Cała Rosja zakąsza


Okładka książki „Smak Rosji. Zakąski do wódki”, fot. Archiwum E. Wołkanowskiej-Kołodziej
„Smak Rosji. Zakąski do wódki”, Oficyna Wydawnicza „Retman”, wstęp Andrzej Łomanowski, przepisy Małgorzata Mierzwa i Genowefa Wołkanowska
Czy będzie stereotypowo? Tak, bardzo. Kiedy łączymy słowa „Rosja” i „wódka” zawsze tak jest. Machnijmy jednak na to ręką, w końcu nie o politykę tu chodzi, a o kuchnię. Kuchnia tradycyjna zawsze jest stereotypowa. Mieszkańcy Wilna chętnie jedzą sushi, pizzę i kebaby, jednak turystów przekonujemy, że naszym ulubionym smakiem są cepeliny ze skwarkami, kołduny i świńskie uszy. I dobrze. Świętości nie mogą się zmieniać tak szybko jak moda. Przyjrzyjmy się więc świętej sztuce zakąszania, opisanej w książce „Smak Rosji. Zakąski do wódki”.
Nie wystarczy jedną ręką sięgnąć po kieliszek czystej, a drugą po śledzia. Dziennikarz Andrzej Łomanowski we wstępie do książki tłumaczy tym mniej doświadczonym z nas, jak trzeba pić, żeby wspólne biesiadowanie przy stole nie zakończyło się „z twarzą w kotlecie panierowanym” czy - jak mówią Rosjanie - „mordą w sałatce”. Odpowiedź jest prosta: trzeba zakąszać. Z tym jednak bywało ciężko, ponieważ w Rosji wódka była zawsze, ale zakąski nie było. Łomanowski opowiada historię tego kraju poprzez alkohol. I tak na przykład od 1914 roku aż do śmierci Lenina w 1924 nie można było produkować i pić wódki. Jak sobie radzili obywatele? Wojsko piło spirytus medyczny, a prosty lud zajmował się sztuką produkcji samogonu. Za premiera Aleksieja Rykowa można jednak już było całkiem legalnie popijać „rykowkę”, za Nikołaja Jeżowa - „jeżowkę”, za Jurija Andropowa - „andropowkę” (czym się te wódki między sobą różniły, tego nie zdradzę). W opublikowanej w latach dziewięćdziesiątych instrukcji dla oficerów KGB była wskazówka, by przed każdym przyjęciem pić kisiel. A obserwując gości, pamiętać o jednym: „Jeśli na przyjęciu spotkacie kogoś, kto pije i nie robi się pijany, od razu zadajcie sobie pytanie: a po co on to robi?”.

W eseju o sztuce zakąszania czytamy o rosyjskich dylematach. Kiedy robić przerwę w piciu: między pierwszym a drugim kieliszkiem, czy między trzecim a czwartym? Zakąski powinny być zimne czy gorące? A jak nie ma zakąsek, to czym „zaniuchiwać”: czarnym chlebem, marynowanym czosnkiem czy... kotem? Co o tym sądzili Bułhakow i Czechow i dlaczego ich zdanie jest tak ważne? Andrzej Łomanowski przywołuje też pytanie skierowane kiedyś do Radia Erewań: „Czy wódkę można zakąszać czosnkiem?” i odpowiedź redakcji: „Tak. Łatwiej was będzie znaleźć po ciemku, leżącego pod płotem”.

Ustaliliśmy już, że trzeba zakąszać. W drugiej części „Smaku Rosji” znajdziemy zatem 116 przepisów. Wybrały je i sprawdziły na żołądku swoim i swoich rodzin Małgorzata Mierzwa i Genowefa Wołkanowska. Ta ostatnia jest wilnianką, więcej - jest moją mamą, więc z ręką na sercu (i na brzuchu) zapewniam, że przepisy oprócz tego, że są ciekawe, są też proste do wykonania i smaczne. Jeśli ktoś myśli, że ogórek kiszony i słonina załatwia sprawę zakąszania, to mało wie o zakąskach. W książce można się dowiedzieć, jak kisić arbuzy, z czego zrobić fałszywy kawior, co to są watruszki, rastiegaje, pomaczajka, żulien, nikołaszki czy szczi.

Książka zamiast butelki wódki dla wujka? Książka zamiast kwiatów dla teściowej? Jeśli już, to na pewno ta. Wydana jest pięknie i oprócz radości, jaką daje jej czytanie, zapewnia również przyjemność z samego dotykania jej kartek i oglądania obrazków. Jest ilustrowana między innymi radzieckimi plakatami produktów spożywczych. I choć po polsku ich hasła brzmią niezgrabnie, to podaję kilka: „Oszczędne czasy. Kupujcie rybne kulinaria”, „Majonez. Najlepsza gotowa przyprawa do warzywnych, rybnych i mięsnych potraw”, „Kupujcie świeżo mrożone warzywa” albo „Pytajcie wszędzie o parówki”. Oprócz tego są w niej cudowne reprodukcje rosyjskich obrazów z XIX i XX wieku, pokazujących słowiańską kulturę picia i jedzenia. I jak patrzę na tych ludzi siedzących na ławach, nalewających herbatę z samowaru, wznoszących toasty i śpiewających przy zastawionym stole, to myślę, że czas zamknąć komputer i zapukać do drzwi sąsiadów.

Książkę można kupić na stronie wydawcy tu
 

Komentarze

#1 Dobra książka rekomenduje..

Dobra książka rekomenduje..

#2 My Kowboje pijemy raczej

My Kowboje pijemy raczej bourbon czy whiskey.
Ale wodka tez nie szkodzi nam Slowianom. Wiem, ze spozycie alkoholu w Polsce to 112 l czystego spirytusu na glowe. Strraszne..

#3 faaaajne!

faaaajne!

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.