Warto wiedzieć: Mały agresor


Uczniowie w klasie, fot. wilnoteka
Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: mamy 25-osobową klasę lub grupę przedszkolną, jednego nauczyciela, program do zrealizowania i kilkudziesięciu rodziców. Obraz typowy dla polskiej rzeczywistości szkolnej. Zmienia się on jednak diametralnie, gdy w grupie pojawia się agresor. Dziecko gryzie, szczypie, bije, nie uważa na zajęciach, zaczepia inne dzieci. Jest agresywne wobec siebie, rodziców, uczniów i nauczycieli. Swoim zachowaniem zaburza, a czasem wręcz uniemożliwia naukę całej grupie. Gdy zastosowane przez szkołę metody rozwiązania problemu nie skutkują, dochodzi do konfliktu na linii szkoła-rodzice agresora-rodzice innych dzieci. A po środku tego konfliktu jest dziecko i to ono przede wszystkim potrzebuje pomocy.
Takie sytuacje zdarzają się w każdej szkole, przykłady można mnożyć bez końca, zmieniając jedynie miasto czy wieś, imiona bohaterów i przyczyny agresji dziecka. "Gazeta Wyborcza" w artykule "Agresywni uczniowie won" przywołuje kilka nagłośnionych ostatnio spraw: "Rodzice uczniów z rzeszowskiej podstawówki zapowiadają bojkot szkoły, jeśli z klasy nie zostanie usunięty agresywny dziewięciolatek. W Olsztynie ojciec pobił 12-latka, który terroryzował klasę jego syna. W Lesku do sądu na dyscyplinującą rozmowę wezwany został siedmiolatek". Wszystkie te sytuacje łączy konflikt pomiędzy szkołą a rodzicami, a w efekcie okazuje się, że masowa polska szkoła nie jest przygotowana na pracę z dziećmi z zaburzeniami zachowania i nieprzystosowanymi społecznie.

Obecnie sytuacja wygląda tak, że do zwykłej lub integracyjnej szkoły trafiają tzw. dzieci zdrowe oraz te spełniające normę intelektualną, ale mające specjalne potrzeby ze względu na niepełnosprawność ruchową, neurologiczną czy społeczną. W klasach integracyjnych jest zwykle mniej jest dzieci, dodatkowy nauczyciel wspomagający dla uczniów z orzeczeniami, szkoła zatrudnia psychologów, pedagogów specjalnych, logopedów, czasem też terapeutę, tzw. cienia dla konkretnego ucznia.

W szkole masowej sytuacja jest jeszcze gorsza. Polscy ustawodawcy uznali chyba, że do zwykłej, masowej szkoły będą chodziły zwykłe masowe dzieci, które będą grzeczne, mądre i będą się dobrze uczyć. Rzeczywistość jak zwykle weryfikuje nasze wyobrażenia. Coraz więcej dzieci ma dysleksję rozwojową, zaburzenia koncentracji uwagi czy zaburzenia zachowania i wszystkie one wymagają specjalnego podejścia. A o to często trudno i to z kilku powodów: nauczyciele przedmiotowi na studiach uczą się dydaktyki i podstaw pedagogiki, i zwykle nie są przygotowani do pracy z trudnymi dziećmi, szkoły są przepełnione, brak pieniędzy na zatrudnienie specjalistów i zakup pomocy edukacyjnych. Po drugiej stronie mamy rodziców zarówno tych grzecznych, jak i niegrzecznych dzieci. Punkt widzenia tych pierwszych dobrze widać w komentarzach pod wspomnianym artykułem. Rodzice tych niegrzecznych, często już zaszczuci przez nauczycieli i innych rodziców, wypowiadają się trochę ciszej, ale chyba rozsądniej. Zachęcam do lektury.

Przeniesienie agresywnego ucznia do innej klasy czy szkoły jest najprostszym sposobem, ale niestety nieskutecznym. W nowym środowisku problem nie znika, a czasem wręcz narasta. Potrzebny jest skuteczny plan pomocy uczniowi i jego rodzinie. Potrzebna jest analiza przyczyn takiego zachowania ucznia, zdiagnozowania jego zaburzeń i określenie skutecznych sposobów rozładowania złej sytuacji. Potrzebna jest dobra wola wszystkich zainteresowanych, specjalistyczna opieka i przede wszystkim tolerancja i akceptacja inności. Na koniec odsyłam do optymistycznej relacji matki, której dziecko, dzięki takiemu właśnie podejściu, w krótkim czasie z agresora stało się, wymagającym wprawdzie specjalnego podejścia, ale zdolnym uczniem.