Wigilijne smaki Wileńszczyzny według rodziny Lachowiczów i Wołkanowskich (część II)


Przy stole wigilijnym, fot. wilnoteka.lt
W wileńskim domu w Wigilię obiadu nie ma – jak post to post. Zresztą w wirze świątecznych przygotowań nikt nie ma do tego głowy. Na stole wigilijnym powinno być przecież 12 potraw – tradycyjnych, których przepisy w rodzinie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Jak żartuje pani Genowefa Lachowicz, kiedyś zaryzykowała i podała łososia: „Śmiali się ze mnie: zmądrzyła się mama. I nikt go nie tknął”.
 

„Magią Wigilii jest to, że te potrawy przygotowuje się raz w roku. Makowiki, grzybowiki, śliżyki, podsyta, bliny ze śledziami to jest to, co jada się tylko raz do roku. I to jest niesamowite, że w czasach, kiedy możemy mieć, co tylko chcemy, abstynencję od tych potraw zachowujemy przez cały rok. I to sprawia, że na to się czeka. Dzisiejszy wieczór to ten, kiedy mam wszystkie najważniejsze smaki na jednym stole” – mówi Ewa Wołkanowska-Kołodziej.

Po ukończeniu szkoły Ewa wyjechała na studia do Warszawy. I tam się zakotwiczyła, założyła rodzinę. Na święta zawsze jednak wraca do domu. Nawet mąż Ewy – Paweł Kołodziej, początkowo nieufny wobec wileńskiego menu wigilijnego, ostatecznie przekonał się do smaków z jej rodzinnego domu. 

Spotkanie przy stole wigilijnym z Ewą i jej rodziną: mężem, tatą Ryszardem Wołkanowskim i babcią Genowefą Lachowicz jest okazją rozmowy o rodzinnych tradycjach, w tym kulinarnych.


Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski