Tajemnice solecznickich Wagnerów na nowo odkrywane


Najpiękniejsza "złota" sala ma również wspaniałą akustykę Fot. Marian Paluszkiewicz
"Kurier Wileński", 8-10 sierpnia 2015, nr 148
Kontynuujemy cykl "Zwiedzając rejon solecznicki". Tym razem zatrzymajmy się w pałacu Wagnerów w Solecznikach. To hrabiom Wagnerom Soleczniki zawdzięczają okres swego rozkwitu i jeszcze dzisiaj starsi solczanie wspominają z sentymentem gospodarność, uczciwość i prawość ostatniego dziedzica.
Najważniejszą pamiątką po Wagnerach jest niewątpliwie pałac, będący ozdobą miasta, w którym obecnie swój przybytek znalazły muzy: mieści się tu dziś Szkoła Sztuk Pięknych im. Stanisława Moniuszki. Gmach pałacu wypełni się gwarem dopiero 1 września, a na razie panuje tu uroczysta cisza, przerywana tylko skrzypem wiekowych podłóg.

W przestronnym holu naprzeciwko wejścia szerokie wyżłobione tysiącami nóg drewniane wiekowe schody prowadzą na piętro. Mijamy płaskorzeźbę patrona szkoły Stanisława Moniuszki. Na piętrze prosto ze schodów trafiamy do najpiękniejszej pozłacanej sali. "To nasza najpiękniejsza sala, tzw. "Kameralna", gdyż rzeczywiście świetnie się nadaje na kameralne koncerty - opowiada wicedyrektor Olga Ziniewicz, która zgodziła się na spotkanie z nami pomimo urlopu. - Nazywamy ją także "Złota", gdyż stiukowe dekoracje pokrywające ściany są pokryte tym szlachetnym kruszcem. Po ostatniej renowacji sprzed kilku lat sala odzyskała swój pierwotny wygląd".

Po pałacowych wnętrzach oprowadza wicedyrektor Olga Ziniewicz Fot. Marian Paluszkiewicz
 
Zachował się też piękny autentyczny wagnerowski parkiet z różnych rodzajów drewna. Kaflowy piec został przeniesiony z parteru. Stanął na miejscu kominka z białego marmuru, ozdobionego aniołkami. Po 1945 r. aniołki kłóciły się z ogólną ideologią partyjną, toteż usunięto je razem z kominkiem. Po wojnie mieściła się tu siedziba partii, następnie szpital, od 1974 - Szkoła Muzyczna. "Tu w czasie mojego pobytu w szpitalu w tej sali tuż przy drzwiach stało kiedyś moje łóżko - zdradza Olga ze śmiechem - Co prawda, wtedy złocenia były zamalowane farbą olejną, a freski zasłonięte dyktą".

Złota sala poza walorami estetycznymi ma wspaniałą akustykę. "Francuski ekspert przyznał, że wśród kameralnych sal akustyka tej właśnie sali jest jedną z najlepszych w Europie. To prawda. A kto bywał tu na koncertach, zawsze chce wracać" - mówi Olga Ziniewicz. Niezwykły klimat tego miejsca sprzyja organizowaniu koncertów zarówno wychowanków szkoły, jak też gości - z Ameryki, z Rosji, także litewskich artystów. Ostatnio z gościnnym koncertem wystąpiła tu Orkiestra Kameralna im. św. Krzysztofa pod batutą Donatasa Katkusa.

Najokazalszym zabytkiem Solecznik jest pałac Wagnerów Fot. Marian Paluszkiewicz
 
Na piętrze mieścił się przed wojną pokój dziecięcy, także sypialnia - dziś swoje próby mają tu adepci gry na akordeonie. Uczniom bardzo się podoba atmosfera pałacu. Jest tu też klasa fortepianu, instrumentów smyczkowych oraz dętych, od niedawna oswaja się też perkusję. Plus choreografia oraz plastyka. Okna zdobią witraże wykonane przez uczniów. Z wysokich okien balkonowych w południowym skrzydle piękny widok na park. Co prawda, nie ma już przedwojennego tarasu, ale są pomysły na letnie koncerty i kameralne spotkania w uporządkowanym w 2011 r. parku.

