Wilno i wilnianie w wojnie 1920 r. (3). Bitwa nad Berezyną


Patrol ułański nad Berezyną. Fot.: Andrzej Brochocki "Wspomnienia Wojenne z 13-go Pułku Ułanów Wileńskich"
"W początku 1920 roku wszystko wyglądało pokojowo, zdawało się, że wojna już bliska jest końca. Wschodni front stał mocno na zdobytej linii na Berezynie, wyglądało że powodzenie oręża polskiego musi być tylko zatwierdzone przez układ pokojowy, co już należało do dyplomacji. Czuć było ten pokój w powietrzu - tak nam się zdawało." - po latach wspominał oficer 13. Pułku Ułanów Andrzej Brochocki. Tym czasem w sztabach trwały przygotowania i 14 maja bolszewicy uderzyli.

Pomimo, że w trakcie walk nad Berezyną siły były mniej więcej wyrównane, na linii głównego natarcia, w tzw. "bramie smoleńskiej", bolszewicy mieli kilkakrotną przewagę. O własnej taktyce Tuchaczewski pisał: "Należy przy tym mieć na uwadze, że Polacy siły swoje eszelonowali daleko w głąb, jednak bez określonego ugrupowania, zaś pierwsza ich linia była rozciągnięta kordonowo. Jednocześnie odwody ich nie mogły stworzyć, nawet przy przegrupowaniu, żadnego groźnego dla nas skupienia w chwili naszego przejścia do natarcia. Na to były one zbyt słabe liczebnie, zbyt rozproszone i rozrzucone. W naszym planie leżało w dalszym ciągu jednoczesne wprowadzenie w bój wszystkich posiadanych sił, ażeby od razu znieść pierwszą linię bojową przeciwnika. Dalsze wprowadzenie w akcję odwodów polskich było by juz nie z ich, lecz naszą korzyścią, ponieważ pozwalałoby nam stopniowo rozbijać te siły". W tym wypadku zależało jak długo wytrzyma atak pierwsza polska linia obrony oraz na ile szybko Polacy wprowadzą do akcji swoje odwody.

14 maja o 4 godz. nad ranem bolszewicy przystąpili do natarcia szerokim frontem koncentrując się na "bramie smoleńskiej". Uderzenie 15. Armii było skuteczne, zwłaszcza na linii obrony polskich 8. Dywizji Piechoty i 1. Dywizji Litewsko - Białoruskiej, której bataliony osłaniały miasto Lepel od wschodu. "Pierwsze uderzenie skierował nieprzyjaciel od strony Borowna na odcinek III batalionu mińskiego pułku. Kompanie tego batalionu nie wytrzymały silnego naporu 43 pułku sowieckiego i rozpoczęły się cofać w stronę Lepla. Dziwnym zbiegiem okoliczności natarcie nieprzyjaciela zeszło się z godziną luzowania polskich oddziałów" - relacja z książki mjr Bolesława Waligóry "Dzieje 85 Pułku Strzelców Wileńskich".


Dowódca 1. Dywizji Litewsko - Białoruskiej gen. Jan Rządkowski. Źródło:
Bolesław Waligóra "Dzieje 85 pułku strzelców wileńskich"

Dowódca pierwszej kresowej dywizji gen. Jan Rządkowski spróbował kontratakować, jednak działania artylerii bolszewickiej i przewaga piechoty zmusiły wycofać się do Lepla. Mjr Bolesław Waligóra: "W ślad za gromadami cofających się nieprzyjaciel rzucił oddziały konne w głąb miasta. Oddziały te, jak i piechota sowiecka, zmieszały się z kompaniami pułków wileńskiego i mińskiego, walcząc z bliska na białą broń. Jakiś czas kompanie istniały w całości, po czym rozprzęgło się wszystko. Kompania marszowa znajdująca się w mieście, posiadająca młodego żołnierza, łatwo uległa panice i popłochowi i powiększyła bezład boju".  Oszołomiony żołnierz polski z okrążenia torował sobie drogę bagnetem.

Pierwszego dnia nieprzyjaciel włamał się na 6 do 20 km w linie polskiej obrony kierując się na Mołodeczno. Kolejnego dnia ponownie najsilniejsze atak sowieci przypuścili na 8. DP i 1. DL-B. Rozgorzała walka pod Pysznem. Nasi sześciokrotnie ruszali do przeciwnatarcia, lecz ponownie byli odrzucani, a zagrożenie na skrzydłach zmusiło do cofnięcia się wieczorem na drugą linię obrony. Pomimo wycofania się waleczność 1. DL-B zyskała uznanie w oczach dowództwa, co zaznaczył major Sztabu Generalnego Zawadzki: "(...) w czasie tych walk słaba liczebnie I dywizja litewsko - białoruska wykazuje dużą odporność, wstrzymując przez cały dzień prawie napór nieprzyjaciela"; "(...) dywizja ta zachowała pełną swą siłę ducha i aczkolwiek zmuszona była do odwrotu, jednakże wyszła w pełnej zdatności bojowej, nie upadła na duchu, i w całkowitej zwartości organizacyjnej".


Dowództwo Placu Pułku Strzelców Wileńskich w Leplu. Źrodlo: domena publiczna

O intensywności walk świadczą też komunikaty we wnioskach o odznaczenie najdzielniejszych żołnierzy. We wniosku o przyznaniu Krzyża Srebrnego Virtuti Militari ppor. Stanisławowi Synosiowi: "Po wycofaniu się 14 maja z Lepla stwierdził, iż jeszcze w mieście pozostały spóźnione grupy żołnierzy. Nieprzyjaciel już zdążył zająć mosty. Nie namyślając się ani chwili, zebrał garstkę żołnierzy i uderzył na bagnety odbierając most. Uratował w ten sposób część naszych rozbitych kompanii. W dalszej walce na mostach, w której doszło do starcia wręcz, został ciężko ranny".     

