Rozsądna desperacja jest wskazana


Pikieta pod Ambasadą Litwy w Warszawie, fot. O. Kochman
"Nasz Dziennik", 29 marca 2011, nr 73 (4004)


Z Andrzejem Piwnickim, związanym z Kołem Ochrony Praw Człowieka, monitorującym sytuację Polaków na Litwie, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Mieszkał Pan sześć lat na Litwie. Jaki jest stosunek Litwinów do Polaków?

- Z początku wszelkie animozje wydawały mi się dosyć nieistotne. Sam, prowadząc m.in. wykłady z przedsiębiorczości na Litwie, starałem się występować z pewną uprzejmością w kierunku Litwinów. Gdy ktoś z sali zadał mi pytanie po polsku, to wręcz prosiłem tłumacza, żeby poprosił, by odzywali się po litewsku, ponieważ jesteśmy na terenie państwa litewskiego i litewski jest językiem państwowym. Natomiast z czasem zacząłem zauważać istotne różnice w traktowaniu Polaków. Turyści, którzy przyjeżdżają na Litwę, z reguły spotykają się z dosyć pozytywnym odbiorem tego kraju, natomiast schody zaczynają się tak naprawdę wtedy, kiedy zaczynamy rozmawiać o prawach Polaków. Na Litwie, nawet z tym najbardziej światłym, najbardziej nowoczesnym Europejczykiem, który niejedno widział, bywał w Anglii, Irlandii i nie wiadomo jeszcze gdzie, na ten temat trudno się porozumieć. Są jedynie wyjątki, kiedy Litwini przyznają nam chociaż odrobinę racji. Według mnie, do takiego stanu rzeczy przyczyniają się litewskie media.



W jakim sensie?

- W ubiegłym roku w maju uczestniczyłem w X zjeździe Midas w Wilnie, który zorganizował "Kurier Wileński". Jest to zjazd przedstawicieli dzienników codziennych mniejszości narodowych z Unii Europejskiej, który co roku odbywa się w innej stolicy. Przyjechali właściwie wszyscy z ok. 30 krajów i byli zszokowani tym, z czym spotkali się na miejscu. Przedstawiciele mniejszości narodowych przyzwyczajeni byli bowiem do paparazzi, hucznych zjazdów, szeroko nagłaśnianych w mediach, podczas których dziennikarze prześcigali się w uzyskiwaniu od nich wypowiedzi na określone tematy. Tu było zupełnie inaczej. W Domu Polskim została wynajęta największa sala, przygotowano cztery kabiny dla tłumaczy na cztery języki, była profesjonalna obsługa, lecz nie pojawił się nikt z Litwinów, pomimo że zaproszone były wszystkie instytucje litewskie. Tego samego dnia wynajęto również największą w Wilnie salę prasową, odpowiednik naszego PAP, gdzie odbywała się konferencja prasowa Midas. Sytuacja była podobna jak w Domu Polskim, na sali znajdowało się tylko dwóch, może trzech Litwinów, ale to były osoby, które z racji takich konferencji po prostu tam musiały być. To przykład na to, jak mało z tego, czego domagają się Polacy mieszkający na Litwie, dociera poprzez media do Litwinów w głębi kraju.



Jaki jest wizerunek Polaków w litewskich mediach?

- Przede wszystkim te media w ogóle nie interesują się dużymi protestami Polaków, w ogóle ich nie zauważają. Roszczenia Polaków traktowane są jako temat bardzo marginalny, nie wiadomo skąd wzięty. Zupełnie niesłusznie na pierwszy plan wysuwa się żądania odseparowania Wileńszczyzny od Litwy, co powoduje, że przeciętny Litwin z takiego przekazu nie może się nic dowiedzieć o prawdziwych potrzebach Polaków. Ponadto promowane są antypolskie wypowiedzi polityków, jak również antypolskie zachowanie młodzieży, co tworzy nieprzychylny Polakom nastrój. Ten nastrój jest tworzony zresztą po dziś dzień już od czasów Litwy Kowieńskiej. Można powiedzieć, że naród litewski hodowany jest na bazie antypolonizmu. Antypolonizm to również baza dla tworzących partie osób, które chcą robić karierę w Sejmie czy dostać się do Parlamentu Europejskiego. Są bardzo nieliczne głosy, które równoważą te antypolskie wystąpienia.



