Akcja "Lelewel" czyli wymuszony "deal" szkoły z polityką


1.09.2016 - pożegnanie (?) z dawną Szkołą im. J. Lelewela w Wilnie, fot. wilnoteka.lt
Nie ma chyba większego upokorzenia, niż gdy "czasowy" lokator wywala z domu gospodarza, a potem jeszcze łaskę robi, pozwalając trochę pomieszkać. Pokątnie, każdego dnia wyczytując w spojrzeniu nowych "gospodarzy" nieme pytanie - kiedy wreszcie znikniecie nam z oczu? Takiego upokorzenia doznali w tym roku uczniowie i nauczyciele najstarszej polskiej szkoły w Wilnie, niegdyś "Piątki", dziś - im. J. Lelewela. Trwająca od lat wielka akcja reanimacji i obrony placówki znalazła finał w smutnej uroczystości rozpoczęcia nowego roku szkolnego, która jak żywo przypomina ostatnią strofę znanej bajki Krasickiego: "Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły".
Na dziedzińcu porządnej sowieckiej szkoły (budynek za rok będzie obchodził 45-lecie, ale niedawno wyremontowany i doposażony z dużym udziałem rodziców oraz przy wsparciu środków unijnych) 1 września był tłok, jakiego już dawno tu nie widziano. Gdyby tyle polskich dzieci gromadziło się tu przed dwu, pięciu i dziesięciu laty, być może nie było całego zamieszania i jakiekolwiek władze Wilna nie mogłyby usunąć stąd polsko-rosyjskiej placówki, używając jedynego w zasadzie argumentu: brak dzieci, półpusta szkoła, a tuż obok rosnąca jak na drożdżach i niemająca własnego gmachu podstawówka litewska...

Ów tłumek stanowili jednak uczniowie dwu, do niedawna nawet oddzielnych szkół polskich - szkoły średniej im. J. Lelewela i podstawówki im. A. Wiwulskiego. Ta druga przed kilku laty została filią tej pierwszej, a przed rokiem, pomimo licznych protestów całej społeczności polskiej, nowe władze Wilna podjęły decyzję o ostatecznym połączeniu szkół, ale pod dachem... filii. Na budynek "centrali", czyli szkoły na Antokolu, do wczoraj noszącej imię Joachima Lelewela, od lat miała chrapkę sąsiednia szkoła litewska, która już nie mieściła się w zabytkowym budynku... porządnej, przedwojennej szkoły polskiej.

Reforma oświatowa podzieliła litewską Szkołę Średnią na Antokolu na gimnazjum (odpowiednik polskiego liceum) i podstawówkę, zachowujące tę samą nazwę "na Antokolu" (lit. Antakalnio). Nowe gimnazjum przejęło historyczny gmach, w którym także po wojnie działała słynna "Piątka", od lat 50. już jako polsko-rosyjska szkoła, która dopiero w 1972 r. przeniosła się do nowo wybudowanego gmachu tuż obok. O historii budynków i dziejach polskiej szkoły na Antokolu, ilustrowanych unikalnymi zdjęciami archiwalnymi, opowiadaliśmy w Wilnotece przed rokiem, można je obejrzeć w naszym archiwum: I część i II część.

Litewska podstawówka zawisła w powietrzu - działała w trzech różnych budynkach, korzystając z sal zarówno w litewskim gimnazjum, jak i w polsko-rosyjskim "Lelewelu". Antokol - jedna z wyjątkowo elitarnych dzielnic Wilna - po 1990 r. stawał się coraz bardziej litewski, grzecznie głosował na partie centro-prawicowe i gdy tylko w "Lelewelu" zaczęły topnieć klasy, społeczność litewska co i rusz głośniej domagała się od swoich wybrańców, by ostatecznie przekazać budynek "Lelewela" litewskiej podstawówce.

Gwoździem do trumny polsko-rosyjskiej szkoły miała być wymyślana w ramach tejże reformy oświatowej akredytacja - status szkół średnich miały zachować tylko najmocniejsze z dotychczasowych 12-letnich placówek. Po przejściu tzw. akredytacji musiałyby pożegnać młodsze klasy (1-8) i zyskać status gimnazjum. "Lelewel", bądźmy szczerzy, po latach sławy i chwały miał swój słabszy okres, po zmianie dyrektora zaczął realizować nowe pomysły, ale początkowo niewielu wierzyło, że zdobędzie status gimnazjum. Jednak tuż obok, za rzeką, była podstawówka (już filia), dawny "Wiwulski", więc istnienie dwóch podstawówek tak blisko siebie także wydawały się nonsensem. Zwiększał się nacisk społeczności litewskiej, rosła ich podstawówka, jednak centroprawica w Wilnie przez wiele lat pozostawała w opozycji, w koalicji rządzącej natomiast często zasiadali radni polskiej Akcji Wyborczej, więc "Lelewelowi" trudno było dobrać się do skóry.

