Tomasz Otocki: Parlament łotewski czeka wiele zmian


Sejm Łotwy, for. wikipedia/Ralf Roletschek
Wyniki sobotnich wyborów parlamentarnych na Łotwie okazały się dużym zaskoczeniem. Dwie największe partie: Socjaldemokratyczna Partia „Zgoda” oraz Związek Zielonych i Rolników otrzymały mniej głosów niż się spodziewano, do parlamentu wejdą trzy nowe, a rządzić będzie prawdopodobnie koalicja złożona z pięciu partii. Ze stanowiska premiera odejdzie Māris Kučinskis i na razie nie wiadomo, kto go zastąpi. O skomentowanie wyników wyborów poprosiliśmy dziennikarza „Przeglądu Bałtyckiego” Tomasza Otockiego.

Najlepszy wynik – 19,8 proc., czyli 23 mandaty – w sobotnich wyborach uzyskała prorosyjska Socjaldemokratyczna Partia „Zgoda” prowadzona przez mera Rygi Niła Uszakowa. Drugie miejsce zajęła populistyczna partia Artussa Kaimiņša „Do kogo należy państwo?” (KPV LV), zdobywając 14,25 proc. poparcia (16 mandatów). Na trzecim miejscu jest Nowa Partia Konserwatywna Jānisa Bordānsa z wynikiem 13,59 proc. głosów (16 mandatów). Kolejne miejsca zajęły liberalna koalicja „Dla Rozwoju Łotwy” i „Ruchu Za!” (12,05 proc. – 13 mandatów), konserwatywny Sojusz Narodowy (NA) z wynikiem 11,02 proc. (13 mandatów), Związek Zielonych i Rolników (ZZS) obecnego premiera Łotwy Mārisa Kučinskisa z rezultatem zaledwie 9,92 proc. (11 mandatów) i centroprawicowa Jedność z wynikiem 6,7 proc. głosów (8 mandatów).

Jak przyznaje Tomasz Otocki w rozmowie z Wilnoteką, wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych na Łotwie są dość zaskakujące. „Obserwuję na co dzień sondaże wyborcze na Łotwie, które były zresztą co miesiąc publikowane, i w tych sondażach dwie partie: rosyjsko-łotewska Socjaldemokratyczna Partia «Zgoda» i Związek Zielonych i Rolników były na dwóch pierwszych pozycjach z dość wyraźnym, stabilnym poparciem ok. 20 punktów każda. Największym zaskoczeniem tych wyborów było dla mnie to, że partia premiera Mārisa Kučinskisa, która – jak się spodziewano – dostanie 18–20 proc. głosów, dostała ich o połowę mniej i wylądowała na 6. miejscu” – mówi.

Zaskoczeń było jednak więcej. Oprócz spadku poparcia dla dwóch dużych partii (w tym drastyczny spadek popularności partii premiera) nowością jest pojawienie się trzech nowych ugrupowań w parlamencie. To jest duża sensacja – komentuje Otocki. – Co prawda w ostatnich wyborach też były nowe partie, ale tutaj są aż trzy, które od razu wejdą do koalicji. Mam na myśli Nową Partię Konserwatywną, koalicję dwóch liberalnych partii i «Do kogo należy państwo?»” – mówi. Szczególnie pojawienie się tej ostatniej w parlamencie może wywołać zamieszanie. „To jest partia populistyczna, antysystemowa, prowadzone przez dziennikarza, showmana i aktora teatru ryskiego Artussa Kaimiņša. Sondaże wskazywały wcześniej, że ta partia może odnieść sukces i to akurat nie jest zaskoczenie, ale to, że znaleźli się na 2. miejscu – już tak”.   

Otocki zwraca uwagę również na dobre wyniki tych partii, które nie weszły do sejmu. „Dobry wynik bardzo prokremlowskiej partii Tatiany Żdanok (Rosyjski Związek Łotwy – przyp. red.). Co prawda nie weszła do sejmu, ale przekroczyła 3 proc. i będzie mieć finansowanie z budżetu państwa, co jest dla niej bardzo ważne. Widać, że ok. 2,6 proc. uzyskała także malutka partia lewicowa Postępowi, której jeszcze parę miesięcy temu wróżono jakieś 0,5 proc. To jest młode środowisko ludzi o lewicowych poglądach” – mówi Tomasz Otocki. Zwraca uwagę na ten fakt, ponieważ na Łotwie polityczna lewica praktycznie nie istnieje. „Na Łotwie nie ma partii lewicowych. Co prawda ta główna prorosyjska partia «Zgoda» określa się jako socjaldemokratyczna, ale to nie jest partia lewicowa. Jeśli weźmie się pod uwagę takie kwestia jak prawa kobiet, osób LGBT, przedstawiciele partii są konserwatywni pod tym względem. Wyborcy rosyjscy są blisko Cerkwii Prawosławnej i takie nowinki jak prawa homoseksualistów to dla nich jest zgniły Zachód. Na Łotwie to bardziej politycy prawicowi opowiadają się za prawami osób LGBT, a lewica prorosyjska jest konserwatywna” – tłumaczy.

