W Brukseli rozpoczyna się unijny szczyt w sprawie budżetu


Gitanas Nausėda i Ursula von der Leyen, fot. lrp.lt/R. Dačkus
W czwartek w Brukseli spotkali się przywódcy państw UE, by spróbować znaleźć kompromis w sprawie unijnego budżetu na lata 2021-2027. Rozmowy będą trudne, bo bogatsze kraje chcą płacić mniej do unijnej kasy, a biedniejsze sprzeciwiają się cięciom budżetowym. Prezydent Litwy Gitanas Nausėda w czwartek rozmawiał na temat perspektyw finansowych z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.

„Realizacja ambitnych celów UE wymaga odpowiedniego finansowania. Dlatego Litwa opowiada się za zaproponowanym przez Komisję Europejską budżetem UE” – powiedział prezydent Litwy. Gitanas Nausėda dodał, że czekają trudne dyskusje, ale Litwa zamierza stanowczo upominać się o sprawy związane Funduszem Spójności, rolnictwem, zamknięciem Ignalińskiej Elektrowni Atomowej i kaliningradzkim tranzytem. Pałac Prezydencki poinformował, że Litwa opowiada się za przeznaczeniem do unijnego budżetu 1,11 proc. Dochodu Narodowego Brutto (DNB).

Przedstawiony w Brukseli projekt unijnego budżetu zakłada poziom wydatków UE w latach 2021-2027 odpowiadający 1,074 proc. połączonego Dochodu Narodowego Brutto (DNB) 27 państw członkowskich. To znacznie mniej niż chciała tego Komisja Europejska, która zaproponowała budżet na poziomie 1,1 proc. i PE, który oczekuje 1,3 proc. Te z pozoru niewielkie różnice mają jednak ogromne znaczenie, bo 0,01 proc. to realnie ok. 10 mld euro mniej lub więcej w budżecie.

Argumentem za mniejszym budżetem ma być brexit. Według różnych wyliczeń odejście Brytyjczyków z UE oznacza, że do unijnej kasy trafi 60-75 mld euro mniej. Ten argument jest wykorzystywany przez bogatsze państwa unijne i szefa Rady Europejskiej. Biedniejsze starają się go jednak obalić, podkreślając, że na brexicie tracą de facto wszyscy.

Dodatkowo w budżecie mają pojawić się nowe priorytety, takie jak zmiany klimatu, obronność czy migracja, a to powinno – jak podkreślają te kraje – wykluczać cięcia. Ich zdaniem budżet nie może więc być mniejszy niż poprzedni.

Choć w propozycji Rady ma być mniejszy, to jednak przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel chce przesunięcia kilku miliardów euro do biedniejszych krajów, co ma sprawić, że będą bardziej skłonne do kompromisu. Do biedniejszych krajów ma także trafić więcej środków dzięki nowej konstrukcji budżetu, która pozwoli na przesunięcia między poszczególnymi programami unijnymi, np. filarami Wspólnej Polityki Rolnej. Ta elastyczność ma obejmować również politykę spójności. Propozycja zakłada też większy poziom współfinansowania projektów ze środków UE.

Propozycja Michela zakłada też, że budżet będzie zasilany nowymi źródłami, pochodzącymi z opłaty za niepoddane recyklingowi opakowania plastikowe i z wpływów z handlu emisjami CO2. To nie jedyne, wymieniane w stolicach państw członkowskich i Brukseli potencjalne źródła nowych dochodów. W tym kontekście często wymieniane były np. podatek cyfrowy od wielkich koncernów, czy podatek węglowy. Kwestie dodatkowych źródeł dochodu będą więc także wymagały kompromisu.

Pomimo dużych podziałów wśród krajów na korytarzach w Brukseli od urzędników i dyplomatów można usłyszeć, że Charles Michel jest zdeterminowany, aby w czwartek osiągnąć kompromis. Jeśli nie uda się tego zrobić w czwartek, szczyt może przeciągnąć się do piątku, a nawet – jak utrzymują niektórzy – do soboty.

Na podstawie: BNS, PAP, IAR