Podobnie jest w szkołach.


- Jeżeli spojrzymy do podręczników litewskich, z których uczą się historii również polskie dzieci, mamy także do czynienia z przykładami antypolonizmu. Popierane są też antypolskie postawy wśród samych uczniów, które są nagradzane na różnych konkursach. Przykładem może być wypracowanie Kasi Andruszkiewicz z polskiej rodziny, która ostatnio wygrała taki konkurs. To są rzeczy karygodne. Proszę sobie wyobrazić podobną sytuację w naszym kraju lub choćby to, żeby w polskim Sejmie uznany polityk wypowiadał się, że Litwini to zdrajcy.



Premier Litwy zapewnia o ociepleniu stosunków polsko-litewskich. Mimo że podkreśla, iż język polski jest skarbem dla Polaków, to nic nie robi, by go wprowadzić do szkół...


- Tu mamy do czynienia z klasyczną dialektyką, wziętą chyba z dawnych lat. Na Litwie są tak zwane wersje na rynek wewnętrzny i wersje eksportowe. Wypowiedziom litewskim - mówię to jako osoba obiektywna, niemająca nic przeciwko Litwinom - w żaden sposób nie można wierzyć. Stosują bowiem pewną taktykę, która bardzo sprawdzała się przez kilkanaście lat, kiedy Litwa była niepodległa, gdy kwestie języka polskiego, szkół polskich czy grabież ziemi prawowitym właścicielom, którzy mieli papiery od pradziada, były zamiatane pod dywan. Robiono to w białych rękawiczkach, bo Sejm zatwierdził wtedy taką ustawę, o czym nie mówiło się głośno, lecz tylko w kuluarach. Dopiero właściwie w tej chwili, w dobie internetu, pewnych rzeczy nie da się już ukryć. Pikiety, które urządzamy, jak ta pod ambasadą Litwy w Warszawie, mają za zadanie nagłośnienie prawdy. Dużo mówi się np. o Wileńszczyźnie, lecz mało o prawach Polaków, którzy mieszkają na jej kresach. Oni nie mają nic - ani przedszkola, ani szkoły.



W trakcie sobotniej pikiety padły mocne słowa. Porównano dzisiejsze działania wileńskiej administracji państwowej do pruskiej Hakaty. Nie przesadzają państwo?


- Mamy bowiem do czynienia z rzeczą niebywałą, z czymś, co - jak nam się wydaje w Polsce czy Unii Europejskiej - nie może zaistnieć. Trzeba tu jednak wyraźnie podkreślić, że Polacy na Litwie są dyskryminowani. Oczywiście ludzie nie są zamykani, nie ma na razie jakichś bojówek, natomiast jeśli chodzi o tworzenie prawa, a szczególnie jego interpretację i stosowanie w praktyce, to w tej chwili mamy do czynienia z atakiem na tożsamość polską na Litwie. Zresztą Litwini sami się z tym nie kryją, chociaż ich wypowiedzi na zewnątrz są totalnie obłudne.

Czego oczekuje Pan od polskiego rządu w tej sprawie?


