Tam, gdzie brzmiała polska mowa…


Fot. Eryk Iwaszko/Wilnoteka.lt
Festyn Kultury Polskiej „Znad Issy” zorganizowany w ramach Dni Kultury Polskiej na Laudzie i Żmudzi miał swoją osiemnastą już odsłonę. Zgromadził wielu uczestników z Kiejdan, Kowna, Poniewieża i okolic, jak również – gości z polskiego Węgorzewa, łotewskiego Jēkabpilsu i podwileńskiego Niemenczyna. 1 sierpnia najważniejsza impreza kulturalna Polaków w tym regionie zainaugurowana została polsko-litewską mszą św. w kościele pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Datnowie w rejonie kiejdańskim.

Po zakończeniu nabożeństwa w tymże kościele odbyło się spotkanie literackie – prezentacja wydanej w tym roku polsko-litewskiej antologii poezji „Znad Laudy i Niewiaży”. Zawiera wiersze blisko 30 poetów z tych terenów. Wydana została w ramach działalności sekcji literackiej Stowarzyszenia Polaków Kiejdan przy wsparciu wójta gminy Kadzidło (powiat ostrołęcki, województwo mazowieckie) Dariusza Łukaszewskiego, który, niestety, nie mógł być obecny na prezentacji. Należy dodać, że jest on również współredaktorem antologii.

„Najpierw wydawałam swoje tomiki. Później pomyślałam, że egoistycznie myślę tylko o sobie. Nieładnie… Trzeba pomóc innym, wypromować ich. Zebrałam więc wiersze swoich uczennic, swoich koleżanek, znajomych poetów, razem z synem Kazimierzem (Kazimierz Duchowski – przyp. red.) przetłumaczyliśmy je. Tłumaczył moje wiersze z polskiego na litewski, razem zaś przekładaliśmy na polski wiersze napisane po litewsku. Tę dwujęzyczną antologię chciało wydać już Krosno, bo pomysł się spodobał, ale Dariusz Łukaszewski ich uprzedził i w tym roku w czasie kwarantanny ją wydał” – mówi Irena Duchowska, poetka, współredaktorka wydania, prezes Stowarzyszenia Polaków Kiejdan oraz Oddziału Związku Polaków na Litwie „Lauda”.  


Na zdjęciu (od prawej): prezes Stowarzyszenia Polaków Kiejdan oraz Oddziału ZPL „Lauda” Irena Duchowska, fot. Eryk Iwaszko/Wilnoteka.lt

W dwujęzycznej antologii „Znad Laudy i Niewiaży” znalazły się m.in. wiersze osób o polskim rodowodzie.

„Mam polskie korzenie ze strony swego pradziadka Nazara Krasowskiego. Nie dane mi jednak było poznać ani pradziadka, ani dziadka. Mama mi o nich opowiadała. Po zakończeniu pracy zawodowej postanowiłam w Poniewieżu, gdzie teraz mieszkam, uczęszczać na zajęcia z języka polskiego na uniwersytecie trzeciego wieku” – o swoim powrocie do polskich korzeni mówi Valė Bilienė, która na lekcje polskiego uczęszcza już trzeci rok.

W zbiorku poetyckim znalazły się też wiersze pochodzącej z polskiej rodziny Reginy Čirickaitė (Czyryckiej), która wykłada język polski na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Poniewieżu – w trzech grupach ma prawie 40 słuchaczy. À propos, to właśnie otwarcie na uniwersytecie sekcji języka polskiego przyczyniło się do tego, że polskość w tym mieście jest pielęgnowana aktywniej niż dotychczas. Na zajęcia uczęszcza sporo osób, które mają polskie korzenie, rozmawiały w dzieciństwie, młodości po polsku, a potem z przyczyn losowych język ten w ich rodzinach odszedł w zapomnienie, choć nie do końca, a teraz chciałyby go sobie przypomnieć, odświeżyć, zgłębić… Wspomnienie praojców robi swoje.

„Przed kilkoma laty poproszono mnie, bym wykładała język polski na uniwersytecie trzeciego wieku. Początkowo nie chciałam się zgodzić, bo  sama nie znam go na tyle dobrze, bym mogła uczyć innych. Później jednak pomyślałam, że skoro ludzie nie znają nic, a chcą się zapoznać z językiem, to te podstawy naprawdę mogę im dać. No i zgodziłam się. I teraz ten początek trwa już czwarty rok” – mówi pani Regina, dodając, że przed wojną jej mama uczyła się w Polskim Gimnazjum w Poniewieżu, które zostało założone w 1919 roku i działało do roku 1940.

„Nazwisko mamy było Kanówna. A w rodzinie naszej mieliśmy takie nazwiska jak: Jabłoński, Romanowski, Snarski, Lachowicz...” – snuje wspomnienia.  

W Datnowie wspomnień o polskich korzeniach było też więcej.  

„Wielu było w tych okolicach Polaków. Moja siostra cioteczna modli się tylko po polsku, po litewsku nie umie. W Daukszach (Daukšiai – miejscowość 3 km od Datnowa – przyp. red.) wszyscy mówiliśmy po polsku. Babcia przyjechała tu w latach 30. z Niemenczyna. Przed szkołą nie umiałyśmy w ogóle po litewsku. Mówiłyśmy tylko po polsku” – opowiada 85-letnia Franciszka Połuszkina z domu Wołodko.

