W Parlamencie Europejskim odbyła się debata o Polsce


Podczas debaty o Polsce w PE w Strasburgu, fot. premier.gov.pl
Ludowcy i socjaliści atakowali, a konserwatyści bronili polskiego rządu. W Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyła się debata poświęcona praworządności w Polsce. Została zorganizowana w związku z wątpliwościami dotyczącymi zmian w Trybunale Konstytucyjnym oraz tak zwanej małej ustawy medialnej.


Komisja Europejska widzi zagrożenie praworządności w Polsce i dlatego rozpoczęła procedurę ochrony państwa prawa - takie stanowisko przedstawił wiceszef Komisji Frans Timmermans. Argumentował, że głównym powodem decyzji były wydarzenia wokół polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślał, że sąd konstytucyjny odgrywa kluczową rolę w badaniu tworzonego prawa. Wątpliwości wywołały również zmiany w mediach publicznych. Wiceszef Komisji zapewniał, że procedura ma prewencyjny charakter i wiele zależy od współpracy z polskim rządem.

Premier Beata Szydło przekonywała, że w Polsce nie doszło do złamania konstytucji. Zapewniała, że sytuacja w Polsce nie wymaga specjalnego zainteresowania unijnych instytucji. Przypomniała, że Polska jest pierwszym europejskim krajem, który uchwalił konstytucję. Dodała, że wedle jej oceny Europa ma wiele poważniejszych problemów niż sytuacja w Polsce. 

Krytycznie o sytuacji w Polsce wypowiadała się część europarlamentarzystów z grup liberałów, lewicy i zielonych. Przedstawiciel Europejskiej Partii Ludowej Esteban Gonzalez ostrzegł polski rząd przed autorytaryzmem. Zaapelował o dialog i wyjaśnienie, czy w Polsce nie dochodzi do łamania podstawowych praw. Powiedział, że niszczenie sądownictwa i mediów może być tego początkiem.

Gianni Pittella, który przemawiał w imieniu socjaldemokratów podkreślił, że nie chce osądzać polskiego rządu ani podważać wyników demokratycznych wyborów w Polsce. Jednak polski rząd nie powinien łamać europejskiego prawa. "Unia Europejska to przede wszystkim wspólnota wolności, proszę się zastanowić nad działaniami Pani rządu, w duchu dialogu i współpracy" - mówił do premier Beaty Szydło.

Działań polskiego rządu bronił przedstawiciel konserwatystów Syed Kamall. Podkreślił, że polski rząd nie ma zamiaru łamać demokracji. Tłumaczył, że to poprzednie władze w Polsce wybrały sędziów Trybunału Konstytucyjnego niezgodnie z prawem. "Dlaczego wówczas nie było żadnych skarg, dlaczego wówczas nie powołano żadnej komisji?" - pytał. Dodał, że należy skupić się na prawdziwych problemach, z którymi boryka się Unia Europejska.

Guy Verhofstadt z Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy powiedział, że respektuje działania polskiego rządu i jego politykę, choć on takiej polityki by nie prowadził. Przypomniał, że jako premier zajmował się przeprowadzaniem podobnych reform, ale nadużywanie roli większości prowadzi do rozmontowania systemu regulacyjnego kraju i byłoby bardzo źle, gdyby rząd Beaty Szydło przesunął Polskę na wschód na mapie Europy. W jego ocenie podobne działania mogą pomóc Władimirowi Putinowi w niszczeniu europejskiej jedności.

Głos zabrali też polscy europosłowie. Deputowany z Platformy Obywatelskiej Jan Olbrycht podkreślił, że jego formacja nie chciała debaty w Parlamencie Europejskim o sytuacji w Polsce i zapewniał, że PO nie kwestionuje wyniku wyborów i prawa rządzących do reformowania kraju. Jednak dyskusja bez względu na jej wynik pogorszy wizerunek Polski na arenie międzynarodowej. Ryszard Legutko zarzucił członkom Parlamentu Europejskiego nierzetelność w przygotowaniu debaty. Europoseł, wybrany z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, przekonywał, że obawy i wątpliwości co do konstytucyjnego charakteru polskich przemian mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Mówił, że informacje od polskiego rządu przyszły wcześniej, ale nie ma po nich śladu. Dodał, że wiedzę na temat sytuacji w Polsce europosłowie czerpali zapewne z mediów. Europoseł podkreślił, że w Unii Europejskiej najwyraźniej obowiązują podwójne standardy. Inaczej traktuje się dominację niektórych partii w danym kraju, a zupełnie inaczej - sytuację, gdy zwycięża ugrupowanie, któremu większość Europarlamentu jest niechętna.

Teraz decyzję o ewentualnej rezolucji w sprawie Polski podejmą szefowie wszystkich frakcji z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego na czele. Jeśli opowiedzą się za jej przyjęciem, będzie głosowana na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego w lutym.

Na podstawie: IAR, polityka.pl