- Wielkiego zdecydowania, powiedziałbym, nawet pewnej rozsądnej desperacji, dostosowania się do współczesnych realiów i wykorzystania wszystkich argumentów, z których można skorzystać. Racja jest po naszej stronie, tu nawet nie ma dyskusji, wystarczy porównać, jak traktowani są Litwini w Polsce. Oni nie są w ogóle prześladowani, bycie Litwinem tutaj to nawet pewien honor, natomiast na Litwie Polacy są traktowani jako obywatele drugiej kategorii, ja nawet uważam, że trzeciej kategorii. Tak nie może być. Między Polską a Litwą podpisane są międzynarodowe umowy, konwencje, prawa człowieka, jest traktat polsko-litewski. Wystarczy tylko domagać się egzekwowania naszych praw w sposób stanowczy, jednoznaczny a nie tylko na zasadzie pewnych deklaracji. Dzieci polskie na Litwie nie mają już na to czasu. Tu nie tylko chodzi o upodlenie tych dzieci, nastawienie ich antypolsko, wbrew własnej naturze, wbrew historii Polski, ale również o zmianę ich mentalności, która jest im obca. Niedługo dziecko polskie, które tam mieszka, będzie przychodziło do domu i mówiło, że się wstydzi, iż jest Polakiem. Dzisiejsza Litwa, tak różna od Litwy międzywojennej, jest Polakom obca, ponieważ trudno dostosować się do tych kryteriów, tej kultury, która jest jakby na siłę wmuszana, a nie jest atrakcyjna dla Polaków.



Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

#1 brawo Kmicicu.! Wysokiej

brawo Kmicicu.! Wysokiej kultury prawdziwy Pan byłego historycznego Unijnego Państwa. Nieprawdę wczoraj powiedzieli politycy RL że wiekopomny poeta i humanista Czesław Miłosz był ostatnim obywatelem WKL. Jest ich i żywych jeszcze. Przedwcześnie się ucieszyli Gospoda Prisiażnyje. A Unia Europejska jest rozwiniętą reinkarnacją tamtej naszej Unii Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Miałkie, tchóżliwe i krótkowzroczne jest wyrzekanie się łacińskiego Unia w litewskiej nazwie dziesiejszej europejskiej kondycji do które, przecie, klasa polityczna aspirowała z zapartym tchem.

#2 Obserwując uważnie to , co

Obserwując uważnie to , co sie dzieje na linii Polska - Litwa , Litwini - Polacy trzeba stwierdzić ze:
- Litwini maja kompleks wobec Polski i Polaków jako mniejszy naród ( my mamy tez przeciez kompleks wobec Niemiec ),
- chca przyjażni z Polską - z Polakami , ale warszawskimi jesli to tak nazwać mozna ,
- nigdy nie zaakceptują Polaków z Wileńszczyzny - obrażając ich ,że nie sa Polakami-bezwzglednie wszelkimi srodkami tępić beda , obrażać , niszczyc slady kultury polskiej na Litwie, lituanizować -ZAPOMNIELI CHYBA NIESTETY ,ZE TO XXI WIEK ,
- ale Polacy NIE POZWOLA SIĘ OBRAŻAC I PONIŻAC - POGARDA LITWINÓW WOBEC POLAKÓW MA SWÓJ KRES - I TO WŁASNIE SIĘ DZIEJE .
- LITWINI WYSTRASZYLI SIĘ WYNIKÓW WYBORÓW NA WILEŃSZCZYŻNIE , A POLACY IM NIE ZGRAŻAJĄ - WZBOGACAJA TYLKO WILENSZCZYZNĘ I WALCZA O NALEŻNE IM PRAWA .
NIE MOZNA POZWOLIĆ NA oficjalne szerzenie nacjonalistyczne antypolonizmu w szkołach litewskich.

#3 Dobrze powiedziane Litwini są

Dobrze powiedziane Litwini są dumnym narodem lecz również zadufanym, zakąpleksionym i z faszyzująco-nacjonalistycznyni poglądami. Rację miał marszałek Piłsudski z Litwinami trzeba, krótko walnąć pięścią w stół i wziąć za mordę wówczas takie argumenty rozumieja bez zbędnego tłumaczenia. My bez Litwy możemy żyć oni bez nas trochę gorzej. Litewskie władze to tani cwanicy, kórzy myślą iż można upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu jeśli traktują Polaków jako obywateli drugiej kategorii my również powinniśmy ich traktować w taki sam sposób jak bydlo ze wsi Litwa.
Przemek

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.