Czarny protest nie tylko w Polsce


Fot. facebook.com/Krystyna-Janda
W Polsce w poniedziałek, 3 października, odbywa się ogólnopolski strajk kobiet. Społeczna inicjatywa, zwana także "czarnym poniedziałkiem" lub "czarnym protestem" jest organizowana za pośrednictwem mediów społecznościowych, w proteście przeciwko ewentualnemu zaostrzeniu ustawy aborcyjnej. Chodzi o obywatelski projekt ustawy, całkowicie zabraniającej przerywania ciąży, który posłowie skierowali niedawno pod obrady komisji sejmowych.
"Czarny protest" jest reakcją na projekt "Stop aborcji", wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. Według pojawiających się w sieci zapowiedzi w poniedziałek w całej Polsce będzie odbywał się strajk kobiet - jego uczestniczki mają wziąć wolne w pracy, nie iść na uczelnię, a jeśli nie pracują, powstrzymać się od domowych obowiązków. Na portalach społecznościowych pojawiły się nie tylko wezwania do wzięcia udziału w strajku, lecz także wpisy np. pracodawców i wykładowców popierających akcję. Prezydent Słupska Robert Biedroń zapowiedział, że w poniedziałek wszyscy wezmą wolne i będą protestować, a prezydenci Gdańska Paweł Adamowicz i Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk napisali do pracowników listy z wyrazami wsparcia dla strajku. Krystyna Janda zapowiedziała, że tego dnia nie wystąpi w zaplanowanym spektaklu. 

Oprócz akcji mającej polegać na ubraniu się na czarno, rezygnowaniu kobiet z pracy poprzez wykorzystywanie przez nie prawa do odebrania dnia wolnego "na żądanie", zapowiedziano manifestacje w kilkudziesięciu miastach m.in. we Wrocławiu, Warszawie, Łodzi i Krakowie.

Akcja wsparcia dla protestujących w Polsce kobiet odbędzie się również w Wilnie. Protest przewidziany jest na 3 października o godz. 17.30 przy ul. Warszawskiej w Wilnie (przy polsko-litewskiej tabliczce z nazwą ulicy). "Dlaczego robimy «czarny protest» w Wilnie? Bo mamy koleżanki i rodzinę w Polsce, w końcu same jesteśmy Polkami. Jesteśmy również kobietami i nie godzimy się na odarcie z szacunku i godności. Chcemy same decydować o swoim ciele i swojej przyszłości" - napisały w apelu organizatorki wileńskiego protestu. Podobne akcje wsparcia odbyły się już w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Włoszech, Niemczech.

Inicjatywa strajku kobiet w Polsce zrodziła się po wpisie na Facebooku Krystyny Jandy, wzywającej do zorganizowania ogólnopolskiego protestu kobiet, podobnego do tzw. Czarnego Czwartku. Chodziło o słynny protest z 1975 roku, kiedy to islandzkie kobiety, nie godząc się na nierówną politykę płciową swojego kraju, porzuciły swoje domowe i zawodowe obowiązki na zaledwie jeden dzień, doprowadzając w ten sposób do paraliżu Islandii.

W odpowiedzi na "czarny protest" w Polce pojawiły się także m.in. inicjatywy pod hasłem "Nie biorę udziału w strajku kobiet!" czy "Nie bądź krową, ubierz się kolorowo", a środowiska obrońców życia organizują kontrmanifestacje oraz modlitwy "o prawo sumienia i światło Ducha Świętego dla wszystkich decydujących w Polsce o prawnej ochronie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci".

Skierowany do prac komisji polskiego sejmu projekt przewiduje bezwzględny zakaz przerywania ciąży i odpowiedzialność karną dla każdego, kto powoduje śmierć dziecka poczętego, również dla matki. Projekt jest nowelizacją ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz zapisu w Kodeksie karnym; nowelizacja przewiduje też zmianę tytułu ustawy na: o powszechnej ochronie życia ludzkiego i wychowaniu do życia w rodzinie. Projekt i uzasadnienie ustawy przygotowali eksperci Instytutu Ordo Iuris. Nowością w tym projekcie - w stosunku do wcześniejszych prób zaostrzenia ustawy dotyczącej aborcji - jest karanie matek, czego nie przewidują ani obecnie obowiązujące przepisy, ani większość poprzednich projektów, które trafiały do Sejmu RP.

Polityczna dyskusja wokół prawa antyaborcyjnego w Polsce nie jest jednak czarno-biała. Premier Beata Szydło powiedziała, że jest przeciwko liberalizacji prawa. "Ja jestem za utrzymaniem obecnego kompromisu aborcyjnego" - zaznaczył wicepremier Mateusz Morawiecki, potwierdzając, że w PiS nie ma jednego stanowiska w sprawie zmiany przepisów regulujących dostęp do aborcji. 

Na podstawie: IAR, PAP, tvn24.pl