Były mer rejonu święciańskiego - byłym wiceministrem kultury


Vytautas Vigelis, fot. wilnoteka.lt
Bohaterem tegorocznego sezonu ogórkowego stał się Vytautas Vigelis, były mer rejonu święciańskiego, mianowany na stanowisko wiceministra kultury z ramienia Partii Pracy. Polityk, który kilka lat temu "zasłynął" dzięki pijackiej aferze w samolocie lecącym z Wilna do Warszawy, kulturą regionalną i etnokulturą zajmował się niespełna miesiąc: we wtorek po południu podał się do dymisji.
Na początku lipca minister kultury Šarūnas Birutis (Partia Pracy) mianował swojego partyjnego kolegę Vytautasa Vigelisa na stanowisko swego zastępcy. Uczynił to pod nieobecność premiera, który był wówczas na urlopie. Szef rządu wrócił z urlopu i kazał Vigelisa zwolnić. Partia Pracy zagroziła, że odejdzie z koalicji, jeśli premier będzie naciskał w sprawie tej dymisji. 

Minister kultury Šarūnas Birutis tłumaczył się, że w umowie koalicyjnej nie ma nic na temat tego, że kandydatury wiceministrów mają być uzgadniane z premierem: wiceministrów delegują partie, którym zgodnie z umową koalicyjną został "przydzielony" konkretny resort. Co prawda, po zakończeniu wtorkowego posiedzenia Zarządu Partii Pracy lider tego ugrupowania Valentinas Mazuronis przyznał, że Š. Birutis powinien był słownie uzgodnić swoją decyzję z premierem, ale tego nie zrobił. Jednak, zdaniem Mazuronisa, "to żadne przestępstwo czy wykroczenie, każdemu może się to zdarzyć - nawet chirurdzy czasami zostawiają nożyce w brzuchu pacjenta" . To, że kandydura Vigelisa nie została uzgodniona, to "zwykły błąd techniczny": "najpierw minister był w delegacji we Francji, potem próbował dodzwonić się do premiera, premier nie odbierał, po powrocie z delegacji minister udał się na urlop, a kiedy wrócił, na urlopie był premier".

Valentinas Mazuronis poinformował, że Partia Pracy nie zamierza odwoływać swojego wiceministra: owszem, miał on problemy, zdarzył mu się konflikt interesów, ale trzeba mu dać szansę poprawy.

Premier Algirdas Butkevičius twierdzi co innego: jeszcze na etapie formowania rządu, koalicyjna rada polityczna uzgodniła, że ministrowie mają obowiązek uzgadniania kandydatów na stanowiska wiceministrów i wszyscy ministrowie tego przestrzegają. Wiceministrem, zdaniem premiera, może być wyłącznie osoba o nieposzlakowanej opinii - jest to jedno z podstawowych kryteriów.

Vytautas Vigelis, niestety, taką opinią pochwalić się nie może. W 2011 roku, jeszcze jako mer rejonu święciańskiego, Vigelis został wysadzony w Warszawie z samolotu, po tym gdy urządził na pokładzie pijacką burdę. Był też omawiany przez Komisję Etyki Służbowej, po tym gdy podczas urlopu za pieniądze święciańskiej spółki komunalnej poleciał na międzynarodową konferencję ekologiczną do Paryża. Vigelis ma na sumieniu trzy potwierdzone przez Komisję Etyki Służbowej przypadki konfliktu interesów służbowych i prywatnych. W rejonie święciańskim rządził 19 lat. Podczas marcowych bezpośrednich wyborów merów przegrał z Rimantasem Klipčiusem (Litewski Związek Wolności).  

Głos w sprawie skandalicznego polityka i równie skandalicznego awansu zabrała prezydent Dalia Grybauskaitė. Szefowa państwa, która nieraz krytykowała premiera Algirdasa Butkevičiusa, tym razem opowiedziała się po jego stronie. Jej zdaniem, jest to przypadek bezprecedensowy, gdyż minister wiedział o tym, jaką opinię na V. Vigelis i mimo to mianował go wiceministrem. Grybauskaitė uważa, że wiceministra trzeba zwolnić. O groźbach ze strony Partii Pracy w sprawie odejścia z koalicji rządzącej powiedziała natomiast, że to "przypadek szantażu przedwyborczego", mimo to przez najbliższy rok, do wyborów parlamentarnych, koalicja może pomyślnie pracować.

Vytautas Vigelis oświadczył, że nie chce być "narzędziem intryg politycznych" i we wtorek po południu podał się do dymisji. Jego bezpośredni przełożony - minister kultury Šarūnas Birutis zapowiedział, że dymisję podpisze w piątek. 

Na podstawie: BNS, lrytas.lt, lrt.lt