Zamieszki w Libii trwają
Lokal, w którym znajdowała się siedziba Telewizji Al-Dżamahirija 2 i Radia Al-Shababia, został splądrowany. Emisję programów radia i telewizji przerwano w niedzielę wieczorem, w poniedziałek - wznowiono.
Obie stacje zostały utworzone w 2008 roku przez jednego z synów libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, Seifa Al-Islama, a następnie znacjonalizowane. W niedzielę płonęły budynki publiczne, m.in. komisariaty policji i lokal prorządowych Komitetów Rewolucyjnych.
"Libijski przywódca Muammar Kadafi będzie walczył z przeciwnikami swoich rządów do samego końca i za wszelką cenę zapewni bezpieczeństwo w kraju" - powiedział m.in. w niedzielnym wystąpieniu w państwowej telewizji jego syn Saif Al-Islam.
Syn dyktatora przyznał, że podczas tłumienia zamieszek wojsko i policja "popełniły błędy". Wynika to - jego zdaniem - z faktu, że są kiepsko wyszkolone i źle wyposażone, a żołnierze nie byli przygotowani na walkę z demonstrantami.
Saif Al-Islam uważa, że liczba ofiar zamieszek, podawana do tej pory w mediach, jest zawyżona. Odpowiedzialnością za wybuch starć obarczył bogatych biznesmenów i kupców, którzy według niego zatrudnili do tego zadania arabskich i afrykańskich ekspatriantów. Powiedział też, że demonstrantom udało się przejąć kontrolę nad niektórymi bazami wojskowymi i dużą ilością sprzętu wojskowego, w tym nad czołgami i sprzętem artyleryjskim.
Saif Al-Islam Kadafi ostrzegł, że przeciwnicy rządów jego ojca spychają kraj na krawędź wojny domowej. Libia znajduje się teraz w stanie "wielkiego chaosu", a "ruch separatystyczny grozi jedności narodowej" - ocenił. Jego zdaniem zawiązano spisek, który ma na celu podzielenie Libii na kilka mniejszych państw islamskich.
Na podstawie: onet.pl, rp.pl