Wspólnota, którą łączy jeden cel


16 lutego do wspólnego świętowania obchodów stulecia niepodległości Litwy włączyło się także kino. W tym dniu na ekrany trafił najnowszy film Audriusa Juzėnasa „Pelėdų kalnas” (Góra Sów). Historyczny dramat opowiada o młodych ludziach próbujących walczyć o wolność Litwy z sowieckim reżimem tuż po zakończeniu II wojny światowej, a jednocześnie uwikłanych we własne pragnienia i namiętności. Występuje w nim młode pokolenie aktorów, wśród których znaleźli się także wykonawcy o polskich korzeniach: Jovita Jankelaitytė i Oskar Wygonowski. Opowiedzieli Wilnotece o swoich wrażeniach i doświadczeniach z pracy przy tej produkcji.

Jovita Jankelaitytė pochodzi z polsko-litewskiej rodziny z Solecznik. Aktorstwo studiowała w Litewskiej Akademii Muzyki i Teatru na kursie Gintarasa Varnasa. Grała w kilku jego spektaklach, występowała także w przedstawieniach Kamilė Gudmonaitė i Giedrė Kriaučionytė. W „Górze Sów” zagrała przyjaciółkę głównej bohaterki Gerdę. „To jest mój pierwszy film pełnometrażowy, więc dla mnie ogólnie wszystko było bardzo nowe. Specyfika pracy różniła się od tych wszystkich spektakli, w których gram. Zrozumiałam, że kino to jest zupełnie coś innego” – powiedziała w rozmowie z Wilnoteką Jovita Jankelaitytė.

W podobnym tonie wypowiedział się polski aktor Oskar Wygonowski, absolwent „Mickiewiczówki” oraz wileńskiej szkoły teatralnej na kursie Oskarasa Koršunovasa, obecnie nauczyciel teatru w Gimnazjum im. Władysława Syrokomli, który w filmie zagrał enkawudzistę. Aktor występował dotąd głównie w teatrze, więc przed rozpoczęciem zdjęć szukał porad u swoich kolegów po fachu, którzy już wcześniej pracowali na planie. „Poprosiłem, żeby opowiedzieli trochę, jak to trzeba robić, ale i tak było zupełnie inaczej niż mi mówili” – powiedział Wygonowski.

Do zagrania roli w historycznym filmie Jovita Jankelaitytė przygotowywała się podobnie jak większość jej kolegów z planu: czytała literaturę i oglądała filmy z tamtego okresu. Najwięcej pomogły jej jednak rozmowy z babcią, której młodość przypadła właśnie na ten okres. „Zdecydowałam, że pojadę do domu, bo ja pochodzę z Solecznik i po prostu wypytam ją o wszystko, o to, jak to było, kiedy chodzili na randki, czy malowali usta, jak wyglądały spotkania z chłopakami, czy chodzili do kina, które tam przyjeżdżało do nich raz na miesiąc i to była taka atrakcja dla wszystkich” – mówi J. Jankelaitytė. Dodaje, że te rozmowy pomogły jej nie tylko zbliżyć się do granej przez siebie bohaterki, ale również do samej babci. „Kiedy wcześniej opowiadała te wszystkie historie o wojnie, o tym, jak przychodzili Niemcy do domu, jak wywożono sąsiadów na Syberię, to były to dla mnie takie trochę bajki, dlatego że nie do końca rozumiałam, co to znaczyło i nadal pewnie nie rozumiem, jak to było, ale dzięki temu filmowi i dzięki tej roli zbliżyłam się do nich. To było bardzo przyjemne doświadczenie”.

Film powstał z myślą o młodych widzach, o czym świadczy jego atrakcyjna strona wizualna. „Ten film jest naprawdę zrobiony z bardzo dobrym gustem, ma fajne kolory, zdjęcia, aktorzy fajnie grają” – mówi Oskar Wygonowski. Jego zdaniem może to przyciągnąć szczególnie tych, którzy nie mają najlepszego zdania o współczesnej litewskiej kinematografii. J. Jankelaitytė uważa z kolei, że to, co jest w filmie najważniejsze z perpektywy młodego i współczesnego widza to temat wspólnoty i bycia razem w grupie, którą łaczy jeden cel: pragnienie wolności. „Gdy ktoś nie ma tej wolności, to bardzo jednoczy się z ludźmi, którym też jej brakuje. To jest może to, czego nasze młode pokolenie potrzebuje i czego pragnie – zjednoczenie w sytuacji braku wolności. Gdy pierwszy raz oglądałam ten film, to tego nie zauważyłam, byłam zbyt podekscytowana wszystkim, co się dzieje, ale wydaje mi się, że to jest bardzo ważne i jasne”.

