Bezpieczeństwo w Krakowie: "Pielgrzymi - jak ptaki dodo..."


Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, fot. wilnoteka.lt/Izabella Maksymowicz
3,5 tysięcy lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych czuwało nad zdrowiem pielgrzymów podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie i Brzegach. Do 31 lipca odnotowali 4 tysiące interwencji. Zabezpieczanie przebiegu XXXI Światowych Dni Młodzieży było największym wyzwaniem, z jakim do tej pory zmierzyło się Krakowskie Pogotowie Ratunkowe (KPR). Przygotowano również wsparcie medyczne ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej: szpital polowy oraz most powietrzny przy użyciu samolotów CASA. Nie można zapomnieć o wolontariuszach, harcerzach i samych mieszkańcach Krakowa, którzy robili wszystko, żeby pielgrzymi z całego świata wrócili do swych domów nie tylko wzbogaceni o niesamowite przeżycia duchowe, lecz także cali i zdrowi. Jakie wrażenie pozostaną w pamięci krakowian po tym, jak ich ukochane miasto przeżyło prawdziwe oblężenie młodych z całego świata?
"Kraków zaczyna ogarniać to, co się dzieje w mieście, a pielgrzymi zostawili mózg w swoim kraju... Oto jeden z przykładów: jechali pociągiem do Wieliczki, jakaś dziewczyna źle się poczuła, to ktoś pociągnął hamulec bezpieczeństwa, zamiast iść do konduktora po apteczkę i pomoc. Oczywiście tylko pielgrzymi chodzili po pociągu i... 10 osób zostało rannych w wyniku hamowania. Dzisiaj maszynista w tramaju, w którym jechałem, otworzył drzwi do kabiny i wpuścił pielgrzymów z mapą, aby zapytali o drogę. Ciekawe, czy piloci samolotu też będą wpuszczać pielgrzymów do kokpitu? Och, polska gościnność nie zna granic..." - dzielił się swoimi wrażeniami na temat tego, co działo się w ostatnim tygodniu lipca w Mieście Miłosierdzia prezes krakowskiego Stowarzyszenia Universum Jerzy Tymczyszyn.

"Kolejny dzień spotkań ŚDM uświadomił mi, jak trudne zadanie mają służby porządkowe. Przechodząc po Rynku, Podgórzu, Dworcu, Centrum widać patrole - policja, służby specjalne, straż miejska, żandarmeria wojskowa, straż graniczna, wojsko i opieka medyczna, ratownicy. Najtrudniejsza przed tymi służbami jest nie obawa wojny świata z ugrupowaniem terrorystycznym, które urosło do wielkości państwa, ale praca z pielgrzymami... Szczęście w nieszczęściu, bo to jak ochraniać ptaki dodo..." - opowiedział krakowianin.
 
"Dzisiaj osobiście chwyciłem za fraki pielgrzyma, który nagle wkroczył na jezdnię, by dogonić autobus (oczywiście pielgrzymi robią dużo hałasu: śpiewają, grają na bębnach i coś tam sobie krzyczą...), gość nie zauważył, ba, nawet nie mógł słyszeć, że za nim jedzie następny autobus - przez hałas, jaki robią pielgrzymi. Jak już go złapałem za ramię, wciągnąłem na chodnik i zapytałem po angielsku: "Czy lubisz swoje życie?". Tylko się uśmiechnął i nic nie powiedział... 10 min później 5 karetek na sygnale jechało w szeregu w stronę Dworca - już wiedziałem, że ktoś wpadł pod koła, bo do omdleń tyle karetek by nie jechało... Później ZiKiT na przystankach nadawał przez tubę: "Proszę nie chodzić po ulicy, należy trzymać się chodnika" - mówi mieszkaniec Krakowa.

"Super, że musiało dojść do wypadku, aby uświadomić to pielgrzymom! Służby powinny od razu reagować na masy, które przechodzą w niedozwolonym miejscu, przebiegają sobie beztrosko przez skrzyżowanie lub na czerwonym świetle... Służby zapomniały o elemencie dydaktycznym - 4. dzień spotkania, masy dzikich tłumów bez kontroli, którym nagle zaczęli zwracać uwagę, że nie wszędzie można przechodzić. To jest duży błąd. Przez naszą gościnność zapomnieliśmy, że takie tłumy trzeba kierować bardzo dokładnie i skrupulatnie, a zwłaszcza pokazać obowiązujące zasady. Służby pozwoliły na to, bo to pielgrzymi i postanowiły ich traktować inaczej... no i skończyło się - 5 karetek jechało jedna po drugiej" - o tej mniej wesołej stronie Światowych Dni Młodzieży i przysłowiowej polskiej gościnności opowiadał J. Tymczyszyn.
 
W ciągu kilku dni, kiedy Kraków przeżywał prawdziwe oblężenie nie brakowało sytuacji komicznych z serii "Pielgrzymi to zło...": "Pod Galerią Krakowską (Dworzec Główny Zachodni) ktoś z pielgrzymów zostawił plecak, dość spory i widać, że wypchany po brzegi. Pytam gości: "Czyj to plecak?" (pielgrzymi śpiewają, grają na bębnach i mają to w... poważaniu). Pytam dwie panie: "Co to za plecak? Przecież to może być bomba...". Na hasło bomba jedna zaczęła uciekać, a druga zrobiła ze mnie wspólnika i mówi: "To chodź sprawdzimy plecak razem, a jak będzie coś cennego to się podzielimy!"" - anegdotkę z życia wziętą opowiedział Jerzy Tymczyszyn.

Oczywiście echa tegorocznych Światowych Dni Młodzieży jeszcze jakiś czas będą tematem numer jeden w Polsce, na świecie, w rozmowach i dzieleniu się wrażeniam przez samych pielgrzymów i tych, którzy dbali o ich bezpieczeństwo. Za trzy lata młodzi katolicy z całego świata wybiorą się do Panamy. Czy mogą być lepsze słowa uznania dla ogranizatorów, niż słowa wypowiedziane podczas konferencji prasowej, kiedy to papież Franciszek doradził gospodarzom następnych, XXXII ŚDM, aby do przygotowali się tak dobrze, "jak krakowianie i Polacy"?

Na podstawie: tvp.info.pl, pope2016.com, inf.wł.