Reforma oświatowa po kilku latach zaczęła jednak wykazywać coraz więcej ciemmnych stron i polsko-rosyjska szkoła na Antokolu, próbująca utrzymać się na wzburzonej fali niżu demograficznego, niespodziewanie dostała koło ratunkowe: możliwość uzyskania statusu tzw. "długiego gimnazjum", czyli zachowania wszystkich klas od 1 do 12 pod warunkiem wybrania określonego profilu nauczania. Tu kierownictwo szkoły dokonało trafnego wyboru: postawiono na tzw. profil inżynieryjny, czyli wzmocnione nauczanie przedmiotów ścisłych i przyrodniczych - pięta achillesowa większości wileńskich (jeżeli nie litewskich) szkół. Jednak władze, zarówno centralne (ministerstwo oświaty i nauki), jak i lokalne (samorząd m. Wilna) nie śpieszyły z akredytacją kolejnego polskiego gimnazjum w Wilnie, tym bardziej, że parę kilometrów dalej na podobną decyzję czekała jeszcze jedna polska szkoła średnia - im. W. Syrokomli - która także nie chciała oddać młodszych klas i postanowiła zostać gimnazjum z nauczaniem opartym na elementach chrześcijańskich.

Kolejne wybory samorządowe w 2015 r. doprowadziły jednak do zmiany władzy w Wilnie - polscy radni, jak się okazało, byli w opozycji, do głosu doszła centroprawica, która zapowiedziała rychłe dokończenie reorganizacji szkół. Nowy mer od liberałów zaproponował "Lelewelowi" uczciwy (jego zdaniem) "deal": polsko-rosyjska szkoła opuszcza gmach i przekazuje go sąsiadom-Litwinom, którzy dotychczas tu "gościli", przenosi się do mniejszego budynku swojej filii po drugiej stronie Wilii, a w zamian samorząd modernizuje tamten budynek i "załatwia" status długiego gimnazjum o profilu inżynieryjnym. Społeczność polska uznała "deal" za niemoralny i zapowiedziała obronę "Lelewela" w dotychczasowym budynku. Trudno się dziwić - wyrzucenie polsko-rosyjskiej szkoły oznaczało, że olbrzymia część Wilna na lewym brzegu Wilii, od Niemenczyna i Nowej Wilejki aż po Starówkę (Gimnazjum im. A. Mickiewicza) pozostanie bez polskiej szkoły...

Były protesty, wiece, petycje, demonstracje, zapowiadano nawet kolejny strajk, wręcz okupacyjny. Ostatecznie jednak nadszedł 1 września 2016 r. i przed dawną (już) szkołą "Lelewela" zgromadzili się uczniowie nie tylko tej szkoły (ale już nie w roli gospodarzy), lecz także koledzy zza rzeki: w nowym "Lelewelu" (a dawnym "Wiwulskiem") władze miasta "nie zdążyły" wykonać remontu - wszystko tam fruwa i śmiga, jednak nie da się porządnie zmodernizować trójkorpusowego budynku szkoły w ciągu miesiąca, a obiecane prace ostatecznie ruszyły w połowie lipca! Wiadomo, przetargi są jednym z przekleństw demokracji, ale czyż od lipca 2015 r. nie można było ich przeprowadzić tak, by od 1 czerwca weszła tu ekipa budowlana i 1 września władze miasta przecięły wstęgę na drzwiach "najnowocześniejszej" (jak twierdzą) szkoły Wilna?

