"Setka" prawdę Ci powie? Tylko gdzie ci "setkowicze"...


Leon i Dominika, czyli chluba Gimnazjum im. Jana Pawła II (oraz szkolnictwa polskiego) w Wilnie AD 2015, fot. wilnoteka.lt
Sto punktów na egzaminie - niedościgłe, wydawałoby się, marzenie każdego ucznia, a jednak podczas uroczystości uhonorowania najlepszych maturzystów m. Wilna sala w Ratuszu dosłownie pękała w szwach. Sam mer wręczał dyplomy uznania tym, którzy na tegorocznej maturze zdobyli 2, 3 lub 4 „setki“ (100 punktów - maksymalna ocena). Takowych w stolicy Litwy naliczono aż 156 osób. W tym 5 przedstawicieli mniejszości narodowych – 2 Polaków, 2 Rosjan i 1 Żyd (oczywiście miał lepszy wynik od Słowian, jak by ktoś pytał). A więc udział mniejszości narodowych w tym elitarnym gronie – 3,2 procent. Tymczasem Polacy stanowią ok. 20 proc. mieszkańców Wilna, Rosjanie i inne rosyjskojęzyczne mniejszości – drugie tyle, czyli na sali musielibyśmy oklaskiwać co najmniej dziesięciokrotnie więcej Polaków i Rosjan. Skąd ta dysproporcja, czyżby tak mocno przegrywamy w wyścigu o przyszłość i elity naszego kraju? No bo maturzyści szkół polskich czy rosyjskich nie są chyba głupsi, na tyle gorzej przygotowani, trudno też posądzać o stronniczość komisje egzaminacyjne. Niefart? Fatum, ciążące od chwili urodzenia akurat w polskiej rodzinie na Litwie?
Ostatnio mnożą się nam wszelakie rankingi szkół. Ktoś ufa tym ogólnolitewskim, w których polskie szkoły zaczynają figurować gdzieś na poziomie drugiej lub trzeciej dziesiątki, ktoś woli te, opracowywane przez polską Macierz Szkolną ("Najlepsza szkoła, najlepszy nauczyciel"). Interesującym, choć równie względnym wskaźnikiem od chwili centralizacji matur, pozostają wyniki egzaminów maturalnych, czyli liczba "setek" - maksymalnych ocen zdobytych przez abiturientów tej lub innej szkoły. Wiadomo, że jest to trochę myślenie magiczne, bo realne różnice między 100 a 99, czy nawet 97 punktów są w gruncie rzeczy minimalne, często na poziomie farta właśnie. A jednak.
 
Opracowana w Samorządzie m. Wilna lista najlepszych "setkowiczów" czyli maturzystów, którzy zdobyli dwie lub więcej "setek" oraz wykaz szkół, których maturzyści zdobyli najwięcej "setek" (w sumie) na tegorocznej maturze  ciekawie ilustruje sytuację w stołecznym szkolnictwie, gdyż większość szkół średnich ma tu podobną liczbę maturzystów (ok. 80-120). Precyzyjna ocena wymagałaby więc wyliczenia stosunku liczby "setek" do dokładnej liczby maturzystów w danej szkole i byłbym wdzięczny, gdyby np. ktoś pokusił się o tak szczegółową analizę, ale do bieżących refleksji w pełni wystarczą mi te szacunkowe dane, z których wynika jednak jeden prosty fakt: w dziesiątce gimnazjów, które zdobyły najwięcej "setek", nie ma ani jednej szkoły polskiej czy rosyjskiej!
 
Szkoła m. Wilna
Liczba "setek"
(w sumie)
1. Liceum Wileńskie
   212
2. Gimnazjum im. M. Birżyszki
   93
3. Gimnazjum w Żyrmunach
   77
4. Gimnazjum Jezuitów
   72
5. Gimnazjum Gabijos
   27
6. Gimnazjum na Zwierzyńcu
   24
7. Gimnazjum na Zarzeczu
   22
8. Gimnazjum im. Sz. Dowkonta
   20
9. Gimnazjum im. Witolda Wielkiego
   19
10. Gimnazjum Żemynos
   18
 
