WHM wędruje malowniczymi szlakami Bieszczad


Harcerze Wileńskiego Hufca Maryi w Bieszczadach, fot. z arch. R. Pačinskaitė
Wakacyjne podróże harcerzy to wspaniałe przygody od lat, a w 2012 roku możemy powiedzieć od 100 lat Harcerstwa na Wileńszczyźnie. I tak, w sobotę 16 czerwca, już o 6 nad ranem Harcerze Wileńskiego Hufca Maryi modlili się pod kaplicą swojej patronki - Matki Bożej Ostrobramskiej i wyruszyli w daleką podróż - w Bieszczady.
W drodze na południe Polski, pod Terespolem dołączyła do nas grupa harcerzy z Białorusi z Brześcia, którzy byli w naszym wieku, co nam się bardzo spodobało, ponieważ mieliśmy możliwość poznania rowieśników z sąsiedniego państwa.

Po przybyciu do Polańczyka mieliśmy okazję posilić się pyszną kolacją w „Kuchni Pod Malwami”, na którą czekaliśmy długo, bo od „ wiosny marzeń”. Po kolacji udaliśmy się do pensjonatu, gdzie spotkaliśmy panie ze Stowarzyszenia Przyjaciół Polaków na Wschodzie. Była pani prezes Małgorzata Bonarek oraz druhna pwd. Agnieszka Kosior z drużyny „Wrzosowisko” z Tarnobrzega, która opiekowała się nami przez cały pobyt w Bieszczadach. Kiedy już poznaliśmy regulamin pensjonatu, poszliśmy do swoich pokoi i wyczerpani położyliśmy się spać.

„Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień, szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień”. - Właśnie tak każdego dnia budziły się na naszych oczach Bieszczady. Z górki na górkę - tak upływał nam każdy dzień. Pragnęliśmy także posmakować polskiej kuchni. Opiekunki: Agnieszka, Renata i Marina wymyślały zadania, które miały na celu lepszą integrację między harcerzami. Gry i zabawy były związane nie tylko z poznawaniem rówieśników, ale także z eksplorowaniem Polańczyka, miasteczka w którym mieszkaliśmy. Najpierw były zwiady, potem odpoczynek nad Soliną, gdzie zażyliśmy pierwszej kąpieli. Wieczorem harcerze z Brześcia zareprezentowali nam kulturę białoruską i poczęstowali tradycyjnymi słodyczami. Tego wieczoru panowała wspaniała atmosfera: śpiewaliśmy piosenki, dlatego nie po naszej myśli było szybkie zwijanie się do snu.

Kolejne dni były równie pełne przygód. Mieliśmy dwa nieudane podejścia na Tarnicę (1346 m.npm.) - najwyższy szczyt w Bieszczadach, ale - jak mówią - do trzech razy sztuka. Za trzecim razem zdobyliśby szczyt! Byliśmy zachwyceni widokami, ponieważ na Litwie nie uświadczymy widoku takich pejzaży nawet w mikroskopijnym wymiarze. Zejść było trudniej niż wejść, jednak widoki gór i pagórków, były na tyle niesamowite, że nawet nie myśleliśmy o powrocie. Następnego dnia wdrapywaliśmy się na Połoninę Caryńską, która okazała się jeszcze bardziej czarująca i stroma, niż Tarnica. Każdy szedł swoim tempem, szliśmy powoli, bo nie mogliśmy się napatrzeć na te piękne widoki. Pstrykaliśmy pamiątkowe zdjęcia. Czas płynął szybko... Rozmawialiśmy o tych górach. Niektórzy przyznali, że chcieliby mieć dom w Bieszczadach i pozostać w nich na zawsze. Żyć, nie umierać!

Jeśli chodzi o harcerskie impresje w Bieszczadach w 11-osobowej grupie WHM, wyglądały one mniej więcej tak: w pierwszych dniach zaczęliśmy poznawać okolicę. Na Dąbie Solińskiej szturmowaliśmy ryneczek z upominkami. Zakupy, które tam zrobiliśmy naprawdę poprawiły nam humor. Mieliśmy też okazję zaśpiewać na scenie przy „Kuchni Pod Malwami”. Piosenki dźwięczały w języku polskim, litewskim a także białoruskim. Mieliśmy także kontakt z fauną i florą Bieszczad. Zwiedziliśmy Muzeum Budownictwa Ludowego (etnograficznego) w Sanoku, które prezentuje kulturę ludową pogranicza wschodniej części polskich Karpat (Bieszczady, Beskid Niski). Zwiedziliśmy także Centrum Kultury Ekumenicznej im. Jana Pawla II, które bardzo nam się spodobało, ponieważ mogliśmy obejrzeć z bliska miniatury związane z historią życia Chrystusia oraz miniatury kościołów. Pływaliśmy po Solinie na statku „Tramp”. Pogoda dopisała! 

Ostatniego dnia pobytu w Bieszczadach postawiliśmy sobie za cel przebycie pięciogodzinnej trasy do Krakowa oraz zwiedzanie tego cudownego, starego grodu. Musimy przyznać, że miasto królów polskich wywarło na nas ogromne wrażenie. Nasze kresowe serca zabiły mocniej, a wschodniosłowiańskie oczy nie mogły się nadziwić pięknem Krakowa. Uczucia związane z polskością i przynależnością do Macierzy, to jest to, co zapamiętamy na zawsze

Do pensjonatu wróciliśmy w nocy, a tam jeszcze trzeba było spakować walizki. Rano, przed podróżą powrotną do domów podziękowaliśmy naszym wielkim Przyjaciołom ze Stowarzyszenia. Trzynaście dni spędzonych w Polsce, w malowniczych górach, były pełne wrażeń, przygód oraz wspaniałych wspomnień, które na długo pozostaną w naszej pamięci.

Pragniemy serdecznie podziękować komendantowi WHM, księdzu hm. Dariuszowi Stańczykowi za zorganizowanie naszego wyjazdu. Cieszymy się, że tym razem mieliśmy okazję wyjechać w Bieszczady. Dziękujemy także Stowarzyszeniu Przyjaciół Polaków na Wschodzie, za kolejne zaproszenie. Kolejne podziękowania kierujemy w stronę hm. Agnieszki Kasior, która była naszą opiekunką, a także ku życzliwej pani Lucynie Mąsior, która była z nami. Nie zapominamy o „Kuchni Pod Malwami” - dania, które nam tam serwowano były przepyszne. Szczególne podziękowania należą się gospodarzom domu Państwu Baranowskim, u których mieszkaliśmy. Dziękujemy wszystkim osobom i instytucjom rządowym Rzeczpospolitej Polskiej, które przyczyniły się do sfinansowania i pomogły w organizacji naszych cudnych wakacji w Bieszczadach.

W imieniu Rady WHM i naszych rodziców pozdrawiamy harcerskim - czuwaj!

Komentarze

#1 Zuszek Agatko, dobry artykul

Zuszek Agatko, dobry artykul

#2 Widać, że świetnie się

Widać, że świetnie się bawiliście! Wspaniały pomysł z tymi Bieszczadami, oby więcej takich inicjatyw. No i gratuluję ciekawego reportażu z podróży!

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.