Niesłowność inicjatorów tego "dealu" dolała tylko oliwy do konfliktu wewnątrz społeczności szkolnej. Wiadomo, że każdej fuzji szkół towarzyszą nerwy (zwolnienia, dzielenia godzin, sal, itp.), tu natomiast nastąpiło wręcz rozbicie społeczności: część rodziców i nauczycieli ostro zasiadła w okopach - nie rzucim szkoły, skąd nasz ród! Nie będzie liberał pluł nam w twarz i dzieci nam litwinił! Taką postawę poparła też nowa litewska partia chrześcijańska - Akcja Wyborcza Polaków na Litwie - Związek Chrześcijańskich Rodzin. Większość na czele z Radą Szkoły i panią dyrektor uznała oświatową "bitwę o Antokol" za przegraną i postanowiła przyjąć dar pocieszenia w postaci remontowanej mniejszej szkoły, ale dopiero po tym, gdy dzieci będą mogły zasiąść tam w ławkach, a nie na betonie. Inauguracja nowego roku szkolnego odbywała się więc w "szczególnie podniosłej" atmosferze: upokorzenie, zawiedzione nadzieje, a na dodatek swary wewnętrzne, ujęte na szczęście w cywilizowane oświadczenia. Czy w takiej sytuacji jest jeszcze miejsce na naukę i kształcenie?
 



Samorząd m. Wilna nie dramatyzuje - ostatecznie zwycięzców się nie sądzi. A że "poślizg" z "prezentem" - no cóż, kto bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. Toż wszak największa inwestycja w stolicy Litwy tego lata - 2,3 mln euro wyłuskano z dziurawego budżetu zadłużonego samorządu, co by tylko mniejszości narodowe nie skarżyły się, że są dyskryminowane. Swoją drogą ciekawe, ile by dziś kosztowała na rynku nieruchomości taka szkoła na Antokolu, z której "Lelewela" wyproszono, delikatnie mówiąc?

Przedstawiciele samorządu są zadowoleni z tempa prac - dwa z trzech korpusów budynku są już "na wykończeniu", jednak cała szkoła pogrążona jest jeszcze w chmurze kurzu, sterczących kabli i hałasu budowlanego. Tymczasem uczniowie do tej pory uczący się w tej szkole (czyli filii "Lelewela") tak, jak uczniowie z Antokola, muszą mieć lekcje na dwie zmiany w byłej "centrali" na Antokolu. Ponoć za pare tygodni zaczną się przenosić do nowych, pięknie wyremontowanych klas pierwszego i trzeciego korpusu - w drugim (czyli pośrodku) prace potrwają jeszcze do jesieni, a ostatecznie pracownicy budowlani mają zniknąć ze szkolnego krajobrazu, daj Boże, w styczniu.

Przez pół roku szkolnego szkoła będzie więc zajęta przeprowadzką, sprzątaniem, doposażaniem, tropieniem defektów budowlanych, bo nie ma złudzeń, że rekordowe tempo renowacji nie odbije się na jakości wykonanych prac. A mobilizacja wykonawców jest totalna: dziś można tu spotkać i skośnookich robotników, i nawet specjalistów z Polski, bo wiadomo, że na Litwie już brakuje wyspecjalizowanej siły roboczej. Samorząd miasta zapewnia, że wszystkie prace objęte są 5-letnią gwarancją, więc po przeprowadzce młodzież będzie miała 5 lat na "sprawdzenie" jakości tych prac, a dyrekcja ma czas na szukanie środków, by za pięć lat nikogo nie zaskoczył odpadający tynk.

Zresztą nawet przeciwnicy przeprowadzki muszą przyznać, że największą jej zaletą jest wyjście "na swoje" - z nikim nie będą musieli dzielić już nowych pomieszczeń, a obszerny teren daje niezłe możliwości rozbudowy (zarówno wszerz, jak i wzwyż). Główny zarzut, że szkoła okaże się za mała, jeżeli zacznie skutecznie relizować program nauczania o profilu inżynieryjnym, jest trochę zaglądaniem w przyszłość, bo szkoła po całym tym zamieszaniu będzie musiała od zera budować nową reputację już jako gimnazjum o profilu inżynieryjno-technicznym. Jedno jest pewne: zamiast na obronie i politykowaniu będzie mogła skupić się wreszcie na nauczaniu i przyciąganiu uczniów, by za kilka lat ktoś nie wpadł na pomysł np. połączenia "Lelewela" z pobliską wszak szkołą im. W. Syrokomli.