Nieprawdopodobna dominacja wileńskiego Liceum (nazwa własna, nie typ szkoły - na Litwie nie ma liceów, więc chyba nawiązanie do dawnego carskiego Liceum pod Petersburgiem dla "złotej młodzieży" Imperium Rosyjskiego) może być niezrozumiała dla kogoś spoza Litwy, więc warto zaznaczyć, że ta z założenia najlepsza szkoła Litwy od początku prowadzi rekrutację, ściągając najlepszych uczniów z całej stolicy a nawet bliższych i dalszych okolic Wilna. Średnio co roku ma 4 chętnych na 1 miejsce i jest jednym z największych gimnazjów, w tym roku - 150 maturzystów, z których zresztą piąta część uczy się po angielsku i składa maturę w międzynarodowym systemie rekrutacji na uczelnie całego świata. Trudno więc dziwić się, że uroczystość w Ratuszu wyglądała trochę jak wewnętrzna impreza w Liceum: ponad 50 ze 120 maturzystów tej szkoły zdobyło właśnie 2, 3 lub 4 "setki".
 
Trzy kolejne gimnazja to "zwykłe" szkoły państwowe ("Birżyszka" i "Żyrmuny") oraz społeczna (Jezuici), które jednak także prowadzą rekrutację i od lat mają ugruntowaną opinię szkół elitarnych. Symptomatyczna jest jednak przepaść (bo chyba można tak nazwać skok aż o 45 "setek"), dzieląca tę trójkę od reszty gimnazjów, z których część także prowadzi "cichą" rekrutację i nie każde dziecko, mimo obowiązującego tzw. przydziału dzielnicowego (każda szkoła w Wilnie ma określony rejon, z którego musi przyjąć każde dziecko) zostanie tu przyjęty. Należy też podkreślić, że niektóre z tych szkół, przy czym zarówno "Birżyszka" i "Żyrmuny", jak i  "Gabijos" czy "Żemynos" to istne molochy, gdzie liczba maturzystów sięga dwustu...
 
Tymczasem w polskich gimnazjach A. Mickiewicza lub Jana Pawła II liczba maturzystów nie sięga już nawet stu (jeszcze niedawno było ich zdecydowanie więcej, przy czym regularnie). Jedyną polską szkołą, obecną na uroczystości w Ratuszu, było właśnie Gimnazjum im. Jana Pawła II, gdyż dwójka maturzystów tej szkoły - Dominika Mieczkowska i Leon Karpicz - zdobyła na maturze aż po dwie "setki". Jeszcze sześciu abiturientów "Jana Pawła II" zdobyło po jednej "setce" i w sumie gimnazjum ma ich 10, a więc  zdecydowanie lepiej niż przed rokiem, gdy "setek" było o połowę mniej. Statystycznie jest to lepszy wynik, niż ma np. wymienione w powyższej tabeli Gimnazjum Żemynos, które ukończyło dwukrotnie więcej maturzystów, a "setek" uzbierali w sumie 18.
 
Gimnazjum im. A. Mickiewicza tego roku wypadło gorzej od "Jana Pawła II" (przed rokiem było odwrotnie) - uzbierało zaledwie 6 "setek". Co ciekawe, w każdym z obu gimnazjów było po jednej "setce" z języka litewskiego (czyżby nie taki wilk straszny, jak go malują?), ale popisowym egzaminem w polskich gimnazjach okazał się... język obcy - z 10 "setek" maturzystów "Jana Pawła II" i 4 z 6  "setek" maturzystów "Mickiewicza" zdobyto właśnie na egzaminach z języka angielskiego (większość) lub rosyjskiego. No cóż, poligloci od urodzenia. Gimnazjum im. Jana Pawła II jest także dumne z informatyki: Co prawda ten egzamin składało zaledwie 4 maturzystów, ale średnia ich wyników – aż 97 punktów! Swoją rolę odegrała tu oczywiście „setka“ Leona Karpicza, ale dla porównania: średnia z informatyki maturzystów słynnego Liceum przed rokiem była 95... Kto mówi, że polskie szkoły są słabsze, gorzej kształcą? Gdyby tak jeszcze wyzwolić je z okowów polityki, reform, mitów oraz realnych i domniemanych zagrożeń... Nie da się ukryć, że placówki te zawsze działały pod określoną presją - czy to ateizacji i sowietyzacji, a nawet rusyfikacji 40-60 lat temu, czy to lituanizacji językowej i mentalnej już w XXI wieku.
 