Aktorka dodaje także, że taki film – zarówno z perspektywy widza, jak i aktora – pomaga zrozumieć historie opowiadane przez rodziców, dziadków i pradziadków – właśnie poprzez pryzmat ich młodości. „Czasami, gdy oglądałam film, to wydawało mi się, że oni są tacy sami jak my teraz, a jednocześnie bardzo różni. Więc to musi być ciekawe i dla dzisiejszej młodzieży” – stwierdza J. Jankelaitytė.

Oskar Wygonowski wystąpił w filmie jako „czarny charakter”. „Moja rola nie jest zbyt wielka, jak zresztą wszystkich postaci niebędących partyzantami czy bohaterami litewskimi. Jestem po prostu enkawudzistą, który robi taką czarną robotę: kogoś goni, do kogoś strzela, komuś grozi itd.” – przedstawia swojego bohatera. Jak powiedział w rozmowie z Wilnoteką, nie czuł z tego powodu żadnego rozczarowania czy niechęci, wręcz przeciwnie: „Czasami te negatywne postaci mają więcej kolorów niż te dobre, ponieważ dobry bohater zawsze musi robić wszystko dobrze, prawidłowo, a zły czasami może coś złego, ale i coś dobrego zrobić”. Jak dodaje, ponieważ jest Polakiem, a nie Litwinem, nie miał problemu z graniem antybohaterów litewskich. „Dla Litwinów to chyba było ważniejsze, żeby zagrać te pozytywne role. A ja mogę negatywne – mnie i tak dobrze” – żartuje O. Wygonowski.

„Góra sów” to najnowszy film Audriusa Juzėnasa, twórcy takich obrazów jak „Wileńskie getto” (Vilniaus getas, 2006) czy „Ekskursantka” (Ekskursantė, 2013). Jego akcja rozgrywa się w latach 1947–1953 w Kownie, gdzie grupa młodych ludzi próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości pod sowiecką okupacją. Prezentują oni różne postwy: od przystosowania się, przez emigrację aż po partyzancką walkę. „Choć II wojna światowa już się skończyła, na Litwie śmierć spoglądała z każdego kąta. To film o bolesnej przeszłości starszego pokolenia, ale przeznaczony dla obecnych pokoleń, ponieważ podobne problemy możemy odnaleźć także dziś. Nie mam wątpliwości, że takiego filmu jeszcze nie widzieliście” – mówił przed premierą reżyser A. Juzėnas.

Główne role zagrali w filmie młodzi litewscy aktorzy: Arnas DanusasAidas Jurgaitis i Paulina Taujanskaitė.  

Tytuł filmu nawiązuje do legendarnego miejsca w Kownie, w którym od lat spotykają się mieszkańcy miasta, spędzają razem czas i organizują różnego rodzaju wydarzenia. J. Jankelaitytė opowiada o wyjątkowej atmosferze, jaka panowała tam podczas zdjęć. „W tym miejscu czuć bardzo żywą atmosferę tamtych czasów. Nie mogę mówić za reżysera czy scenarzystę, dlaczego wybrali je i taki właśnie tytuł, ale dla mnie to było naprawdę dziwne miejsce. Nagrywaliśmy tam w kostiumach, ze wszystkim, przez co czułam się tak, jakbym naprawdę żyła w tamtych czasach. Jakaś czarodziejska atmosfera, coś magicznego w tym jest”.

Film „Góra Sów” od 16 lutego oglądać można w kinach na całej Litwie. „Bardzo zapraszam wszystkich do oglądania, bo to jest bardzo wartościowy film i dwie godziny piętnaście minut naprawdę warto poświęcić, aby zobaczyć, jak dziś na Litwie można zrobić dobry film” – zaprasza Oskar Wygonowski.

 

Na podstawie: kinfo.lt, inf. wł.