Syberyjskie spotkanie ks. Dariusza Stańczyka


Ks. Dariusz Stańczyk podczas pielgrzymki rowerowej na Syberię, fot. Archiwum ks. D. Stańczyka
Księga polskiego czy litewskiego pielgrzymstwa wzrusza i odradza naród, każdego, kto ją sercem czyta i doświadcza. Pielgrzymując na rowerze, od tronu Matki Bożej Miłosierdzia z wileńskiej Ostrej Bramy, szlakiem syberyjskich zesłańców z relikwiami św. Rafała Kalinowskiego, mogę to przeżyć i potwierdzić. Życie bohaterów tej księgi, to los cierpienia i moc powstania w duchu wiary, drogi nawrócenia, aż po pełne dzielenie się owocami miłości Boga i człowieka do człowieka.
Przejazd z Tomska do Krasnojarska, trasa 615 km była dla mnie bardzo przyjemna, gdyż droga wiodła długo przez lasy, pagórki, malownicze wioski, tereny wyciszone i bez licznych samochodów po drogach. Pogoda była śliczna, a spotykani ludzie chętnie rozmawiali i dzieli się historią swojego życia. W każdej grupie osób, ktoś otwarcie mówił, że jego babcia była Polką, czy dziadek, choć sami czują się bardziej już Rosjanami, lecz pamięć nazwisk swoich pradziadków bardzo pozytywnie świadczy o nich. W tym okresie letnim sprzedają przy ruchliwych drogach, najczęściej: ziemniaki, pomidory, ogórki, czosnek, grzyby, poziomki, szyszki z sosen syberyjskich, miód, winniczki do bani, wyprawione skóry niedźwiedzi i wilków oraz ozdobne w drewnie suweniry lokalnych mistrzów. Mogłem po rozmowie z nimi wypić spokojnie kawę i posmakować ich wyrobów, co czyniło nas bardziej zaprzyjaźnionymi. Wszystko, chcieli wiedzieć o mnie i celu jazdy. To naprawdę mili ludzie, choć trzeba ich zdobyć swoim zaufaniem i szacunkiem do nich, a wówczas znika wszelka obawa czy podejrzliwość. Na drogę pielgrzymowania życzą z uśmiechem szczęścia, a wielu powie „jedźcie z Bogiem”.

Krasnojarsk, na początku mnie zbyt nie zachwycił, może zbyt byłem zmęczony, po 181 km jazdy. Miasto założone w 1628 roku, odsłania swoje piękno i różnorodność kulturową, gdy przekroczymy nowe dzielnice i dojedziemy nad rzekę Jenisej, gdzie początek temu grodu „Krasny Jar” dał wychodźca z polskiego szlachectwa, bojar Andrzej Dubieński. Czczony w tym mieście i ma swój pomnik nad rzeką, a dla przypomnienia, jego przodkowie pochodzili z Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w roku 1425 wyjechali do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Pomyśleć, że miasto w 1911 roku, miało ok. 19 tysięcy mieszkańców, w roku, kiedy Polacy zakończyli budowę neogotyckiej świątyni, a dziś przemysłowa syberyjska metropolia liczy ponad milion osób. Wśród nich są liczni potomkowie zesłańców, polskich i litewskich, ukraińskich i tatarskich, łotewskich i niemieckich. Spacer ulicami starego miasta i wzdłuż rzeki Jenisej, to wielka przyjemność dla turysty. Muzułmanie są obecnie większością wyznaniową, ale ich stosunek do innych religii tutaj jest przykładny. Akurat trafiłem na ich wielkie święto, „Kurban Baj-Ram”, gdzie tysiące mężczyzn oddaje cześć dla Boga. Lecz na wstępie uroczystości, po przemówieniach delegacji gubernatora i z administracji miasta, poproszono również o słowo ks. prob. Antoniego Badura, przedstawiciela Kościoła katolickiego. Wszyscy odwoływali się do postawy miłosierdzia, czynienia dobra, niesienia pokoju i przebaczania. Później pojechaliśmy do „kościoła katolickiego pw. Przemienienia Pańskiego”, lecz okazało się, że wciąż nie jest oddany dla wiernych, lecz oficjalnie stanowi sale organową, a katolikom wynajmuje się na ustalony czas służby. Księża Klaretyni oddali w 2011 roku, nowo pobudowany kościół pw. Św. Rodziny, w dzielnicy „słonecznej”. Ich praca jest tutaj wyśmienita i godna podziwu, a sam ks. Dziekan Antoni Badura, mówi, że jego dekanat jest 8. razy większy niż Polska. Klimat plebani wyjątkowy, masa ludzi przewija się o każdej porze dnia, a wspólnotę parafialną zjednoczyły z księżmi pielgrzymki piesze, rowerowe i rodzinne traktowanie się w codzienności „bracia i siostry”. Szkoda, będzie stąd odjeżdżać, w stronę Irkucka.

Po wczesnej porannej Mszy św. pożegnaliśmy ks. Jacka Kwiatkowskiego, klaretyna, który po 12.latach pracy duszpasterskiej na Syberii wraca do Polski, do m. Łodzi (Teofilów). Odjechali moi przyjaciele z Rajdu Katyńskiego, motocykliści, którzy wracali znad Bajkału. My natomiast: ks. Antoni, ks. Juan z Madrytu, ja „ks. pielgrzym rowerowy”, udaliśmy się samochodem na północ 195 km, w stronę miasta Jenisej, by zdążyć na prom przez rz. Jenisej i spotkać się z braćmi Litwinami.

Misja młodzieży z Litwy - „Sibiras ‘14”, by odnawiać groby litewskich zesłańców 1948-1953 i tam, na cmentarzach pośród lasów i wód tajgi syberyjskiej stawiać masywne krzyże, z napisami po rosyjsku i litewsku, to wydarzenie trwające już od kilku lat, lecz godne najwyższej pochwały i naśladowania. I tak, we wtorek, 29 lipca 2014 roku, odbyła się uroczystość postawienia i poświęcenia krzyży na dwóch kolejnych cmentarzach, które znajdują się przy wioskach, Momotowo i Piskunowka, wzdłuż rzeki Jenisej. Grupa 15 młodych ludzi, dzielnie zorganizowana, pracowita, świadoma wartości i sensu swojej misji, dobrze wspierana przez lokalne władze rosyjskie i miejscowych Litwinów, zwłaszcza rodzinę Merkis, wywarła na nas kapłanach z Polski i Hiszpanii, bardzo wzniosłe uczucia. Ich patriotyzm, połączony z modlitwą i zapaleniem świec na mogiłach, pod postawionymi krzyżami, daleko od Ojczyzny, to zdobyty na całe życie skarb cnót i busoli, jak dalej wędrować z młodością swoją dla chwały Bożej i drogiej Ojczyzny Litwy.

Ks. Dariusz Stańczyk,
Rosja, dn. 30 lipca 2014 roku
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Redakcja Wilnoteki nie ponosi odpowiedzialności za treści artykułów nadesłanych.