Podsumowując tegoroczne matury najistotniejszym chyba wskaźnikiem w kwestii "setek" pozostaje jednak jedno zestawienie: główny egzamin, czyli język litewski, na 100 punktów zdało 1,15 proc. maturzystów szkół litewskich i zaledwie 0,18 proc. maturzystów szkół nielitewskich (to już są dane ogólnokrajowe, nie tylko z Wilna). Niby normalna sprawa, wszak dla kogoś jest to język ojczysty, ale należy pamiętać, że właśnie ten egzamin w największym stopniu decyduje o dostaniu się na bezpłatne studia i najbardziej oblegane kierunki uczelni litewskich. Inicjatorzy nowelizacji ustawy o oświacie z 2011 roku, kiedy to zlikwidowano podział na dwa różne egzaminy z litewskiego, mogą zacierać ręce i gratulować sobie sukcesu.

Od lat maturzyści szkół litewskich zdawali ten egzamin na poziomie języka ojczystego, zaś szkół nielitewskich - na poziomie języka państwowego. Różnica w programie nauki tego języka na poziomie klas 5-12 sięgała 800 godzin, wszak Polacy musieli mieć czas na naukę języka ojczystego. Wprowadzenie centralnej rekrutacji i nadanie szczególnej rangi egzaminowi z języka litewskiego postawiło ponoć maturzystów szkół nielitewskich w uprzywilejowanej sytuacji - zdaniem inicjatorów ujednolicenia egzaminu nielitewscy maturzyści osiągali zbyt dobre wyniki (dobrze znali język, a egzamin mieli łatwiejszy), przez co łatwiej dostawali się na studia, do tego bezpłatne. Czytaj: zabierali te nieliczne bezpłatne miejsca maturzystom szkół llitewskich.
 
Tu, na Litwie, wszystko jest proste, nikt się więc nie bawił w wyważanie. Sytuację po prostu odwrócono: od trzech lat wszyscy równo piszą na głównym egzaminie kraju wypracowanie, bez względu kto ile miał lekcji i czy musiał kosztem Sienkiewicza lub Szymborskiej czytać Neris lub Marcinkievičiusa (z całym szacunkiem do literatury litewskiej). Teraz to maturzyści szkół litewskich są w uprzywilejowanej sytuacji... Przewaga 1,15 do 0,18 dotyczy nie tylko "setkowiczów", gdyby porównać całą grupę najlepszych, czyli zdobywców 90-100, a nawet 80-100 punktów jestem pewien, że także mielibyśmy może nie sześcio-, ale trzy-czterokrotną przewagę na korzyść młodzieży litewskiej. Tak było już przed rokiem i przed dwoma. No cóż, absolwenci szkół nielitewskich mają przed sobą cały świat - uczelnie w Polsce lub Rosji, na Zachodzie... Chcą się uczyć we własnym kraju? Nie ma sprawy, na studiach płatnych zawsze coś się znajdzie. Dlaczego jednak tak wielu rdzennych Litwinów próbuje uciec z Litwy na studia zagraniczne? Na to pytanie nikt mi jeszcze nie odpowiedział, gdy dzieliłem się swymi obserwacjami, że odsetek maturzystów-Polaków, wyjeżdżających na studia za granicę jest chyba jednak (a przynajmniej na pewno był do niedawna) niższy, niż odsetek maturzystów-Litwinów, którzy nie mają takiej motywacji, jak np. nauka w języku ojczystym w Polsce.

Niestety, coraz więcej młodych rodziców-Polaków (Rosjan w mniejszym stopniu, ale to oddzielny temat) jeszcze inaczej interpretuje powyższe dane. Szkoły litewskie mają świetne wyniki? To oddajemy dziecko do szkoły litewskiej! Języka się nauczy, a i w środowisku litewskim będzie potem miało łatwiej, jakieś kontakty czy co... Pamiętając o tym, że w szkołach litewskich Wilna uczy się dziś bodajże więcej dzieci z rodzin polskich (a szczególnie mieszanych!) niż w szkołach polskich naszego miasta, uważnie studiowałem listę 150 najlepszych maturzystów szkół litewskich w poszukiwaniu polskich nazwisk... Wśród 14-ki zdobywców 4 "setek" - ani śladu. Dalej prawie 50 zdobywców 3 "setek". Alanas Plaščinskas? Nie... Jest! Erika Purpurovič - no z takim nazwiskiem, to korzenie polskie raczej murowane.

