Wybory w Wielkiej Brytanii 12 grudnia


Fot. pixabay
Wielka Brytania wreszcie ma szansę na wyjście z wielomiesięcznego pata wokół brexitu. Brytyjscy posłowie zdecydowali we wtorek wieczorem (29 października), że przedterminowe wybory do Izby Gmin odbędą się w czwartek 12 grudnia. Za projektem ustawy w tej sprawie głosowało 438 posłów, przeciwnych było tylko 20. Formalnie ustawa zostanie skierowana teraz do Izby Lordów, ale głosowanie w praktyce przesądzi o dacie wyborów. Będą to pierwsze przeprowadzone w grudniu wybory w Wielkiej Brytanii od 1923 r.

Premierowi Borisowi Johnsonowi, który stoi na czele rządu mniejszościowego, wreszcie udało się uzyskać zgodę posłów na nowe wybory. Wcześniej trzykrotnie - po raz ostatni w poniedziałek (28 października) wieczorem - zgłaszał wniosek o skrócenie kadencji, ale ani razu poparcie dla tego wniosku nie zbliżyło się nawet do wymaganej większości dwóch trzecich.

„Klimat niepewności podkopuje zaufanie do polityki. Powstrzymuje ludzi przed podejmowaniem ważnych, codziennych decyzji. Wyniki brytyjskiej gospodarki są szczerze mówiąc cudem, biorąc pod uwagę zastój w parlamencie” - mówił Johnson, przekonując w czasie debaty nad ustawą do poparcia wcześniejszych wyborów. Zarzucił też opozycji, że wszelkimi sposobami próbuje zatrzymać wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. „Oni nie chcą doprowadzić do brexitu 31 października, 30 listopada czy nawet 31 stycznia. Oni po prostu chcą go odłożyć na zawsze, do 12 nigdy” - mówił.

Zakładając, że Izba Lordów nie zgłosi sprzeciwu, będą to pierwsze wybory w Wielkiej Brytanii przeprowadzone w grudniu od 1923 r. Przyjęta przez Izbę Gmin data oznacza, że ostatnim dniem obecnej kadencji będzie 5 listopada, kiedy zbiegiem okoliczności obchodzony jest dzień Guya Fawkesa, upamiętniający nieudaną próbę wysadzenia w powietrze parlamentu w 1605 r. Z kolei nazwisko nowego premiera prawdopodobnie będzie znane w piątek, 13 grudnia, co w niektórych komentarzach już wskazywane jest jako zły omen.

Obecne sondaże wskazują, że Partia Konserwatywna powinna wygrać wybory - gdyby było inaczej Johnson nie dążyłby do ich przeprowadzenia. Trzeba jednak pamiętać o dwóch sprawach. Przed rozpisanymi przez jego poprzedniczkę Theresę May przedterminowymi wyborami z czerwca 2017 r. konserwatyści mieli nawet większą przewagę nad laburzystami, lecz wskutek fatalnej kampanii ją roztrwonili i ówczesna premier zamiast zwiększyć stan posiadania w Izbie Gmin musiała kierować rządem mniejszościowym.

Po drugie - nie wiadomo, w jakim stopniu grudniowy termin wyborów wpłynie na wyniki. A czynników potencjalnego wpływu jest kilka - wcześnie zapadający zmrok i niepewna pogoda mogą zniechęcać do głosowania starszych wyborców, którzy częściej popierają konserwatystów. Z kolei na trudne warunki atmosferyczne najbardziej narażone są górzyste obszary Szkocji, czyli bastion SNP.

Mimo wszystko Johnson liczy, że wybory dadzą mu bezwzględną większość w Izbie Gmin, a w konsekwencji możliwość skutecznego rządzenia. To także mogłoby przełamać trwający od wielu miesięcy pat wokół brexitu, bo w obecnej podzielonej Izbie Gmin nie udało się uzyskać poparcia dla żadnego wyjścia z sytuacji. Jeśli konserwatyści faktycznie będą mieli większość, przyjęcie uzgodnionego 17 października porozumienia z Unią Europejską będzie znacznie łatwiejsze.

Na podstawie: PAP, EURACTIV.pl, BNS