Na parterze od wejścia po lewej mieścił się gabinet pana domu. "Jest to najzimniejsze miejsce w pałacu - opowiada Olga Ziniewicz - Mieściła się tu wielka biblioteka. Księgozbiory poszły z dymem, to prawdziwe barbarzyństwo, ludzie po wojnie palili książkami w piecach, bo nie mieli opału. W bibliotece znajdowały się książki, obrazy, mapy, w tym alegoryczne płótno przedstawiające Jakuba Jasińskiego, pędzla Franciszka Smuglewicza.

Przed pożegnaniem Olga Ziniewicz mimochodem wspomina o Wagnerach i członkach rodziny pochowanych w podziemiach solecznickiego kościoła. Powiedzieć, że przeżyłam szok, to nie powiedzieć nic. Grom z jasnego nieba. Żadne czytane przeze mnie opracowanie nic nie wspomina na ten temat! "Dużo więcej na ten temat będzie wiedziała Regina Bućko" -  mówi Olga.

Pani Regina jest chodzącą encyklopedią wiedzy o solecznickich ziemiach. Jest nieocenionym przewodnikiem, posiada wśród swoich zapisek i notatek prawdziwe skarby. Z naszej nocnej konferencji dowiaduję się arcyciekawych rzeczy.

"Pierwsi Wagnerowie byli luteranami - opowiadała Regina Bućko - Kiedy zaś zaczęli brać za żony katoliczki, zmienili wiarę. Odprawiali w tej kaplicy (w miejscu dzisiejszego prezbiterium kościoła pw. św. Piotra Apostoła - od aut.) nabożeństwa, zaś w podziemiach chowali członków swej rodziny. Spoczywają tam 4 pokolenia. Na każdym grobie umieszczano tablice z nazwiskami pochowanych. Niestety, bardziej cenne tablice zostały zerwane przez wandali. W starej kaplicy istniało wejście do podziemi, ukryte pod dywanem, ale po remoncie kościoła od 1993 r. wejście do grobowca stało się niemożliwe.

Związane to było z ustawieniem nowego porządnego drewnianego ołtarza. "Za ołtarz początkowo służył wysoki stół ze szkolnego gabinetu fizyki - mówiła Regina Bućko - Kiedy zamówiono nowy, ksiądz postanowił też dokonać gruntownego remontu prezbiterium. Wejście do podziemi zostało zamurowane i znajduje się ono dziś dokładnie pod nogami księdza, w momencie kiedy w czasie Mszy św. staje on przy ołtarzu".
Regina Bućko Fot. Marian Paluszkiewicz
 
O przemianach w kościele donosiła rejonowa gazeta "Szalcza" z 20 lipca 1993 r.: "W kościele szalczyninkajskim (pisownia zgodna z oryginałem - od aut.) jest nowy ołtarz, tak długo oczekiwany przez wszystkich wierzących. Wzniósł się on nad wejściem do piwnicy grobów hrabiów Wagnerów. Zatem witając nowe wzniesienie należy pożegnać się z miejscem pogrzebania tej rodziny. Już została ułożona podłoga, nikt nie będzie mógł więcej wejść do piwnicy. A w niej ukryto jeszcze niemało tajemnic".

Co więcej, Regina Bućko jeszcze w sowieckich czasach spisała własnoręcznie i ocaliła przed zapomnieniem tożsamość osób, pochowanych w podziemiach solecznickiego kościoła. To 10 nazwisk. Wieczny spoczynek znalazła tu śp. Wanda Wagnerówna, zmarła w 1839, żyła 18 lat. Jest to córka hr. Karola. Pogrzebana tu została też Anna Kuncowa, teściowa Karola (1765-1847). Obok Ludwika Wagnerówna, zm. 1847, miała 2 tygodnie, córka Olgierda. Kolejne nazwiska to Anna Bogumiła z Felmanów Wagnerowa, żona Karola zm. 22 maja 1849, w wieku 49 lat. Alina Wagnerówna, 1849-1850, córka Olgierda. Karolina Wagnerówna, 1846-1862, córka Olgierda. Karol Wagner, 1786-1863. Henryka Jankowska, zm. 1868 w wieku 66 lat. Jan Jankowski, zm. 1872 w wieku 72 lat (prawdopodobnie rodzice żony Olgierda, Henrietty). Olgierd Wagner, 1820-1891, syn pierwszego właściciela majątku Karola Ferdynanda.