Wysoka, postawna dziewczyna z pięknym warkoczem i typowo słowiańską urodą. Zapraszam do wywiadu i przedzierając się przez zatłoczoną salę pytam: "Czy będziemy mogli rozmawiać po polsku?" - "Nie, nie mówię po polsku" pada uprzejma, acz zdecydowana odpowiedź... po polsku. "Czyli pochodzisz z rosyjskiej rodziny?" - "Tak, w domu mówimy po rosyjsku" odpowiada Erika i dalej już rozmawiamy w tym języku. Abiturientka Liceum Wileńskiego, podstawówka także litewska. Przyznaje - było trudno, była outsiderem wśród Litwinów, musiała walczyć o akceptację i uznanie zarówno w pierwszej, jak i w drugiej szkole. Musiała udowodnić, że jest lepsza w nauce. Wiadomo, co nas nie zabije, to nas wzmocni...

Erika okazała się silną osobowością i dała sobie radę. Ilu nie dało, nie odnalazło się? Dla ilu problemy adaptacyjne przerodziły się w problemy z nauką? Niechętnie się do tego przyznają. Ci lepsi, mocniejsi, zdolniejsi raczej jakoś sobie poradzą, ale już ci, którzy w szkołach z językiem ojczystym spokojnie zaliczają kolejne klasy na pewnych siódemkach-ósemkach, w litewskich zwykle muszą ostro walczyć o te stopnie (na Litwie funkcjonują oceny 1-10). Nie wspomnę o lituanizacji mentalnej, zaszczepianiu litewskiej wizji historii, a nawet współczesności oraz wciąż częstym niechętnym nastawieniu do nie-Litwinów zarówno ze strony rowieśników, jak i nauczycieli (nawet nie wiem, co gorsze). Wiele o tym mogą opowiadać nauczyciele szkół litewskich - i opowiadają. Prywatnie, bo do kamery to już nie.

Eryka Purpurowicz... przepraszam: Erika Purpurovič okazała się jedyną nie-Litwinką wśród 150 najlepszych "setkowiczów" po szkołach litewskich. Ten fakt jest chyba nie mniej wymowny, niż fakt, że w tych miejscowościach na Wileńszczyźnie (czyli w środowisku raczej słowiańskojęzycznym), gdzie obok siebie działają szkoły polska i litewska, maturzyści po szkołach polskich mają zwykle lepsze wyniki i dają swoim szkołom wyższe miejsca w ogólnolitewskich rankingach, niż ich koledzy, których swego czasu rodzice (w trosce o ich przyszłość, oczywiście!) oddali do szkół litewskich.

Obecnie kolejnych kilkaset młodych rodzin polskich oraz mieszanych z polskim elementem podejmuje ostateczną decyzję, do jakiej szkoły od 1 września oddać swoją pociechę. Część z nich nie ma dylematu, większość jednak - i owszem. Rodziny mieszane, nawet polsko-rosyjskie, wybiorą pewnie szkołę litewską. A co wybiorą te rodziny polskie, w domach których wciąż słychać mowę przodków, chociaż to już XXI wiek za oknem i od 25 lat wolna Litwa, a ponad 70 lat mija, jak Polska stąd odeszła?

Do wyboru mamy jeszcze w Wilnie szkołę angielską, francuską, nawet białoruską.
Europa, Mości Panie...
 

Komentarze

#1 Potencjalni setkowicze są pod

Potencjalni setkowicze są pod presją społeczeństwa, uchodzą za coś gorszego. W socjum dominuje męskie trójmarzenie - najnowszy telefon, samochod plus prawo na osiemnastkę no i babę jaką zaliczyć. Damskie wielomarzenie nieco bardziej skomplikowana, ale też zawiera zaliczenie faceta po zrealizowaniu meskiego. Uczenie się nie modne ani przy plastykówce piwa, ani w prasie. Każdy chyba ma wśród pokolenia wujków, stryjków i rodziców kogoś, kto się na każdym kroku chwali swoim nieuczeniem się, ściągiwaniem, wagarami, chlaniem po kątach no i zaliczeniem jakichś bab. Zazwyczaj taki gość jest duszą kompanii i autorytetem dla dzieciaków. A chwalącego się celującą nauką widział daleko nie każdy.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.