"Syrokomla" ponoć także ugiął się i już nie walczy o nauczanie "z elementami chrześcijańskimi", tylko zgodził się na proponowany przez ministerstwo oświaty profil humanistyczny. Już w listopadzie zarówno do "Lelewela", jak i do "Syrokomli" mają przyjść komisje, które ostatecznie zadecydują o ich akredytacji na gimnazjum. Jeżeli nie będzie kolejnych niespodzianek i od przyszłego roku faktycznie będziemy mieli w Wilnie dwa pierwsze gimnazja specjalistyczne - jedno humanistyczno-artystyczne ("Syrokomla"), a drugie techniczno-przyrodnicze ("Lelewel") wydaje się, że obydwu szkołom pozostanie tylko walka o jakość nauczania i dobrą opinię, by przyciągnąć uczniów z całej północno-wschodniej połowy Wilna. Jeżeli "Lelewel" będzie cierpiał na brak pomieszczeń - to już sprawa odpowiednich zabiegów u władz Litwy i Polski, by zdobyć fundusze na rozbudowę, a przynajmniej dobudowanie porządnej sali sportowej lub auli.

Najtrudniej będzie jednak połknąć dziś gorzką pigułkę wymuszonego "dealu" z politykami i słuchać złośliwych uwag, że skoro szkoła ma być inżynieryjna, to wręcz symboliczne, że ruszy z tym nowym profilem w wyjątkowo "inżynieryjnych" warunkach, a starsze klasy od razu będą mogły zaliczyć praktykę budowlaną... Pozostaje nadzieja, że fundatorzy tegorocznych wyprawek dla pierwszaków uwzględnią specyfikę sytuacji szkoły im. J. Lelewela i do tornistrów pierwszaków, a najlepiej - dla wszystkich jej uczniów od 1 do 12 klasy dorzucą także kaski ochronne!

W szkole inżynieryjnej (nie mylić z zawodówką!) zawsze się przydadzą, nawet po zakończeniu remontu.

Współpraca: Barbara Sosno
Zdjęcia: Jan Wierbiel, montaż: Edwin Wasiukiewicz


 

Komentarze

#1 Nasuwają się pytania: 1. Czy

Nasuwają się pytania:
1. Czy Litwa jest członkiem UE, kto zweryfikuje prawa człowieka i prawa mniejszości polskiej na Litwie i kiedy?
2.Czy w Wilnie jest ambasador RP i kto w Polsce z obecnego Rządu RP zajmie się tą wieloletnią ciuciubabką z przestrzeganiem zobowiązań strony litewskiej ?

#2 Szacunek dla tych wszystkich,

Szacunek dla tych wszystkich, którzy z pełną determinacją bronią polskiej szkoły!

#3 Co do tego, że w budynku przy

Co do tego, że w budynku przy Minties nie długo zabawi polska szkoła to chyba tylko autor ma wątpliwości. Zapewne jeszcze na gwarancji zmienią się użytkownicy. A wytłumaczenie tego będzie bardzo proste, nie ma sensu utrzymywać dwóch oddzielnych szkół polskich obok siebie.

#4 Prawda jest taka, że Litwini

Prawda jest taka, że Litwini za wszelką cenę chcą zniszczyć polskość na Wileńszczyźnie i Polska Oświata jest u nich pierwszym zadaniem niszczenia podstaw polskości.

#5 Bardzo szkoda ,ze nie ma do

Bardzo szkoda ,ze nie ma do kogo wzrucic sie o pomoc. Taki sam los czeka jak szkole w Jerozolimce,mowino ze nigdy nie likwiduja ,bo przed wojna uczono po polsku. Dzielnica werkowska w Wilnie jest jedna z najwiekszych ,w Jerozolimce w kosciele dwie mszy po polsku i jedna po litewsku . Wybudowano druga litewska szkole kolo zielonych jezior ,polska szkole jedyna wszysko jedno likwidowano.Kto teraz powiezi swych dzieci z Oszkincow ,czy innych miejscowosci do szkoly za 15-20km.

#6 W sprawie szkoły Lelewela

W sprawie szkoły Lelewela całą skandaliczną sprawą zainteresował się polski MSZ, a ambasador ostro pouczył Simasiusa, bo to co on wyprawia to skandal i łamanie prawa międzynarodowego, choćby Konwencji Rady Europy oraz Traktatu polsko-litewskiego. Ambasador RP powiedział mocno i wprost merowi: “polepszanie sytuacji większości kosztem uszczuplania praw i stanu posiadania mniejszości narodowej jest sprzeczne z zasadami i prawem międzynarodowym” . W podobnym tonie wypowiadał się goszczący w Wilnie wiceszef polskiego MSZ minister Jan Dziedziczak. Zanosi się na skandal międzynarodowy i ostrą reakcję Polski. I bardzo dobrze, bo nie będzie zgody na niszczenie polskich szkół. O polskich szkołach zadecydują Polacy a nie nacjonal-liberałowie litewscy. Będzie dobrze i szkoła na Antokolu będzie obroniona bo tego chcą rodzice, ZPL, Ambasador, AWPL-ZChR i Macierz Szkolna. Trzeba tylko wykazać zdecydowanie, odwagę i jedność

#7 Dziwny ten system edukacyjny.