O tym, że grobowce w podziemiach kościoła to mało znany fakt, świadczy chociażby to, że kiedy do Solecznik zawitali potomkowie hr. Wagnera w poszukiwaniu rodzinnych grobów, poprzedni proboszcz skierował ich… na cmentarz.

Co prawda, za kościołem znajduje się pomnik na cześć brata pierwszego właściciela Solecznik. Karol Krzysztof Wagner wystawił pomnik bratu Michałowi poległemu w kampanii napoleońskiej w 1812 r. Na pomniku inskrypcja: "Pamiątka Michała Wagnera Podporucznika Żandarmeryi WXL w r. 1812 na placu bitwy pod Widzami w Pow. Brasł. w 25 roku życia poległego przez przychylnego brata poświęcono".

Pomnik na cześć Michała Wagnera, uczestnika kampanii napoleońskiej Fot. Marian Paluszkiewicz
 
"Ostatnim dziedzicem Wielkich Solecznik był Karol Wagner, który urodził się tu 26 maja 1880 r. Ukończył Wydział Rolniczy w Rydze, praktykę odbył w Niemczech - opowiadała Regina Bućko - Był to organizator o ogromnych zdolnościach, cechował go duży takt wobec wszystkich ludzi. Całe społeczeństwo wileńskie darzyło go wielkim szacunkiem. Postawił Wielkie Soleczniki na najwyższy poziom agrozootechniki. Słynęły one szeroko, były pokazywane gościom zagranicznym jako ośrodek kultury rolniczej. Uniwersytety Wileński oraz Jagielloński przysyłały tu studentów na praktyki z zakresu hodowli zwierząt i uprawy łąk".

Również w książce Mieczysława Machulaka "W stronę Solecznik" znajduję wielce pozytywne opinie o gospodarzu. "Za czasów Wagnerów majątek solecznicki słynął ze wzorowego i nowocześnie prowadzonego gospodarstwa rolnego. Odbywały się tu liczne pokazy, prezentacje i wystawy. Ten fakt zdecydował, iż nie został poddany parcelacji w myśl ustawy o reformie rolnej z grudnia 1925 roku. Przed 1940 rokiem majątek Wagnerów w Solecznikach liczył 2 tys. hektarów".

Oto co napisał w swoich reportażach pt. "Kraj lat dziecinnych" z lat 1936-37 o majątku solecznickim Melchior Wańkowicz: "u pana Karola Wagnera […] zobaczyłem największą w Polsce, a może w Europie, chlewnię, produkującą rocznie tysiąc trzysta tuczników (nie bekonów!), drenaż całkowity, łąki w trzech czwartych zmelioryzowane, trzysta pięćdziesiąt krów o produkcji mleka, która w tym roku sięgnie osiemset tysięcy litrów, a największa w Polsce wytwórnia sera szwajcarskiego pokrywa niemal w całości zapotrzebowanie Warszawy. Zamiast egzotyki zaprodukowano mi wykresy, w których różne kolory barw oddają temperaturę zmagań z kryzysem, spadek dochodowości wynagradzają przechodzeniem na fabrykaty".

Jak opowiadała Regina Bućko, około 6 miesięcy rocznie pracowano w gorzelni i produkowano 2 tys. wiader spirytusu rocznie. Gorzelnia przerabiała nadwyżkę żyta i ziemniaków i była żywicielką obory w najkrytyczniejszych porach roku - wiosną i zimą. Za karmę dla bydła służyły odpady z produkcji, jechały one z gorzelni do chlewni (wyniesionej do pobliskich Milwid) wybudowaną w 1931 r. wąskotorówką. Chlewnia była nawet zaopatrzona w telefon i miała bezpośrednie połączenie z dworem.