Wyniki wyborów znacząco wpłyną nie tylko na kształt nowego parlamentu, lecz także na dynamikę jego pracy. „Parlament będzie rozdrobniony. Myślę, że w skład nowej koalicji wejdą wszystkie partie poza «Zgodą» i partią Kaimiņša, która też raczej nie ma szans, żeby się w niej znaleźć. Już widać, że oni chcą mieć premiera, a żadna z tych pozostały partii łotewskich, które są dość proeuropejskie, nie da im tego stanowiska. Oni pewnie przejdą do opozycji i myślę, że koalicję stworzy pięć pozostałych partii: trzecia, czwarta, piąta, szósta i siódma w kolejności. Oznacza to, że zarówno sejm, jak i rząd, będą instytucjami mało stabilnymi. Jak się pracuje w pięć partii, to ciężko będzie znaleźć kompromis” – uważa Otocki.

Zdaniem dziennikarza obecne wyniki wyborów nie będą miały większego wpływu na sytuację Polaków na Łotwie. „W tych wyborach nie kandydowali żadni członkowie Związku Polaków na Łotwie. W latach 1998–2002 było czterech polskich posłów, ale to był rekord. Od dawna już nie ma Polaków w sejmie, Polacy się wyborami mało interesują. Z moich rozmów z działaczami ZPŁ wynika, że wielu z nich głosuje na Związek Zielonych i Rolników, ale nie ma takiej partii, za którą Polacy by się masowo opowiadali” – twierdzi. Jak dodaje, sytuacja polskiej mniejszości na Łotwie wygląda zupełnie inaczej niż na Litwie. „Polacy na Łotwie nie są tematem politycznym dla nikogo (…). Politycy łotewscy często chwalą polską mniejszość jako doskonały przykład integracji. Oczywiście były osoby, które mają polskie korzenie i kandydowały w tych wyborach, ale znalazły się na bardzo dalekich pozycjach i nie zauważyłem, żeby ZPŁ kogoś popierał” – tłumaczy.

Tomasz Otocki uważa, że słaby wynik partii Mārisa Kučinskisa oznacza, że straci on stanowisko premiera. Najciekawszym pytaniem jest teraz to, kto go zastąpi. Choć trudno na razie mówić o konkretach, pojawiają się pewne spekulacje. „Podejrzewam, że premierem będzie albo Jānis Bordāns, były minister sprawiedliwości Łotwy i lider Nowej Partii Konserwatywnej, albo Artis Pabriks, europoseł, który był kandydatem liberałów na premiera. Możliwe, że liberałowie połączą swoje siły z prawicową partią Jedność – będą mieli wówczas największą liczbę mandatów spośród partii koalicyjnych – i zaproponują wspólnego kandydata na premiera, Pabriks miałby wtedy szansę. To jest liberał, były minister spraw zagranicznych o proeuropejskich poglądach, który podoba się w dużych miastach. Myślę, że on byłby dobrym premierem, bo jest doświadczonym politykiem” – wyjaśnia Otocki. Jego zdaniem Pabriks przewyższa Bordānsa doświadczeniem, który co prawda sprawował funkcję ministra, ale tylko przez dwie lata.

Na razie jednak trudno powiedzieć, jaka będzie decyzja. Oficjalne wyniki wyborów poznaliśmy w niedzielę wieczorem, więc wszelkie rozmowy i negocjacje dopiero ruszają. „Myślę, że nazwisko premiera poznamy pod koniec października albo w drugiej połowie miesiąca, ale raczej nie w tym tygodniu” – mówi Tomasz Otocki. Jak dodaje, dużą rolę do odegrania będzie miał tu również prezydent, który ostatecznie mianuje premiera. Ale to politycy, którzy się dostali do sejmu, muszą sami stworzyć tę kolację i znaleźć kandydata na premiera” – podkreśla dziennikarz.

Tomasz Otocki od kilku lat zajmuje się polityką krajów bałtyckich, ze szczególnym uwzględnieniem Łotwy. Jest dziennikarzem portalu „Przegląd Bałtycki” i redaktorem strony facebookowej „Znad Daugawy”. Jego wcześniejsze teksty poświęcone krajom bałtyckim można znaleźć również w „Polityce Wschodniej”, „Nowej Europie Wschodniej”, „New Eastern Europe” czy na portalu eastbook.eu.

Na podstawie: inf. wł.