Rosja: ponad 3 300 zatrzymanych podczas demonstracji w obronie Aleksieja Nawalnego


Na podstawie: BNS/Scanpix/REUTERS
W 140 miastach Rosji w sobotę, 23 stycznia, odbyły się akcje protestacyjne w obronie Aleksieja Nawalnego. Według rosyjskich mediów niezależnych, łącznie w całym kraju demonstrowało około 110 tysięcy osób. Podczas protestów zatrzymano 3 324 osoby, w tym – 1 320 w Moskwie, podał portal OWD-Info w nocy z soboty na niedzielę, 24 stycznia. Jest to największa liczba osób zatrzymanych podczas demonstracji od czasu, gdy obrońcy praw człowieka zaczęli prowadzić te statystyki.

Poza Moskwą najwięcej osób zatrzymano w Petersburgu – 490, następnie w Nowosybirsku (96), Woroneżu (93), Niżnym Nowogrodzie (90).

Oprócz protestów w dwóch głównych metropoliach kraju demonstracje odbyły się także w wielu innych rosyjskich miastach, w tym – w małych miejscowościach. Właśnie ten aspekt – obok wyjątkowo wysokiej liczby zatrzymanych – podkreślają komentatorzy w Rosji.  Według rosyjskich mediów niezależnych, łącznie w całym kraju demonstrowało około 110 tysięcy osób.    Zasięg demonstracji był największy od wielu lat. Jest to zaskoczeniem, bo po aresztowaniu Aleksieja Nawalnego nie spodziewano się masowych wystąpień w jego obronie.

Niewykluczone, że do protestów przyczynił się materiał śledczy przygotowany przez Nawalnego o luksusowej rezydencji na południu Rosji, którą opozycjonista nazywa „pałacem (prezydenta Władimira) Putina”. Do tej pory film miał prawie 77 mln wyświetleń w internecie.

Zwolennicy opozycjonisty zapowiedzieli kolejne protesty na następny weekend, 30-31 stycznia. Również te odbędą się bez zezwolenia, bowiem odstęp czasowy nie pozwala na uzgodnienie ich z władzami lokalnymi.

Demonstracje w sobotę, 23 stycznia, rozpoczęły się wczesnym rankiem czasu  litewskiego na wschodzie Federacji Rosyjskiej, w miastach Dalekiego Wschodu i Syberii, a po południu – w centralnej Rosji. W Moskwie jeszcze późnym wieczorem policja wyłapywała protestujących, którzy dotarli pod areszt Matrosskaja Tiszyna, gdzie osadzony jest Nawalny. Z danych OWD-Info wynika, że zatrzymywano demonstrantów w co najmniej 110 miastach, w tym –  w małych miejscowościach.

W Moskwie demonstrowało według agencji Reutera 40 tysięcy osób. Policja po rozpoczęciu demonstracji informowała o 4 tysiącach. Organizacja Biełyj Sczotczik podała liczbę maksymalnie 15 tysięcy. Szacunki grupy socjologa Aleksieja Zacharowa mówią o 18-35 tysiącach w różnych momentach demonstracji.

Podczas protestu w Moskwie zatrzymana została żona Nawalnego, Julia, ale po trzech godzinach zwolniono ją z komisariatu policji. Nie jest jasne, czy policja sporządziła wobec niej protokół o wykroczeniu. Taki protokół sporządzono wobec współpracowniczki Nawalnego Lubow Sobol, której policja zarzuca powtórne naruszenie przepisów o zgromadzeniach.

Uczestnikom protestów grozi też odpowiedzialność karna. W Nowosybirsku, Władywostoku i Rostowie nad Donem władze wszczęły sprawy karne dotyczące m.in. użycia przemocy wobec policjantów i wezwań do masowych zamieszek. Nie jest wykluczone, że sprawy karne pojawią się też w Moskwie, bo podczas demonstracji doszło do starć protestujących z funkcjonariuszami sił bezpieczeństwa. W 2019 roku po protestach towarzyszących wyborom lokalnym w Moskwie ich uczestnicy skazywani byli za domniemaną przemoc wobec policjantów na kary pozbawienia wolności.

Ponadto funkcjonariusze Komitetu Śledczego przesłuchali już nastolatków zatrzymanych w Moskwie w ramach sprawy karnej dotyczącej zaangażowania osób niepełnoletnich w działania sprzeczne z prawem. W Moskwie zatrzymanych zostało około 70 nastolatków, a w całej Rosji – około 300, oceniła rzecznik praw dziecka Anna Kuzniecowa.

Według obrońców praw człowieka z grupy Apologia Protestu w wielu miastach Rosji policja nie dopuszcza adwokatów do zatrzymanych. Media niezależne opublikowały w sobotę nagrania, na których policjanci działają brutalnie – biją zatrzymanych pałkami, powalają na ziemię, kopią, ciągną po ziemi. Niemniej szef Rady Praw Człowieka przy prezydencie Rosji Walerij Fadiejew powiedział, że „absolutnie nie dostrzegł naruszeń” w działaniach policji. Jego zdaniem należy mówić nie o zatrzymaniach, „a o tym, że akcje były bezprawne, nie tylko nieuzgodnione z władzami, ale organizowane w czasie epidemii” COVID-19.

Władze Rosji nie skomentowały protestów. MSZ Rosji oskarżyło ambasadę USA w Moskwie o zachęcanie do przemocy. Resort oznajmił, że ambasada w publikacjach w mediach społecznościowych wyrażała poparcie dla protestów. „Chodzi w istocie o zachęcanie do działań z użyciem przemocy, obłudnie określanych jako pokojowy protest, do których organizatorzy cynicznie angażują nawet nieletnich” – oznajmiło MSZ.

 Na podstawie: PAP, IAR