Stefańskiej, zamieszkiwanej w większości przez Żydów. Były tam lokale: Chaim Daniuszewski (Stefańska 9), Icek-Abram Benski (Stefańska 38), Basia Lewin (Stefańska 40).

Głośna była afera związana z lokalem Cafe-Dancing „Prater”. Wytwornie urządzona restauracja-kawiarnia (jedna z największych w Wilnie), otwarta została w listopadzie 1937 roku, w domu przy ulicy Niemieckiej 3. Inauguracyjny Five O’Clock zgromadził tłumy, które raczyły się trunkami przy dźwiękach dobrej orkiestry jazzowo-dancingowej pod dyrekcją Michała Szabsaja. „Prater” zapraszał na śniadania wiedeńskie, podczas których klienci mieli dyskretnie prowadzić rozmowy w interesach. Założenie właścicieli było, aby ściągnąć do siebie na stałe lepiej sytuowanych handlowców i rzemieślników. Ze szczególnym nakładem organizacyjnym przygotowana była zabawa sylwestrowa 1937/38. Oferta to: kolacja złożona z sześciu dań wraz z wódką w cenie 10 złotych, wykwintna kuchnia, tańce do białego rana, moc atrakcyjnych niespodzianek, Wiosną 1938 roku, wprowadzone zostały na stałe poranki muzyczne i five-o-clocki, z występami duetu akrobacyjno-tanecznego.  

„Prater” zdobył sobie znaczną popularność w zaledwie cztery miesiące działalności. Na ile rozmach organizacyjny i ambicje właścicieli przyćmiły zasady rachunku ekonomicznego nie wiadomo, dość, że w marcu doszło do bankructwa. Różne długi i zaległe należności podatkowe były podobno ogromne. Inteligencja żydowska Wilna żywo tę sprawę komentowała. Kiedy na zlecenie komornika podjechało sześć wozów, aby zabrać całe urządzenie lokalu, w pobliżu zgromadził się tłum gapiów.

Zaskoczenie wzbudził fakt, że udziałowcy spróbowali jeszcze raz otwierając ponownie „Pratera” we wrześniu 1938 roku. Tym razem lokal czynny był jeszcze krócej, gdyż pod koniec listopada sprawą zajęły się władze. Od kilku miesięcy trwało już dochodzenie sądowo-śledcze. Policja przesłuchiwała świadków oraz byłych właścicieli. Okazało się, że interes opierał się na wielu pożyczkach zaciągniętych u różnych osób, które w pewnym momencie rozpoczęły składać skargi. Według pogłosek poszkodowanych było sporo.

 cdn



[1] Kamienica mieściła w sobie hotel „Sokołowski” (ponad 40 pokoi numerowanych), a także szereg mieszkań. Jedno z nich zajmował B. Wieliczko.
[2] B. Wieliczko był inicjatorem powołania Związku Piekarzy i Cukierników, pełniąc z nim zamiennie wszystkie ważne funkcje.
[3] Dom z tym podwórkiem nazywany niegdyś od nazwiska właściciela „Dom Lachowiczów”, a później „Dom Fechtela”. Wreszcie znany zaczął być, jako „Dom Wiktorii”, bowiem od 1888 roku, był własnością Marii Antoniny Wiktorii Romerówny. Mieściła się tam m.in. kawiarnia pod nazwą "Wiktoria".
[4] Stefan Urwanow (pochodzenia tureckiego), od 1914 roku, prowadził własną restaurację, cukiernię i piekarnię przy ulicy Mickiewicza 30. W czasie pracy w „Zakopiance”, otworzył ponadto własną cukiernię pod nazwą „Idealna” przy Mickiewicza 10.
[5] W grudniu 1937 roku udekorowany został Srebrnym Krzyżem Zasługi, za zasługi na polu pracy społecznej i zawodowej.
[6] W carskich czasach ulica nazywała się Botaniczna.
[7] Ciekawostką jest, iż tabliczka chodnikowa, tzw. stolperstein poświęcony pamięci Fani Lewando umieszczony jest po niewłaściwej stronie dzisiejszej ulicy Vokieciu. Znajdujący się tam dom z obecnym numerem 14, przed wojną miał numer 17.