Sytuacja stawała się groźna. 17 maja utworzono Front Szeptyckiego złożony z 1. i 4. Armii. 7. Armię podporządkował sobie bezpośrednio Piłsudski oraz utworzył Armię Rezerwową dowodzoną przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Pomimo wprowadzania odwodów polskie wojska zmuszane były odchodzić na zawczasu zaplanowane kolejne linie obrony, niestety słabo przygotowane, co też było przyczyną dalszego wycofywania się. Do bitwy wprowadzano kolejne pułki, wzmacniając zwłaszcza 1. Armię gen. Gustawa Zygadłowicza.

W bitwie wziął również inny pułk o rodowodzie kresowym - 13 Pułk Ułanów Wileńskich. "Dnia 17 maja alarm, wymarsz. 18 [maja] jesteśmy już w Wilnie. Rosjanie zerwali linię frontu. Idziemy na pomoc. Zaczynają się znowu dni chmurne. Dnie pełne wrażeń i przygód, marszów, utarczek, odwrotu i zwycięstwa. (...) Na noc lokujemy się w okopach. Przykre to wrażenie siedzieć w okopie, strzelać i patrzeć, jak do ciebie strzelają, a w razie niepowodzenia gromadzić się z okopu" - opisał po latach kawalerzysta Stefan Szymkiewicz we "Wspomnieniach z wojny 1918 - 1920 ułana 13. Pułku Ułanów Wileńskich".


13. Pułk Ułanów Wileńskich podczas przejścia rzeki Serwecz. Fot: Andrzej Brochocki "Wspomnienia Wojenne z 13 -go Pułku Ułanów Wileńskich" (
kopia maszynopisu)

Przełom nastąpił 28 maja, kiedy 1. Armia własnymi siłami (4., 11., 17. DP i 1. DL-B) zdołała zatrzymać bolszewickie natarcie. 4. Armia ogólnie lepiej dawała radę, na jej odcinku nieprzyjaciel posunął się o wiele mniej i w końcu maja ta Armia odrzuciła bolszewików za rzekę Berezynę. Początkowe sukcesy 15. Armii czerwonych mogły stać sie dla niej tragedią, ponieważ swoim natarciem znalazła się niejako w worku. Wykorzystując pomyślną sytuację Józef Piłsudski nakazał kontrofensywę Armii Rezerwowej (z zachodu) i Grupą Operacyjną gen. Skierskiego (w jej składzie walczyła 2. Dywizja Litewsko - Białoruska) wydzieloną z 4. Armii (z południa), przy czołowym natarciu 1. Armii. Celem było wzięcie w kleszcze i okrążenie głównych sił wroga.

Polskie natarcie ruszyło 1 czerwca. Teren działań polskiego wojska na skrzydłach, szczególnie dla Armii Rezerwowej, nie był dogodny - lasy, bagna, mała ilość odpowiednich dróg. Stąd na flankach poruszano się zbyt wolno. Z zagrożenia własnych sił zdał wagę Tuchaczewski i rozpoczął stopniowe wycofywanie swojej 15. Armii, co ułatwiało natarcie polskiej 1. Armii. Dlatego nie powiodła się próba osaczenia i rozbicia 15. Armii Tuchaczewskiego. W połowie czerwca sowieci przeszli do obrony, chociaż w rejonie Witebska skoncentrowali 16 dywizji, szykując kolejne uderzenie.

Krótko ujął we wspomnieniach ("Zarys historii wojennej 13 -go pułku ułanów wileńskich") działania swego pułku kawalerii por. Stanisław Aleksandrowicz: "Po wyładowaniu pułk przeznaczono do grupy rezerwowej pułkownika Małachowskiego, w której składzie miał wziąć udział w przygotowywanej przez polskie Naczelne Dowództwo kontrofensywie. W związku z tem forsownym marszem dążył do Kozian, sąd po tygodniu walk posunął się w kierunku wschodnim za cofającemi się oddziałami armii czerwonej. W tym czasie przeciwnatarcie 1-ej armii i armii rezerwowej, odrzuca nieprzyjaciela poza Berezynę i Autę. Oddziały zajmują stanowiska i umacniają je. Pułk aż do dnia 4 lipca zajmuje odcinek pod Białem Błotem, w okolicy Dzisny, wypadami broniąc przejść przez błota nad Białą Dziśnieńką". 


Mapa bitwy nad Berezyną. Źródło: Wikipedia

Pierwszą bitwę nad Berezyną bolszewicy przegrali. Do 16 czerwca Polacy przywrócili linię frontu sprzed połowy maja, kosztem jednak zużycia odwodów. Analizując taktykę przeciwnika marszałek Józef Piłsudski krytycznie skwitował: "Majowa ofensywa p. Tuchaczeskiego nie udała się i została całkowicie sparowana nie przez co innego, jak przez koncentrowanie wszystkich wymienionych przeze mnie sił z głębokich odwodów, wprost sprzecznie z rozważaniem p. Tuchaczewskiego". 

W tym czasie, po przełamaniu frontu 5 czerwca, rozwijało się już natarcie bolszewików na Ukrainie i jednocześnie trwały przygotowania do ponownego uderzenia na Polaków na Białorusi. Uderzenia - które na celu miało zdobycie Warszawy.
CDN