Gdybym został Polakiem, byłoby lepiej


Artūras Matusevičius - jeszcze nie Polak
Drakońska ustawa dotycząca opłaty za obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne zgromadziła mieszkańców Litwy na giełdzie pracy. Przeraziła ich wiadomość o konieczności zapłacenia jeszcze jednego podatku. Łamią głowę, zastanawiając się, co zrobić, aby państwo nie pogrążyło ich ostatecznie. Możliwym wyjściem z tej sytuacji jest ubieganie się o obywatelstwo innego państwa.
Mieszkaniec Lazdijaj Artūras Matusevičius był bardzo zaskoczony, gdy usłyszał, że musi zapłacić za obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne. Rolnik ten ledwie wiąże koniec z końcem, utrzymuje się z trzech hektarów ziemi i musi zapłacić podatek, o którym nawet wcześniej nie słyszał. Oburzony rabunkowymi zamiarami państwa myśli o zmianie obywatelstwa. Okazuje się, że jest na to sposób - uzyskanie statusu bezrobotnego.

„Poprawki do ustawy o obowiązkowym ubezpieczeniu zdrowotnym weszły w życie od początku roku 2009, ale publicznie o tym nikt nie mówił i nikt nie wytłumaczył, w jaki sposób taka poprawka dotknie społeczeństwo. Wszystko odbyło się w sposób typowy dla naszego rządu: Róbmy, a co z tego wyjdzie zobaczymy.
Jestem tylko jednym z tysiąca litewskich rolników, którzy w sposób przymusowy są zmuszani do rejestracji na litewskiej giełdzie pracy. Czy można otrzymać jakieś dochody z trzech hektarów ziemi? Cieszę się, jeżeli uda mi się związać koniec z końcem. A teraz okazało się, że będę musiał zapłacić jeszcze za to, że nie jestem utrzymankiem giełdy pracy” - złości się Matusevičius.
Chociaż od państwa mieszkaniec Lazdijai nic nie brał i nic nie jest mu dłużny, będzie musiał zapłacić 72 lity do funduszu obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Jeżeli natomiast nie zapłaci, dług będzie wzrastał co miesiąc o 24 lity. Jaki pożytek będzie miało państwo z jeszcze jednego bezrobotnego? "Mogę wykonywać wiele prac, ale nie wierzę, że zaproponują mi pracę przynajmniej za minimalne wynagrodzenie” - dziwi się mieszkaniec Lazdijaj.

Artūras Matusevičius oddał swoje trzy hektary ziemi ojcu, który zajmuje się gospodarstwem. Sam żyje ze sprzedaży miodu, wiosną natomiast z zebranego soku brzozowego z rosnących nieopodal brzóz.

Obcokrajowiec we własnej ojczyźnie?
Matusevičius nie dziwi się, że Litwini całymi pułkami emigrują z Litwy. Sam o emigracji nie myśli - ma tu swoje pszczoły i brzozy. Ale ma też alternatywę – zamierza szukać swoich polskich korzeni i zostać obywatelem Polski.

„Polska nie zabiera od swoich obywateli ostatniego grosza, do tego karmi swoich sąsiadów Litwinów tańszymi artykułami spożywczymi. Nie przeżyłbym na Litwie, gdyby nie tańsze polskie mięso, chleb czy twaróg” - opowiada po litewsku. Po polsku jednak też rozmawia. Artūras uważa, że nie będzie mu trudno udowodnić swego polskiego pochodzenia w należącej wcześniej do Polski parafii. Zna również niemało Polaków, którzy mają takie samo nazwisko. W najbliższym czasie ma zamiar spenetrować archiwa, zwrócić się do konsulatu. Przeglądając wydany w Polsce spis szlachecki, trafił na ślady rodziny Matusewiczów.

Według słów Artūrasa po otrzymaniu polskiego obywatelstwa nic nie straci – nie będzie musiał opuszczać swojego domu, nie będzie się również bał, że straci prawo do odziedziczenia gospodarstwa swojego ojca. Już po roku obcokrajowcy będą mieli prawo kupować i  dziedziczyć ziemię na Litwie.

Dziennik "Respublika", 6 kwietnia 2010 r.
Dalia Byčienė
Przekład: Małgorzata Mozyro
Redakcja polskojęzyczna: Małgorzata Makowska-Krasnow