„Potierius aš kalbu tik lenkiškai” („Pacierze odmawiam tylko po polsku“) – słowa siostry ciotecznej potwierdza 84-letnia Wanda Umierenkowa z domu Krasodomska. A dalej kontynnuje w języku pradziadów: „Wyuczona po polsku i po polsku modlę się”.

„Rakowszczanka była nasza babcia. Panelė Rakauskaitė – panna Rakowska” – dodają na przemian seniorki.  


Na zdjęciu (od lewej): urodzone na Laudzie potomkinie rodziny Rakowskich z Niemenczyna Franciszka Połuszkina (Wołodko) i Wanda Umierenkowa (Krasodomska) z Autorką artykułu, fot. Eryk Iwaszko/Wllnoteka.lt 

„Dziadek mój był Aleksander Bańkowski. Na chrzcie dano mi imię Aleksandra. Na cześć dziadka. Mówiono na niego „dworzanin”. Moja mama przed wojną mówiła po polsku. Kiedy zmieniali paszporty, nazwisko jest zlituanizowali” – zaczyna po litewsku Aleksandra Rimkevičienė z Kiejdan. A dalej kontynuuje po polsku: „Moja mama Bankowszczanka byla... Wincenta... Do szkoly jak szedlim, to było jeszcze po polsku, a potem już wszystkiego po litewsku uczyli tutaj...”. 

Festyn „Znad Issy” jest powodem, dla którego sentymantalne podróże odbywają osoby wywodzące swój rodowód z tych właśnie miejsc.

„Mój tata pochodzi z Laudy. Jest właściwie rdzennym Litwinem, chociaż zawsze uważał się i za Litwina, i za Polaka. Pochodzimy z rodu Dowgiałłów-Zawiszów – jednego z najstarszych rodów litewskich. Obiecałam na łożu śmierci memu ojcu – a miałam wtedy 13 lat, że ja tu przyjadę. I przyjechałam. I się zakochałam w tej cudownej ziemi. I przyjeżdzam tu co roku. Nie jeżdżę nigdzie – tylko tutaj” – ze wzruszeniem mówi Iwona Zawisza-Chrzanowska z rodu Zawiszów-Dowgiałłów h. Zadora, była prezes Warszawskiego Oddziału Związku Szlachty Polskiej VI kadencji.

Z Datnowa po krótkim zwiedzaniu podziemi kościoła i mieszczącego się tuż obok klasztoru, w którym mieszkał charyzmatyczny kapucyn o. Stanislovas Dobrovolskis, uczestnicy festynu przenieśli się do miejscowości Beržai, 4 km na północ od Datnowa. To tutaj odbył się koncert, w którym wystąpiły zespoły litewskie oraz polskie – z Polski, Łotwy i Litwy, w tym – „Issa” z Kiejdan, „Kotwica” z Kowna i „Wileńszczyzna” z Niemenczyna.  

Trasa festynu zawiodła jego uczestników następnie dalej – aż do opisanego przez Henryka Sienkiewicza w „Potopie” miasteczka Pacunele (Pociūnėliai) w rejonie radziwiliskim. I tu również, jak się okazało, można spotkać osoby polskiego pochodzenia – z rodu Butrymów.

„Jestem z Poniewieża. Przyjechałam tu, bo tu jest grób mojej babuni. Nie mam babuni już od 13 lat” – mówi po polsku Sigita Dambrauskienė. „Po polsku trochę umiem. No, nie ma tu z kim pogadać, bo tutaj już wszystkie gadają po litewsku. My z mamą w domu też już po litewsku gadamy” – mówi, starannie dobierając słowa pani Sigita i zwierza się, że akurat przed przyjazdem tu śniła jej się pochowana przy kościele w Pacunelach jej babcia Brygida...

„Jak poszłam do szkoły, to po litewsku nie umiałam żadnego słowa. A teraz to już po polsku zapominam...” – przyznaje mama pani Sigity Zofia Reicevičienė.

„Papúk (tata – przyp. red.) mój – z tego kraju. Z Norejek (Noreikiai – przyp. red.). To 5 kilometrów stąd. Jeszcz stoi ten dom, gdzie mój papúk urodził się. Ma prawie 200 lat...Mama każdą niedzielę chodziła do Pacunel do kościoła. I nie było święta, żeby jej tam nie było” – dzieli się wspomnieniami pani Zofia. „A tu pochowalim całą rodzinę...” – dodaje, wskazując na rodzinny grób Butrymów na przykościelnym cmentarzu.    

Po mszy świętej w zabytkowym kościele pw. św. Jana Chrzciciela barwny korowód uczestników przeszedł do miejscowego parku, gdzie odbyło się lokalne święto z okazji 20-lecia Wspólnoty Miasteczka Pacunele, na którym wystąpili również uczestnicy XVIII Festynu Kultury Polskiej „Znad Issy”, w tym – zespoły polskie.  

Jak się mają Polacy na Laudzie i Żmudzi – tam, gdzie, cytując słowa piosenki „Issa” autorstwa Ireny Duchowskiej „brzmiała kiedyś polska mowa”?

„Dobrze jest, oby gorzej nie było” – mówi niestrudzona pani Irena.

Życzymy, by było jeszcze lepiej!   


Zdjęcia: Eryk Iwaszko, Gediminas Mažeika
Montaż: Tomasz Maksymowicz