Ponieważ ziemia solecznicka jest mało urodzajna, zyski czerpano z innych źródeł. Przykładowo na przeróbkę szły lasy, dzięki którym otrzymywano produkty chemiczne: smołę i terpentynę. Dawało to 1/6 dochodu rocznego. W Solecznikach były też: młyn, huta szkła, papiernia.

"Hrabia Karol był bardzo przezorny. Posiadał ogromny spichlerz, gdzie przechowywał zboże z zapasem na ewentualne lata nieurodzaju. Kiedy zbierałam swe materiały i rozmawiałam z ludźmi, opowiadali oni, że w razie nieszczęścia, gdy przykładowo pożar strawił cały dobytek ludzki, to Wagner udzielał pomocy "za Bóg zapłać", absolutnie nie oczekując zwrotu pożyczki: dawał krowę lub prosiaki, dzielił się zapasami ze spichlerza" - opowiadała pani Regina.

Ostatnie porządki przed rozpoczęciem roku szkolnego Fot. Marian Paluszkiewicz
 
Telefon uratował mu życie. Jeszcze przed początkiem II wojny światowej hr. Karol dostał ostrzeżenie o zbliżającej się katastrofie od córki Zofii z pierwszego małżeństwa, żony dyplomaty z Warszawy. Zabrał dwóch synów: Karola Krzysztofa na jednym ręku, Olgierda - na drugim, zabrał żonę i paszporty i przedostał się do Wielkiej Brytanii.

"Ponieważ Karol należał do loży masońskiej w Wilnie, w Szkocji masoneria pomogła mu finansowo - trzeba było utrzymać 4 osoby, sam zaś Karol był już w zaawansowanym wieku" - mówiła Regina Bućko.

W sierpniu 1997 po raz 3. gościł w rejonie syn Karola Wagnera, Karol Krzysztof z córką i żoną ze Szkocji. W chwili ucieczki z Polski w 1939 r. miał on 4 lata. Drugi syn, Olgierd, zamieszkały w Szkocji, pojawił się na Litwie dopiero po śmierci brata. Bracia przywieźli na Litwę tablice pamiątkowe. Na jednej napis "Karol Krzysztof Wagner ur. 13 lipiec 1935 w Wielkich Solecznikach Ziemi Wileńskiej. Zmarł 6 stycznia 2000 r. w Glasgowie z dala od Ojczyzny do której tak tęsknił".

Druga tabliczka z identycznym napisem jest poświęcona Karolowi Wagnerowi, urodzonemu 26 maja 1880 r., zmarłemu w 1956 również w Glasgow. Tabliczki są umieszczone na schodach prowadzących do prezbiterium kościoła solecznickiego. " Kiedy sowieci nie zastali w majątku Wagnerów, to przynajmniej wywieźli do Kazachstanu służbę: dziewczyny pokojówki i ekonoma, zarządcę majątku - mówiła pani Regina -Pokojówki, siostry Adamowicz, po powrocie z Kazachstanu zamieszkały w barakach (wybudowanych przez Wagnera dla najemnych robotników) nieopodal mleczarni. Raz zastałam je przypadkiem, jak słuchały radia "Wolna Europa". Staruszki nie słyszały, że weszłam. Bały się mówić o swej przeszłości, jedna z nich zdradziła, że radio nadało, że ich pan Karol Wagner zmarł w 1956 w Szkocji. Stąd się dowiedzieliśmy wtedy o śmierci hrabiego". 

Początki Solecznik wagnerowskich

Nim Wagnerowie stali się właścicielami Solecznik Wielkich, należały one do Hlebowiczów (od XIV w.), potem Radziwiłłów, Lackich i Chodkiewiczów. Podobno w Solecznikach gospodarzyło aż 12 właścicieli, ale dopiero Wagnerowie potrafili zagospodarować Soleczniki z ich nieurodzajnymi ziemiami i podźwignąć biedny majątek. Karol Ferdynand hr. Wagner (1786-1863) herbu Lew kupił Soleczniki Wielkie w 1823 r. za 35 tys. rubli. Był synem Marcina Wagnera, królewskiego aptekarza, dowódcy oddziału kosynierów podczas insurekcji kościuszkowskiej, prezesa sądu apelacyjnego w Wilnie. Żonaty z Anną z Feldmanów herbu Drzewica.