Dziwny ten system edukacyjny. Pewnie zrobiony m.in. żeby mieć wpływ na sterowanie nauczaniem Polaków i Rosjan a w dłuższej perspektywie ich wynarodowienie. Niestety ciągłe ustępowanie spowoduje ostateczną PORAŻKĘ! Jakieś akredytacje wydawane przez widzimisię władzy czy administracyjne wyrzucanie z zajmowanych budynków. Brak też presji polskiego rządu powoduje taką sytuację. Jak przyjedzie J. Dziedziczak to wymuście na nim KONKRETNE ZOBOWIĄZANIA do zajęcia się sytuacją edukacyjną, lokalową czy akredytacyjną dla polskich szkół

#8 No może jakby nie kolaboracja

No może jakby nie kolaboracja jednej z najważniejszej osoby w szkole z liberałami i konserwatystami - to wszystko by się udało. Bo zdecydowana większość rodziców jest za pozostaniem na Antokolu.

#9 No fakt, może i udałoby się

No fakt, może i udałoby się się politykom obronić, jakby ,,ktoś" zechciał podpisać pozew do sądu wspólnie z rodzicami i starszakami, albo ten ,,ktoś" nie dałby się klepać po ramieniu i nie pozwalał ,,brać pod mankiet" i wozić samochodem przez Benkuskasa.

#10 Szok, po wysłuchaniu

Szok, po wysłuchaniu wypowiedzi dyrektor! Nie ściany, a duch nam pomoże!? A ponoć od zarania dziejów bywało w Narodzie Polskim, że nawet własne kąty, własny próg potrafił uskrzydlić! Tak to wygląda, jak ktoś poddaje się i wybiera łatwiejsze jutro! Żal, ach żal! Jak dyrektor spojrzy w oczy np.Stanisława Kociełowicz z d. Kowalewska, która co roku jest na spotkaniu absolwentów, mimo złego stanu zdrowie i moim dalekiej drogi do Wilna (mieszka w Szczecinie) oraz inni. Spotkanie Stowarzyszenia ,,Zawsze wierni Piątce" odbywa się tradycyjnie w ostatnią niedzielę czerwca.

#11 Próba zawłaszczenia budynku

Próba zawłaszczenia budynku polskiej szkoły i oddania go szkole litewskiej to skandal i grabież w biały dzień.
Gdyby spełnić szantaż Simasiusa, to wielka część miasta, prestiżowa dzielnica Antokol, zostanie całkowicie pozbawiona polskiej szkoły.
A za na Żyrmunach dwie szkoły byłyby blisko siebie, Lelewel i Syrokomla, więc z czasem może zaistnieć ryzyko kolejnej “optymalizacji” a w efekcie likwidacja jednej z tych szkół.
Bezczelność liberalno-konserwatywnych władz miasta Wilna jest potężna.

#12 Każdy kto wspomaga władze

Każdy kto wspomaga władze Wilna w tym haniebnym procederze niszczenia Lelewela, sam jest ubrudzony zdradą.
Dotyczy to głównie centrali mediów ZW, w których szerzyła się prowokacyjna i zakłamana propaganda lietuviska, a pseudo publicyści Radczenko czy Pukszto atakowali polska szkołę jako rzekomo nienowoczesną i nieatrakcyjną.
Można też nazwać zdradą decyzję dyrektor, która niespodziewanie zmieniła zdanie i uległą szantażowi lietuvisów, a na dodatek zniesławiła obrońców szkoły.
Czyli zdradziecki cios w plecy przyszedł ze strony ZW czego należało oczekiwać bo to stara lietuvska tuba propagandowa, ale też niespodziewanie od chwiejnej i tchórzliwej dyrektor.

#13 Już podczas kampanii

Już podczas kampanii samorządowej Benkunskas obiecywał swoim nacjonalistycznie usposobionym wyborcom, że zabierze budynek Lelewela i da go szkole litewskiej. Zniszczy tym samym polską szkołę z wielkimi tradycjami. Przy okazji duża i prestiżowa dzielnica Antokol zostanie bez choćby jednej polskiej szkoły.
To jest perfidia lietuvsów.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.